Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Tajemnica Pluszowego Misia opowiadanie science fiction cz.9


Rekomendowane odpowiedzi

Następnego dnia.

 

  Jack pełen obaw i bardzo zawstydzony został sam w laboratorium. Czuł, że serce wali mu ze wstydu i czuł wypieki na twarzy. Był jak zdrajca, który zamierza inwigilować kochaną przez siebie osobę. Wiedział doskonale, że Susan niczym sobie na to nie zasłużyła. A jednak włączał po kolei urządzenia. Identyfikator dziewczyny już wcześniej ustaliliśmy mu przy okazji, jak poszedł wcześniej z nią na randkę, a my z Georgiem zostaliśmy jeszcze w pracowni. To miał być dowcip dla Jacka, ale nigdy nie wracaliśmy do tego. Jack wprowadził dane i po kilkunastu sekundach zobaczył oczami Susan znajomy obraz wynajętego przez siebie mieszkania. Kończyła właśnie przygotowywanie sosu do spaghetti. Sosu, który Jack szczególnie lubił. Jack usłyszał myśli Susan:

 

- “Muszę dodać oregano, on to lubi.”

 

Jack zobaczył jak Susan dodaje przyprawę i intensywnie miesza sos. A po chwili znowu usłyszał jej myśl:

 

- “Wszystko gotowe, makaron ugotuję jak przyjdzie. Dlaczego
go jeszcze nie ma? Powinien już wrócić. Znowu coś tam
kombinują w tym swoim laboratorium. Co oni tam wymyślili
i dlaczego tak to ukrywają?”

 

Susan usiadła na fotelu.

 

- “Zmęczona jestem. Niby to tylko porządki i obiad.”

 

Siedziała w milczeniu z zamkniętymi oczami, a w jej głowie przez chwilę panowała pustka. Po kilku minutach Jack znowu usłyszał jej myśli:

 

- “Czy on chce mi się oświadczyć? Może tylko mi się zdaje?
Czy będę z nim szczęśliwa? Chyba tak. Niech to lepiej zrobi
jak najszybciej. Chciałabym mieć to już za sobą. Lucas
pamiętasz o mnie jeszcze? Przecież mówiłeś, że mnie
kochasz. Dlaczego mi to zrobiłeś? Ta twoja Nicol, co w niej
takiego widziałeś? Co miała więcej ode mnie? Lukas,
dlaczego mnie zostawiłeś?”

 

Susan sięgnęła po chusteczkę i wytarła policzek. Jack domyślił się, że wytarła łzy. Znowu słyszał myśli Susan:

 

- “Dlaczego mnie zostawiłeś? Co ta głupia gęś miała, czego
mi brakowało?”

 

Jack przerwał transmisję. Nie, chciał już tego więcej słuchać. Myślał:

 

- “Ten jej chłopak miał na imię Lucas. Susan, dlaczego jeszcze
 za nim tęsknisz? Jadę do niej. Moje miejsce jest przy niej.
Kto to jest ta Nicol? To chyba ta dziewczyna dla której on ją
zostawił?”

 

