Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Inne spojrzenie, część 166


Rekomendowane odpowiedzi

                                                                                                                           - dla Belli 

 

   - Skoro wyrażacie zgodę - powiedział Jezusomąż, Mistrz Jezus i Przyjaciel Jezus - w takim razie zapraszam. Gotowi? - upewnił się, że pamiętają, iż Jego jeden gest wystarczy, by znaleźli się tam, gdzie ustalili. Ba - by stało się to, czego On chce. Jeden gest. Tylko jeden. Bo przecież Jezus jest ucieleśnieniem Magii Wszechświata. 

   Zatem, jak właśnie napisałem wyżej - wystarczyła jedna chwila, a już stali na rozległej łące, skąd mogli widzieć Aretuzę. 

   - Zaraz dowiesz się, mój padawanie - Mistrz Jezus zaczął odpowiedź na myślopytanie Mila - dlaczego znaleźliśmy się tutaj, a nie, jak spodziewaliście się, na dziedzińcu Akademii Magii. Za króciutką chwilę. O, właśnie - dodał, gdy opodal nich powietrze zaczęlo migotać błyszczącymi drobinkami, układającymi się w z wolna w złotosmoczy kształt. 

   - Tak, to ja - uśmiechnął się Najpiękniejszy Ze Smoków.* - Trzy Czarne Ptaki, do usług - skłonił lekko głowę, opuszczając ku ziemi długą szyję. Głowę, czyż bowiem - drogi Czytelniku - wypada mówić o łbie istoty tyleż magicznej, co inteligentnej? i równie myślącej, jak pięknej? Przy okazji podkreślmy sobie prawdę, że myślenie jest wartościa samą w sobie. Stąd inteligencja jest cenna. I dopiero tu, w tym miejscu można zacząć rozważać wartość myśli negatywnych i wartość pozytywnych. W szerokim wszakże kontekście. Tylko i wyłącznie tak - inaczej bowiem zawędrujemy na umysłowe manowce.

   - Aretuza - podjął Złoty Smok, uśmiechnąwszy się powtórnie i skłoniwszy ponownie. - Dostojne damy, Jezusożony, jak widzę - smokogłowa znów powędrowała ku trawie. - Hej, Soo. Witaj, Bellu. Cześć, Milu. - smocze spojrzenie wędrowało po twarzach. - Witajcie, przyjaciele - dalszemu ciągowi powitania towarzyszył kolejne uśmiechy. I kolejne smokospojrzenia. - Księstwo Molchano i Juriju. Panie Olegu. Kapitanie Nemo i towarzysze. Profesorze - Conseilu - Nedzie. I wy, panowie milites - ZłotoSmok kulturalnie posłużył się łaciną. - Wraz z towarzyszkami. Z księżycowej społeczności, jak widzę - wskazał prawą łapą przestrzeń nad sobą.

   - Pradawne miejsce mocy - obrócił się ku zamkowi. - Zresztą jedno z licznych, rozsianych po światach i po wymiarach. Czyli po Wszechświecie, krócej mówiąc. - Chodźmy, moi drodzy. Madame Tissaia was oprowadzi - ruszył ku widniejącemu opodal gmachowi.

   - Nas? - zapytała Soa. - A ty... panie smoku? - po chwili namysłu zdecydowała się na tę formę. - Ty nie idziesz?

   - Znam te mury jak siebie samego - Najpiękniejszy uśmiechnął się w odpowiedzi. - Nadto nie chcę peszyć szanownej rektorki... - lewe smoczooko zwęziło się do poziomej szparki. 

   - Ach, to tak... - zarumieniła się Soa, zrozumiawszy. - To tak?...

   - To tak - Złoty spojrzał swobodnie obojgiem źrenic. - Ale pozwól, Soo: bez szczegółów. i nie myśl o tym - spojrzał znacząco na Jezusa. 

