Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

La boite a troubadours

Comment ça va? 

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

In my youth, in the 1960s, at school, it sucked to listen to classical music, musicals, pop and so on. But along with listening to the rock'n'roll music, everyone did it anyway in secret. The single overriding command was "Thou shalt not be found out". Or else... big disgrace! Especially, it concerned to me. Bitchlet, I listened to Scarlatti's sonatas and went to the movies to watch the Arabian and Persian films that was amount to cross the most flexible red lines.  I liked young and old Arabian and Persian playboys and creative bohemians. Of course, not them, per se, but the high standards and handsome style of their living! They sat in the elegant Lebanese nightclubs, everyone with a pair of girls in their laps, sipping the colorful cocktails from their tall, narrow glasses. As to jumping from the stratosphere, I eagerly ceded it to the iron women of my dream like Svetlana Savitskaya, a female astronaut from Russia, of whom I was always fond.

 

 

In mijn jeugd, in de jaren zestig, op school, was nogal afkeurenswaardig om naar klassieke muziek, musicals, pop enzovoort te luisteren. Maar behalve de rock'n'roll-muziek luisterde iedereen er stiekem naar. Het enige overheersende commando was "Je zou niet ontdekt moeten worden". Of anders ... een grote schande! Het betrof me voornamelijk.  Klootzak, ik luisterde naar Scarlatti's sonates en ging naar de film om de Arabische en Perzische films te bekijken die gelijk stonden aan het overschrijden van de meest flexibele rode lijnen. Ik hield van jonge en oude Arabische en Perzische playboys en creatieve bohemiens. Natuurlijk vond ik ze niet per se leuk, maar de hoge standaard en goede stijl van hun leven! Ze zaten in de elegante Libanese nachtclubs met meisjes op schoot en dronken kleurrijke cocktails uit hun lange, smalle glazen. Wat betreft het uit de stratosfeer springen, ik overhandigde het gretig aan de ijzeren vrouwen van mijn dromen, zoals Svetlana Savitskaya, een vrouwelijke astronaut uit Rusland, van wie ik altijd had gehouden.

 

 

W młodości, w 60., w szkole, uważano za wstyd słuchać klasyków, musicali itp. i itd. Ale wszyscy poza słuchaniem muzyki współczesnej i tak robili to w tajemnicy. Najważniejsze, żeby nie dać się złapać. Inaczej hańba! Co do mnie, generalnie miałebym
przerąbane. Ja, sukinsyn, słuchałem sonat Scarlattiego i chodziłem do kina na filmy arabskie i perskie, które znajdowały się jeszcze niżej niż linia wodna. Lubiłem młodych i starych arabskich i perskich playboyów oraz kreatywnych bohemy. Oczywiście nie  ich, samych w sobie, ale poziom i styl ich życia! Siedzieli w eleganckich libańskich klubach nocnych z dziewczynami na kolanach, po dwie na każdą, i popijali kolorowe koktajle z wysokich wąskich szklanek. Skacząc ze stratosfery, chętnie ustępowałem żelaznym kobietom, takim jak Swietłana Sawickaja, kobiecа astronautka z Rosji
którą zawsze uwielbiałem.

 

 

The song Syah Chesmon سیه چشمون ("Black-eyed") from the repertory of a great pop singer of Iran Hayedeh هایده  sung by a Persian singer and playboy from California, USA, Iman Sani.

 

 

Piosenka Syah Chesmon سیه چشمون ("Black-eyed") z repertuaru wielkiej pop piosenkarki z Iranu Hajedeh هایده, zaśpiewana przez perski pop piosenkarza i playboy'a z Kalifornii, Imana Sani.

 

O MY BLACK-EYED
O my black-eyed,
Why is there not as much loyalty in your look as it had been before?
O my black-eyed, tell me, for God's sake,
Why does your heart no longer  belong to me?
I felt uneasy because of you,
You know that I lost everything without you.
I can't stop loving you,
I can't wait to meet you again.

 

O moja czarnooka,
Dlaczego w twoim wyglądzie nie ma tyle lojalności, co wcześniej?
O moja czarnooka, powiedz mi, na litość boską,
Dlaczego twoje serce nie należy już do mnie?
Czułem się nieswojo przez ciebie.
Wiesz, że bez ciebie straciłem wszystko.
Nie mogę przestać cię kochać, 
Nie mogę się doczekać, żeby znów cię poznać.

 

In this exile where I've been placed by you I am dying,
But you don't even seem to notice it. 

I want to hold your hand in mine one more time,
But you don't even seem to notice it,
But you don't even seem to notice it,

Not even to notice it, not even to notice it.