Jednak Jack w kolejnych dniach i tygodniach ciągle wracał samotnie do aparatury i słuchał myśli Susan. Umówiliśmy się razem, że każdy z nas będzie mógł samemu zostawać przy sprzęcie i oglądać to, co będzie chciał. Wspólne podglądanie świata trochę nas już znudziło i zabierało nam dużo czasu, a oglądanie go w samotności dawało więcej możliwości i było ciekawsze. Każdy z nas mógł patrzyć na to, co go szczególnie interesowało. Nie zaprzestaliśmy oczywiście wspólnych seansów, ale były one rzadsze i najczęściej ukierunkowane na coś, co miało znaczenie badawcze i co chcieliśmy sprawdzić.
Podglądanie ludzi dla samego podglądania, zostawiliśmy sobie na indywidualne sesje. W ten sposób Jack coraz więcej dowiadywał się o Susan. Obserwował, że Susan bardzo często myśli o Lucasie. To, że akurat za pierwszym razem trafił na Susan zatopioną w myślach o nim, wcale nie było przypadkiem. Ona myślała o nim niemal bez przerwy. Jednak Jack stwierdził, że nawet jeśli Susan ciągle kochała Lucasa, to jej myśli były czyste. Często w myślach Susan porównywała Lucasa do Jacka i Jack zawsze w tych porównaniach wychodził pozytywnie. Często też Jack słyszał o sobie że “jest kochany”, że Susan “bardzo go kocha” i że tęskni za swoim “kochanym Jackiem”, wtedy jak zamiast wracać do domu to ją podgląda. Dlatego Jack, choć na początku bardzo się przejął i martwił częstymi myślami Susan o Lucasie i był o to zazdrosny, to w końcu zrozumiał, że te myśli, choć bardzo osobiste i czułe, nie stanowią zagrożenia dla ich związku. Jack zrozumiał, że Susan jest całkowicie przekonana do tego aby być z nim i wcale nie myśli o tym, aby do Lucasa wracać. Wręcz przeciwnie, oczekuje jego oświadczyn. Susan nie szukała kontaktu z Lucasem, nie próbowała do niego dzwonić ani nie interesowała się, co się z nim teraz dzieje. Wiedziała od znajomych tylko tyle, że ożenił się z Nicol i że ta urodziła córkę, która ma na imię Abigail. Jednak uczucie Susan do Lucasa było tak głębokie, że nie potrafiła się od niego uwolnić.
  Jack widział, że Susan kocha ich obu, jednak wybór już dawno padł na niego. Zrozumiał, że nie ma prawa oczekiwać aby Susan wymazała Lucasa z pamięci i że ten na zawsze będzie już jej częścią. Wiedział już, że po prostu taka jest Susan. Jak każdy człowiek jest wolna i myśli o czym chce, a on nie ma prawa oczekiwać aby było inaczej. Przekonał się, że jeśli chce Susan, to musi ją wziąć taką, jaką ona w istocie jest, z jej wspomnieniami, marzeniami i myślami. Zrozumiał, że wiążąc się z kimś, nawet przy największym uczuciu, nigdy nie dostaniemy dla siebie kochanej osoby w całości.

Jack dowiedział się, że Lucas był pierwszą miłością i pierwszym chłopakiem Susan. W myślach dziewczyny często widział jej wspomnienia a w nich jej randki z Lucasem oraz obrazy z chwil kiedy Susan się z Lucasem kochała. Te wspomnienia były dla niej ważne i mocno zapisane w jej umyśle.
 
W jednym ze wspomnień, Jack zobaczył jak Susan wchodzi do mieszkania Lucasa i zastaje go w łóżku z Nicol. To bardzo głęboko zapadło w jej pamięci i w myślach często do tego wracała. Jack zdążył zauważyć nazwę ulicy i numer mieszkania, które wynajmował Lucas. 
Z ciekawości postanowił, że spróbuje sprawdzić czy Lucas jeszcze tam mieszka. Wpisał dokładne współrzędne z mapy miasta i polecił Teddy‘emu szukać rekordów w takiej lokalizacji. Włączył urządzenia. Jednak Teddy znalazł nie mężczyznę, ale kobietę. Była to Nicol, żona Lucasa. Jack zobaczył jej oczami leśną polanę, przeciętą górskim potokiem. Na tle opalizującej zieleni leśnej trawy, odcinał się  połyskujący w słońcu strumień wartkiej wody. Jack słyszał szum wody i śpiew ptaków. W pierwszej chwili pomyślał, że pomylił lokalizację albo Teddy zanotował jakiś błąd oprogramowania. Jednak wszystko się zgadzało. Lokalizacja odpowiadała mieszkaniu Lucasa a Teddy nie pokazywał błędów. Dopiero jak kobieta odwróciła głowę w stronę nadchodzącego z drugiego pokoju głosu dziecka, to Jack zrozumiał na co właściwie patrzył. Patrzył na “ścianę”, czyli na fototapetę która stała się modna w latach czterdziestych XXI wieku. Nawiązywała korzeniami do fototapet stosowanych powszechnie od połowy XX wieku, czyli do kolorowych, wielkoformatowych zdjęć naklejanych pasami na ścianie. Jednak ta fototapeta, którą właśnie oglądał Jack, była czymś zupełnie innym. Była nowoczesnym urządzeniem multimedialnym. Jej podstawę stanowił cienki wyświetlacz ciekłokrystaliczny, sprzedawany w wielkich rolkach, które przyklejało się na ścianach mieszkań, podobnie jak dawną fototapetę. Takim cienkim ekranem oklejało się całą, lub dużą część ściany. Do zestawu dołączony był sterownik oraz zestaw dobrej jakości głośników. Sterownik można było programować i wyświetlał on na ścianie ruchome obrazy pięknych widoków, które urządzenie pobierało na bieżąco 
z internetu. Obraz, jeśli użytkownik sobie tego życzył, wzbogacony był dźwiękiem, na przykład płynącej wody albo szumem wiatru i tym podobnymi iluzjami. O takim właśnie urządzeniu mówiono, że to “ściana”. Można było na niej również oglądać filmy lub teledyski zespołów muzycznych albo odbierać telefon z przekazem wideo.