   - Masz rację, tak będzie lepiej - Tenże odwzajemnił spojrzenie, po czym uczynił drobny gest dłonią. - Załatwione. 

 

                                        *     *     *

 

   - Znajdujemy się w jednym z Pierwszych Miejsc Wszechświata - rozpoczęła opowieść Tissaia. - Gdy Absolut zaczął organizować przestrzeń i tworzyć światy, punktem wyjścia były skupienia energii. Punkty, na których osnuł - czy też na bazie których stworzył - resztę wokół. Każdy stworzony Przezeń świat trwa w istnieniu właśnie dzięki tym miejscom. Gdyby go ich pozbawić, rozsypałby się. Rozpadł. Stracił integralność. Jak siatka, istniejąca wskutek powiązania ze sobą składających się na nią linek - użyła kartograficznego porównania. - Gdyby rozwiązać węzły, przestanie tworzyć całość. Na waszej Ziemi skupienia te nazywacie Miejscami Mocy. Każdy kraj ma własne, a indywidualne energie istot tam żyjących - roślin, zwierząt, ludzi i pozostałych stworzeń, w tym duchowych - są z nimi ściśle powiązane. To jest powód, dla którego ludzie o niższej energii czują się dobrze wyłącznie w kraju, z którego w danym wcieleniu pochodzą. Natomiast, gdy ich energia wchodzi na wyższe poziomy, niweluje różnicę pomiędzy energią kraju ich pochodzenia, a tego, w którym się znajdują. Im są silniejsi energetycznie - albo duchowo - tym owo zniwelowanie staje się silniejsze. Dlatego - tu przeniosła spojrzenie na trzymających się za dłonie Bellę i Mila - osoby wyższej energii chętnie podróżują. Bo wszędzie czują się dobrze. Wszędzie, to znaczy w otoczeniu osób innej energii - co, innymi słowy, oznacza inną kulturę. Innej w sensie innego kraaju. Innego społeczeństwa. Ale oczywiście najlepiej czują się w otoczeniu osób energetycznie do nich zbliżonych. Ponadto, czego wy właśnie jesteście dowodem - często tworzą bliskie relacje z osobami z innych krajów. Do czego, dla całości obrazu, należy dodać wspólną przeszłośc. Poprzednie, wspólnie przeżyte inkarnacje - zakończyła wątek. 

   - Aretuza - podjęła główny temat - jest jednym z Miejsc Mocy tego świata. Założona przez waszego Mistrza - tu spojrzała kolejno na Jezusa, a zaraz potem na Soę i Mila - gdy przed wiekami, w jednym ze swoich dawnych wcieleń żył tu jako elfi Wiedzący. Miejscowy czarodziej - dopowiedziała, zerknąwszy na Neda i rzymskich legionistów - Wtedy, wraz ze swoją ówczesną żoną, też Wiedzącą, i grupą uczniów, założył tę szkołę. Powtórzę to, co wasz Mistrz mówił wam wielokrotnie - tu znów popatrzyła na Jezusopadawanów. - Wszyscy wędrujemy w górę po duchowej spirali. Czasem, co prawda, zdarza się, że przystajemy lub zawracamy. Najczęściej na skutek osobistych wstrząsów - trudnych wydarzeń, na których przeżycie zgodziliśmy się, a które czasem okazują się być wyzwaniem, które możemy pokonać jedynie przy obecności bliskiej osoby. Tak... - tu zacisnęła na chwilę usta, spojrzawszy na Bellę. - Zachody słońca... 

   - Czujecie miejscową energię? - bardziej stwierdziła, niż zapytała. - Mil, to wrażenie porównywalne z tym, którego doświadczyłeś, będąc w pobliżu, a potem dotykając Wielkiej Piramidy. Pamiętasz je z pewnościa. Cały płaskowyż Gizy to wyjątkowa przestrzeń, dzięki energii Wielkiej Piramidy właśnie.

