Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Anhedonia - czyli rozmyślania nad rozpaczą


krys929

Rekomendowane odpowiedzi

I pomyśleć o tym, że skończyłem tu gdzie jestem, po tylu latach. Gdzie jestem? W nicości i pustce.

 

W matni, w sytuacji bez wyjścia, w wielkiej, ogromnej dziurze bez światła. I brakuje tu tlenu, i brakuje tu drabiny, schodów, przejścia. Widzę cienie, niczym Platon, tańczące bezszelestnie, jak zjawy, czy duchy nieosiągniętych możliwości. Przenika to wszystko jakiś nieznany mi eter, boska cząstka Higgsa, czy czarna materia, która nie gra dla mnie i nie będzie mi grała dzisiaj symfonii.

 

Możesz kucać, chować się, leżeć, drapać ściany, wspinać się. Tautologia. Ten kamień Syzyfa trzeba wnieść na górę. Ten jeden raz. Ten kolejny raz. I kolejny. I wmawiasz sobie, że uratuje Cię sen, czy momenty ekstazy, masturbacja, narkotyki. Książki przeczytane i te nieprzeczytane. Muzyka Chopina, Mozarta, heavy metal, polski jazz.

 

Jesteś, jak bohater filmu o człowieku, który śpi.


Lecz sen ten można jeszcze wyśnić w barwniejszy sposób. Potrzebne są tylko cel i nadzieja. W poszukiwaniu Boga, ukryłeś się w pokoju, pod kołdrą, czasem wyjdziesz na balkon zapalić papierosa i podziwiać ptaki.

 

Pomyśl o tych wszystkich kobietach, pocałunkach, pierwszych miłościach, kwiatach, świeczkach. O tym, jak uśmiechasz się sam do siebie, gdy już ostatni płomyk nadziei zdaje się gasnąć. Cel jest jeden. Śmierć. I tylko ona Cię wyzwoli. Dopóki nie przychodzi, nie przejmuj się życiem, to tylko chwila w skali wszechświata, wszechogarniającej Jaźni.

Pamiętaj o momentach, gdy byłeś mistykiem, Abrahamem, czułeś ten Dotyk, niczym niezachwiana pewność jedności. Nikt Ci tego nie zabierze. Mogą mówić o Tobie, wariat, hochsztapler. I co z tego, że już prawie nic nie czujesz? Nic Cię nie interesuje? Cała ta filozofia, literatura, pieniądze, że to na nic. Vanitas vanitatum et omnia vanitas. I kroczy się dalej.

 

Poprzez cienie umarłych, piekło dusz szaleńczych. Tańcz. Wpatruj się w ognisko. Licz gwiazdy na niebie. Oddychaj, mantrę swoją powtarzaj. Uczyń ją rzeczywistością.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • A więc usiądź tu. Wskazuję gestem puste krzesło. Przy stole. Przy tym stole z uschniętą różą w wazonie pękniętym na wpół.   Za oknami wiatr szeleści i szumi.   Snuje jakąś opowieść pośród drzew.   Pośród drzew rozchwianych w szpalerze.   Wśród topól, kasztanów…   Wśród nocy…   W pustym pokoju słońce wiszącej lampy. Zakurzone, szklane klosze z cmentarzyskiem czarnych much.   Wiszący nade mną ciężar śmierci. Nad nami.   A więc siada na krześle.   Otwiera usta, jakby chcąc coś powiedzieć.   Chwilę się zamyśla. Zamyka je znowu. Zaciska mocno, ukrywając wzruszenie. Tak, jak się widzi kogoś bliskiego po wielu latach.   I nic.   Jedynie szum dojmującego milczenia białej ciszy.   Zdawać by się mogło, że nie ma tu nikogo. Bo to prawda. Albowiem prawda. Tylko głód wyobraźni owiewający pajęczyny na jakichś nachyleniach ścian, załomach, mansardach, nieskończonych amfiladach pokoi oświetlonych kinkietami świec…   Ale mówi coś do mnie. Mówi zbudzonym cichością głosem. Takim płynącym z daleka rzeką czasu.   Niedosłyszę. Albowiem zagłusza go piskliwy szmer wzburzonej we mnie krwi.   A więc mówi do mnie, poruszając bladymi jak papier ustami.   Wyodrębniam ze słuchowych omamów niewyraźne słowa.   I próbuję ująć jej dłoń, którą trzyma na stole przy talerzu z okruchami czerstwego chleba.   Dłoń aż nazbyt chudą, aby mogła należeć do świata żywych. Doskonale nieruchomą.   Nie mającą już tego blasku, co kiedyś.   Kiedy skupiam się w sobie, aby jej dotknąć, cofa ją nieoczekiwanie.   I patrząc się na mnie tym wzrokiem wyblakłym śmiercią, mówi szeptem, nie-szeptem, głosem jakimś dalekim: „Wybacz, synku, ale mogę tobie usłużyć jedynie wspomnieniem”.   I nie mając czasu obrócić wzroku, tylko patrząc się nieruchomo jak kamienne popiersie – rozpływa się wolno w tym deszczu wirującego kurzu.   W melancholii, w bólu nieistnienia.   Mamo. Mamo! Ja wtedy śpiewałem ci kołysankę, wiesz? Tutaj i tam. Nad szarą, lastrykową płytą.   „Wiem, synku, wiem…”.   Poczekaj! Chciałem cię jeszcze tyle…   Odwracam się, ockniony krótkim skrzypnięciem podłogowej klepki. I znowu.   Jakby ktoś na nią nadepnął nieświadomie.   Jakby od czyichś kroków.   Omiatam spojrzeniem pustą otchłań smutku.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-06-03)    
    • Macanie świata chwilą, a każdy wydech jest tak czy inaczej ostatnim, każdy wdech pierwszym – wiedziano o tym 40 tys lat temu, przechowali Eskimosi, zresztą w Genesis mowa o tym samym... Więc pierwszy do mnie mówi, drugi z tym "zapachami ze wspomnień" mniej, bo nie bardzo lubię słowo "wspomnienia" nie posiadając żadnych miłych...    Pozdrawiam :)    
    • Ładne te słowa. Kiedyś zwierzęta także padały, nie tylko w rzeźni. Dawne czasy wyczarowałaś, bardzo ładne.  :-)
    • @Nefretete Przy każdym odczytaniu tych, co wydają  się zrazu wiele nie kryć odkrywa się. Potem wrócę jeßcze. Pozdrawiam :)
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Odpowiadam: 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...