Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Ba, i Didlot już znudził mnie!


Andrew Alexandre Owie

Rekomendowane odpowiedzi

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Aleksandr Siergiejewić Puszkin
JEWGIENIJ ONIEGIN
Roman v stichach
Gława I
Strofa XXI

Wsio chłopajet. Oniegin wchodit,
Idiot mież krieseł po nogam,
Dwojnoj łorniet skosijaś nawodit
Na łożi nieznakomych dam;
Wsie jarusy okinuł wzorom,
Wsio vidieł: licami, uborom
Użasno niedowolen on;
S mużćinami
 so wsiech storon

Raskłaniałsia, potom na scenu
W bolszom rassejanije wzglanuł,
Otworotiłsja - i zievnuł,
I mołvił: "Wsiech pora na smienu;
Balety dołgo ja cierpieł,
No i Didlo mnie nadojeł".

 

***

Aleksander Puszkin
EUGENIUSZ ONIEGIN
Romans wierszem
Księga I-sza
Strofa XVIII.

Wszyscy klaskają, Oniegin wchodzi
Depcze po nogach, jakby był sam;
Na wszystkie strony lornetę wodzi,
Zwłaszcza na loże nieznanych dam
Wokół na piętra zwrócił swe oczy;
Wszystko widziawszy, niekontent on:
Ni go dam piękność, ni strój uroczy
Niebawi; potém ze wszystkich stron
Mężczyzn powitał; wzrok roztargniony
Rzucił na scenę zaledwie raz,
I wnet, ziewając, mocno znużony
Rzekł: teraz wszystko już rzucić czas,
Teraz mi wszystko, wszystko obrzydło
Dramy, balety, nawet sam Dydło.

(Tłumacz. Stanisław Budziński (1824-1895)(Bolesław Wiktor), 1886)

 

Ballet 'Zephyr et Flore', Choreography of Charles Louis Didelot (1767-1836), dancers Yuri Soloviyov, Natalia Makarova, Liudmila Alexeyeva, record of 1964. Ballet was premiered  in  London in 1796, in St. Petersburg in 1808.

Balet "Zephyr et Flore" choreografii Charlesa Louisa Didelota (1767-1836). Tancerze Juri Sołowijow, Natalia Makarowa, Ludmiła Alexejewa, rekord z 1964 roku. Balet miał swoją premierę w Londynie w 1796 r.  i w Petersburgu w 1808 r.

 

Aleksander Puszkin
EUGENIUSZ ONIEGIN
Romans wierszem
Księga I-sza
Strofa XXI.

Oklaski grzmią... Oniegin wchodzi,
Po nogach stąpa widzom... Siadł...
Po lożach krzywem okiem wodzi,
Obcym mu zdał się damski świat...
Obejrzał wszystkich piętr krawędzie,
W szatach i twarzach znalazł wszędzie
Błąd jakiś, lub fałszywy ton;
Mężczyznom oddał z wszystkich stron
Ukłony; potem ledwie raczył
Na scenę spojrzeć; już ma dość;
Ziewając, myśli: "Bierze złość,
Ze tego nikt nie przeinaczył...
Balet już na mnie nudą tchnie,
Ba, i Didlot już znudził mnie".

(Tłumacz. Leo Belmont (1865-1941)

(Leopold Blumental), 1902)

 

***

 

By Alexandre Pushkin
EUGENE ONEGIN
Novel in verse
Chapter I
Strophe XXI

The audience claps. Onegin enters.
He stamps the legs while forcing thru,
Askance, thru opera  glasses, glancing
At boxes for the belles come true;
His eyes saw every single circle.
He noticed all. The faces, clothes
Displeased him to a great extent:
He bowed to all gentlemen
On every side, then at the show
He cast a deeply absent glance,
And having turned away at once
He yawned and said: `Show must not go!
I suffered ballets quite a lot,
But even with Didelot I got bored`.

(Trans. By Andrew Alexandre Owie) 

 

Alexandre Pushkin depicts the exact morals and manners of his time in the Strophie XXI of the 1st Chapter of  `Eugene Onegin`. The democratic public claps demanding to start the show. As to gentlemen, the then theatrical good tone (bon ton) required from them to enter the hall at the last minute. The very appearance of gentlemen also required the performance of etiquette: exchange of greetings, ritual of bows and conversations.

