nad głową
krzątasz się półprzytomna
jak larwa...
pełzasz i serce mi rośnie
zgiełkiem całkiem zajęta
z czarno-białym czołem
kropelkę rosy dzielisz
na znacznie więcej kropel
choć ty sama
jak łza jedna
z dala rysujesz bezdroże
i księżyc gdzieś ciągle płonie
do świtu
do nocy
los toczy się kołem
i myśl i myśl niejedna