 

Na tym wygnaniu, na którym mnie umieściłaś, umieram.
Ale wydaje się, że nawet tego nie zauważasz.
Chcę jeszcze raz trzymać twoją dłoń w moje,
Ale wydajesz się nawet tego nie zauważać,
Ale wydajesz się nawet tego nie zauważać,
Nawet tego nie zauważać, nawet tego nie zauważać.

 

O my black-eyed, you swore you would be none's but mine,
You swore that you wouldn't be unaware of my feelings.
O my black-eyed, you swore you would be none's but mine,
You swore that you wouldn't be unaware of my feelings.

 

O moja czarnooka, przysięgałaś, że będziesz nikim innym, tylko mojej
Przysięgałaś, że nie będziesz nieświadoma moich uczuć.
O moja czarnooka, przysięgałaś, że będziesz nikim innym, tylko mojej
Przysięgałaś, że nie będziesz nieświadoma moich uczuć.

 

In this exile where I've been placed by you I am dying,
But you don't even seem to notice it. 

I want to hold your hand in mine one more time,
But you don't even seem to notice it,
But you don't even seem to notice it,

Not even to notice it, not even to notice it.

 

Na tym wygnaniu, na którym mnie umieściłaś, umieram.
Ale wydaje się, że nawet tego nie zauważasz.
Chcę jeszcze raz trzymać twoją dłoń w moje,
Ale wydajesz się nawet tego nie zauważać,
Ale wydajesz się nawet tego nie zauważać,
Nawet tego nie zauważać, nawet tego nie zauważać.

 

I am still  faithful to you, but  you don't even seem to notice it.
I have not given my heart to another one,
But you don't even seem to notice it.

 

Nadal jestem ci wierny,

Ale wydaje się, że nawet tego nie zauważasz.
Nie oddałem serca drugiej,
Ale wydaje się, że nawet tego nie zauważasz.


O my black-eyed, I want you just for once to ask me how I feel.
Come on, visit me to see how I feel.

Don't you think you are

wrecking our home? 
If you don't come to see me, you'll torture me, you'll cause me pain.
Don't you think it's you whom I miss in here?
My life has gone with the wind,
My life has gone with the wind.

 

O moja czarnooka, chcę, żebyś choć raz zapytała mnie, jak się czuję.
Chodź, odwiedź mnie, żeby zobaczyć, jak się czuję.
Nie sądzisz, że niszczysz nasz dom?
Jeśli nie przyjdziesz się ze mną zobaczyć, będziesz mnie torturować, sprawisz mi ból.
Nie sądzisz, że to za tobą tęsknię?
Moje życie przeminęło z wiatrem, 
Moje życie przeminęło z wiatrem. 

 

In this exile where I've been placed by you I am dying,
But you don't even seem to notice it. 

I want to hold your hand in mine one more time,
But you don't even seem to notice it,
But you don't even seem to notice it,

Not even to notice it, not even to notice it.

 

Na tym wygnaniu, na którym mnie umieściłeś, umieram.
Ale wydaje się, że nawet tego nie zauważasz.
Chcę jeszcze raz trzymać twoją dłoń w moje, j
Ale wydajesz się nawet tego nie zauważać,
Ale wydajesz się nawet tego nie zauważać, nawet tego nie zauważać, nawet tego nie zauważać.

 

O my black-eyed, 
Why is there not as much loyalty in your look as it had been before?
O my black-eyed, tell me, for God's sake,

Why does your heart no longer  belong to me?
I felt uneasy because of you,
You know that I lost everything without you.
I can't stop loving you,
I can't wait to meet you again.

 

O moja czarnooka,
Dlaczego w twoim wyglądzie nie ma tyle lojalności, co wcześniej?
O moja czarnooka, powiedz mi, na litość boską,
Dlaczego twoje serce nie należy już do mnie?
Czułem się nieswojo przez ciebie.
Wiesz, że bez ciebie straciłem wszystko.
Nie mogę przestać cię kochać
Nie mogę się doczekać, żeby znów cię poznać.

 

In this exile where I've been placed by you I am dying,
But you don't even seem to notice it. 

I want to hold your hand in mine one more time,
But you don't even seem to notice it,
But you don't even seem to notice it,

Not even to notice it, not even to notice it.

 

Na tym wygnaniu, na którym mnie umieściłeś, umieram.
Ale wydaje się, że nawet tego nie zauważasz.
Chcę jeszcze raz trzymać twoją dłoń w moje, j
Ale wydajesz się nawet tego nie zauważać,
Ale wydajesz się nawet tego nie zauważać, nawet tego nie zauważać, nawet tego nie zauważać.