 

“Ściana” posiadała własny numer, pod który można było dzwonić. Można było z niej również obsługiwać internet, sprawdzać pocztę, przeglądać strony itp. Takie urządzenie było modne, miało umiarkowaną cenę i w większej lub mniejszej wersji, stało się obowiązkowym wyposażeniem niemal każdego mieszkania. Ściana stopniowo wypierała telewizory i monitory.


  Nicol usłyszała głos dziecka i odwróciła głowę, a wtedy Jack zobaczył duży salon z otwartymi drzwiami do sąsiedniego pokoju. Usłyszał jej rozmowę:

 

- Abigail, co tam robisz? Choć tutaj, chcę cię widzieć!

 

Z otwartych drzwi wybiegła mała urocza dziewczynka z jasnymi włosami, spiętymi w dwa kucyki po bokach głowy. Mogła mieć około czterech lat.

 

- Co tam mamo? Tu jestem. Kiedy wróci tata?
- Dlaczego ciągle o niego pytasz?

 

Mała Abigail nagle z pogodnego uśmiechu przeszła do dziecięcego płaczu.

 

- Dlaczego beczysz?
- Bo ciągle się kłócicie.

 

Nicol wzięła córkę na ręce i przytuliła.

 

- Nie płacz, dzisiaj nie będziemy, obiecuję.

 

W tym momencie Nicol usłyszała cichy dźwięk swojego telefonu. Dostała sms-a. Postawiła córkę z powrotem na podłodze i wzięła telefon. Jack oczami Nicol odczytał treść wiadomości:

 

- “Pizza z dowozem, zadzwoń.”

 

Nicol pomyślała:

 

- “Nie teraz, co chcesz ode mnie?”

 

Znała ten numer i wiedziała kto wysłał sms-a. Wiedziała, że to nie reklama. Poszła z telefonem do kuchni, wybrała numer i Jack usłyszał cichą rozmowę:

 

- Nie dzwoń do mnie teraz, jestem w domu, on zaraz wróci.
- Nicol, tęsknię za tobą, nie mogę bez ciebie żyć, spotkamy się
jutro? Pojedziemy znowu do tego lasu?
- Nie wiem, jak pójdzie normalnie do pracy to dam ci znać, ale
teraz mnie zostaw, nie mogę rozmawiać. Też za tobą tęsknię.

 

Nicol się rozłączyła. Jack zobaczył na monitorze wyobraźni krótkie wspomnienie, a w nim leśną drogę. Były na niej dwa samochody. Nicol leżała na masce jednego z nich i obejmowała nogami młodego mężczyznę. Patrzyła na jego twarz. Myśl zniknęła a ona, czerwona na twarzy, poszła z powrotem do salonu. Jack napatrzył się na Lucasa we wspomnieniach Susan i zdążył zauważyć, że ten z kim Nicol była w lesie, to nie był Lucas. Teddy przerwał połączenie.

 

Jack jeszcze kilka razy ustawiał transmisje na lokalizacje tego mieszkania. Łączył się albo z Nicol albo z Lucasem. Niemal wszystkie transmisje, kiedy oboje byli w domu, miały jedną wspólną cechę. A mianowicie Jack był świadkiem niekończących się awantur. Kłócili się o wszystko, najczęściej o drobiazgi. Po takich awanturach Lucas zawsze czule myślał o Susan.

 

- “Susan, co ja narobiłem, jak mogłem cię dla niej zostawić?
Jaki byłem głupi!”

 

Jack pomyślał:

 

- “On chyba myśli o niej częściej ode mnie.”

 

Nicol zawsze uciekała wtedy czułymi myślami do swojego kochanka.

