Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Szary

 

Po prostu: obywatel - nic a nic i nic - nie

jest niczego wart: jego wartość jest mierzona

świętą - służalczością

 

i uległą - pokorą, odebrano - mu:

twardy fundament bytu: świątynię - wiedzy

filozoficznej - mądrość

 

bezprawnie - zablokowano

na polskim portalu literackim: kapusie - śpią

spokojnie...

 

Łukasz Jasiński (sierpień 2023)

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Edytowane przez Łukasz Jasiński (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

Komentarz

 

          Od Autora - odautorski: wszystkie moje teksty i artystyczne zdjęcia są moją własnością intelektualną jako prawo autorskie objęte ochroną w kodeksie postępowania cywilnego, dokładnie: ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych, otóż to:

 

Rozdział 14

 

Odpowiedzialność karna

 

Artykuł 116

 

1. Kto bez uprawnienia albo wbrew jego warunkom rozpowszechnia cudzy utwór w wersji oryginalnej albo w postaci opracowania, artystyczne wykonanie, fonogram, wideogram lub nadanie, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch.

 

2. Jeżeli sprawca dopuszcza się czynu określonego w ustawie pierwszej w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, podlega karze pozbawienia wolności do lat trzech.

 

3. Jeżeli sprawca uczynił sobie z popełnienia przestępstwa (czynu określonego w ustawie pierwszej) stałe źródło dochodu albo działalność przestępczą (określoną w ustawie pierwszej), organizuje lub nią kieruje, podlega karze pozbawienia wolności od sześciu miesięcy do pięciu lat.

 

4. Jeżeli sprawca (czynu określonego w ustawie pierwszej) działa nieumyślnie, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.

 

Łukasz Jasiński (2023)

Edytowane przez Łukasz Jasiński (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

@Tectosmith

 

Oczywiście, można sprawdzić na moim profilu, przez kapusia o nicku: sam_i_swoi, zresztą: zablokowałem go, aby nie mógł czytać i komentować moich tekstów, jasne: doszło również do wymiany zdań z Administratorem, zgłosiłem również sprawę pułkownikowi Bogdanowi Bogusławskiemu - szefowi Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego (zna on siedem języków obcych), jak widać "banicja" również minęła, teraz już wiesz: jest duża różnica pomiędzy istotą człowieczeństwa i dwunożnymi ssakami agresywnymi, a co? Mam całować ich po rękach?

 

Łukasz Jasiński 

Edytowane przez Łukasz Jasiński (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

@Tectosmith

 

A co on mi może zrobić? Przecież to ja w każdej chwili mogę złożyć do sądu prywatny pozew o Naruszenie Dóbr Osobistych, zresztą: przysługuje mi adwokat z urzędu, a wtedy Administrator będzie miał obowiązek ujawnić tożsamość nicków: sam_i_swoi i sowy, może jeszcze dodam tutejszy regulamin, Konstytucję III RP, Kartę Praw Osób Niepełnosprawnych, Kodeks Postępowania Cywilnego i Kodeks Karny (groźby, szantaże i obelgi są karalne), dzięki za pozdrowienia i życzenia.

 

Łukasz Jasiński 

Edytowane przez Łukasz Jasiński (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

@Tectosmith

 

O to, że pod własnym esejem "Tajne Specjalnego Znaczenia" skopiowałem i wkleiłem własny esej jako zabezpieczenie "Mój drogi świecie!" i ten kapuś sam_i_swoi zgłosił spam (tym samym: złamał tutejszy regulamin) - to nie był żaden spam, a dlaczego? Spam to ze swojej natury nadprogowa psychomanipulacja i wywieranie presji w celu zmuszenia kogoś do zrobienia czegoś wbrew własnej woli, spamem są tutejsze niektóre reklamy, na przykład te - "randkowe", gdybym pod twoim tekstem wkleił w ciągu trzydziestu sekund ileś tam komentarzy - to jest również spam, jeśli chodzi o wymianę zdań z Administratorem - to już prywatna sprawa - nie mam zamiaru jej upubliczniać, poza tym: istnieje również taka metoda, niektórzy celowo blokują adwersarza - pozbawiając go samoobrony i tym samym kreują mu negatywną opinię, potocznie: smarują błotem, sęk w tym: z zawodu jestem komputerowym składaczem tekstu - poligrafem i jestem bardzo szybki, zdążyłem mu odpowiedzieć za pośrednictwem tutejszej poczty (sam_i_swoi) - wyjątkowo mocno, użyłem wulgaryzmów - czasami należy dosadnie mówić.