 

Alexandre Pushkin przedstawia dokładną moralność i maniery swoich czasów w Strofe XXI pierwszej księgi „Eugeniusza Oniegina”. Demokratyczna publiczność klaszcze, domagając się rozpoczęcia przedstawienia. Co do panów, ówczesny teatralny dobry ton (bon ton) wymagał od nich wejścia do sali w ostatniej chwili. Samo pojawienie się panów wymagało również wykonania etykiety: wymiany pozdrowień, rytuału ukłonów i rozmów. 

 

People stood in the stalls, there were just several rows of seats for the High Society men. Ladies were only in the boxes. Onegin forced through twixt the rows, which was a deliberate demonstration of the shocking negligence and impudence permitted to the young dandies and rakes. Besides, they had to simulate myopia and use the opera glasess. It was not quite appropriate for gentlemen to look at people through the lenses, to lornette them, especially to examine young ladies, and it was twice as inappropriate to look at people askance. It could be a pretext for a challenge.

 

Ludzie stali na parterze, gdy było tylko kilka rzędów siedzeń dla mężczyzn z  najlepszego towarzystwa. Damy były tylko w pudełkach. Onegin przepychał się między rzędami, co było celowym pokazem szokującego zaniedbania i zuchwalstwa dozwolonego tylko dla młodych dandysów i hulak. Ponadto musieli symulować krótkowzroczność i używać okularów operowych. Panowie patrzyli na ludzi przez soczewki, co było niestosowne niewłaściwe gdy  patrzyli na młodych kobiet, a dwa razy bardziej niewłaściwe było patrzenie na ludzi  z ukosa. To mogłby być pretekst do wyzwania i pojedynku.

 

But Onegin was a rake and dandy and behaved according to the unwritten rules. The young men of that stratum were also required to express indifference and coolness. They copycatted `byrons`, `childe harolds`. They were all Anglophiles.

 

Ale Oniegin był  hulaką i dandysem i zachowywał się zgodnie z niepisanymi zasadami. Od młodych mężczyzn z tej warstwy było wymagano również okazywania obojętności i chłodu. Naśladowali „byronów”, „childe haroldów”. Wszyscy byli anglofilami.

 

However, Pushkin who was a replica of Onegin in the described time did not agree with him in his attitude towards Didelot. In his commentary to his novel we read: `Didelot`s ballets are filled with a lively imagination and extraordinary delights. One of our romantic writers considered them to contain much more poetry than does all French literature`.

 

Jednak Puszkin, który w opisywanym czasie był repliką Oniegina, nie zgadzał się z nim w swoim stosunku do Didelota. W komentarzu do jego romansa czytamy, że "balety Didelota przepełnione żywą wyobraźnią i niezwykłymi rozkoszami. Jeden z naszych romantycznych pisarzy uznał, że zawierają one znacznie więcej poezji niż cała literatura francuska ”.

 

Entre nous, les filles, all three translators have omitted here an important detail that emphasizes the enormity of the protagonist's arrogance. I mean the first line. Not "Wszyscy klaskają" ,  "Oklaski grzmią...", 'The audience claps', but "Wszystko klaskuje",  'Everything, Every thing claps' .

 

Entre nous, les filles (Między nami, dziewczynami, nieoficjalnie) wszyscy trzej tłumacze tutaj pominęli istotny szczegół, który podkreśla ogrom arogancji bohatera. Mam na myśli pierwszą linię. Nie "Wszyscy klaskają" ,  "Oklaski grzmią... ", 'The audience claps', ale 'Wszystko klaskuje",  'Everything, Every thing claps',  "Każda rzecz klaskuje".


The common mistake of all  translators of Pushkin is their intention to use an excess of the lexical wealth of their languages. But Pushkin was a poet who could achieve the highly-artistic results with the use of very simple expressive means of language and colloquial speech. He was one of the main creators of the modern Russian language. While writing his `Onegin` he was being transformed from a romanticist into a psychological realist. And `simplicity`, economy on expressive means of language when tropes and lexical abundance were not required psychologically was his deliberate choice and aesthetic principle.

 

Powszechnym błędem wszystkich tłumaczy Puszkina jest zamiar wykorzystania nadmiaru leksykalnego bogactwa ich języków. Ale Puszkin był poetą, który potrafił osiągnąć wysoce artystyczne rezultaty, posługując się bardzo prostymi środkami wyrazu i potoczną mową. Był jednym z głównych twórców współczesnego języka rosyjskiego. Pisząc Oniegina, zmieniał się z romantyka w psychologa realistę. A „prostota”, oszczędność na ekspresywnych środkach języka, kiedy tropów i bogactwa leksykalnego nie były wymagane z psychologicznego punktu widzenia, była jego świadomym wyborem i zasadą estetyczną.