W końcu Jack postanowił porozmawiać z Susan. Wiedział, że to ryzykowne, ale planował z nią życie i chciał dać jej jeszcze trochę czasu na przemyślenie wszystkiego. Chciał być pewny. Jak nadarzyła się okazja spokojnej rozmowy, Jack zaryzykował:

 

- Susan, chcę tobą porozmawiać.
- Co się stało?

 

Susan z niepokojem spojrzała na Jacka, słysząc jego poważny ton głosu:

 

- Wiesz, mam kogoś znajomego, zaufanego, który mieszka 
w twojej miejscowości.
- Kogo?
- Nie mogę ci powiedzieć, bo możesz go znać.
- Szpiegujesz mnie? Zbierasz o mnie informacje?
- Nie, ale przez przypadek coś się dowiedziałem.
- O mnie?
- Tak
- Co?
- Wiem o twoim byłym chłopaku.
- Co wiesz?!

 

Susan wyraźnie się zdenerwowała.

 

- Przecież mówiłam ci kiedyś, że z kimś jestem, zanim
zaczęliśmy chodzić.
- Wiem, Susan ja nie mam do ciebie żadnych pretensji, ale
chcę ci coś powiedzieć.
- O czym?
- O Lucasie.
- Wiesz że ma na imię Lucas? Jednak mnie szpiegujesz!
- Słuchaj mnie wreszcie.
- Słucham.
- Jego małżeństwo to toksyczny związek, jest na granicy
rozpadu. Pewnie długo już razem nie będą.

 

Zaskoczona Susan siedziała w milczeniu a Jack zobaczył łzy w jej oczach. W końcu się odezwała:

 

- Przecież mają dziecko, mają córkę.
- To niczego nie zmienia.
- Skąd to wiesz? Gadaj, kto ci powiedział?
- Nie mogę, obiecałem.
- To pewnie jakieś plotki, jakieś bzdury.
- To na pewno prawda.
- Po co mi to powiedziałeś?
- Chciałem żebyś wiedziała.
- Dlaczego? Myślisz że cię zostawię? Ze ucieknę do niego?
- Nic nie myślę. Kocham cię, wiesz o tym.

 

                       *****


Historia Evy. Ciąg dalszy. Rok po Lilian Day.

 

