Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Czy Pan nam myśli złe wybaczy 
Gdy chcemy tylko dla rozrywki
Wieczorem na naszych ekranach
Podziwiać brutalne rozgrwki

 

Horrorów masę jest na świecie
I straszny esej za esejem
A kiedy zbrodni brak krwi mało
To nuda i flaki z olejem

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Rzymianie mięli swoje cyrki
Gdzie krew też lała się strumieniem
Pomyśleć trzeba by poważnie
Jesteśmy Rzymian zaprzeczeniem?

 

 

Filmy: 

"Ludzka Stonoga"

"Srbski Film"

"Salo, 120 dni Sodomy"

"Onania Club"

"Nekromantic"

"Martys, skazani na strach"

i wiele innych.

Opublikowano

@Rolek Oglądałem ludzka stonoga z tego. uff...tak skomentuje film. Reszty nie wiem. Ludzie zawsze chcą krwi. Czy to boks, MMA. Ogólnie te filmy nie są straszne tylko obrzydliwe. Dobry wiersz. Pozdrawiam.

Opublikowano

@Rodrigo de lagarza Właśnie, obrzydliwe ale i brutalne. Nie wiem czy Rzymianie posunęli by się do takich okropieństw.

@Kapistrat Niewiadomski

Od walk w klatkach na razie bez sprzętu, już niewiele brakuje do typowych walk gladiatorów. Są też walki psów. Zdziwił bym się, gdyby gdzieś nieoficjalnie nie byłoby walk ludzi na śmierć, dla wąskiego grona wybrańców oczywiście.

Opublikowano

@grzegorz-kot67@o2.pl

A flinty mają bracia Czesi

A w głowach im się nie pomieści

By zabić kolegów i koleżanki

I ulec zachciankom tak bez trzymanki

 

Wydaję mi się, że to raczej kwestia mentalności i wieloletniego dobrobytu, niż dostępu do broni.

Łuk refleksyjny i groty myśliwskie można kupić bez pozwolenia, szablę na ścianie może mieć każdy. A Polak potrafi.

Pozdrawiam Grzegorzu

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • ten czas niby nieubłagany potrafi się ciągnąć jak ślimak albo biegnie bardzo szybko gdy szczęście w ręku trzymasz :)
    • @Domysły Monika, @Waldemar_Talar_Talar, @FaLcorN   serdecznie dziękuję :) @Jacek_Suchowicz Masz rację Jacku, wolę zostać marzeniem. Proza życia mnie przeraża, poezja mi odpowiada :)
    • ty makiem a ja deszczem pełnym pragnień rozkroplonych ludzie targani dreszczem w sentencjach niedokończonych   jeszcze jakiś esteta umieściłby cię w kryształach udawał że jest poeta w tym przepychu byś konała   może lepiej pozostań marzeniem pośród wersów w zwiewnej miniaturce lekkością innych cieszyć :)
    • A co jeśli Największą z iluzji Jest nadzieja i wiara Że gdzieś tam Wśród lepszych gwiazd Szczęście nas czeka   A co jeśli Tylko teraz i tutaj W czasoprzestrzeni życia Można z wyboru Smaku szczęścia W pełni doświadczać   A co jeśli Smutek to trwanie W wygodnym złudzeniu Kulawych okoliczności By nie żyć By się ograniczać
    • Czekam. Stoję w smudze słońca. Na podłodze. Na lśniącej podłodze. Na dębowej klepce pościeranej od tysięcy kroków w tę i z powrotem.   Od kroków szurających, ulotnych. Od kroków. Moich? Od kroków dawno przeszłych. Zaprzepaszczonych w odmętach dawno minionych epok i lat.   Całych dekad…   To tutaj. Albo i tam. Coś skrzypnęło. Zatrzeszczało w drewnie szafy, stojącego trema… To tutaj albo nigdzie… To musi być, gdzieś tutaj…   Stoję i nasłuchuję.   Stoisz razem ze mną. Niema. Stoisz obok, zwrócona do mnie profilem swojej jasnej, niemalże białej twarzy. Albo trochę z tyłu.   I mimo że czasami jesteś blisko, bądź dalej, bądź jeszcze w różnych ode mnie oddaleniach, zdajesz się istnieć wyłącznie w takich jakichś przeskokach nieruchomej figury, co się przemieszcza zrywami po szachownicy.   I zawsze jesteś do mnie zwrócona bokiem. Nigdy przodem. Widzę tylko twój bok. Policzek. Ucho. Nos...   I jesteś zimna jak posąg martwy, jak rzeźba wykuta z marmuru.   Jesteś w sukience. Chyba w sukience. Może to coś innego. Nie wiem. Albo w spodniach i w powyciąganym wełnianym swetrze.   Takim zwykłym. Zwyczajnym.   Kiedy zamykam oczy, widzę ciebie. Otwieram -- widzę… Jesteś wciąż obok. Jak ten cień co przerasta mnie pod wieczór.   Jesteś tu w ciszy. W szumie. W piskliwym szumie idącym od okna. Od drzew….   Stoję rzem z tobą. Stoimy… -- w milczeniu. W tym okrutnym milczeniu rzeczy. W tym pustym domu martwym jak omszony głaz.   W pulsującym szumie płynącej w żyłach krwi, który rozsadza uszy jednostajnym, rwącym wodospadem postępującej entropii.   Spójrz na mnie! Choć raz! Spójrz! Proszę…   Twoja nieruchomość przytłacza mnie niczym górski, szary masyw.   Milczenie odbija się od ścian, kiedy wpatruję się w połysk padający od okna. Bez ruchu. Bez najmniejszego poruszenia.   Naśladując ciebie, zapadam w letarg. W jakieś katatoniczne otępienie. Będąc na jawie? We śnie?   Od słońca. To idzie od słońca w tej całej rześkiej jaskrawości. Od słońca chylącego się powoli za koniuszki drzew.   Za chwiejące się nerwowo gałęzie, gałązki. Za dęby. Klony. Za strzeliste topole. Za nagie korony.   To wszystko od słońca chylącego się ku śmierci. Ku lodowatej otchłani nocy.   W porywach wiatru. W zimnych porywach… -- obłoki – prące, gdzieś do przodu, niczym poszarpane łachmany.   Podążające bez celu. Bez niczego   W pokoju. W przedpokoju. Na szafce leżące w nieładzie stare przedmioty matki.   Jakieś korale, łańcuszki…   Na szafce broszka, guziki, jedna spinka do mankietu koszuli ojca… Zdają się jarzyć jakimś wewnętrznym blaskiem, mżyć tymi szarymi pikselami białego szumu...   Na tym drewnie połyskuje słoneczna plama. Pada pod kątem. Migocze. Przesuwa się.   Nieruchomieje na profilu twojej twarzy.   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-04-08)    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...