 

***

 

SIAH CHASHMOON
Siyah Chashmoon Cher
to negat dige, oon hame vafa nist
siyah chasmoon begoo, nakone delet, dige pishe ma nist
parishoonet shoodam , midooni voosat hame chimo bokhtam voose doost dashtanet
taghatam digeh bishtar az aina nist
to in ghoorbati ke hastam
daram mimiram halet nist
bazam dastet to dastam , mikhom bigiram halet nist
to in ghoorbati ke hastam
daram mimiram halet nist
bazam dastet to dastam , mikhom bigiram halet nist
Halet nist, Halet nist, Halet nist

 

Siyah chasmoon ghasam khordi ke joz male man nabashi
ghasam khordi ke injoore ghafel az hal man nabashi
Siyah chasmoon ghasam khordi ke joz male man nabashi
ghasam khordi ke injoore ghafel az hal man nabashi
to in ghoorbati ke hastam
daram mimiram halet nist
bazam dastet to dastam, mikhom bigiram halet nist
to in ghoorbati ke hastm
daram mimiram halet nist
bazam dastet to dastam, mikhom bigiram halet nist
Halet nist, Halet nist, Halet nist

 

hanooz yar to hastam, haletam nist
Ye hichki del nabastam, haletam nist
siyah chasmoon mikhom halemo beporsi
bishi mehmoon aho alemo beporsi
Nagofti nakone khoonash kharabe
nadidanam vasesh ranj o azabeh
nagofti ke gharibe in velayet
tamume zenedegish naghshe bar abe
tamume zenedegish naghshe bar abe
to in ghorbati ke hastam
daram mimiram halet nist
bazam dastet to dastam, mikhom bigiram halet nist
to in ghoorbati ke hastm
daram mimiram halet nist
bazam dastet to dastam, mikhom bigiram halet nist
Halet nist, Halet nist, Halet nist

 

Siyah Chashmoon Chera
to negat dige, oon hame vafa nist
siyah chasmoon begoo, nakone delet , dige pishe ma nist
parishoonet shoodam , midooni voosat hame chimo bokhtam voose doost dashtanet
taghatam digeh bishtar az aina nist
to in ghoorbati ke hastam
daram mimiram halet nist
bazam dastet to dastam , mikhom bigiram halet nist
to in ghoorbati ke hastam
daram mimiram halet nist
bazam dastet to dastam , mikhom bigiram halet nist
Halet nist, Halet nist, Halet nist
Halet nist, Halet nist

 

Mrs. Hayedeh's original song, however, sounded in that, more traditional, much softer way! Oryginalna piosenka Pani Hajedeh brzmiała jednak w inny, bardziej tradycyjny i łagodny sposób!

 

سیه‌چشمون
سیاه چشمون چرا
تو نگات دیگه، اون همه وفا نیست
سیاه چشمون بگو، نکنه دلت، دیگه پیش ما نیست
پریشونت شدم، میدونی واست همه چیمو باختم
واسه دوست داشتنت
طاقتم دیگه، بیشتر از اینا نیست
تو این غربتی که هستم
دارم میمیرم حالیت نیست
بازم دستتو تو دستم، میخوام بگیرم حالیت نیست
تو این غربتی که هستم
دارم میمیرم حالیت نیست
بازم دستتو تو دستم، میخوام بگیرم حالیت نیست
حالیت نیست، حالیت نیست، حالیت نیست
سیاه چشمون قسم خوردی که جز مال من نباشی
قسم خوردی که اینجور غافل از حال من نباشی
سیاه چشمون قسم خوردی که جز مال من نباشی
قسم خوردی که اینجور غافل از حال من نباشی
تو این غربتی که هستم
دارم میمیرم حالیت نیست
بازم دستتو تو دستم، میخوام بگیرم حالیت نیست
تو این غربتی که هستم
دارم میمیرم حالیت نیست
بازم دستتو تو دستم، میخوام بگیرم حالیت نیست
حالیت نیست، حالیت نیست، حالیت نیست
هنوز یار تو هستم، حالیتم نیست
به هیچکی دل نبستم، حالیتم نیست
سیاه چشمون میخوام حالمو بپرسی