  Ponieważ Jack dostawał nasz sprzęt do swojej dyspozycji, to i my z Georgiem, w wyniku tej umowy, dostawaliśmy sprzęt wyłącznie dla siebie. Mieliśmy zaplanowane sesje indywidualne. Na początku nie zależało mi na tym specjalnie. W przeciwieństwie do Jacka, nie miałem potrzeby podglądania jakiś konkretnych, wybranych ludzi. Jednak jak już dostawałem swoją szansę, to z ciekawością zaglądałem to tu, to tam, oglądając życie rożnych ludzi na całym świecie. Słuchając ich różnych języków i oglądając ich różne zwyczaje oraz uwarunkowania społeczne, kulturowe i religijne widziałem jak w istocie niewiele różnią się od siebie. Mając możliwość odsłuchiwania ich myśli ze zdziwieniem stwierdzałem, że to, co wydawało mi się oczywiste, a mianowicie że ludzie generalnie są szczęśliwi i radośnie przebiega ich życie, wcale nie jest prawdą. Myśli większości z nich ciągle wracały do jakiś bardziej lub mniej istotnych trosk i problemów.
Niemal każdy człowiek czymś się martwił. Jego umysł był ciągle obciążony. Czym lepszy był status społeczny danej jednostki i czym bardziej rozwinięty kraj z którego pochodził podglądany, tym mniej harmonii i spokoju w jego myślach, a tym więcej lęków, niepokojów i zmartwień. Ze zdziwieniem stwierdziłem, że szczęśliwych, cieszących się ze swojego życia o wiele łatwiej znaleźć wśród prostych ludzi i nacji, niż u ludzi bogatych z rozwiniętych krajów. Mogłem przekonać się jak bardzo potrafił im ciążyć bagaż ich dorobku, mieszkań, domów, samochodów, komputerów, trawników a w szczególności trosk o sprawy zawodowe, walkę o status społeczny, o pieniądze, o zdrowie, o wierność ich partnerów i generalnie, sprawy ich bliskich. Czym bardziej starali się być szczęśliwi, tym bardziej szczęśliwymi nie byli. Tak, jakby problemy same ich szukały. Ja chciałem znaleźć gdzieś na świecie spokój, harmonię, prostotę i radość z życia. Szukałem, godziny mijały, kolejne sesje łączności obciążały Teddy‘ego, 
a ja nie byłem zadowolony. 
W końcu wpadłem na pomysł, aby spróbować znaleźć kogoś, kto oddaje się z zamiłowaniem mojej pasji, a mianowicie nurkowaniu. Bardzo lubiłem nurkować, choć tak naprawdę to robiłem to o wiele rzadziej, niż naprawdę bym chciał. Nie miałem możliwości i czasu żeby zająć się tym na poważnie. Nie było również sprzyjających okoliczności. Starałem się chociaż raz w roku wyjechać gdzieś na marinę, na parę dni, gdzie można fajnie ponurkować, ale nigdy nie miałem okazji wybrać się w tym celu poza teren Stanów. Prawda jest taka, że w istocie byłem amatorem z niewielkim doświadczeniem i umiejętnościami. 
W trakcie jednej z sesji postanowiłem, że spróbuję ustawić parametry połączenia gdzieś, gdzie nurkowanie może dostarczać najwięcej radości. Wybór trudny nie był, popatrzyłem na mapę Australii szukając najpiękniejszych fragmentów wielkiej rafy. W końcu wybrałem wyspę Moreton, na wschód od miasta Brisbane. Wpisałem współrzędne i ustanowiłem połączenie. Wyliczyłem sobie w pamięci naprędce, że skoro tu jest godzina 19 to tam jest teraz około południa. W pierwszym połączeniu zobaczyłem małą wioskę nad brzegiem oceanu, oczami jakiegoś starca, który miał tam mały domek i mieszkał z żoną. Oboje prawie w ogóle ze sobą nie rozmawiali. On nawet myślał niewiele. Najczęściej siedział i patrzył na ocean. Jednak wioska, plaża i widok oceanu był naprawdę piękny. W drugiej próbie trafiłem na młodą Niemkę, która razem z grupą swoich rodaków i rówieśników bardzo hałasowała w dużej tawernie, powstałej chyba specjalnie dla turystów. Rozmawiali o nurkowaniu i o seksie. Towarzyszący jej chłopcy często przeklinali. Chyba mieli dwie pasje. Nurkowanie i picie piwa i akurat oddawali się tej drugiej. Nie dawałem za wygraną i ustanowiłem kolejne połączenie. 
I wtedy znalazłem to czego szukałem. Zanim jeszcze zobaczyłem obraz na monitorze, to już usłyszałem charakterystyczne bulgotanie pęcherzyków powietrza z aparatu nurkowego i towarzyszący mu równy, spokojny oddech. 
Na monitorze zobaczyłem podwodny świat. To było piękno przyrody w najczystszej postaci. Czułem się, jakbym kupił bilet na film przyrodniczy. Z sygnału wyczytałem, że jest to kobieta, co mnie ucieszyło. Od początku podejrzewaliśmy zgodnie wszyscy trzej, że gdzieś w strukturze sygnału znajduje się również informacja o wieku jego nadawcy, ale pomimo starań, nie udało nam się tego zidentyfikować. Jednak z obrazu szczupłych, delikatnych rąk, opiętych pianką i delikatnych dłoni, domyślałem się że nurkująca kobieta jest młoda. Choć interesowałem się nurkowaniem, oglądałem wiele filmów, to nie zdawałem sobie sprawy, że rafa może być aż tak piękna. Tam gdzie byłem, razem z moją niczego nie świadomą przewodniczką, był prawdziwy podwodny raj. Ona pokazywała mi chyba najpiękniejsze miejsca na rafie, myśląc, że te widoki zarezerwowane są tylko dla niej. Dziwiłem się, że jest sama. Nikogo w zasięgu jej wzroku nie widziałem. Ona także nie rozglądała się za nikim. Trochę nie pasowało mi to do tego, czego mnie nauczono. Patrzyła jak zahipnotyzowana w piękno podwodnej przyrody. Miała bardzo spokojne, wręcz zwolnione tętno. Wiedziałem, że nie odczuwa żadnego lęku ani niepokoju.

