Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

I.

 

      Tamten płacz dzieci Wołynia,

Niesie się wciąż nocami przy pełniach księżyca,

Usiłując wciąż poruszyć rządzących sumienia,

Będąc niesłyszalną przestrogą z ubiegłego stulecia…

 

Gdy powieje wiatr przeszłości,

Z bliskim sercom Polaków kresów dalekich,

Niesie wraz z sobą powiew przestrogi,

Szepcząc o niegdysiejszych czasach mrocznych…

 

Znad naszych ukochanych kresów wschodnich,

Niosą się dla nas nieśmiertelne nauki,

By przenigdy nie ulegać żądzy nikczemności,

Nigdy swej duszy nie zatapiać w nienawiści…

 

Znad dalekich stepów Ukrainy,

Niesie się nocami płacz polskich dzieci,

Ofiar tamtych zbrodni straszliwych,

W przepełnionych nienawiścią  czasach możliwych…

 

Pamięć o tamtych niezliczonych zbrodniach,       

Do  sumień naszych nocami puka,

Gdy snem znużona przymknie się powieka,

Odmalowując w snach obrazy kresów dalekich,

 

Pamięć o tamtych niezliczonych cierpieniach,

Do serc naszych nieustannie przemawia,

Zatapiając w łzach niewidzialnych nasze uczucia,

Patriotyzmu, litości, współczucia i męstwa...

 

 

II.

 

Tamten płacz dzieci Wołynia,

Z ubiegłego stulecia do współczesnych przemawia,

Wymowniej niż dziesiątków zakłamanych polityków słowa,

Dla których zbędnym balastem jedynie bywa Historia,

 

I powszechna w ich głowach niechęć zrozumienia,

Tamtych z ubiegłego stulecia mechanizmów szaleństwa,

Które masy oszalałego z nienawiści chłopstwa,

Pchnęły do najstraszliwszego w dziejach Europy ludobójstwa…

 

Gdy najstraszliwsze w dziejach świata akty okrucieństwa,

Zrodziła zwyrodnialców chora wyobraźnia,

Za niesłyszalnym podszeptem szatana,

Zaklętym w pełnych nienawiści odezwach,

 

Wygłaszanych zawzięcie po starych cerkwiach,

Przez niejednego opętanego nienawiścią popa,

By bezbronnych Lachów bez litości rezać,

Nie szczędząc niewiast ni dziecięcia…

 

By będąc ślepo posłusznym ideom Doncowa,

Pławić się w wszelakich okrucieństwa aktach,

Miłosierdzia ni litości nie okazując cienia,

Grzebiąc ulotne wspomnienia wspólnego sąsiedztwa,

 

By za podjudzeniem Kłyma Sawura,

Szatanowi swe dusze tysiącami zaprzedać,

Zwiedzeni mętną pokusą zrabowania Lachom bogactw,

Gromadzonych  w pocie czoła przez poprzednie pokolenia…

 

III.

 

Tamten płacz dzieci Wołynia,

Tłumiący wówczas więznące w gardłach słowa,

Zrodzone w zachrypłych od rozpaczliwego krzyku krtaniach,

Spojrzeniem oczu jedynie wykrzyczane przed obliczem świata,

 

Krzyczące szeptem o tamtych szczytach draństwa,

Jakich wstydziła się cała kresowa ziemia,

Gdy sąsiad w serce sąsiada,

Nóż zaostrzony skrycie wymierzał…

 

Gdy niegdyś na Wołyniu dalekim,

Ludzie zawistni, krnąbrni, chciwi,

Zamierzyli rozlicznymi zbrodniami,

Majątki swych sąsiadów podstępem przywłaszczyć…

 

Gdy odziani w ukraińskie chłopskie sukmany,

Ściśnięte sowieckiego typu żołnierskimi pasami,

O północy przekraczali polskie zagrody,

Uzbrojeni w bagnety, piły, siekiery,

 

Rzucając w stogi siana płonące pochodnie,

Wyłamując siekierami drewniane okiennice,

Wyważając drzwi domostw walące się z łoskotem,

Rozpoczynali swych nocnych mordów orgie...

 

Gdy łatwo było zetrzeć sumienia wyrzuty,

Wraz z spluniętą śliną przydeptaną w ziemi,

A z niedopałkiem papierosa wyrzuconym za plecy,

wyrzucić swą wrażliwość w otchłań zbrodniczej ideologii…

 

IV.

 

Tamten płacz dzieci Wołynia,

Zaklęty w maleńkich skrzących łzach.

Skrywał prawdę o kresowych pokoleń cierpieniach,

O tamtych strasznych dla starców i niemowląt  nocach...