بشی مهمون احوالمو بپرسی
نگفتی نکنه خونش خرابه
ندیدنم واسش رنج و عذابه
نگفتی که غریب این ولایت
تموم زندگیش نقش بر آبه
تموم زندگیش نقش بر آبه
تو این غربتی که هستم
دارم میمیرم حالیت نیست
بازم دستتو تو دستم، میخوام بگیرم حالیت نیست
تو این غربتی که هستم
دارم میمیرم حالیت نیست
بازم دستتو تو دستم، میخوام بگیرم حالیت نیست
حالیت نیست، حالیت نیست، حالیت نیست
سیاه چشمون چرا
تو نگات دیگه اون همه وفا نیست
سیاه چشمون بگو، نکنه دلت، دیگه پیش ما نیست
پریشونت شدم، میدونی واست همه چیمو باختم
واسه دوست داشتنت
طاقتم دیگه، بیشتر از اینا نیست
تو این غربتی که هستم
دارم میمیرم حالیت نیست
بازم دستتو تو دستم، میخوام بگیرم حالیت نیست
تو این غربتی که هستم
دارم میمیرم حالیت نیست
بازم دستتو تو دستم، میخوام بگیرم حالیت نیست
حالیت نیست، حالیت نیست، حالیت نیست

حالیت نیست، حالیت نیست

 

***

 

A new, manly iterpretation of a song from the repertory of a great Iranian pop singer Hayedeh was made by Iman Sani. The Persian nightingale from California dared to transform the famous tune for himself, and this attempt of his ... turned out to be a great success. Iman Sani revived the song that otherwise could have rested in the grandmas` chests. Plus the fashion show! Ain`t it splendid?

 

Nowa, męska interpretacja piosenki wielkiej irańskiej pop piosenkarki Hajedeh przez Perskiego piosenkarza Imana Sani. Słowik Perski z Kaliforniiw ziął na siebie przerobienie tego dla siebie i ... zadziałało!  Iman Sani wskrzesił piosenkę, która inaczej mogłaby umrzieć  w pudełku pamięci. Plus pokaz mody! Czy to nie wspaniałe?

 

The original song contains a torrent of the bitter laments and accusations of a woman complaining and reporoaching his man for coolness making him an alien to her despite she gave her life as a sacrifice for love. She keeps repeating , `Black eyes, you don't even seem to notice me and my love'.

 

W oryginale jest to piosenka dziewczyny, która narzeka i wyrzuca swojemu chłopakowi, że nie zwracał na nią uwagi. Zaczął wydawać się obcy. I poświęciła wszystko z miłości do niego. Od czasu do czasu pyta:  "Czarne oczy, nawet nie wydajesz się zauważać mnie i mojej miłości''.

 

Of course, Hayedeh performs the song in a traditional Oriental style, very close to the folkloric one. But Iman Sani is a modern person, and the character of his song is a dandy, playboy and even a rake, and as a result his manner of singing excludes any breakdown or anguish.

 

Oczywiście Hajedeh wykonuje tę piosenkę w tradycyjny, orientalny sposób, bliski folklorowi. Ale Iman Sani, człowiek nowoczesny, i bohater jego piosenki jest dandysem, playboyem i nawet kobieciarzem, i oczywiście jego zachowanie wyklucza orientalną udrękę.

 

A famous Russian song in a style of chanson, an evergreen piece of the urban folk lore, sung by Arkady Severny in a patented Russian Jewish, Odessish manner. "Aren't I merry, aren't l handsome? You can't ignore my banking account either, baby! You stupid fool, ain't it enough for you? You gonna hardly find more appropriate dude!

Słynna rosyjska piosenka w stylu chanson, wiecznie zielony kawałek miejskiego folkloru, śpiewana przez Arkadijego Siewjernego w opatentowany rosyjsko-żydowski, odeski sposób. "Czy nie jestem wesoły, czy nie jestem przystojny? Nie możesz też zignorować mojego konta bankowego, kochanie! Głupio idiotko, czy to nie wystarczy? Trudno znaleźć bardziej odpowiedniego kolesia!"

 

His lamentations seem sooner to be a vexation, though not of a woman in love. It`s manful and buoyant bewilderment of a gilded youth born with a silver spoon in his mouth. Sort of `Hm, ain`t I enough handsome and merry, let alone wealthy to deserve you refusal?` To be short, that song is somewhere in the middle of the `I want to hold your hand` by  the Beatles and a famous Russian romance song `The Black Eyes` by its meaning, though sustained in a pure Persian style.

 

 

Jego wyrzuty są raczej irytujące, ale nie gorzkie, kobiece, ale męskie, odważne i główne w dosłownym i przenośnym znaczeniu tego słowa. Na przykład: "Czy nie jestem wesoły, czy nie przystojny, czy nie podoba ci się mój rachunek bankowy?!" Krótko mówiąc, ta piosenka jest czymś pomiędzy "l wanna hold your hand" Beatlesów a rosyjskim cygańskim romansem "Oci ciernyje”, ale w perskim stylu.

