Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Inne spojrzenie, część 121


Rekomendowane odpowiedzi

                                                             dla Siostry

 

   Oleg nie pozwolił pytaniu zawisnąć w przestrzeni pomiędzy nim a Soą. Odpowiedział natychmiast. 

   - Pani Soo - rzekł, uśmiechnąwszy się do niej uprzednio - to w dużej mierze zależy od poziomu twoich uczuć. - Celowo nie użył słowa "głębia" czując, że jej emocje dopiero rozkwitają i że sama nie jest pewna, czego chciałaby. Wyczuwając zarazem jej wewnętrzny niepokój i płynące zeń wahanie. - Proponuję dać sobie jeszcze trochę czasu, by poznać się bliżej. Aby wzajemne zaangażowanie - Oleg znów się uśmiechnął - wzrastało spokojnie.

   Podszedł bliżej, ujął dłoń Soi i ucałował ją z galanterią. 

   - Nie wykluczam niczego - podjął po chwili, nadal trzymając jej dłoń - ale wskazane jest, droga pani, abyś była naprawdę pewną swoich pragnień i zamiarów. Oraz decyzji. Pośpiech zatem - udał taktownie, że nie zauważył rumieńców na  twarzy Soi - jest tu niewskazany.

   Soa zarumieniła się jeszcze bardziej.

   - Panie Olegu, to prawda... - z pewnym trudem formowała myśli w słowa zrozumiawszy, że widzi on całe jej wnętrze jak na dłoni. - Podobacie mi się jako mężczyzna... nawet bardzo. Także... także fizycznie. Wasz spokój i wasza wiedza, także ta duchowa, są imponujące. I... - zawahała się, nie chcąc pomyśleć i powiedzieć za dużo. - I wasze stanowisko na książęcym dworze... i związane z nim władza i odpowiedzialność. Chciałabym kogoś takiego... takiego jak wy - szczerość i otwartość Starszego ułatwiły jej przedstawianie własnych pragnień. - Kogoś, z kim ułożyłabym sobie życie... spokojne i szczęśliwe... - spuściła wzrok, niepewna, czy jednak nie powiedziała zbyt wiele. - Z kimś, kto mnie będzie kochał, rozumiał, akceptował i dzielił pasje...  te mniejsze i te większe - dopowiedziała po chwili. 

   Starszy milczał przez chwilę, rozważając w duchu i w umyśle to, co usłyszał. 

   - Wszystko ma swoją drugą stronę - zaczął powoli. - Innymi słowy: zawsze jest coś za coś, jak, o ile już mi wiadomo, mówi się, pani Soo, potocznie w twoich czasach. - Też chciałbym dzielić życie z kimś, kto będzie mnie kochał i rozumiał, a więc i akceptował. Za akceptacją idzie, tak sądzę przynajmniej, stałość. Wydaje mi się właściwe udzielić z ową damą sobie wzajemnie ślubu. Jako wyrazu wolnej woli i uczuć, a więc dobrowolnego i świadomego wzajemnego zobowiązania. Uczuciowego i życiowego. Absolutnie nie jako ograniczenia, miłość bowiem - kończył myśl - otwiera nas, nie zamyka. Tworzy nowe przestrzenie, wokół nas i dla nas. Pani Soo - z uśmiechem ujął jej drugą dłoń - co o tym sądzicie? Zgodzicie się ze mną?

   - Wybaczcie, panie Olegu... - zawahała się Soa. - Nie jestem pewna... Stały związek kojarzy mi się z uczuciem, które na początku nas uskrzydla. Potem przyzwyczajamy się do siebie... do codzienności, ciągle takiej samej... Po jakimś czasie, dłuższym lub krótszym, wszystko staje się coraz mniej fascynujące, a coraz bardziej zwyczajne... powszednieje i mrocznieje.

   - Ależ, pani Soo - Oleg zaoponował ze spokojem, gdy skończyła. - Bywa tak, to prawda. Ale nie zawsze. Wystarczy spojrzeć - skorzystał z najlepiej znanego sobie przykładu - na naszą księżnę i księcia. Wciąż są w sobie zakochani tak samo jak w dniach poprzedzających ich ślub. Tak samo jak w dniu, w którym go sobie udzielili. Pamiętam ten dzień - przymknął oczy, wracając myślami do wspomnień. - Zaczynałem wtedy służbę jako dworzanin... 