 

Łukasz Jasiński 

Edytowane przez Łukasz Jasiński (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

Mój drogi świecie* **

 

          Zapewniam: zostały w moim wypadku złamane artykuły Konstytucji Trzeciej Rzeczypospolitej Polskiej z dnia drugiego kwietnia z tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego siódmego roku, tutaj: oddaję głos ustawie zasadniczej, oczywiście - demokratycznej: rozdziału drugiego artykułu trzydziestego: "Przyrodzona i niezbywalna godność człowieka stanowi źródło wolności i praw człowieka i obywatela. Jest ona nienaruszalna, a jej poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem władz publicznych. Rozdziału drugiego artykułu trzydziestego pierwszego: "Każdy jest obowiązany szanować wolność i prawa innych. Nikogo nie wolno zmuszać do czynienia tego, czego prawo mu nie nakazuje." Rozdziału drugiego artykułu trzydziestego drugiego: "Wszyscy są wobec prawa równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne." Rozdziału drugiego artykułu pięćdziesiątego siódmego punktu pierwszego: "Obywatel ma prawo do ubezpieczenia społecznego w razie niezdolności do pracy ze względu na chorobę lub inwalidztwo oraz po osiągnięciu wieku emerytalnego. Zakres i formy ubezpieczenia społecznego określa ustawa." Rozdziału drugiego artykułu sześćdziesiątego siódmego punktu drugiego: "Obywatel pozostający bez pracy nie z własnej woli i nie mający innych środków utrzymania ma prawo do zabezpieczenia społecznego, którego zakres i formy określa ustawa." Rozdziału drugiego artykułu sześćdziesiątego ósmego: "Władze publiczne są obowiązane do zapewnienia szczególnej opieki zdrowotnej dzieciom, kobietom ciężarnym, osobom niepełnosprawnym i osobom w podeszłym wieku." Rozdziału drugiego artykułu sześćdziesiątego dziewiątego: "Osobom niepełnosprawnym władze publiczne udzielają, zgodnie z ustawą, pomocy w zabezpieczeniu egzystencji, przysposobienia do pracy oraz komunikacji społecznej." Rozdziału drugiego artykułu siedemdziesiątego szóstego: "Władze publiczne prowadzą politykę sprzyjającą zaspokojeniu potrzeb mieszkaniowych obywateli, w szczególności przeciwdziałają bezdomności, wspierają rozwój budownictwa socjalnego oraz popierają działania obywateli zmierzające do uzyskania własnego mieszkania." Na zakończenie pragnę dodać: rozdział drugi artykułu siedemdziesiątego siódmego punktu pierwszego mówi: "Każdy ma prawo do wynagrodzenia krzywdy, jaka została mu wyrządzona przez niezgodnie z prawem działania organu władzy publicznej." Natomiast rozdział drugi artykułu siedemdziesiątego siódmego punktu drugiego mówi: "Ustawa nie może nikomu zamykać drogi sądowej dochodzenia naruszonych wolności lub praw." A tym samym: mam prawo być oskarżycielem z wolnej stopy!

 

*rozdział drugi artykułu siedemdziesiątego trzeciego: "Każdemu zapewnia się wolność twórczości artystycznej, badań naukowych oraz ogłaszania ich wyników, wolność nauczania, a także wolność korzystania z dóbr kultury."

 

**rozdział drugi artykułu pięćdziesiątego czwartego punktu pierwszego: "Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji."

 

P.S. Posiadam już należny mi prawnie lokal socjalny, a więc: sprawa jest zamknięta, jednocześnie: jeśli będę atakowany personalnie i będzie naruszana moja wolność - będę zmuszony w samoobronie jej bronić, a używam przede wszystkim rozumu i stosuję prawną, artystyczną i poetycką szermierkę słowną.