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

"Oci ciernyje” sung by Mikhail Vavich, record of 1913. "Oci ciernyje” w wykonaniu Michaiła Wawicza, płyta z 1913 roku.

 

By the way, the character of the music video looks very spick and span, dressed like a lord, and the girl he hangs around is a high-class piece. La dolce vita! Dolce far niente! to put it better. According to a complaint of a Persian lady from Calfornia, `many of Persian artistes in Los Angeles today ... are only caring about money and fame`. I had to disagree, `cuz I find it awesome if talent has got such cronies as money and fame!

 

Nawiasem mówiąc, bohater klipu wideo ubiera się prosto z igły, jest właściwie młody jaśny pan, a jego dziewczyna jest ślicznotka pierwszą klasą. La dolce vita! Słodkie życie! Dolce far niente! i podobne rzeczy. Jak lamentowała jedna perska ciotka, "wielu perskich śpiewaków w Los Angelesie dzisiaj ... dba tylko o pieniądze i sławę". Nie zgadzałem się z nią. Dobrze, jeśli pieniądze i sława idą ręka w rękę z talentem.

 

It makes me remember a Swedish children`s book "Lillebror Och Karlsson på taket" (`Karlsson on the Roof`). 

 

 

Little Boy says to Karlsson, "Happiness isn't in pies!" Karlsson replies, `Little Boy, aren`t you crazy? Then what else is happiness in?` What`s it in, indeed? The hero of the song being performed by Iman Sani just replies unpretentiously, `It`s in love!` There must have happened something in the world that I missed somehow. Has love really become the thing that money just can`t buy?

 

Przypomina mi się szwedzka książka dla dzieci "Lillebror Och Karlsson  taket" ("Braciszek i Karlsson on the Roof”). Braciszek mówi do Karlssona, że szczęścia nie ma w ciastach. Karlsson odpowiada: "Braciszku, czy nie zwariowałeś? W czym jeszcze?"  Bohater piosenki wykonywanej przez Iman Sani po prostu odpowiada bezpretensjonalnie: "W miłości!" Musiało się wydarzyć na świecie coś,

czego jakoś mi przegapiłem. Czy miłość naprawdę stała się tym, czego nie można kupić za pieniądze?!

 

 

INTERVIEW WITH... A JANITOR FROM TOMSK IN SIBERIA ON  VALENTINE'S DAY

 

-Do you believe in love?

-Yes, I do!
-Do you think that love needs a material support, gifts, presents?
-"Can't buy me love, no! Everybody tells me so!" The Beatles sang so. None can really buy love!
-Do you celebrate Valentine's Day?
-Surely! Though I am 70 years old.
-What do you plan to do on the 14th of February?
-Gonna read the book "The Way of Zen" by Allan Watts
-Because of its symbolism consonant with that holiday, I s'pose?
-Right. The book contains a lot of insights into that subject. Permettez-moi de présenter. Je m’appelle Vitali!
-Je m’appelle Natalie.
-Merci beaucoult!

 

The interview disrupts the established stereotypes being related to janitors. The old man occured to be a  homeless dipsomaniac in rehab. He serves the local Protestant church as a janitor. His relatives seem to live in San Francisco.

 

WYWIAD Z ... ZAMIATACZEM ULIC Z TOMSKA NA SYBERII W WALENTYNKI
-Czy Pan wierzy w miłość?
-Tak!
-Czy Pan myśli, że miłość potrzebuje wsparcia materialnego, prezentów?
- "You can't buy me love, no! Everyone tells me so!" Tak śpiewali Beatlesi. Naprawdę nikt nie może kupić miłości!
-Czy Pan obchodzi Walentynki?
-Pewno! Mimo że mam 70 lat.
-Co Pan planuje robić 14 lutego?
- Przeczytam książkę „Droga zen” Allana Wattsa.
- Chyba ze względu na  symbolikę związaną z tym świętem?
-Tak. Książka zawiera wiele spostrzeżeń na ten temat. Permettez-moi de présenter. Je m’appelle Vitali!
-Je m’appelle Natalie.
-Merci beaucoult!

 

Wywiad przełamuje utarte stereotypy dotyczące woźnych. Starzec okazał się bezdomnym dipsomanem na odwyku. Służy jako woźny w miejscowym Kościele protestanckim. Wydaje się, że jego krewni mieszkają w San Francisco.

 

'Pardonne-moi ce caprice d’enfant' sung by Mireille Mathieu "Wybacz mi ten dziecinny kaprys" w wykonaniu Mireille Mathieu

 

 

Edytowane przez Andrew Alexandre Owie (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

Chciałbym, żeby wszyscy kobiety i mężczyźniy byli przystojni i  wiecznie młode!

