Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

upływający czas


Rekomendowane odpowiedzi

..przyjemna woń placków ziemniaczanych unosiła się w kuchni babci Jadzi

ten zapach przypominał mi moje dzieciństwo

placki ziemniaczane posypane cukrem...

 

była też śmietana za którą nie przepadałam ale placki były naprawdę jedyne w swoim rodzaju

wpijały się jak pijawki w moje podniebienie...

kiedy to ślina mieszała się z chrupką warstwą przybrzeżnych zakończeń ziemniaczanego placka

 

...tak jest również z moją młodością wtedy próbowałam wielu rzeczy a szczególnie tego czego najbardziej zabroniono

pierwszych prawdziwych miłości

namiętnych i i bezkońca nowych doznań...

 

 

 

Edytowane przez slow
poprawka na ś (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Mnie się kojarzy z barem "Miś"umieszczonym w starym pordzewiałym autobusie.

W nim były tylko placki. W latach siedemdziesiątych  w nadmorskiej wiosce nic poza Misiem i stołówką na kartki dla wczasowiczów nie oferowano.

Jeździłem tam przez 15 lat...  całe dzieciństwo.

 

Słuchasz jazzu?

 

Miłość wiadomo jest dla dorosłych.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

@Rafael Marius słucham jazzu :)) lubię ten rodzaj muzyki a miłość w tamtych czasach była bardziej eksperymentana niż prawdziwa choć ..."prawdziwa miłość nigdy nie rdzewieje" a jeśli chodzi o placki to najlepiej mojej babci wychodziły pierogi i swojski pasztet na święta, i zupa ze suszonych grzybów (podgrzybków) ze swojskim makaronem ;)

Edytowane przez slow (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ja też. Od dziecka. Moja ciocia pianistka i jej chłopak perkusista słuchali.

Mieszkaliśmy razem i tak nasiąkłem dźwiękami. Potem też grałem na gitarze basowej.

Byłem zaangażowany w to środowisko przez dobrych parę lat, ale potem odfrunąłem gdzie indziej, jak to ze mną bywa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Ja akurat nie piszę fantastyki, nawet bym nie potrafił. Nie mam zresztą takiej potrzeby. Tylko o tym co sam przeżyłem materialnie lub duchowo lub bliskie mi osoby doświadczyły.
    • gdybym potrafił jak nie potrafię skraść letnim brzaskom ptasie szczebioty z kredką do oczu zielonych barwień i flakonikiem woni lipcowych   a nocom w pełni tym lunatyczkom co nad dachami wśród snów się snują by blaskiem sierpnia móc się zachłysnąć uszczknąć co nieco na jesień burą   to rozmazanym dniom listopada gdy już nadejdą spłakane szare mógłbym makijaż słońcem nakładać z tych wykradzionych tak płochych marzeń   i porwać ciebie w mój świat w błękicie byś była kwiatem a ja motylem i razem z tobą nim się zachwycić lecz wyobraźni czy masz na tyle
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Kocha nie kocha lubi szanuje wróżba witkami los dwojga splata spadają listki snując fabułę płacząca wierzba zna przyszłe lata   Co komu jeszcze w gwiazdach pisane nim czas wysypie treść z piaskownicy na świat szeroki i pełen wrażeń między słowami naszej ulicy   Mała ławeczka pod jarzębinką korale drobną rączką zakryte odgadnij liczbę jeden do czterech odbierz całuski i baw się życiem       Na naszym podwórku wróżono z witek wierzby płaczącej, odrywając kolejne listki wraz z naprzemiennie wyliczanymi słowami z pierwszego wersu. Ostatni był wyrocznią. Na ławeczce pod jarzębinką zwyczajowo gromadziły się nieco starsze dzieci. Stare drzewo, pamiętające wiele pokoleń, rosło pod sporym kątem, tak że opadające gałęzie tworzyły coś w rodzaju domku chroniącego przed mniejszym deszczem lub letnim upałem. Zabawa nazywała się kotki(wierzbowe), lecz u nas ich rolę pełniły czerwone koraliki wiszące nad rozmarzonymi głowami. Dziewczynka ukrywała w dłoni sekretną ich liczbę, od jednego do czterech, a zadaniem chłopca było jej odgadnięcie. Gdy mu się to udało miał prawo odebrać całuska.  
    • @aff no widzisz nie jest tak źle ze starym kredensem  Pozdrawiam Kredens nie taki znowu stary
    • @aff Dziś chyba jaśniejszą mam "głowę"  Tytuł z treścią związałam w jedną drogę ...

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...