   - Aretuza - powtorzyła z lekkim uśmiechem nazwę miejsca, z którym była związana i energetycznie, i w sposób naturalny uczuciowo - jest miejscem tak samo ważnym dla naszego świata, jak Wielka Piramida dla waszego.

   - Poczujcie jej energię - zachęciła. - Zaczerpnijcie. Radujcie się byciem w jednym z Miejsc Mocy. Miejsc Początku. Miejsc Trwania. 

 

* Nawiązałem tutaj do opowiadania Mistrza Andrzeja Sapkowskiego o spotkaniu wiedźmina Geralta ze Złotym Smokiem, nazywanego Najpiękniejszym przez swoje strażniczki z Zerrikanii. 

Cdn.

 

   Voorhout, 16. Lipca 2023

  

 

Edytowane przez Corleone 11 (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

   Siostro, wielkie dzięki za wizytę ^(*_*)^ . Miło mi Cię gościć po raz sto sześćdziesiąty siódmy - poczynając od pierwszego rozdziału, napisanego wszak pod poprzednim nickiem. Miło mi też nadal cieszyć się Twoim czytelniczym uznaniem ^(*_*)^ . 

   Dobrej nocy ^(*_*)^ .

Edytowane przez Corleone 11 (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Somalija

   Ano robię Ci nań ochotę, gdyż , jak już wiesz, książka jest warta przeczytania ^(*_*)^ , a film obejrzenia. Zarówno polski pełnometrażowy, jak i w wersji odcinkowej oraz "serial oryginalny" Netflixa. 

   Co żaś tyczy się Zerrikanek, w powieści Jaskier miał na nie ochotę (ochoty Geralta możemy się domyślić) . Musiały więc być piękne. 

   Siostro, miłego Poniedziałku ^(*_*)^ . 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Somalija

   Tak wlasnie jest w ksiazce, jak napisalas. I jak mawial Borch Trzy Kawki: "Nie musze nosic. Moja bron  chodzi za mna." 

   Ha, wiesz: bycie z taka kobieta moze byc niebezpieczne dla mezczyzny ^(*_-)^ ... 

   Dzieki wielkie za odpowiedz ^(*_*)^. A jak podoba Ci sie wypowiedz Tissai o energii? 