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

"Old Ladies in a Hall of Mirrors" by the Maski Show "Staruszki w sali luster" przez Maski Show

 

P. S. 

I consider those comedians the best among jokers, jesters and clowns. 

Uważam tych komików za najlepszych wśród żartownisiów, komików i klaunów.

 

"Dances in a village culture club" by the Maski Show. 

"Tańce w wiejskim klubie kultury" przez Maski Show.

 

Edytowane przez Andrew Alexandre Owie (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Rozkazałem odnaleźć i ściągnąć tu Twoje ciało. Wygraliśmy bitwę a przegraliśmy wojnę. Leżysz na stosie tak cichy i blady. Bracie! Weź i mój topór w odmety, świętego, ofiarnego ognia. Zabierz go do Asgardu. Trenuj nim pod okiem Bogów aż do dnia ostatecznej bitwy. Wiernie będzie Ci służył. Dziś ścieżek przeznaczenia nie prostują Bogowie. A w wojnie nie szukaj honoru ani wiecznej chwały. Wróg nie stanie z Tobą oko w oko w szranki. Zabije bez chwili zwątpienia, dronem czy samolotem. Wiem jak samotny tam będziesz Bracie. Po kolejnej bitwie, zapewne dołączę do Ciebie. Duch mój pod bramy Asgardu podejdzie. Mój czas także do końca się zbliżył. A jeśli widzą mą żałobę i żal. Niech stwierdzą zgodnie, że to jeszcze nie czas. I niech zwrócą iskrę życia w Twe piersi i oczy.   Runy i gwiazdy są nam przychylne i łaskawe. Twoja dusza wraca przez mroki Helheimu. Żagiew dla stosu, zamienimy w miecz z zaklętą potęga ojców. Żagiew śmierć i proch. Miecz nieśmiertelność i władze wróży. Cóż oprócz łez i ryku żałości, może wyjść z mojego serca środka. Czas pożegnać ten świat. Złamać i spalić tarczę z zaklętą w niej siłą, mądrością i honorem. W agonii trwającego Ragnaroku. Spłonąć jak krzak. Dzikiej, białej róży.
    • Straż pożarna odjechała  Miejska zobojętniające  Koniec z ciepłymi kluchami To był bar, łyżki na łańcuchu   Widelca nie uświadczysz A łyżeczka pozostała w sferze Niebieskich ptaków  Na noże wszedł kolekcjoner   Wykałaczki zakazane Resztki miały pozostać nietknięte  Próchnica zrobić spustoszenie  I prawie wyszło gdyby nie covit   Pies, który pożarł kiełbasę 
    • @Migrena cieszę się i bardzo dziękuję :)
    • "Gdybym miał wybierać to zarżnąłbym ich wszystkich i to bez wyjątku. Kobiety, dzieci i starców, te parszywe gnidy. Nie mam jednak tego luksusu, nie teraz ale wciąż pamiętam!"  Pierwszy dźwięk był metaliczny, nie ludzki. .Jakby ktoś przeciągnął zardzewiałym żelazem po kości i wtedy dopiero zdał sobie sprawę, że to on, że to jego własny oddech tak brzmiał, głęboki, pusty, jakby w środku klatki piersiowej było tylko echo po człowieku.  Piach na arenie był szary, nie piaskowy ale szary od popiołu, zabarwiony kawałkami cegieł i betonu, wyczuwalny przez podeszwy.  Tłum zawył. Kord przeciągnął wzrokiem po trybunach zapełnionych niemalże do końca i zatrzymał się nad balkonem zwieńczonym baldachimem.   Niebo było gęste, jak zawsze. Skłębione ciemne chmury nie wróżyły pogody a jedynie kwaśny deszcz.  Kord ścisnął rękojeść miecza, chwycił pewnie, ramię zadrżało.  To był miecz jednoręczny, stary, zabrany z muzeum — nie dla ozdoby, ale po to żeby zabijać, bo prawdziwa stal przetrwa dłużej niż ludzie i nadal może uśmiercać. Porządnie naostrzony.   Trzymali Korda dla rozrywki. Karmili i myli a to tylko po to, żeby wyszedł na arenę i zabijał. Nie widział jednak na razie przeciwnika.  Wzrok skierował na drugą stronę areny. Tłum nadal wył. W powietrze wystrzeliły kamienie i kawałki cegieł jakby na zawołanie. Arena jednak była duża i nie dosięgły Korda.  Brama otworzyła się z jękiem rysowanej stali. Powietrze zatrzymało się na chwilę.  