Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Tajemnica Pluszowego Misia opowiadanie science fiction cz.22 z 23


Rekomendowane odpowiedzi

Po dwóch godzinach odebrałem ponownie telefon. Dzwoniła zapłakana Susan:

 

- Thomas, przyjedź pilnie, on jest na intensywnej terapii, chce
z tobą rozmawiać.

 

Poczułem przerażenie i strach. Strach o życie Jacka, ale także o swoje zdrowie. Pojechałem do szpitala. Jack leżał na tej samej sali co Georg miesiąc temu. Jakbym przeżył de javu. Tym razem przed salą był ordynator. Rozmawiał z Susan. Susan płakała i była przerażona. W końcu wskazała ordynatorowi na mnie. Podszedłem a on zwrócił się do mnie:

 

- Pan pracuje razem z naszym pacjentem?
- Tak.
- Masz na imię Thomas?
- Tak.
- Thomas możesz wskazać jakieś czynniki które powodują tą
 tajemnicza chorobę?
- Nie mam pojęcia co to może być.
- Wiesz, muszę powiadomić FBI oraz CDC*. Konieczna będzie
 szczegółowa kontrola waszego laboratorium pod kątem
znalezienia jakiegoś czynnika, który odpowiada za tą

chorobę. FBI musi prowadzić dochodzenie, czy ktoś za tym
nie stoi. Musimy coś wiedzieć, żeby go leczyć. Inaczej umrze
tak jak Georg, miesiąc temu. Thomas, naprawdę nie jesteś 
w stanie nam jakoś pomóc?
- Nie mam pojęcia co mu jest.
- A jak ty się czujesz?
- Dobrze, wszystko ze mną w porządku, przynajmniej na razie.
- Chcielibyśmy przeprowadzić ci badania. Zgodzisz się?
- Oczywiście, a kiedy?
- Teraz, zaraz. Już dzwonię po pielęgniarkę, zaprowadzi cię.
- Dobrze, tylko chwilę z nim porozmawiam.

 

Wystraszyłem się o losy naszego odkrycia. FBI będzie przeszukiwać nasze laboratorium, może nawet moje mieszkanie. Nasze dane mogą zostać przejęte przez służby, zanim opublikujemy odkrycie. A poza tym, bez danych nikt nam nie uwierzy. No i nasze torby z pieniędzmi w piwnicy, pomyślałem. Wszedłem do sali na której leżał Jack. To ta sama w której zmarł Georg. Wziąłem Jacka za rękę. Otworzył oczy.

 

- Thomas, nasze kobiety, zadbaj o nie. Daj Susan pieniądze 
i zadbaj o moją córkę. Thomas.

 

Jack przycisnął mnie bliżej do siebie. Przystawiłem głowę do jego ucha:

 

- Thomas, opublikuj to, obiecaj mi, ja obiecałem to Georgowi.
- Opublikuje, nie martw się o to. Obiecuję.

 

Odpowiedziałem. Jack poprosił żebym zawołał Susan.