  Obrazy zmieniały się powoli w miarę przesuwania się dziewczyny wzdłuż podwodnego klifu, porośniętego koralami. Moje doświadczenie wystarczało aby ocenić, że nurkuje z butlą ze sprężonym powietrzem na głębokości kilku metrów. Czerwone, purpurowe, pomarańczowe i fioletowe korale kontrastowały z barwami setek a może tysięcy, żółtych, jaskrawo niebieskich i czarnych ryb. Na szczęście pod koniec trzeciej dekady naszego stulecia, starania o odwrócenie zjawiska efektu cieplarnianego podjęte przez wszystkie rozwinięte kraje świata spowodowały, że kilka lat temu korale powróciły do swych zdrowych, jaskrawych barw.
  Ona wydawała się o niczym nie myśleć. Część aparatury analizująca myśli, niemal przez cały czas połączenia była zatopiona w ciszy. Natomiast monitor wyobraźni wyjątkowo wyraźnie harmonizował z tym co oglądała. Jakby wszystkimi zmysłami chłonęła piękno podwodnej natury. Byłem zachwycony. Pod koniec krótkiej transmisji zobaczyłem, że spojrzała na manometr i usłyszałem myśl dziewczyny wypowiedzianą spokojnym kobiecym głosem:

 

- “30% trzeba wracać.”

 

  Domyślałem się, że pochodzi z Australii, bo myśl wymówiona była po angielsku z charakterystycznym akcentem. Teddy przerwał połączenie. Zdążyłem jeszcze zapisać identyfikator mojej podwodnej przewodniczki, wyłączyłem urządzenia i poszedłem do domu. Miałem nadzieje, że Georg nie przyprowadził znowu jakiejś dziewczyny. Po drodze pomyślałem:

 

- Nie wiem kim jesteś, ale bardzo chciałbym być tam z tobą.

 

Dwa dni później.

 

  Myśl o znalezionej przeze mnie nurce nie dawała mi spokoju i przy kolejnej okazji postanowiłem “spotkać” się z nią znowu. Nie zawiodłem, ponownie miałem okazje nurkować, ale w zupełnie innych okolicznościach. Tym razem zobaczyłem grupę młodych nurków rozmawiających ze sobą po niemiecku. Same młode chłopaki w wieku około 18 lat. Jakiś starszy nurek, ubrany w piankę, dzielił ich na grupy i dwóch z nich przydzielono obserwowanej przeze mnie dziewczynie.

 

- Eva!... Franz i Erik są twoi. Bierz ich sobie!

 

Eva mówiła do nich po niemiecku:

 

- Ok, dawajcie chłopaki. Od tej chwili aż do momentu jak
wrócimy na marinę trzymacie się tylko mnie, a ja chcę mieć
was cały czas na oku. Pod wodą żaden z was nie ma prawa
oddalić się ode mnie. Mam na imię Eva i tak się do mnie
zwracajcie.
- Ja jestem Franz.
- A ja Erik.

 

Widziałem, że chłopaki odnoszą się do niej z szacunkiem. Bardzo byłem ciekawy jak wygląda Eva i przestawiłem na chwile transmisję na Franza. Zobaczyłem ją oczami chłopaka i od razu pomyślałem:

 

- “Eva, jaka jesteś ładna.”

 

Byłem trochę zaskoczony, że ta bardzo młoda, ładna, delikatna dziewczyna, ubrana w seksowną obcisłą piankę, będzie opiekować się pod wodą dwoma niemieckimi turystami. Zobaczyłem częściowo zasłoniętą długimi, ciemnymi włosami, uśmiechniętą twarz o delikatnych rysach i lśniących ciemnych oczach. Te oczy od razy przyciągnęły moją uwagę. Emanowała z nich harmonia, z pozoru sprzecznych, bystrości, dziecięcej radości i dojrzałego wewnętrznego spokoju, równocześnie. Z podziwem obserwowałem z jaką wprawą radzi sobie ze sprzętem i z jaką wprawą, daje sobie radę z turystami, posługując się przy tym łamanym niemieckim.  Jedynie długie gęste włosy uparcie jej przeszkadzały. Ale i one w końcu dały za wygraną, kiedy Eva spięła je z tyłu głowy. Widać było, że zna się na rzeczy.

 

- “Musi być instruktorem. Może dlatego nurkowała sama.”

 

Pomyślałem. I wtedy usłyszałem myśl Franza, którą z niemieckiego przetłumaczył translator:

 - “Ładna ta pani instruktor.”