   Soa słuchała z zainteresowaniem, jak Oleg opowiadał. Podobał jej także sposób, w jaki mówił: z namysłem i spokojnie. Podobał jej się także głos mówiącego; usiłowała określić go jednym słowem, ale żadne z dobieranych nie pasowało.

   - Jest taki magiczny... - uznała w końcu ten wyraz za najbardziej odpowiedni.

   - Panie Olegu - zwróciła się doń, gdy zakończył opowieść. - W waszych słowach jest bardzo wiele racji... Nie mogę zaprzeczyć, księżna i książę są w sobie zakochani... nawet bardzo... Tak. Ale moje doświadczenia...

   - Też widziałem różne sytuacje na dworze książęcym...  - rozpoczął Oleg, zyskawszy pewność, że jego towarzyszka i rozmówczyni chce już nic dodać. - Bywało, że negatywne emocje dochodziły zbytnio do głosu i zbyt kierowały ludzkim postępowaniem. Ale to człowiek powinien kierować swymi emocjami, a przynajmniej je kontrolować... czuwać nad nimi i panować nad sobą. Pani, nic zresztą to nowego dla ciebie, znasz wszak nauki swego mistrza - uśmiechnął się.  - Przecież On sam stanowi doskonały przykład, jak cudowną może być - ba, jest! - prawdziwa miłość. I nie tylko On, Jego żony również. W końcu są z Nim naprawdę długo, pozostając naprawdę szczęśliwe... Pani Soo, zgodzisz się ze mną?

   - Istotnie, trudno się nie zgodzić... - odrzekła powoli. - Ale to Mistrz Mistrzów i Mąż Nad Mężami... doskonały.

   - Oj, Pani Soo - zaśmiał się Oleg. - To prawda. Ale Jego światło i oddziaływanie są dostępne dla każdego z nas. Dla wszystkich. Ty zaś pozostajesz w Jego bezpośredniej bliskości, w kręgu treści Jego nauk i w polu działania Jego Mocy. Nic, tylko korzystać. Wierzyć i brać przykład. I... - zrobił przerwę po ostatnich słowach, by Soa łatwiej i lepiej je zapamiętała.

   - I...? - podjęła, zalotnie uśmiechnąwszy się do niego.

   - Trzeba się starać. * 

Cdn. 

 

* Zacytowałem owo zdanie trochę przewrotnie, pochodzi ono bowiem z rozmowy czarodziejki Fringilli z Geraltem, w ostatnim tomie"Sagi o Wiedźminie". Domysł, dlaczego "przewrotnie", pozostawiam Twojej, drogi Czytelniku, inteligencji. 

 