 

Gdy kresowych ziemian kamienne mogiły,

Kruszyli banderowcy wielkich młotów uderzeniami ,

By rozkruszone w ziemię się zapadłszy,

Z biegiem lat zarosły chwastami…

 

Kresowych starców drewniane laski,

Wyrwawszy im uprzednio z rąk ich spracowanych,

Z wściekłą furią na ich głowach rozbijali,

Rozniecając śmiertelne wewnętrzne krwotoki…

 

Pojmanych kresowych młodzieńców piękne lica,

Tonęły niebawem w krwawych siniakach,

Gdy ślepych ciosów zapamiętała furia,

Na ich głowy z wściekłością spadała…

 

Kresowych niemowląt drewniane kołyski,

Z nienawiścią w oczach kopnięciami wywracali,

Rozbijając z wściekłością niewielkie ich główki,

O rodzinnych domów pobielane ściany,

 

By w otulonych mrokami nocy chatach drewnianych,

Jasnoczerwonej niemowląt krwi ślady,

Na będących milczącymi świadkami ścianach białych,

Strasznym świadectwem tamtych zbrodni pozostały…

 

V.

 

Tamten płacz dzieci Wołynia,

Których niekiedy w niemowlęctwie zgasła iskra życia,

Pośród pożóg i mordów szaleństwa,

Powiewem nienawiści trwale zdmuchnięta,

 

Gdy nie rozumiały przyczyn nienawiści,

Która spadała na ich jasnowłose główki,

Tępych zardzewiałych siekier ciosami,

By roztrzaskać niewielkie ich czaszki,

 

Gdy przybijane były za rączki,

Do niedbale ociosanych ław drewnianych,

Mchem otulonych pośród traw wysokich,                  

W cieniu wiejskich chałup wapnem pobielanych,

 

By swymi maleńkimi rączkami,

Nie mogły objąć już matek ukochanych,

Na Ich oczach bestialsko mordowanych,

Na ołtarzach zbiorowej opętańczej nienawiści,

 

Gdy rozżarzone żelazne pręty,

Przytykano z bestialstwem do ich matek piersi,

Tych które niegdyś je wykarmiły,

Pośród niemowlęctwa chwil beztroskich,

 

By ostatecznie je upodlić,

Pośród szalejących pożarów krwawych płomieni,

Brutalnie odbierając resztki godności i kobiecości,

Na oczach maleńkich dzieci…

 

VI.

 

Tamten płacz dzieci Wołynia,

Zaklęty w porywistych wiatru podmuchach,

Snuje się nocami po niepamięci bezdrożach,

U porośniętych chwastami kapliczek szukając zrozumienia…

 

Zrozumienia tamtych barbarzyńskich czynów,

Rodem z najstraszniejszych sennych koszmarów,

Niewyrażalnych przez tysiące najrozpaczliwszych słów,

Zaistniałych na jawie w wielkiej wojny cieniu…

 

Gdy przebijane były widłami,

Pośród bezradnych matek krzyków rozpaczliwych,

Które z zaciśniętymi na szyjach powrozami,

Na ratunek nie mogły się rzucić,

 

By zasłonić je własnym ciałem,

Choć przed tym jednym śmiertelnym ciosem,

Zadanym z nienawiścią rzeźniczym nożem,

Niegodnym dotyku najświętszej krwi ludzkiej…

 

Gdy bestialsko wrzucane były w ogień,

By nieokiełznanym swym żarem,

Zadawszy uprzednio niewysłowione cierpienie,

Spopielił ich wątłe ciałka maleńkie,

 

By ślad po nich żaden nie został,

Wszak jak szklanka wody czysta,

Miała być przyszła banderowska Ukraina,

W zamroczonych nienawiścią chorych umysłach wyśniona…

 

VII.

 

Tamten płacz dzieci Wołynia,

Zaklęty w skrzących maleńkich łzach,

Które utonęły niegdyś w rozległych krwi kałużach,

Uronione z niejednego dziecięcego oka,

 

Zdaje się wciąż przypominać,

Do współczesnych Polaków z dalekich kresów wołać,

O wsiąkniętych w kresową ziemię niezliczonych krwawych łzach,

Będących milczącymi świadkami bezmiarów okrucieństwa…

 

Pośród źdźbeł zielonej trawy,

Dziecięce skrzące maleńkie łezki,

Tajemniczym zroszone blaskiem księżycowym,

Zaklęły w sobie tamte straszne obrazy,

 

Niewyobrażalnego cierpienia kilkuletnich dzieci,

Zadanego im przecież przez dorosłych ludzi!

