ziemniaki moje drogie
chcę was przeprosić wybaczcie mi
że byłem wczoraj taki nieostrożny
że musiałyście patrzeć na mnie w dziwnym szale
nie tak to miało być wierzcie mi
trochę się już znamy
obierałem Was już wcześniej
i starałem się dla Was
i starałem się dla siebie
wczoraj chciałem pójść krok dalej
postanowiłem dorosnąć do tego
by móc zalewać Was wodą solić i gotować
zalałem osoliłem zapaliłem gaz
zrobiłem co trzeba wróciłem do pokoju
wyczekuję Was kończąc kiepski film
odwiedzam Was po raz pierwszy
prawie już dochodzicie ale zanim
ogień zgasł nie wiem czemu
"kurwa" krzyczę do sufitu
rozpalam pod Wami ogień na nowo
dobrze już dobrze wszystko w porządku
wyczekuję Was kończąc kiepski film
odwiedzam Was po raz drugi
już wszystkie doszłyście ale
ogień płonie a woda sobie leży
leży na kuchni wykipiała
wyciskam siłę ze szczęk wściekły na siebie
wycieram to i odlewam Wam wodę
głos z góry mówi mi
"ale zostaw jeszcze niech woda odparuje z nich"
nic nie mówię skłaniam głowę
zostawiam garnek wodo paruj
jest już po filmie
był tak bardzo bez sensu
że chce mi się cicho płakać
głos z góry mnie wzywa
"dlaczego nie zgasiłeś ognia
ja pierdolę po prostu nie wierzę"
idę do Was po raz trzeci
bijąc w podłogę piętami jak młoty
Jezus Maria co ja zrobiłem
przecież mogłem--
gaszę ogień pod Wami
patrzę w szoku oczami jak gwoździe
patrzę jak przegrywam
nie mogę znieść
wbiegam do łazienki
staję przed lustrem dobywam nożyczek
napięta na mostku rozcinana skóra
brzmi dokładnie tak jak wyobrażasz sobie
brzmienie rozcinanej na stole skórzanej kurtki
krew wita się ze mną mówi "a dzień dobry"
czy tak to miało być nie jestem pewien
Jezus Maria co ja zrobiłem
przecież mogłem--
obmywam się zaraz zimną wodą i mydłem
przykładam papier toaletowy
już już wszystko już dobrze
wyprosiłem krwiarza zanim zdjął buty
wystawiłem go perfidnie ale co miałem zrobić
od dziś umiem już nagotować sobie ziemniaków
ale na te dzisiaj nie chcę patrzeć
a rozcinać sobie skóry
nie mam więcej zamiaru
nie nie spodobało mi się
nie to nie jest w ogóle dla mnie
oto było moje małe hara-kiri
pierwsze i raczej ostatnie w życiu
chciałem Ci się z niego wyspowiadać
a Ciebie ciekawi co tam jeszcze u mnie
nie patrz tak na mnie i się nie bój
nie rozgważdżaj mnie przejętym wzrokiem
bo ja już wyzdrowiałem
wyleczyłem ducha z przelotnej gorączki
zimną wodą i mydłem około godziny temu
zanim poszedłem na nasz pociąg
a Was ziemniaki jak już pisałem
szczerze przepraszam wybaczcie mi
pewnie gdyby nie głos z góry
to i tak byśmy sobie poradzili
odwiedziłbym Was tylko parę minut później
tylko chwilę później i zgasiłbym gaz
wydaje mi się że tylko bym Was sparzył
że tylko syknęłybyście długo z bólu
nie spaliłbym Was żywcem
no i w końcu Wy żyjecie
i cieszymy się sobą wzajemnie
jesteście już u mnie i nam razem miło
i wybaczcie mi jeszcze tylko
że chwyciłem wtedy za nożyczki
no i wiecie same co dalej
to było niepotrzebne
to w ogóle nie Wasza wina
gdyby tak się stało że bym Was spalił
wówczas naprawdę dotknąłbym dna
wydaje mi się że każdy tak ma czasem
że prawie dotyka dna ale
przeważnie coś cokolwiek go ratuje
i dopóki się odważam nurzać się w głębinie
i dopóki ratuje mnie jakakolwiek siła
czy własny prąd w moim nerwie
czy broni mnie czyjaś dobrotliwa ręka
dopóty nie jestem jeszcze stracony
dopóty nie jestem w sumie żałosny
na pewno nie jakoś bardziej niż Ty czy on czy tamten
i wciąż nie daję się sobie sprzeniewierzyć