Edytowane przez Corleone 11 (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Opływa mnie woda. Krajobraz pełen niedomówień. Moje stopy. Fala za falą. Piana… Sól wsącza się przez nozdrza, źrenice... Gryzie mózg. Widziałem dookolnie. We śnie albo na jawie. Widziałem z bardzo wysoka.   Jakiś tartak w dole. Deski. Garaż. Tam w dole czaiła się cisza, choć słońce padało jasno i ostro. Padało strumieniami. Przesączało się przez liście dębów, kasztanów.   Japońskie słowo Komorebi, oznacza: ko – drzewo lub drzewa; more – przenikanie; bi – słoneczne światło.   A więc ono padało na każdy opuszczony przedmiot. Na każdą rzecz rzuconą w zapomnienie.   Przechodzę, przechodziłem albo bardziej przepływam wzdłuż rzeźb...   Tej całej maestrii starodawnego zdobienia. Kunsztowna elewacja zabytkowej kamienicy. Pełna renesansowych okien.   Ciemnych. Zasłoniętych grubymi storami. Wyszukana sztukateria...   Choć niezwykle brudna. Pełna zacieków i plam. Chorobowych liszai...   Twarze wykute w kamieniu. Popiersia. Filary. Freski. Woluty. Liście akantów o postrzępionym, dekoracyjnym obrysie, bycze głowy (bukraniony) jak w starożytnej Grecji.   Atlasy podpierające masywne balkony… Fryz zdobiony płaskorzeźbami i polichromią.   Metopy, tryglify. Zawiłe meandry…   Wydłużone, niskie prostokąty dające możliwość rozbudowanych scen.   Nieskończonych fantazji.   Jest ostrość i wyrazistość świadcząca o chorobie umysłu. O gorączce.   Albowiem pojmowałem każdą cząstkę z pianą na ustach, okruch lśniącego kwarcu. I w ostrości tej jarzyła mi się jakaś widzialność, jarzyło jakieś uniesienie… I śniłem na jawie, śniąc sen skrzydlaty, potrójny, poczwórny zarazem.   A ty śniłaś razem ze mną w tej nieświadomości. Byłaś ze mną, nie będąc wcale.   Coś mnie ciągnęło donikąd. Do tej feerii majaków. Do tej architektonicznej, pełnej szczegółów aury.   Wąskie alejki. Kręte. Schody drewniane. Kute z żelaza furtki, bramy...   Jakieś pomosty. Zwodzone nad niczym kładki.   Mozaika wejść i wyjść. Fasady w słońcu, podwórza w półcieniu.   Poprzecinane ciemnymi szczelinami puste place z mżącymi pikselami wewnątrz. Od nie wiadomo czego, ale bardzo kontrastowo jak w obrazach Giorgio de Chirico.   Za oknami twarze przytknięte do szyb. Sylwetki oparte o kamienne parapety.   Szare.   Coś na podobieństwo duchów. Zjaw…   Szedłem, gdzieś tutaj. Co zawsze, ale gdzie indziej.   Przechodziłem tu wiele razy, od zarania swojego jestestwa.   Przechodziłem i widzę, coś czego nigdy wcześniej nie widziałem.   Jakieś wejścia z boku, nieznane, choć przewidywałem ich obecność.   Mur.   Za murem skwery. Pola szumiącej trawy i domy willowe. Zdobione finezyjnie pałace. Opuszczone chyba, albo nieczęsto używane.   Szedłem za nią. Za tą kobietą.   Ale przyśpieszyła kroku, znikając za zakrętem. Za furtką skrzypiąca w powiewie, albo od poruszenia niewidzialną, bladą dłonią.   W meandrach labiryntu wąskich uliczek szept mieszał się z piskliwym szumem gorączki.   Ze szmerem liści pożółkłych, brązowych w jesieni. Uschniętych...   *   Znowu zapadam się w noc.   Idę.   Wyszedłem wówczas przez szczelinę pełną światła. Powracam po latach w ten mrok zapomnienia.   Stąpam po parkiecie z dębowej klepki. Przez zimne pokoje, korytarze jakiegoś pałacu, w którym stoją po bokach milczące posągi z marmuru.   W którym doskwiera nieustannie szemrzący w uszach nurt wezbranej krwi.   Balet drgających cieni na ścianach, suficie… Mojej twarzy...   Od płomieni świec, które ktoś kiedyś poustawiał gdziekolwiek. Wszędzie....   Wróciłem. Jestem…   A czy ty jesteś?   Witasz mnie pustką. Inaczej jak za życia, kiedy wychodziłaś mi naprzeciw.   Zapraszasz do środka takim ruchem ręki, ulotnym.   Rysując koła przeogromne w powietrzu, kroczysz powoli przede mną, trochę z boku, jak przewodnik w muzeum, co opowiada dawne dzieje.   I nucisz cicho kołysankę, kiedy zmęczony siadam na podłodze, na ziemi...   Kładę się na twoim grobie.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-11-25)    
    • Ale dlaczego więźniarką ZIEMI?
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Sytuacja jest patowa,ujmę to najprościej, przed snem lepiej film obejrzeć o "Królowym Moście" Pozdrawiam Adam
    • siedzimy na błoniach popijając jogurt   to jest ten moment kiedy widać jednocześnie słońce księżyc i gwiazdy   Julek mówi że początek to było jedno Wielkie Pierdolnięcie jest z technikum i wie co mówi ale ja czuję że było zgoła inaczej   byliśmy tam wszyscy na samym początku ktoś coś powiedział ktoś się nie zgodził i tak się zaczęło    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...