   Voorhout, 08.04.2023 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Edytowane przez Corleone 11 (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Wszedłem w rolę Świętego Mikołaja. I kupiłem całkiem sporo prezentów. Paradoks polegał jednak na tym, że najlepsza rzecz jaką kupiłem była najgorszym prezentem. Otóż, tę jedną rzecz kupiłem bardziej pod siebie, aniżeli pod obdarowanego. Postaci rzeczy to nie zmienia, bo rzeczywiście była to najlepsza i najtańsza rzecz zarazem. Rzecz wręcz nie rzecz, nie wchodząc za bardzo w tajniki prezentu. Innymi słowy coś znacznie bardziej metaforycznego i ponadczasowego, choć powstałego na czasie dzisiejszym. Rzecz spraw obecnych. Gdybyśmy tak umieli obdarować czytelnika wyrafinowanym tekstem, który ten rzeczywiście chce przeczytać byłoby święto znacznie większe niż pierwszy i drugi dzień świąt razem wzięte. Coś bardziej niebywałego nawet niż wszystkie dni wolne w roku kalendarzowym.    Warszawa – Stegny, 24.12.2024r.
    • Choćbyś wszystko robił tylko dlatego, że nie wiedziałeś i choćby tylko to źle zabrzmiało niczym przypadkowe uderzenie miedzianego cymbału   Dźwięk wybrzmiał, a powietrze niesie drgania dookoła Ziemi, obiegając ją upamiętniającą ciszą   To słowa w ciemności ukryte, którymi rozświetlasz drogę innym duszom w mroku po kolanach brodzącym.   Jakże się stało, że .. bóg(?, nie nie) narodził się w dobie, której zabrakło światła? Gdy słońce, tu, na tej połowie umiłowanej mojej planety, gdzie dominuje ludzkie istnienie - jest widywane najkrócej?   Może to fetysz by widzieć światło w ciemności, samemu sobie rozświetlając drogę, latarniami, lampkami, świecami .. z tym - zazwyczaj - ohydnym pożółkłym odcieniem   Może to filozofia, by nawiązać do tego, który niesie światło zamiast - jak to zostało napisane - do tego, który kieruje ku światłu? Może to strach przed światłem, lub nienawiść światła, by być od niego jak najdalej, by nigdy się do niego nie zbliżać.   A być może stwierdzisz, że wszyscy chcecie światła i w ten mroczny dzień oczekujesz jego ostatecznych narodzin? W takim razie, powiedz mi, gdzie ciemność, skoro na świecie panuje jedność i odnalazłeś z resztą ludzkości spokój ducha, tego dnia, w życzliwości i ciepłych słowach? W końcu, powiedz - czy, skoro przyszło światło i tego dnia nie ma wojen, a na froncie wszyscy całują się, wychodząc sobie naprzeciw z okopów, dlaczego zapominasz o nim dnia następnego? Jakże mogło przyjść tylko na jeden dzień, czyż to nie zdrada, chwilowy, wręcz momentalny flirt prostytutki, chętnej raz w roku, na chwilę spożyć obfity posiłek wzajemnego uwielbienia?   Wykluczam cię, jeśli z twoich ust pada wiatr słów w jednym argumencie: "tradycja". No chyba, że obstajesz za tym, że świat duchowy nie istnieje, jednak korci cię, by strzelić babci gola zadowolenia z dzieci i zasnąć bez .. fałszywych wyrzutów sumienia. Lub na wszelki wypadek przeżegnać się w obawie, przed tym, czego nie wiesz.. właśnie - światłość, nauka.. chwila zwątpienia?   I jeśli już wierzysz, tak jak ja wierzę w swojego Syna, czy myślisz, że jako jego Ojciec, byłbym skory spłodzić go w dzień, by Jego narodziny wypadły w ten najciemniejszy dzień roku?   Myślisz, że byłbym skory go spłodzić w dzień, o porze takiej i w chwili takiej, że narodziłby się w ciemnościach nocy?   I jeśli znów się zapierasz, dumny "chrześcijaninie", że to tradycja i symbol - to symbol już opisałem, tradycję również, a jeśli to tradycja pogańska to powiedz wprost: jesteś poganinem czy uwierzyłeś w mojego Syna? Chyba, że lubisz stać rozkroczony nad nierządnicą ukazując jej swoją haniebną nagość. Jedną nogą w niebie, drugą w ludzkich nieczystościach Nie będąc jednocześnie nigdzie.     Mówisz, że nie wiedziałeś, że to pomyłka lecz zbluźniłeś przeciwko mnie nie przeciwko mojemu synowi lecz przeciwko duchowi, który w Synu moim zamieszkał. Bo nie taki był mój zamysł i nie uczyniłem prawdy kłamstwem ani zła dobrem.   Zbluźniłeś przeciwko Bogu, a jestem duchem również Próbując zasiąść na moim tronie stanowisz jedynie swoje standardy.   Ty, miedź brzęcząca, Ty, cymbał brzmiący.   I choćbyś zarzekał się na krzyż i zmartwychwstanie, choćbyś wrzeszczał w parku pełnym ludzi błagając o litość i łaskę.   To prawdą jest, że nic nie zrozumiałeś.   Poznałeś jedynie ciemność teraz ona towarzyszyć ci będzie wiecznie i nieodwracalnie.   Tak jak ja kiedyś kochałem ciebie, kiedy posłałem swojego Syna, a teraz jestem tutaj osobiście, idąc w ślady z moją siostrą za naszym ukochanym kwiatem i rodzicami, którzy wszystko uczynili. Tak teraz ty kochasz ciemność.   Jak spełni się nasza miłość, tak i twoja.        
    • Gdy Polka się puszcza,to ku...a,gdy Francuska się puszcza,to ku..a, a gdy Żydówka się puszcza,to antysemityzm. Już sam nie wiem, co o tym sądzić. Pozdrawiam.
    • @Kantata   Dziękuję za komentarz, a nie odpuszczę, niby jak mam odpuścić, opus dei?   Łukasz Wiesław Jan Jasiński herbu Topór 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...