  Poszedłem z pielęgniarką wskazaną przez lekarza, która pobrała mi krew do badań. Następnie wykonano mi tomograf pleców. Potem szybko pojechałem do mieszkania które wynajmowałem i mieszkałem w nim z Evą. Jeden z lokatorów wyjechał kilka tygodni temu na kontrakt na Bliski Wschód. Był inżynierem, mieszkał obok nas. Dał nam klucze od mieszkania, żeby czasem tam zajrzeć czy wszystko w porządku i podlewać kwiatek. Poszedłem tam od razu i udało mi się znaleźć klucz od jego piwnicy. Przełożyłem nasze torby z pieniędzmi z mojej piwnicy do piwnicy sąsiada. Nie chcieliśmy od razu ujawniać dziewczynom, że mamy taką kasę. Baliśmy się, że ktoś jednak może tych pieniędzy szukać. Uznaliśmy z Georgiem i Jackiem, że najbezpieczniej będzie, żeby one na razie o pieniądzach nic nie wiedziały. Chcieliśmy dać im je po jakimś czasie. Potem wziąłem z domu plecak i pojechałem do laboratorium. Na szczęście żadnych służb tam jeszcze nie było. Postanowiłem, że usunę z laboratorium wszystko co dotyczy naszego odkrycia. Zdecydowałem się zabrać stamtąd wszystkie nośniki danych, wszystkie notatki oraz zdemontować z komputerów wszystkie dyski twarde na których są jakiekolwiek dane związane z tym, co odkryliśmy. Jak opublikują artykuł, to zaniosę plecak na uniwersytet Stanforda* aby tam potwierdzono nasze odkrycie eksperymentalnie. Już chciałem zacząć rozkręcać komputery aby wyjmować dyski, ale jeszcze ostatni raz uruchomiłem urządzenia. Nawiązałem połączenie z Jackiem. Od razu zorientowałem się, że jest nieprzytomny. Monitory były puste. Jack o niczym nie myślał. Na monitorze wyobrażani widziałem tylko czerwony pasek niepokoju. Słyszałem szum aparatury medycznej. Słyszałem również tętno Jacka, słabło z minuty na minutę. I wtedy niespodziewanie na monitorze wyobraźni pojawiła się dziwna wizja. Nieprzytomny Jack zobaczył scenerię antycznego świata. Była tam stara kobieta ubrana w skromną, staroświecką, niebieską suknie, przypominającą te, które noszono we wczesnym średniowieczu. Klęczała nad jakimś ziemnym wykopem. Wewnątrz widoczna była kamienna struktura. Ona miała zadbane, upięte włosy i wypielęgnowane dłonie a z szyi zwisał jej złoty medalion, zawieszony na dość grubym złotym łańcuszku.
Patrzyła w dól w stronę kamiennej groty. Nagle, jasne słoneczne światło zalało jej postać, a ona odwróciła swoją twarz wprost w stronę mnie, obserwującego ją na monitorze. Zdrętwiałem z przerażenia. Wtedy wyciągnęła rękę w moją stronę, tak jakby na mnie wskazywała i wypowiedziała jedno słowo:

 

- Sacramentum.

 

Automatyczny tłumacz wbudowany w oprogramowanie naszych urządzeń natychmiast przetłumaczył z języka łacińskiego:

 

- Tajemnica.

 

Stałem w milczeniu niczego nie rozumiejąc. Wtedy wizja zniknęła a ja usłyszałem że serce Jacka przestało bić. Wielki żal odczuwałem wszystkimi zmysłami. Tedy przerwał połączenie. Jakoś opanowałem się na tyle, że zdemontowałem wszystko co chciałem. Zrobił się z tego pokaźny kilkukilogramowy ładunek. Po kilkunastu minutach dzwoniła Susan. Kończyłem już, ale byłem jeszcze w laboratorium. Odebrałem. Powiedziała tylko trzy krótkie słowa zapłakanym głodem:

 

- Jack nie żyje.

 

I się rozłączyła.


                       *****

Wydarzenia ciągle toczyły się szybkim tempem. Z Australii wróciła Eva. Wiedziała już, że Jack nie żyje bo Elen od razu do niej zadzwoniła. Eva była przerażona. Lekarze sądowi, którym zlecono sekcje zwłok Jacka zapowiedzieli, że pogrzeb odbędzie się najszybciej za dwa tygodnie. Byli zdeterminowani, aby dowiedzieć się na co Georg i Jack zmarli. Schowałem plecak z danymi do piwnicy naszego sąsiada w której wcześniej ukryłem pieniądze. Z laboratorium dzwonił do mnie Edward. Poinformował mnie że FBI przeszukało całą pracownię i skonfiskowało wszystkie komputery. Szef chciał dowiedzieć się, co myśmy tam jeszcze odkryli o czym mu nie mówiliśmy i kto wymontował dyski, ale nic mu nie powiedziałem. Po kilku dniach przyjechała do naszego mieszkania policja i przeszukała wszystko, włącznie z naszą piwnicą. Niczego nie znaleźli. Wezwano mnie i wszystkie trzy dziewczyny na przesłuchane. Śledczy bardzo chcieli się dowiedzieć czy mówiliśmy coś o naszej pracy  i kto mógłby być zainteresowany w przejęciu danych. Chcieli się również dowiedzieć czy ktoś mógłby być zainteresowany eliminacją naszego zespołu. 