I zobaczył go. Nie wiedział czy to człowiek czy mutant, czy jedno i drugie bo skóra tamtego była jakby szarozielona, jakby pęknięta od środka.  Ręce zwieńczały zakrzywione szpony a grzbiet zdawał się pokryty łuskami, jak u jaszczura.  Mutant rozglądał się jak on po trybunach i w tej chwili Kord dostrzegł w nim coś bardzo ludzkiego i ten bardzo ludzki strach.  "On też się boi"  Stworzenie ruszyło, ale nie jak zwierz, jak ktoś, kto pamięta jeszcze bycie człowiekiem. Stąpając pewnie na dwóch nogach pomagało sobie długimi ramionami. Szpony wzbijały mnóstwo kurzu i tak właśnie poczuł się Kord w tej chwili, jakby zabity pyłem i wyssany do ostatniej kropli krwi.   Mutant nie rzucił się od razu, nie szarżował. Szedł teraz powoli oceniając odległość. Widział miecz i rozumiał co to jest. Patrzył Kordowi prosto w oczy.  Ruchy miał nienaturalnie płynne, zbyt płynne jak na coś, co miało zrogowaciałą skórę i pęknięcia na policzkach jak glina po suszy.   Kord zrobił krok w bok, w lewą stronę okrążając mutanta. Ostre kawałki szkła zazgrzytały pod podeszwami.  Mutant nie spuszczał go z wzroku. Pochylony skierował się w prawą stronę i na chwilę zatrzymali się w tym ruchu jak tancerze oceniając swoje możliwości.   Kord domyślał się, że to nie była pierwsza walka potwora, że nie będzie łatwo i na chwilę zwątpił.   Tłum jednak zawył i skandował: "Zabij, zabij, zabij..." I tak bez końca a Kord otrzymał porządny zastrzyk adrenaliny. Nie myślał jak człowiek, nie myślał jak zwierzę ani potwór. Stawał się maszyną śmierci.  Mutant pierwszy skrócił dystans. Ramię poszło w bok Hakujący ruch, nie cios. To tylko skrobanie, jakby chciał rozerwać Kordowi gardło nie siłą ale tarciem.  Kord uniósł ostrze mając nadzieję, że metal wystarczy. Ostrze poszło w dół, klasyczny "fendente dritto", iskra przeszła po stali, uderzenie było cięższe niż powinno.   Mutant odskoczył pół kroku, jakby badał reakcję. Przygotował się do ataku.  Czas nie zwolnił, ale Kord zwolnił w środku swoich myśli, niezauważalnie.   Mutant drgnął. Zamachnął się prawą ręką szykując atak i zasłaniając się szponami lewej ręki przed cięciem miecza.  Jednak to Kord pierwszy poruszył się świadomie. Nie szeroki zamach, nie desperacja, ale milimetr przesunięcia stóp w lewo żeby otworzyć linię do kolejnego ataku i ciąć od dołu. Stal nie musi iść daleko, czasami wystarczy obrócić ją o pół palca i mutant to poczuł bo w jego oczach pojawił się cień niepewności. Nie zdążył odskoczyć. Wypolerowana stal zazgrzytała na jego szponach nie czyniąc mu jednak krzywdy.  Kord oddychał szybciej, oddech nie zwalniał, serce łomotało, adrenalina wypełniała każdy kątek jego ciała.  Mutant rzucił się wreszcie do przodu rozchylając ramiona, szykując się do łatwego zatopienia szponów w ciele przeciwnika.   Kord jednak nie odsunął się.  Zrobił coś bardziej brutalnego i bardziej ludzkiego. Wsunął ostrze pod kątem tak, żeby przeciwnik wpadł na nie sam.  Stal nie atakowała, jedynie czekała.  Uderzenie było tłuste i miękkie, nie metaliczne. Rozpaćkało się pośród wrzasków tłumu, weszło w tkankę jak w mokrą rozgrzaną roślinę. Przez sekundę mutant bezgłośnie zamarł, kurz jakby opadł, powietrze zgęstniało jeszcze bardziej.   Kord stał w bezruchu z dłonią wciąż zaciśniętą na rękojeści i z tą jedną, zimną myślą: "To nie ja dzisiaj zginę!"  Ostrze zostało w ciele ale mutant nie cofnął się ani o krok. Jego ciało nie poruszyło się tak, jak powinno, jakby stal była obojętna i stawała się jego ciałem.   Gwałtownym ruchem ciała wyszarpnął wbity miecz z rąk Korda i zamachnął się do kolejnego uderzenia.  Kord jednak wypuścił rękojeść uginając się pod masą cięższego przeciwnika. Miecz został w środku a Kord stał się bezbronny.  