Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

@Nefretete

Dziękuję za przychylność.

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ciekawe myśli. Też pewnie z jakiś gnostyckich apokryfów?

Zagubiona wiedza, teraz powraca pogłębiając i poszerzając rozumienie Biblii.

Kiedyś uważna za heretycką obecnie wraca do łask.

 

  Ja bym nawet powiedział więcej, mało kto.

Ale to nic nowego w historii świata.

Może kiedyś byłoby większe zainteresowanie, ale dostępu nie było. Teraz jest, za to fascynacja zniknęła.

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Był dostęp, ale nie chciało chodzić się do biblioteki!

Takie czasy nastały, że mamy internet i nie korzystają ludzie z jego skarbnicy? W moim mniemaniu to tylko dopełnienie wiedzy, podczas gdy większość traktuje całość jako czasoumilacz.

 

Edytowane przez Nefretete (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Tak! Zgadza się, tak jak piszesz; materiał przerobiłem od A do Z, szukając cały czas odpowiedzi. Myślę, że ją odnalazłem...

To jest złożony temat i warto poszperać

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Może i był, ale wymagał zaangażowania pewnej ilości czasu, a obecnie to naprawdę łatwo.

Ja pamiętam, w latach 80tych przepisywałem ręcznie interesujące mnie teksty z książek pożyczonych od znajomych, bądź nawet z rękopisów.

Ksero było pod kontrolą władzy i bardzo drogie. Tam można było powielić dokument, ale nie książkę.

Naprawdę mieliśmy zapał, aż się wierzyć nie chce.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Tak fascynacja do spraw ducha na pewno została.

To u mnie było od dziecka. W takim środowisku też się wychowywałem.

Mama była zaangażowana i miała wielu bardzo ciekawych znajomych. To były czasy, gdy ludzie mieli dużo czasu, zatem życie towarzyskie kwitło. Codziennie, ktoś do nas przychodził, a bywało, że nie jeden.

Choć ja wolałem towarzystwo rówieśników, to jednak i dorosłych nie omijałem.

I miałem też dzięki temu ciekawe wakacje... jak z bajki.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

I co się stało po powrocie, ano to -:))

Mam materiał na wiersz!

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

U mnie sprawa natomiast wyglądała inaczej; przebywałem i na łące i w sierocińcach — bo rodzice byli zajęci. Nie powiem..., kochali mnie bardzo. Powiedzmy sobie szczerze, że po pewnym czasie musiałem wyjść z tej patologii. I tak naprawdę, wychowywało mnie środowisko nie ludzi. Dzisiaj dużo wiem, takie doświadczenia. Przepraszam za bezpośredniość

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Powiem Ci, że i moi byli zajęci, a do tego chorowali na depresję i nadal tak jest.

Zatem dorosłem znacznie szybciej niż inni, bo trzeba było radzić sobie samemu. A środowisko też miało duży udział w moim wychowaniu. Mnóstwo osób. A szczególnie babcia u której dwa lata mieszkałem. I jeszcze dalsza rodzina, znajomi, sąsiadki itp.

 

 

Powodzenia.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Jesteś niemożliwy:). Nie wiem wprawdzie, jak to odbiorą dziewczyny, bo mają jednak większe doświadczenie. Pozdrawiam.
    • @KOBIETA @M jak Malkontent również milo
    • @Migrena  Nie znam się… chociaż, nie zawsze jest tak, jak tutaj „Przeglądowo/okresowo”
    • W poczekalni pachnie lękiem i lawendą, jakby ktoś spryskał powietrze zapachem wszystkich tajemnic, które kiedykolwiek urodziły się w ciele kobiet. Siadam na krześle, które trzeszczy jak archiwum kobiecych wnętrz, jakby jego śrubki znały alfabet ud, miednic i brzuchów, z których powstawały małe światy, wielkie dramaty i czasem tylko zwykłe „wszystko w normie, proszę pani”. Wchodzi on - ginekolog, nawigator po oceanie kobiecego świata, pół‑detektyw, pół‑astronom macicy, który nawet cień owulacji potrafi wyczytać z mapy kosmosu, jakby szukał sygnałów życia w galaktyce, gdzie kosmici zapomnieli wysłać instrukcję obsługi ciała. - Proszę się położyć, mówi, tonem nauczyciela cyrku, który zaraz pokaże sztuczkę, ale z delikatnością kota na rozgrzanej blasze. Rozchylam nogi, odsłaniając wszystko tak dokładnie, że czuję się jak eksponat w świetle reflektorów, a on wchodzi z uśmieszkiem jak ktoś, kto właśnie dostał dostęp do części świata zwykle zamkniętej na trzy zamki, z narzędziem, które wygląda jak miniaturowy teleskop do planet rodzących życie i dramat jednocześnie. Przesuwa się delikatnie, a moje ciało otwiera się jak mapa nieznanych galaktyk. Tam, gdzie światło reflektora pada najczułej, kryje się punkt G - maleńka, pulsująca perła, jakby sam wszechświat zostawił w tym zakątku tajemnicę radości, miniaturową gwiazdę gotową rozbłysnąć. Łechtaczka - subtelna świątynia przyjemności - rozkwita w mikroskopijnym rytmie życia, otwierając się jak kwiat poranka, którego zapach zna tylko kosmos i ja. Ginekolog spogląda z powagą astronoma, który odkrywa nowe planety w galaktyce wnętrza kobiety, z zachwytem notując każdy puls, każdy fałd, każdą drobną tajemnicę, jakby patrzył na arcydzieło, które powstało z najczystszej geometrii życia. - Hm…  mruczy jak stary kocur, który właśnie odkrywa nowe królestwo myszy. - To jest prawdziwa galeria natury! Każda fałdka, każdy zakamarek, każdy sekret - arcydzieło! Czuję, że moje ciało staje się mapą starożytnych labiryntów, a on jest Minotaurem‑przewodnikiem, który wie, gdzie czai się każdy strach i każda nadzieja. - A tutaj…  wskazuje narzędziem - -  kwitnie życie i… ewentualnie mała niespodzianka. Chichotam w duchu, bo w tej ceremonii nie ma miejsca na wstyd, tylko na absurd i kosmiczny zachwyt nad ludzkim wnętrzem. Na koniec odchodzi z miną człowieka, który własnie zgarnął złoty medal w konkursie „Co kryje się w środku?”, odbierając statuetkę z miniaturowym teleskopem i konfetti z hormonów. A ja zostaję tam - pół naga, pół święta - leżąca jak robot na przeglądzie technicznym, bez osłony, gotowa na diagnozę życia, z nogami otwartymi jak szuflada w warsztacie, zastanawiając się, czy życie naprawdę jest tak proste, że wystarczy jeden ginekolog, żeby zrobić mi tylko przegląd okresowy i powiedzieć z entuzjazmem: „Wszystko działa, proszę pani, proszę tylko nie zapominać o smarowaniu.”    
    • @Berenika97

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...