Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Nie byłem u Ciebie w żadne dni, nie chciałbym być

Sam spędzam blade świty, myśląc o aksamitach – koniec i początek?

Ale czego?

Nie ma kraju tego

Chleb leży w śmieciach, a powietrze śmierdzi spalonym plastikiem

Nic już nie cieszy, nawet bociany wiosną

Niebo się zamknęło

Próżno szukać darów

Uśmiechamy się czasem

Ale jesteśmy tak dalecy od siebie

Nienawiść

Za czym zatem tęsknić?

Za wyjazdem, panie Kamilu

za wyjazdem, jak najdalej stąd

Tam gdzie jest tak za tak, nie za nie

Niestety tak być musi

a może się tak nie stanie?

Potykam się o rozbity na bruku fortepian

I tęskno mi Panie, Panie Kamilu

Nie byłem u Ciebie w żadne dni, nie chciałbym, abyś Ty tu był...

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Edytowane przez Igor Osterberg aliceD (wyświetl historię edycji)
Gość Franek K
Opublikowano

Ktoś tu kiedyś napisał coś takiego (nie pamiętam kto):

 

Do kraju tego, gdzie puszkę po browcu

Podnoszą z ziemi przez uszanowanie

Dla cen surowców

Tęskno mi Panie itd.

 

Każdy widzi własny kraj na swój sposób, ale nie jest u nas po mojemu jeszcze tak źle, żeby pryskać.  Poza tym, tylko tutaj człowiek jest tak naprawdę u siebie.

 

Pozdrawiam. F.K.

 

Opublikowano

@Franek K puszki zbierają nieliczni, bo nie mają wyjścia - nie uszanowanie, ceny surowca są niskie... to raczej walka o przetrwanie

Jeszcze siedzę w kraju, ale starości tu spędzić nie chcę... mam wiele bliskich osób na emigracji, znam ich cierpienia i codzienność, ale 99% z nich uważa, że dobrze zrobiła. ja już nie wiem czy jestem u siebie, niby jestem, ale, ALE

zresztą na bank CKN nie do takiego kraju chciałby wracać

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Waldemar_Talar_Talar dzięki   jesień owszem zadowoli jeśli ładna jest i młoda słodko może cię ukoić ale kasy potem szkoda :)))       @violetta od czego jest kobietka tego nie wie sam Bóg raz wściekła raz kokietka nieobliczalna i już :)))  
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      To przepiękna zwrotka warta najlepszych poetów ! I ostatnia też złota warta. Gdyby udało się dotrzymać kroku pozostałym ... 
    • @Poezja to życie Dobrze prawisz i rym jest...  
    • @Jacek_Suchowicz Piękny wiersz o zbliżającej się jesieni. Pozdrawiam serdecznie

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
    • W koszulce pirackiej i mycce z czaszką, Pochylony nad balią z praniem, Pianę wzbijałem ku niebu – chlup, chlup, Wiosłem szarpałem ocean zbyt spokojny.   Wichry w koszulę łapałem na kiju, Kurs obierałem – ahojj! – wołałem. Ster trzymał mój język, nie ręce, Żagiel inspiracją: tam, gdzie wiatr dmie!   Świat zmierzyłem bez lunety i bez map, Z oceanem biłem się z tupotem i krzykiem. Gwiazdom nie wierzyłem, bo mrugają okiem. Ja wam dam, wy żartownisie, dranie!   Na Nilu mętnym, wezbranym i groźnym, Szczerzyłem kły z krokodylem rozeźlonym. Ocean zamarł, gdy dryfem szedłem – skarpetki prałem, Rekin ludojad nad tonie morskie skoczył i zbladł.   Na prerii mustang czarny jak moje pięty, Ogonem zamiótł mi pod nosem – szast! Wierzgnął, kopytem zabębnił, z nozdrzy prychnął, Oko puścił i w cwał – patataj, patataj!   Na safari gołymi przebierałem piętami – plac, plac! Słoń zatrąbił, nie uciekłem, w miejscu trwałem. W ucho dostał, ot tak – i odstąpił: papam, papam. Został po nim tylko w piasku ślad i swąd.   Lew zaryczał – też nie pękłem, no nie ja! W pierś bębniłem – bim, bam, bom – uciekł w dal. Ciekawskiej żyrafie, mej postury chwata, W oczy zaglądałem – z dumy aż pękałem.   A na kontynencie płaskim i gołym, Jak cerata w domu na stole świątecznym, I strusia na setkę przegoniłem – he, he! Bo o medal z kartofla to był bieg.   Aż tu nagle: buch, trach, jęk – strachem zapachniało! Coś zatrzęsło, coś tu pękło – to nie guma w gaciach... Łup! okrętem zakręciło, bryzg mi wodą w oko, Flagę z masztu zwiało i na tyłku cumowałem.   Po tsunami pranie w błocie legło, Znikły skarby i trofea farbą plakatową malowane, Z lampy Aladyna duch też nawiał – łotr i tchórz, Kieł mamuta poszedł w proch, złoto Inków trafił szlag.   Matka w krzyk „Ola Boga!” – ścierą w plecy chlast! Portki rózgą przetrzepała jak to dywan. Aj, aj, aj, aj! chlip, chlip! to nie jaaaa... Smark, smark, łeee – nawyki to z przedszkola.   Z domku, skrytym w kniejach dębu, ot kontrola lotów. Słyszę łańcuch jak klekoce, rama trzeszczy. Dzwonek – dzyń! błotnik – dryń! szprychy aż pękają. Kłęby kurzu w dali widzę – nie, to nie Indianie.   To nie szeryf z gwiazdą pędzi na rumaku, To nie szalik śwista (z klamrą...? e tam) Ojciec w drodze z wywiadówki – coś mu śpieszno. Aż mnie ucho swędzi, no to klapa, koniec pieśni...  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...