O świcie prostodusznych gospodarzy ubogich,

O zmierzchu krwawych katów okrutnych…

 

Gdy z drewnianych kołysek wyrywane za nóżki,

Wrzucane były do kamiennych studni,

By maleńkich główek śmiertelne rany,

Niewinnym istotom życie odebrały,

 

By kamienne zimne studnie,

Zroszonym księżycowym blaskiem mchem otulone,

Lata później przez sowietów z ziemią zrównane,

Były zarazem zapomnianym Ich grobem…

 

VIII.

 

Tamten płacz dzieci Wołynia,

O godne Ich pochówki z przeszłości wciąż woła,

By choć niewielka kamienna mogiłka,         

Maleńkie ich ciałka godnie upamiętniła…

 

Choć pomimo dziesiątek lat upływu,

Nie otrzymały często godnych pochówków,

Na niewielkich nagrobkach morza kwiatów,

Wiązanek biało-czerwonych róż,

 

Pomordowanych bestialsko na Wołyniu dzieci,

Polska przenigdy nie zapomni,

Gniazda orle Ich pomnikami ,

Pod firmamentem wyszywanym skrzącymi gwiazdami,

 

Majestatycznie płynące po niebie śnieżnobiałe chmury,

Ich skomponowanymi z białych róż wieńcami,

Skrzące czerwone słońce niknące za wzgórzami,

Ich nagrobnego znicza płomieniem jasnym...

 

Na kresach jesiennych wiatrów powiewy,

Ich rzewnymi pogrzebowymi mowami,

Zaś starych uschniętych drzew konary,

Ich symbolicznymi bezimiennymi nagrobkami…

 

Szumiące smętnie płaczące wierzby,

Wylewającymi nad nimi łzy żałobnikami,

Przecinające zachmurzone niebo skrzące pioruny,

Honorowymi dla nich salwami...

 

- Wiersz napisany dla uczczenia osiemdziesiątej rocznicy ludobójstwa na Wołyniu.

Opublikowano (edytowane)

@Kamil Olszówka W niedzielę byłam z synkiem na placu zabaw, takim większym nie osiedlowym i dzieciaki ukraińskie bawiły się w wojnę i bunkier, nasze też próbowały im dorównać w ekspresji i szybkości biegania. Potrzebna jest rzetelna praca edukacyjna z obu stron, by pamiętać i nie powtarzać błędów...