Z Susan przebywaliśmy prawie cały czas. Pocieszaliśmy ją wszyscy razem i na zmianę, włącznie z Elen, która przecież również straciła Georga. Susan nie umiała dojść do siebie. Od razu po śmierci Jacka wziąłem od Susan laptopa Jacka, na którym był artykuł do publikacji i wsadziłem go do trefnego plecaka. U niej w domu też była rewizja. Powiedziałem Susan, aby nie informowała śledczych, że Jack miał laptopa, którego zabrałem. Starannie wyczyściłem również laptopa Georga ze wszystkich śladów naszego artykułu i naszego odkrycia. Wszystkie dane były już wyłącznie w plecaku. Po tygodniu usiadłem obok Evy, przytuliłem ją i powiedziałem:

 

- Dzisiaj prześlę artykuł z naszym odkryciem do
opublikowania w magazynie “Science”. Eva słuchaj mnie
uważnie. Gdyby mi też coś się stało.

 

Eva się rozpłakała.

 

- Proszę cię, nie mów tak Thomas. Ja bez ciebie umrę.
- Nie umrzesz, słuchaj mnie uważnie. Gdyby mi się coś stało,
to w piwnicy naszego sąsiada są trzy duże torby. Jedna jest
dla ciebie, jedną dasz Susan a jedną dasz Elen. Tutaj masz
klucz od tej piwnicy. Pamiętaj, że on wraca za miesiąc 
i trzeba te torby stamtąd zabrać i oddać klucz od piwnicy do
jego mieszkania.
- Co w nich jest?
- Zobaczycie potem, ważne żebyś o tym pamiętała. Cokolwiek
by tam było to należy do was i nikomu o tym nie mówcie.
Słuchaj dalej. Zaraz tam zejdę po to aby wysłać artykuł, bo
jest tam laptop Jacka. W tej piwnicy oprócz tych toreb jest
również plecak. Tam są wszystkie dane o naszym odkryciu.
Dyski twarde i nośniki oraz notatki. Śledczy tego właśnie
szukają. Gdybym ja też zachorował, to weźmiesz ten
 plecak i zawieziesz go do dziekana wydziału fizyki na
uniwersytecie Stanforda. Powiesz, że kazałem ci to tutaj
przynieść. Zrobisz to dopiero po opublikowaniu artykułu. To
będzie głośne. Będą o tym mówić w telewizji. Będziesz
wiedziała kiedy. Zrozumiałaś?
- Tak
- Powtórz.
- Jedna torba dla Elen a druga dla Susan.
- Tak, trzecia jest twoja.
- Plecak mam zawieźć na wydział fizyki na Stanforda jak
opublikują artykuł.
- Dokładnie.
- Thomas musisz to publikować? Może to od tego?
- Muszę, obiecałem chłopakom. To nie od tego, to przecież
niemożliwe.

 

Zszedłem do piwnicy, wyjąłem z plecaka laptop Jacka. Znalazłem artykuł. Otworzyłem program pocztowy. Napisałem krótkiego maila do redaktorki “Science”, dołączyłem artykuł i trzymałem palec na padzie aby potwierdzić wysyłkę. W końcu kliknąłem “wyślij”. Stało się to, czego dokładnie się spodziewałem. Po raz pierwszy poczułem potworny ból w plecach. Ledwie doszedłem do domu. W domu trochę mi przeszło. Na drugi dzień poszedłem do znajomych już lekarzy w szpitalu. Przebadano mnie 
i polecono abym został w szpitalu. Nie zgodziłem się. Powiedziałem im wprost, że nie są w stanie mi pomóc. Wcale nie oponowali. Moja choroba, choć miała te same objawy, to przebiegała nieco mniej gwałtownie. Stanęło na tym, że wyposażono mnie w wózek, bo miałem problemy z chodzeniem i zobowiązałem się do przyjeżdżania codziennie do szpitala na badania i po leki. Eva została moją opiekunką. Pomagała mi we wszystkim, cały czas płacząc. Widziałem również, że po kryjomu modli się za mnie, choć to ukrywała. 