 

Łukasz Jasiński (2017)

Edytowane przez Łukasz Jasiński (wyświetl historię edycji)
  • 1 rok później...
  • 5 miesięcy temu...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Natuskaa -:)Ważny to jest bilet….bez niego same kłopoty-:)
    • @iwonaroma No tak.  To teraz Faja stał się  sławny. Zaraz mu o tym powiem. Chyba, że już śpi. Nigdy go nie budzę. Przeżywa swoje sny podobnie jak ludzie. Czasem go coś zatelepie, jakiegoś przyśnitego koszmaru się wystraszy a czasem śpi spokojnie jakby z uśmiechem na pysku /tylko czy pająki mają pyski ?/.   Iwonaroma - dziękuję. Miło mi. Rusłan.
    • Przed wojną podkarpacki nafciarz kupił od galicyjskiego żyda ozdobną kamienicę. Kamienica była wielopiętrowa i rozległa a stała na Starym Mieście w Krakowie. Ostatnie, trzecie piętro kamienicy na które składało się pięć pokojów zajął nafciarz ze swoją żoną. Na parterze znajdował się wytworny sklep jubilerski. Wojną nie odbiła się na kamienicy ani jej właścicielu żadnymi negatywnymi skutkami, bo wyżsi oficerowie niemieccy którzy zajęli pierwsze i drugie piętro mieszkali tam w zgodzie z kulturą i dobrym wychowaniem czego brakowało im zapewne kiedy pełnili służbę. Po wojnie nowo powstałe państwo robotników i chłopów przejęło kamienicę we władanie, co skutkowało zamianą wytwornego salonu jubilerskiego w pospolitego rzeźnika,  na piętro wyżej wprowadziło się  małżeństwo sędziów którzy dopiero uczyli się mówić po polsku, na piętro zaś drugie kilkoro dziwnych ludzi którzy nie okazywali sympatii nikomu Wkrótce po wojnie umarł nafciarz pozostawiając w mieszkaniu żonę z małą córeczką. Lokatorzy z kamienicy zmieniali się niespecjalnie często i tylko konieczność podpisywania druczków meldunkowych przypominała żonie nafciarza o tym, że jakby na sprawę nie spojrzeć dom jest dalej jej, chociaż nie ma w nim nic do gadania W roku 1995, w kilka lat po upadku komunizmu żona nafciarza wywalczyła w sądach zwrot kamienicy po czym zmarła na atak serca. W latach powojennych córka zmarłego właściciela wyszła za mąż za lotnika. Ze związku urodziła się córeczka. Nazywała się Irena K. i jej poświęcał tę  opowieść. Rodzice pani Ireny zginęli wkrótce w  makabryczny w wypadku samochodowym we Włoszech dokąd wybrali się na zażywanie morskich przyjemności i wypoczynek. Jeszcze przed odzyskaniem kamienicy pani Irena wyszła za mąż za kapitana żeglugi wielkiej. Żona kapitana miała własne biuro handlu nieruchomościami i była osobą bardzo obrotną. Kiedy jej mąż pływał po morzach i oceanach świata jego żona wyprowadziła z własnej kamienicy lokatorów z poprzedniego systemu zasiedleń i przeprowadziła remont po lokatorach którzy mieszkań nie  szanowali bo zgodnie z ówczesną logiką myślenia mieszkania w prywatnej kamienicy były niczyje chociaż przecież lokatorzy sami tam mieszkali. Mieszkanie po małżeństwie sędziów zza  wschodnich rubieży przedwojennej Rzeczpospolitej przedstawiało obraz jak z impresjonistycznych malowideł  mistrzów pędzla.  Konieczny więc był remont wielozakresowy. Podczas tego remontu w którąś niedzielę kiedy robotnicy wynajęci do przeprowadzenia remontu wypoczywali poza miejscem pracy pani Irena weszła do jednego z  remontowanych mieszkań. Dotykała tego i owego aż dziwnym trafem poruszyła jednym z kafli wyjątkowo pięknego pieca. Kafel był w cokole i został poruszony szpicem eleganckiego  buta. Kobieta odkryła, że wysuwa się on po nacisku w określonym miejscu i  pod pewnym kątem.  Irena K wzięła drewnianą, metrową poziomicę robotników remontowych,  klękła i z niedużej skrytki wygrzebała kilkanaście woreczków. W każdym z nich były kunsztowne wyroby ze złota,  złote monety, kolie,  bransolety i pierścionki wysadzane  kamieniami szlachetnymi. Gdyby tak kosztowności liczyć na kilogramy to pani Irena córka polskiego nafciarza i żona kapitana żeglugi wielkiej stała się nagle posiadaczką prawie 30 kg precjozów.  