 

Zdążyłem jeszcze ponurkować wraz z nimi parę minut, do chwili kiedy Teddy przerwał połączenie. Znowu podziwiałem jej wprawę, gdy pod wodą pokazywała chłopakom jak obchodzić się ze sprzętem. Niektórych rzeczy które im pokazywała, ja też nie wiedziałem. 

 

..........................

 

Dotyk Amani, Tajemnica Pluszowego Misia, Spisek Duchów       .........   www. Ebookowo.pl

 

 

 

Mam pytanie do forumowiczów. Jak dowiedzieć sie czy jest ktoś, kto czyta regularnie to opowiadanie ? :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ach, jaki długi odcinek i to już dziewiąty z kolei.

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Byłbym niegodziwym kłamcą, gdybym twierdził, że przeczytałem całość, ale zorientowałem się po początku, że jest to dobrze napisana proza. Niestety długa proza, na którą większość nie ma czasu. Mam na półce tyle nie przeczytanych książek, zaliczanych do najwybitniejszych dzieł literatury, a czasu coraz mniej.

 

Drugi problem to, że Twoja historia rozgrywa się z dala od świata, w którym żyję, dlatego trudno mi się w nią wczuć, utożsamiać z postaciami: Kim jest Jacek? Kim są Susan i George? Musiałbym przeczytać wszystkie części, żeby się dowiedzieć, albo i nie.

 

Lepiej pisać krótkie teksty. Miesiąc temu napisałem coś zupełnie idiotycznego: dwie linijki, które od razu zostały wyróżnione przez czytelników. Ideałem byłoby chyba opowiadanie składające się z pojedynczego słowa.

 

Ale jeśli pisanie sprawia Ci przyjemność, wtedy najlepiej pisać powieść-rzekę. Jednak pytasz się:

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

W chwili pisania tego komentarza według licznika część 9 miała 10 wyświetleń; najwięcej wyświetleń (151) miała część 2. Wyświetlenia nie są dokładnym wskaźnikiem popularności, bo ktoś mógł otworzyć tekst i opuścić stronę, nie przeczytawszy do końca, albo był to nie człowiek tylko robot, program do statystyki, pająk wyszukiwarki, i coś w tym rodzaju.

 

Wynika z Twojego profilu, że piszesz więcej niż komentujesz, a czy czytasz innych autorów?

 

Spróbuj tak dla zabawy napisać opowiadanie w dwóch zdaniach, a zobaczysz, że wynik będzie zdumiewający.

 

Pozdrawiam i życzę wielu serduszek.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za komentarz. No niestety, ja nie piszę krótkich tekstów. Piszę opowiadania. Teraz piszę piąte. Po prostu mnie to cieszy, taka moja zabawa. Nawet tak jakoś spontanicznie powstała mi norma na około 300 stron. Potrzebuję tyle miejsca żeby rozwinąć pomysł i doprowadzić go do końca. Znajomi którzy czytają moje teksty twierdzą, że na przeczytanie mojego opowiadania wystarczą cztery godziny. Jeśli miałbym je komuś pokazać to raczej musi być tak, bo inaczej sie nie da. 

Masz rację, bardzo rzadko oceniam tu innych, choć często czytam teksty. Nie czuję sie kompetentnym żeby to robić, nie jestem humanistą. Nigdy nie odważył bym sie napisać tu, że coś mi sie nie podoba. No może z jednym wyjątkiem. Nie mam nic przeciwko wulgaryzmom i sam ich często używam ale nie podobają mi sie teksty które oprócz wulgaryzmów nie niosą nic więcej. Pozdrawiam

@Dziadek grafoman Odważylbym

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Trzy wiewiórki na moim małym  parapecie :) Nie, wiewiórki same sobie dają radę, wszystko sobie znajdą, sikorskim troszkę trzeba pomóc, gdy zasypie. Co może ciekawe, wypatrywały mnie przez szybę, wieszały się na oknie, chyba tresowane, po prostu nie było wyjścia ;) Pozdrawiam serdecznie