Edytowane przez Somalija (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Choć ciemne burzowe chmury, Przecinane skrzącymi błyskawicami, Nasze małe ojczyzny zasnuły, Zwiastunem będąc nieszczęść rozlicznych I wrogich najazdów znakiem złowróżebnym…   Tląca się w nas lechicka duma, Nie pozwala nam zasnąć po nocach, Kiedy dotkliwa na Honorze ujma, Jak robak w duszę się wwierca Każąc nam krzyczeć na cały świat…   O wielkich bitwach naszego oręża, Dziś już zapomnianych przez czas, O wielkiej przeszłości chwalebnych kartach, Zapisanych w całego świata kronikach, By i dziś otuchy nam dodać…   Zatańczą znów dumni Lechici, W sercu rozległych puszcz nieprzystępnych, Sami podobni nieujarzmionym siłom przyrody, Gwałtownym huraganom i wichrom porywistym,   Bowiem przez długie wieki Licznych starć z okrutnymi Germanami, Niszczycielskie były niczym huragany, Chrobrych lechickich plemion najazdy…   Zatańczą znów dumni Lechici, Rozświetlając swe oblicza gorejącymi pochodniami, Sami podobni piorunom skrzącym, Ci niepokorni synowie nocy,   Zaś ich troskliwa matka noc, Przyglądając się czule pogańskim ich tańcom, Ofiaruje chmurne swe oczy szczęścia łzom, Tak podobnym spadającym gwiazdom…   Gdy historia świata znów się zapętli, A kolejne cudne szczęśliwe dni, Podążą nieśpiesznie w objęcia kolejnych nocy, By szeptem tylko przez anioły dosłyszanym, Szczęściem swym z nimi się podzielić,   My dumni z dziada pradziada Lechici, Na straży naszej historii staniemy, Wiernie strzegąc kart jej chlubnych, O których całemu światu opowiemy, Nie szczędząc szczegółów najdrobniejszych,   O wrogich krajów łupieżczych najazdach, Chrobrych wojów pobitych drużynach, Bólu i cierpienia niezliczonych łzach I o Nadziei co w sercach się tliła Nie pozwalając w zwątpienie popaść…   Zatańczą znów dumni Lechici, Swój żywiołowy taniec pogański, Będący hołdem dla wielowiekowych tradycji, Czapkujący odwiecznym prawom natury,   By to co zamierzchłe i dzisiejsze, Świętym praojców tańcem uświęcone, Tej magicznej nocy splotło się razem, Przenikając się z sobą wzajemnie…   Zatańczą znów dumni Lechici, Trzymając się za ręce w kole wielkim, Zamierzchłych pradziejów wierni strażnicy, Zarazem cisi stróże przyszłości,   Tajemniczym, dzikim, żywiołowym tańcem, Wykrzykując całemu światu swe emocje, Wplatając tradycję w losy kolejnych pokoleń, Pielęgnując przodków swych pamięć…   Choć wielkiego świata zakłamani możni, Niezliczonych przestróg historii niepomni, Chełpiąc się swą pogardą dla przeszłości, Tak bardzo butni i pyszni, Zamierzchłe pradzieje mają dziś za nic,   My pośród stołów suto zastawionych, Miodem, piwem i jadłem wszelakim, Wsłuchując się w siwowłosych starców gawędy, Zachwyceni opowieściami z czasów minionych, Marzymy o czynach przodków swych godnych,   By gdy księżyc wzejdzie już w pełni, Pośród śpiewów głośnych i hucznych Wchodząc na wielkie drewniane stoły, Jak i przed wiekami przodkowie nasi, Za pomyślność dni przyszłych wznosimy toasty…   Zatańczą znów dumni Lechici, Wymachując w powietrzu żelaznymi mieczami, W srebrzystego księżyca blasku tajemniczym, Tańczącym także na krawędziach ich ostrzy,   By tak jak ten księżyca blask, Odmalowany na tafli jeziora, Na ich twarzach odmalowała się duma Z przeszłości kurzem zapomnienia pokrytej przez czas…   Zatańczą znów dumni Lechici, Podrzucając ku niebu swe żelazne toporki, Pośród śmiechów radosnych i głośnych, W dzikim tańcu przekomarzań wzajemnych,   By padając tańcem zmęczeni W cieniu prastarych drzew rozłożystych, O pełnych legend czasach zamierzchłych, Snuć wciąż długie swe opowieści…   Gdy załgane światowe elity, Mamiąc nas przebiegłymi obietnicami, Znów zapragną chytrze nas przekupić Byśmy tradycji ojców się wyrzekli… My zuchwale im odpowiemy!   Dumnym synom i córom Lecha, Nie potrzeba fałszywego w świecie uznania, Srebrem ni złotem nie można nas zjednać, Brzękiem mamony kupić naszego poszanowania, Bo cenniejszą nad wszystko nam nasza duma!   Choć świat na przestrogi z przeszłości głuchy, Zaślepiony ułudą nowoczesności, Zdaje się na złamanie karku pędzić, My wielkich przodków swych sławy, Przenigdy się nie wyrzekniemy!   Zatańczą znów dumni Lechici, Na światowej scenie globalnej polityki, Przypominając o krzywdach swych dawnych, O historii ranach niezabliźnionych,   A pogański taniec Lechitów dumnych, Możnym tego świata o sercach parszywych, W czasach przełomowych zda się być Przestrogą wykrzyczaną niewidzialnemu wrogowi…   Zatańczą znów dumni Lechici, Jakby zawieszeni w czasie i przestrzeni, Między przeszłością tlącą się w pamięci, A przyszłością biegnącą w kolejne dni,   By ta sama duma i tradycja, Kształtująca przez wieki kolejne pokolenia, Gdy w przyszłe stulecia podąży czas, Tym co po nas, bezcennym skarbem była…    

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Lestek drugi książę Polan z dynastii Piastów     Rozlokowanie osób mówiących językami lechickimi w X wieku na planie współczesnych granic.
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @Alicja_Wysocka "Dla chcącego nie ma nic trudnego."  Pozdrawiam :-)
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @Deonix_ W myślach sprawy układają się łatwiej i szybciej. Pozdrawiam wiosennie. :-)
    • Pomiędzy bytem, a szelestem. Ja jestem; Czynnik bytów przeszłych pomieszanych z deszczem. Ja jestem; Wiele wspomnień, wreszcie; Ja jestem.  
    • @Waldemar_Talar_Talar Prawda Waldku, drugi raz to tylko polubienie.  I w tym jest właśnie wielka różnica pomiędzy prawdziwą miłością, a zakochaniem. To pierwsze trwa długo, to drugie przemija z wiatrem. Pozdrawiam.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...