Kiedy po miesiącu mąż Ireny K. wrócił z rejsu bardzo w nim zakochana żona z kokieterii i własnego poczucia "dobrego smaku" położyła mu pod kołdrą w małżeńskim łożu kilogramy kosztowności jakich nawet on kapitan wielkiego  statku morskiego nigdy w życiu nie widział. Mijają lata w których zakochani małżonkowie żyją miłością, czerpiąc z życia przyjemności jakie dane są jedynie bogatym i pewnym siebie ludziom. Ale któregoś dnia kiedy mąż pływał po morzach południowych przyszedł do niego, ale na adres małżonków list z Francji od francuskiego armatora. Ponieważ małżonkowie mieli takie zwyczaje Irena K  list otworzyła. Było tam pytanie czy kapitan Andrzej Władysław K. jest skłonny objąć stery na liniowcu oceanicznym bo jak armatorowi jest wiadomo od prawie roku kapitan nie przyjmuje żadnych ofert. Irena K. pomyślała tak, skoro mąż nigdzie teraz nie pływa a okłamuję ją, że to właśnie robi to znaczy, że ma kochankę. Kiedy mąż wrócił z rejsu godzinami opowiadał żonie o całej podróży dzieląc się z nią wrażeniami i opowiadając rozmaite jej szczegóły. Na okazany list armatora francuskiego wybuchnął śmiechem. Ponieważ kobieta nie potrafiła rozwiązać tej mocno trapiącej  jej tajemnicy męża, sama  pobiegła do prywatnego detektywa. Kiedy w trzy tygodnie po powrocie mąż znowu wyruszał w rejs dyskretnie towarzyszył mu detektyw. Wrócił po kilku dniach i zdał Irenie K. relację ze śledzenia męża. To prawda, że mąż jechał nad morze ale do niego nie dojechał bo zacumował w Bydgoszczy a konkretnie w uroczym podmiejskim domu z okazałym ogrodem. Statek zaś na którym objął stery nazywa Marzena W. Detektyw sprawdził też specjalny wykaz obsad statków morskich i okazało się, że nazwisko kapitana figuruje tam po raz ostatni prawie 2 lata temu . Po zasłyszeniu tych rewelacji właścicielka pięknej kamienicy, wnuczka przedwojennego polskiego biznesmena,  córka lotnika, absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego wybrała się za swoim mężem do domu Marzeny W. do miasta Bydgoszcz wkładając w elegancką torbę LOUISA VUITTONA  wykonaną ręcznie ze skóry warana z Komodo,  używany młotek murarski.  Przedmiotem prawniczych rozważań jest to czy Marzena W.  działała w obronie własnej kiedy nożem kuchennym ugodziła Irenę K. w serce powodując jej śmierć,  czy też dźgała rywalkę nożem bo ta przyjechała zabrać jej człowieka do którego już bardzo się przyzwyczaiła. Na krzyk obu bliskich sobie kobiet przybiegł z ogrodu zażywający akurat kąpieli słonecznej kapitan żeglugi wielkiej. Irena K. zmarła w przedpokoju rywalki do względów męża. Marzena W. stanęła przed sądem który zajął się rozwikłaniem zawiłości prawniczych związanych z zakwalifikowaniem zabicia wymachującego młotkiem człowieka w przedpokoju własnego domu. Takiego przecież człowieka do którego żywi się emocjonalną niechęć związaną z próbą odebrania sobie swojego własnego wybranka serca. Z tego co wiemy kapitan żeglugi wielkiej pan Andrzej Władysław K. definitywnie zerwał z morzem. Jest dzisiaj bardzo zamożnym człowiekiem bo bardzo bogata żona zostawiła jemu jedynemu ogromny majątek. Na marginesie sprawy o zabójstwo kiedy badano jej okoliczności, policja dowiedziała się o niezwykle wartościowym znalezisku Ireny K. Nic policji jednak do tego. Bo jeżeli ktoś lata temu znalazł coś we własnym domu to jest to tylko jego własne szczęście. Upływ lat czyni takie znalezisko niedostępnym również dla organów finansowych. Morał z tej opowieści płynie taki. Nie warto za niewiernym mężem latać z murarskim  młotkiem bo można stracić na zawsze nie tylko jego samego ale również własne życie.
    • lapidarność ujmuje   i tak to właśnie w życiu bywa umieć ze słów wyciągnąć myśli tu dobry rozum nam się przyda który te myśli nam oczyści   i rozprostuje wypowiedzi dość często bardzo karkołomne interlokutor czasem bredzi lecz ciebie w brednie te nie wciągnie :))
    • @any woll dzięki  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      np. Al Capone :)) Dzięki
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...