Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

wyprawa do jądra ziemi
ogrzeje zmarzniętych
wyprawa do źródeł amazonki
życiodajna rzeka

wyprawa najdroższej owcy
pasterz dał jej już odpocząć
chronił bezustannie latami
i zawsze wiedział kiedy pora

tak cicho szeptał jej do ucha
nie dosłyszałem pamiętam
tylko ten spokój i ten cudu
koniec kolejnych dusz za nami

 

 

 

 

Edytowane przez Pan Ropuch (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

Ten tekst ciągle we mnie siedzi od wczoraj. Zasypiałem z frazą w głowie kolejnych dusz za nami napisałem ją tak, bo tak mocno to czułem gdy pisałem, choć po napisaniu, przy drugim odczycie włączyła mi się lampka (tam gdzie mieszka logika) że powinno być przed. Tłem impulsem tego wiersza był film, który uzmysłowił mi poprzez sposób w jaki zwykliśmy okłamywać naszych najbliższych (np. że zostało im kilka miesięcy życia) że mentalnie bliżej nam wciąż do Chińczyków niż choćby Anglików. Sam fakt płaczek na pogrzebach, który występuje w obu naszych kulturach uznałem za lekki wstrząs. (tytuł filmu The Farewell)

 

kolejnych dusz za nami 

 

zostawiam tak bo coś mi podpowiada, że tu wcale nie musi obowiązywać logika Ci co odeszli wcale nie muszą już wiedzieć co jest za tą życia kurtyną, wcale nie muszą być już za linią mety i wcale ale wcale nie muszą być przed nami. Myślę, że mogą być poza czasem myślę, że mogą być w nieziemskiej podróży, myślę że są w punkcie wyjścia gdzieś w okolicach gdzie to wszystko miało swój początek.

 

Pozdrawiam niedzielnie

Pan Ropuch

Edytowane przez Pan Ropuch (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

W tym wierszu drży czuła miłość i pocieszenie.., skierowane przez "pasterza" na tę najdroższą - a więc tę zagubioną, zmarzniętą i umęczoną "owcę", którą z powrotem prowadzi "do domu", tam, gdzie zaczyna się jej życie i kończy...  Myślę, że każdy z nas nią jest, chociaż nie każdy chyba o tym wie... Ciekawie ująłeś ten temat, w każdej zwrotce zmieniając pozycję podmiotu lirycznego, przez co przekaz nabiera "przestrzeni". Podoba mi się :) Pozdrawiam.

.

Edytowane przez duszka (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena Łotr, mówisz? :))) Nieprzyjemny? :))) Widziałam gorszych, uwierz mi. Ty przynajmniej przepraszasz - to cię od prawdziwych łotrów różni. Więc przyjmuję przeprosiny, choć nie wiem za co dokładnie. Może za to, że jesteś sobą? To akurat mi nie wadzi.    ps. znowu przepraszasz! :)))))))))))))
    • @Berenika97   to ja jeszcze tylko......przepraszam :)))))))   nieprzyjemny łotr ze mnie :))))))    
    • @viola arvensis Jaki cudowny, żywy wiersz! Tak właśnie wygląda zakochanie, które "tupie po głowie". "Czerwienię się poziomką , różyczką rozkwitam" - to urocze! Jakbym czytała wiersz o sobie, bo jak byłam zakochana w koledze z klasy - to miałam różyczkę! To była emocjonalna tragedia. :) "Zwieję przed kochaniem" - świetne, bo jednocześnie ucieka i przyznaje, że to już jest kochanie.
    • @Berenika97 Pięknie.
    • Poranek. Ale to nie nowy dzień. Nie początek, to tylko ciało oddane przez ogień, gdy noc skończyła swój rytuał. Słońce wstaje - nie jak zbawienie, ale jak świadek zbrodni. Rozrywa niebo pazurami światła, jakby chciało zajrzeć im pod ich powieki. Oni - jeszcze nadzy, ale już nie dzicy. Leżą w świetle po sobie, jak dwie rzeźby z soli, których dotyk roztapia. Jej ramię - jak lina po burzy, wilgotna, poraniona. Jego biodro - nabrzmiałe od snu, który nie przyniósł zapomnienia. W powietrzu unosi się zapach skóry i spalonego tchu. Cisza już nie milczy. Stoi między nimi jak anioł bez twarzy, i mówi: "Zobacz, co zrobiliście." Ich spojrzenia się mijają - boją się patrzeć w oczy, gdzie noc jeszcze dymi. Ona: czuje sól na ustach, ale nie wie, czy to pot, łzy, czy jego smak. On: chce coś powiedzieć, ale język mu się łamie na suchym gardle. Wciąż słyszą w sobie echo silnika, jakby to ich serca nie mogły zgasnąć. Wciąż czują dreszcz drogi, choć leżą bez ruchu. Dłonie, które w nocy nie znały granic, teraz leżą jak bezpańskie psy, z pyskiem wbitym w ziemię. Światło dnia nie pyta o zgodę. Wnika w ich pory, szuka znaczeń, ale znajduje tylko ślady walki. Nie mówią nic. Bo każde słowo byłoby zbyt lekkie dla tego ciężaru. Ich skóra pamięta, ale oni chcieliby zapomnieć. Nie siebie - ale ten ogień, co pochłonął wszystko i zostawił tylko popiół i imiona. Poranek nie daje ukojenia. Poranek oskarża. I w tej jasności - tak nagłej, tak wściekłej, odkrywają, że to, co było piękne w nocy, rano zostawia rany. Ale też: coś zostało. W zgięciu łokcia, w krwawym półśladzie na udzie, w cichym oddechu, który nie ucieka. Może to właśnie miłość. Nie iskra. Lecz cichy, szary ślad, który wciąż  trwa.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...