Po tygodniu.

  Siedziałem na wózku zamyślony, będąc na pogrzebie Jacka. Patrzyłem obojętnie na płaczącą Susan, ubraną w ciasną czarną sukienkę i próbowałem jakoś poukładać myśli. Wydarzenia ostatnich dwóch lat nakładały się na siebie tworząc tą dziwną, tajemniczą, tragiczną, historię. Z zamyślenia wyrwał mnie głos mojej kochanej Evy:

 

- Thomas, pora już jechać, muszę zawieźć cię do kliniki,
musisz dostać leki.
- Ok, Eva jedźmy już stąd.

 

Odpowiedziałem.

Mój stan zdrowia w kolejnych dniach zaczął się pogarszać. Oczekiwałem jakiś wieści od “Science”, ale na razie nic od nich nie dostawałem. W końcu nie byłem w stanie już samodzielnie wstać z łóżka i sam zdecydowałem, że pojadę do szpitala. Eva histeryzowała coraz bardziej. Ból się nasilał i dostawałem coraz większe dawki leków przeciwbólowych, aż w końcu i ja trafiłem na oddział intensywnej terapii. Położono mnie na tym samym łóżku, na którym umarł Georg. Eva nie odstępowała ode mnie. Prawie w ogóle nie spała. Lekarze byli bezradni i specjalnie tego nie ukrywali. Nie leczono mnie tak intensywnie jak Georga i Jacka. Może dlatego jeszcze żyłem. Rozmowa przychodziła mi z coraz większym trudem. Zdążyłem jeszcze pożegnać się z rodzicami, którzy przyjechali w ostatniej chwili. Potem straciłem przytomność w objęciach szlochającej Evy.


Dwa dni później.

  Eva, Susan i Elen stały w trójkę pod salą intensywnej terapii. Elen z Susan pocieszały zapłakaną Evę. Przed kilkoma minutami przyszedł do nich lekarz i oświadczył:

- Szykujcie się na najgorsze. Wyniki są bardzo złe. To
odpowiedni czas aby pożegnać Thomasa. Odejdzie 
w przeciągu kilku godzin.

 

Eva w objęciach Elen histeryzowała:

 

- Thomas nie zostawiaj mnie! Ja żyję tylko dla ciebie. Po to
mnie wtedy uratowałeś, żeby teraz mnie zostawić! Thomas
nie odchodź!

 

Susan zainteresowały słowa Evy.

 

- Eva, o czym ty mówisz? Kiedy Thomas ciebie uratował?

Eva zapłakana odpowiedziała:

- Dziewczyny, ja już praktycznie nie żyłam, stałam na skraju
 przepaści, chciałam skończyć ze sobą, chciałam skoczyć 
i wtedy...

 

Susan i Elen bardzo to zainteresowało. Susan dociekała:

 

- Eva, mów co wtedy! 
- On do mnie zadzwonił, właśnie wtedy, w tym momencie.
- Kto?
- Thomas, dzięki niemu jeszcze żyje.
- Co takiego?! Gdzie do ciebie zadzwonił?
- Do mnie do Australii na Moreton.
- Zadzwonił do ciebie ze Stanów jak chciałaś skoczyć 
w Australii?
- Tak. Ja wiem że to dziwne. Też tego nie rozumiem.


Susan i Elen doznały małego szoku. Eva kontynuowała:

 

- Nigdy mu tego nie powiedziałam, on uratował mi życie. Nie
chcę żyć bez niego.

 

Susan i Elen patrzyły na siebie w zdumieniu. W końcu Susan się odezwała:

 

- Eva, wiesz co, wcale nie jest pewne, że on o tym nie wiedział.
- Jak to? O czym ty mówisz?
- Oni coś odkryli, coś nadzwyczajnego, możliwe, że coś nie 
z tego świata. Oni wiedzieli więcej, niż może nam się
wydawać.