Odskoczył gwałtownie nie pozwalając się zranić. Teraz już nie patrzył w oczy mutanta, ale na rękojeść miecza.   Mutant ruszył szybciej niż mogłoby się wydawać i już nie bacząc na nic zaatakował. Kord cofnął się o dwa kroki ale nie z paniką, z wyborem, bo nagle zauważył coś: kiedy mutant ruszał  jego lewa strona pękała jak wyschnięty asfalt po mrozie Tam była słabość ale żeby tam trafić potrzebował broni a broń ugrzęzła.  Kord zrobił rzecz pozornie szaloną, rzecz, której nie robi ofiara. Chwycił mutantowi nadgarstek gołymi dłońmi tuż przed pazurami i siłą własnego ciężaru pociągnął go w bok tak, żeby przeciwnik sam wyrwał ostrze z własnego ciała.  Pazury przecięły mu plecy jakby to była jedynie cerata, płytko — ale długo i przez sekundę Kord poczuł ból i ciemność w płucach.  Mutant wbił mu pazury pod łopatkę jakby chciał się zahaczyć, jakby chciał go zatrzymać blisko żeby rozszarpać gardło z dystansu jednego oddechu.  Kord wysyczał powietrze przez zaciśnięte zęby i zamiast odsunąć twarz  przybliżył ją, i wgryzł się w bark mutanta przecinając tkankę na obojczyku.  Mutant zawył ale nie jak zwierzę, jak coś, co pamiętało ból sprzed przemiany.  Ten jeden dźwięk był jak impuls nerwowy który przetoczył się przez ciało Korda i wtedy — w tym jednym momencie w tym zwarciu, mięso do mięsa, Kord wyczuł rękojeść w dłoni. Zaparł się oburącz wyszarpując ostrze z szaro zielonego ciała mutanta.  Pazury bestii wbiły się jeszcze głębiej. Kord stracił grunt pod nogami i zawisł na szponach, na ułamek sekundy.   Miecz jednak tańczył już swoim rytmem i wykonując puntę ponownie rozszarpał trzewia mutanta.  Kord nie czekał na łaskę. Pchnięcie było szybkie, dokładne — mutant padł na bok, jak odcięty od własnego ciała. Chwilę trwało, nim piach wchłonął ciszę. Potem zabrzmiało to pierwsze, niechlujne „Ha!” — pojedynczy okrzyk, jak iskra. Po sekundzie eksplodowało: głosy wyrwały się z trybun, pełne prostej radości i prymitywnej ulgi. — Kor-gen! Kor-gen! — krzyczeli na początku niskim growlem, a potem dodały się piski i gwizdy. — Kor-gen! Kor-gen! Kor-gen! — i nagle imię, którego nikt mu nie dawał, przyjęło kształt. Publiczność uderzała pięściami w metalowe bariery, śmiejąc się i krzycząc, odkładając na bok litość. Dla nich to był spektakl. Dla nich to była krótka przerwa od głodu i myśli.  Dla Korda dziwne było to, że poczuł się spełniony. Uświadomił sobie, że właśnie stał się gladiatorem i to właśnie było jego siłą.  Wyczerpany karmił się skandowaniem tłumu. Spojrzał na balkon. Zobaczył wyciągniętą rękę, ale nie widział dłoni i kciuka. Jak na zwołanie wyszarpnął miecz i wbił w pierś mutanta, tam gdzie powinno być serce. Mutant zadrżał, wypuścił powietrze i to już był koniec.   "Kor-gen, Kor-gen, Kor-gen!" Tym razem nie poleciały kamienie, tym razem ktoś rzucił bochenek chleba, ktoś inny kiść marchwi a ktoś inny dynię. Ludzie krzyczeli widząc Korda jako bohatera, jakby zbawcę ich wszystkich trosk.   Kord niewiele myśląc zbierał podarunki. Głód był naprawdę dotkliwy I w tym momencie otwarła się brama, jego brama.  Szybko wybiegli z niej ludzie uzbrojeni w karabiny i pistolety. Nie było szans.   Pozwolili mu zachować trofea, ale wpędzili z powrotem do klatki.  — Ten ma rękę — warknął jeden z nich. — Nada się do kolejnej walki. Trzeba go tylko wyczyścić.  I wtedy Kord po raz pierwszy od długiego czasu poczuł, że decyzja nie jest już tylko jego — że jest częścią czegoś większego: mechanizmu, który żywił się przetrwaniem. Jego imię, rzucone przez tłum, było biletem na jutro.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...