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

          Popatrz, sam zmienia na Sikorskiego, te telefony są nienormalne ;)
    • Rozdział dziesiąty       - Czcigodni a wielce urodzeni panowie senatorowie - rozpoczął obrady król Zygmunt III Waza - jak wiecie, sytuacja naszego wielonarodowego imperium jest wielce korzystną: politycznie, wewnętrznie i miltarnie. Jednak tym, czego nie wiecie jest to, że politycznie może stać się korzystną o wiele, wiele bardziej - po tych słowach władca przerwał, nie chcąc zostać zagłuszonym przez ewentualny aplauz. Jednak godność i stateczność zebranych - pominąwszy już królewski majestat - oraz waga tak obrad, jako i podejmowanych kwestii - nakazały im zachowanie spokoju.     - Co dokładnie wasza królewska mość ma na myśli? - zaindagował Jan Zamoyski, kanclerz wielki koronny. Czując się wszak niefortunnie, iż królewskie zamysły stanowią dlań tajemnicę, która to prawda, zwłaszcza w obecności tak wysoko postawionych person przykro go dotknęła - a z drugiej przywykł już do sekretności władcy, tym samym do ujawniania przezeń planów po dogłębnym ich przemyśleniu.     - Stan rzeczy tam - król Zygmunt, będąc w doskonałym nastroju, pozwolił sobie na swobodniejszy gest, wskazując przez wielkie okno rozległej komnaty warszawskiego zamku północny zachód - i stan rzeczy tam - jednakim gestem pokazał na wschód.    Pewnego stopnia niepokój zagościł na obliczach książąt senatorów województwa bałtyckiego oraz sprawujących władzę na terenach, sąsiadujących bezpośrednio z Carstwem Moskiewskim. Dobrze wiedzieli - gdyż jakże inaczej? - zarówno o szwedzkim pochodzeniu jego wysokości, jak i o tym, że silny korpus wojsk koronno-litewskich zażywał ostatnimi czasy gościny na stolicznym kremlu. Ale fakty te nie wyjaśniały wszystkiego. Więcej nawet - po prawdzie wyjaśniały niewiele.    - Otóż propozycja moja jest taka, aby zgodnie z tym, na co za naszą wymowną zachętą - tu władca oparł dłoń na rękojeści rapiera - zgodził się w Sztokholmie Riksdag i zgodnie z tym, na co, także pod naszymi dyplomatycznymi prośbami - tu król powtórzył gest - zgodzili się członkowie tamtejszej Dumy - żeby poprzez moją osobę imperium nasze weszło w unię ze Szwecją, co rzuci jeszcze więcej strachu na naszych sąsiadów tam - w tym momencie Zygmunt uczynił ruch dlonią ku zachodowi - zaś przez osobę królewicza Władysława połączymy się w jedno z owym prawosławnym krajem. Żeby nasi synowie, nasi wnukowie i postenaci wszystkich kolejnych generacyj byli bezpiecznymi po wsze czasy.    Milczenie, które zapadło, przerwał nie wielki kanclerz koronny, ale śmielszy od niego książę Jeremi Wiśniowiecki, wojewoda ruski. Śmielszy i żywszy umysłem, chociaż historia mu tego zapomniała.    - Suponuję - przemówił donośnym głosem - że wasza królewska mość wie coś, czego my nie wiemy. A któż to zacz, kto zdaje się, że zajrzał w przyszłość? Skąd bowiem inąd wieści o przyszłych niebezpieczeństwach owych?    - Ano od tego - król Zygmunt III Waza zebrał całą swoją odwagę, takiego bowiem zapowiedzenia nie było mu pisane ni przeznaczone dotąd wygłosić - w którego wszyscy tu, jako jeden, wierzymy.     Co rzekłszy, ukłonił się nisko Pojawiającemu Się. Swoim zwyczajem, kiedy i gdzie zechciał.     - Taaak - Jezus powiódł wszechprzenikliwym  spojrzeniem po oniemiałych senatorskich obliczach - pora wam na prawdziwe oświecenie...      Voorhout, 25. Listopada 2024 
    • @Stary_Kredens Ludzie nie mają wyboru? Może od razu się zabij. Nie komentuje reszty; bo to bzdury.
    • Dziękuję @iwonaroma @piąteprzezdziesiąte

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @Domysły Monika Dziękuję za naprawdę przemiły komplement. :-)   Po pierwsze, jeśli Pani to nie przeszkadza, możemy spokojnie przejść na ty.   Po drugie, jeśli o wiersze chodzi, niewypały się zdarzały, owszem, bo to nie jest tak, że wszystkie utwory podobają się z definicji, czy są prawidłowo napisane, niemniej jednak, odkąd świadomie zacząłem uczyć się, jak pisać, staram się przestrzegać matematyki w tekście, by np. płynnie się go czytało.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...