 

Susan stała chwilę w zamyśleniu aż wyraźnie się ożywiła. Dało się wyczuć, że nagle chce podjąć jakieś działanie. Mówiła głośno i szybko, prawie krzycząc:

 

- Eva, co z tym artykułem? Wysłał go do “Science”?
- Wysłał, ale źle.

 

Odpowiedziała zdziwiona Eva.

 

- Jak to źle?!
- No dzisiaj dzwoniła do niego jakaś redaktorka z “Science”.
 Odebrałam telefon. Ona chciała z nim rozmawiać, ale
powiedziałam jej, że on jest chory i jest w szpitalu. Ona
mówiła żeby przesłał artykuł jeszcze raz bo był załącznikiem
maila i się nie przesłał. Mówiła, że on chyba przez pomyłkę 
w ogóle go nie dołączył i żeby mu to przekazać.
Zapomniałam o tym a on i tak jest nieprzytomny.
- Co takiego? Eva czyli on go nie przesłał.
- No chyba nie.


Eva kontynuowała:

 

- Słuchajcie on mi mówił, że gdyby mu się coś stało, to jak ten
artykuł się ukaże, to mam zanieść jakiś plecak z dyskami na
uniwersytet Stanforda. No, ale teraz, jeśli ten artykuł się nie
przesłał to co ja mam zrobić?
- Eva jaki plecak? O czym ty mówisz?
- No, tam podobno jest wszystko na temat tego odkrycia.
Wszystko tam jest, jakieś dyski, nośniki, notatki, on tak
mówił.

 

Susan intensywnie myślała:

 

- “To odkrycie. To ono ich zabija. Chcą go ujawnić
i... umierają.”

 

Susan krzyknęła:

 

- Eva! Gdzie ten plecak?!
- W piwnicy od sąsiada.
- W jakiej piwnicy?
- No w tym domu gdzie Thomas wynajmuje mieszkanie.
- W waszej piwnicy?
- Nie, w tej z numerem 7, od sąsiada który wyjechał na
kontrakt.
- Masz klucz od tej piwnicy?
- Tak, leży w salonie na stole. Taki z zielonym sznureczkiem, od
kłódki.

 

Susan wydała polecenie:

 

- Dawaj klucze od mieszkania.


 Eva posłusznie podała jej klucze o nic nie pytając. Wtedy przyszedł ten sam lekarz:

 

- Mamy najnowsze wyniki. To nie godziny, to minuty. Jest
naprawdę bardzo źle. 

 

Eva znowu wpadła w histerię, ale Susan jej przerwała:

 

- Eva uspokój się, idź do niego! Mów do niego! Musi żyć
jeszcze przez godzinę! Elen jedziesz ze mną, pomożesz mi.

 

Elen i Susan wybiegły ze szpitala. Dobiegły do auta Elen bo było bliżej.

 

- Dajesz do ich mieszkania, najszybciej jak umiesz.
- Co chcesz zrobić?
- Zobaczysz.

 

Dziewczyny wbiegły po schodach, otwarły drzwi od mieszkania, chwyciły wskazany kluczyk i zbiegły do piwnicy. Otwarły piwnicę numer 7 i Susan chwyciła plecak z laptopem, dyskami i komputerowymi nośnikami. Wybiegła z budynku wraz z Elen. Dobiegły do auta.

 

- Elen jedź ! 
- Gdzie?
- Na most!
- Na jaki most?
- Jak to jaki? Na ten z którego chciałaś skakać!

 

Elen zrozumiała co Susan chce zrobić. Koła gwałtownie zapiszczały. Elen pędziła niemal tak samo szybko jak Georg, który jechał swoją Hondą, aby ratować jej życie. Dziewczyny zatrzymały auto przy krawężniku, przy przęśle i wbiegły z samochodu. 

 

- Gdzie chciałaś skakać? 
- Tu, dokładnie w tym miejscu.

