Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

* * *


Rekomendowane odpowiedzi

   Płakałam i płakałam dalej. Emocje wciąż przenikały mnie bólem i strachem, a łzy uparcie nie chciały przestać płynąć. Chusteczki, brane jedna za drugą, nic - jak domyślić się łatwo - pomogły. Po pewnym czasie poszewka poduszki zrobiła się mokrą, przewrócenie jej na drugą, suchą stronę pomogło tylko na krótko. Za każdym razem, gdy przez łzy spoglądałam na środek pokoju, widziałam jego. Stał tam, jakby wrósł w dywan, najwyraźniej zamierzywszy nie znikać. Stał i patrzył w ciszy: tym samym cieżkim, oskarżycielskim a zarazem smutnym, spojrzeniem.

   - Och... - jęknęłam.  

   Łzy spływały mi po twarzy, prześcieradło przy poduszce stawało się mokre wokół coraz szerszą, stopniowo poszerzającą się plamą. Oczy,  które początkowo tylko swędziały i szczypały, teraz wręcz piekły.

   - Michał, wybacz mi... proszę... błagam cię... - słowa z trudem przedostawały się przez ściśnięte bólem gardło. - Wybacz... wybacz i... jeśli możesz... nie zostawiaj mnie... proszę! Nie... zosta... - urwałam, gdy postać, dotychczas stojąca nieruchomo, poruszyła się w moją stronę. Tak w każdym razie wydało mi się przed chwilą. A może było to tylko wrażenie, spowodowane lękiem?  

   - Michał... proszę... błagam... - już wyszeptałam, zamiast powiedzieć. Smutek, zwolna przychodzący w rozpacz, coraz mocniej utrudniał normalne wypowiadanie słów. - Nie zostawiaj mnie... Obiecaj... obiecaj... że... że będziesz... że nie odejdziesz - nagle tknęło mnie, tyleż boleśnie ileż niespodziewanie, słowo, które wypowiedziałam w jednym ze zdań podczas ostatniej naszej rozmowy: - Nie chcę ci niczego obiecywać... Wydało mi się, że wyraz jego twarzy, dotychczas gniewny, w jednej chwili stał się smutny.

   - Przecież nie o obietnice tutaj chodzi - zaświtała mi w głowie myśl, wypowiedziana jego - co poczułam, nie tylko usłyszałam - głosem. - Ale o coś znacznie, znacznie ważniejszego. 

   - Tto... to prawda... - wykrztusiłam. Otarłszy kolejne łzy wierzchami i palcami obu dłoni, tylko rozmazując je pod i nad powiekami, co sprawiło, że oczy zapiekły mnie jeszcze bardziej boleśnie.

   - Ładnie będę nad ranem wyglądała... - przemknęło mi przez myśl, tym razem - co w końcu zrozumiałe - moim własnym, roztrzęsionym szeptem. Wtedy poczułam, jakby całował moje oczy. Ale to niemożliwe!... przecież to wszystko mi się śni! - pomyślałam znów swoim głosem. Trochę bardziej zdecydowanym i jakby pewniejszym siebie. 

   - Nie o obietnice tutaj chodzi - znów poczułam w umyśle jego głos, a na powiekach  pocałunki, chociaż stał dokładnie tam, gdzie poprzednio. - Nie - o - obietnice - powtórzenie zabrzmiało zdecydowaniem.

   - Michał... - we śnie otarłam znów oczy następny raz i kolejny. - Proszę cię!... błagam!... tylko bądź...

 

   Voorhout,  7. Września 2024

   

Edytowane przez Corleone 11 (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Gizel-la ciekawie @Sylwester_Lasota takie faux-pas-uśmiech

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @CiotkaDroll bardzo ładnie - pozdrawiam 
    • W mieście nie było wojny, Lecz były suknie barwne, Połyskliwe lakierki, Koafiury, kokardy.   Były wystawy sklepów, A w nich  kolekcje nowe, Spódnice aksamitne I broszki szylkretowe.   Były zgrabne posągi, Teatralne -  kotary, Pantomimy zabawne, Zabytkowe zegary.   Spektakl znany – w operze, W zoo – indyjskie  słonie, W kawiarni -  kruche ciastka, A w cyrku – psy i konie.   Pełne balowe sale, Tęczowe żyrandole, Nuty – wciąż niezużyte, Krzyżyki i bemole.     Fraki i garnitury, Fryzur najnowsza moda, Elegancja wraz z szykiem I z wykwintem – uroda.   Było taktów dwanaście, Wyszukane ukłony, Towarzyskie intrygi, Formy – oraz fasony.   Wtem przestrzeń popękała Na części niezliczone, Pozostały okruchy Perliście kryształowe,   Walc o barwie patyny W pół taktu zatrzymany, Ugodzona  niewinność, Czasoprzestrzeni rany,   Porcelana stłuczona Na stołów katafalkach, Fragment ramy obrazu, Nadpalona woalka.         Pod sarkofagiem dachu (W pozie dość makabrycznej) Zostały piruety Na zawsze już statyczne.   Zostały koafiury Pod kołdrą cementową, Torebki niepotrzebne, Niedokończone słowo,   Już bez spojrzenia słońca Rozsypane perełki, Dwa pierścionki zgubione I bez połysku szkiełka,   Pantofelek różowy (Nieżyjącej księżniczki) I trzy guziki małe Od minionej spódniczki.   Na piramidach gruzu Miast powiewu nadziei Kruki nokturnem skrzydeł Na cztery strony wieją.
    • Naprawdę, trzeba wprowadzić promocję na mosty. Dać duże w tym zniżki, minimum pięćdziesiąt procent. Trzeba sięgnąć po zapasy. Bo inaczej zła krew nas wszystkich bez wyjątku zaleje (to nie jest odniesienie do powodzi, albowiem i nią przejmuję się za bardzo, choć nie oglądam i na ogół nie czytam relacji). Bo inaczej już nie będzie żadnych przejść przez przeliczne rzeki, a nawiasem mówiąc większość z nich sami wykopaliśmy, bo tak kiedyś chcieliśmy; w tym ja oczywiście. Tak rozumiem Black Friday przyszłości.   Warszawa – Stegny, 16.09.2024r.  
    • za płotem pokrzywy za nimi mlecz  sie śmieje   za płotem altanka bluszczem kusi zielonym   za płotem kraina kwiatów i traw zaprasza   za płotem baśń krasnal prosi o ciszę   za płotem tęsknota szukająca  nadziei rosę głaszczę   za płotem drzewo byłe wspomina szumiąc    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...