 

Susan podeszła do barierki i wyrzuciła plecak. Zanim usłyszały plusk, to minęło kilka długich sekund. Plecak długo jeszcze niesiony prądem opadał na muliste dno rzeki Guadelupe. W końcu znalazł swoje miejsce wiecznego spoczynku, głęboko pod korzeniami przybrzeżnego, dawno obumarłego drzewa. Minie kilkanaście lat zanim zjawiska chemiczne zachodzące w środowisku wodnym bezpowrotnie usuną wszystkie zawarte na dyskach dane. Jednak proces ten jest nieunikniony i w żadnym razie, nieodwracalny.

 

- Obym miała racje i nie było za późno. Jedziemy do szpitala.

 

Susan podsumowała ich nagłą akcje spokojniejszym głosem.

 

 

 

……………..
* Uniwersytet Stanforda (ang. Stanford University) – prywatna uczelnia w Stanfordzie, w Dolinie Krzemowej, w bezpośredniej bliskości miasta San Jose. Jeden z najbardziej prestiżowych uniwersytetów świata.
* CDC - Centers for Disease Control and Prevention - amerykański odpowie- dnik Sanepidu.

 

.........................

 

Dotyk Amani, Tajemnica Pluszowego Misia, Spisek Duchów       .........   www. Ebookowo.pl

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Tego się nie wie (sam piszący), czy zyskał czy stracił. Pieniądze szczęścia nie dają, ale jak żyć bez nich. Warto pomyśleć.  
    • @Leszczym   A od trzech lat trwa wojna hybrydowa ze wschodnim sąsiadem: Białorusią - to nie jest naturalna wędrówka ludów - to są nielegalni imigranci importowani z krajów Trzeciego Świata, ostatnie echo prowokacji? Prezydent Białorusi stwierdził, iż nie pozwoli, aby z jego terenu Rosja zaatakowała Polskę, ba, nawet dodał:    - Będę walczył z Rosją!   Jeśli prezydent Białorusi jest po stronie Polski: musi zaprzestać prowadzenia wojny hybrydowej - podpisać sojusz wojskowy - wtedy my, Polacy, zlikwidujemy zaporę, jak na zdrowy rozum: prezydent Białorusi walcząc z jednej strony walcząc z Rosją i z drugiej strony mając zaporę - popełnia samobójstwo z wojskowego punktu widzenia - taktyki, sprawa może mieć drugie dno: na Białorusi jest sędzia Tomasz Szmidt - w Polsce uznany za zdrajcę, jednak: patrząc na kontekst rozwoju - wyżej wymieniony sędzia może być podwójnym agentem - wrzuconym przez Agencję Wywiadu w celu przewerbowaniu prezydenta Białorusi, póki co: Białoruś jest odpowiedzialna za morderstwo sierżanta Mateusza Sitka, nie, nie zmienię zdania: Niemcy zostali ukarani za zbrodnie ludobójstwa przez Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości w Hadze i tak samo powinno być: z Rosją za Zbrodnię Katyńską - zbrodnię wojenną i z Ukrainą za Rzeź Wołyńską - zbrodnię ludobójstwa, oczywiście: przez Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości w Hadze.   Łukasz Jasiński 
    • @Andrzej P. Zajączkowski podpisuję się pod Wędrowcem, wierszy jest taka masa... Można się zniechęcić próbując czytać wszystkie;) A tu mamy dobry filtr :)
    • Super oddana chwila - bez czasu. Ładnie opisane 
    • wiem że jesteś w zmiennym nastroju trącasz  mnie ramieniem czuję ten cień za plecami rzucasz słowem czy głębiej nie wiem czy dalej wiem że jesteś czuję to   chowasz się w buczynowym lesie wijesz krętą ścieżką to znów rozlewasz na szerokie pola jak mgła ale ty nie jesteś z niej rodzisz się wewnątrz i tam przeżywasz wszystkie dni   dobrze mi w ten czas kołysać się w dolinach w trudnych chwilach wejść na szczyt wiem że zawsze czekasz kiedy śnieg zasłoni wiatr wyrwie z  moich ramion   poczekaj proszę jeszcze chwilkę odłożę tylko pantofle boso lepiej mi z Tobą                                    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...