 

From the series "Entre nous, les filles" by Mona Lisa Z serii „Entre nous, les filles” ("Między nami, dziewczynami, nieoficjalnie") Mony Lisy

 

Edytowane przez Andrew Alexandre Owie (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ballerina Natalia Makarowa, to była niezłа hrabina de Bouchardon. Między nami, dziewczynami, nieoficjalnie.

https://poezja.org/utwor/182541-hrabina-de-bouchardon/

 

 

Edytowane przez Andrew Alexandre Owie (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@[email protected] Tak jest, bo ludzie się nie zmieniają, i nie można nikomu zabronić pięknego życia. Co robić? Zazdrościć.

Pracowałem nad tym tekstem przez krótki czas i trochę. Można więc powiedzieć, że "rozwiązuję równania" w wolnym czasie, ponieważ jestem teraz bezrobotny i mam dużo tego wolnego czasu.

 

Kkk

 

 

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Zaiste, różne rzeczy można ciąć, słowa zwykle to definiują. Dziękuję i pozdrawiam :)
    • Pozdrawiam i dziękuję @iwonaroma i @Leszczym   Troszkę zmieniłam. Koronka nie w zębie ale na zębie, w zasadzie nie o zęby chodzi lecz półmrok, dodałam ostatni wers, żeby może bardziej w stronę owego kłusownictwa., czyli kłusującego kundelka.   Dziękuję wszystkim, daliście mi zdaje się "medal" ;-) rozumiem, że dla Żabki, to się zgadzam :-) Miłego
    • Niestety bywa, że alko i dragi i wtedy nic innego się nie liczy. Pozdrawiam
    • Trochę inna wersja dawnego tekstu   Cześć. To tylko ja. Chyba jako całość lub nie. Jeżeli masz tyle cierpliwości co ostatnio, to czytaj. Jeżeli przeciwnie, to chociaż napisz, o czym nie przeczytałaś. No dobra. Tyle wstępu.   Trudność to dla mnie wielka, zwyczajność z mego pióra na papier bezpowrotnie spuszczać. Aczkolwiek – chociaż takową lubię – to bez udziwnień, ciężko mi zaiste lub po prostu taki wybór chcianą przypadłością stoi. Pisząc dziwnie o zwyczajności i prostocie kwadratowych kół, zawikłanie w umysłach sprawić mogę, a nawet bojkot, takich i owakich wypocin, lub nawet laniem wody zalać.   Gdybym koślawym grzebieniem, włosy w przypadkowym kierunku przeganiał, to skutek byłby podobny. No cóż. Żyję jakoś na tym pięknym świecie, co wokół roztacza połacie, pośród bliźnich, zwierząt, roślin różnorodnych, rzeczy ożywionych i martwych, dalekich horyzontów i niewyśpiewanych piosenek, a w tym co piszę teraz, nadmiar zaimków osobowych, co w takim rodzaju tekstu, jest uzasadnione.   Napisz proszę, co w twoim życiu uległo zamianie. Co zyskałaś, co straciłaś. Czy odnalazłaś szczęśliwą gwiazdę na nieboskłonie ziemskich ścieżek. Jeżeli nie, to masz w tej chwili szukać. Choćby z nosem przy padole, twojej upragnionej gwiazdy. Gdy ulegniesz poddaniu, to już zostaniesz na dnie wąwozu niemożliwości, opłakując swój los.   A jeśli źli ludzie ciebie podepczą, to nadstaw im jedną siedemdziesiątą siódmą część policzka. Bez przesady rzecz jasna. Czasami oddaj! Pamiętaj, taką samą miarą będziesz osądzona, jaką ty innych sądzisz. Ile szczęścia dajesz, na tyle zasługujesz. O cholera. Co za banały wyłuszczam.   Proszę cię. Pozostań przewrotną, ale nie strać równowagi. Pamiętam, że często błądziłaś wzrokiem po ogniu, a myślałaś o rześkim strumyku. To mnie w tobie fascynowało. Nieokiełzane myśli, wiecznie związane w supełki, które wielu próbowało rozplątać, bez widocznego skutku. Tylko ósme poty wylali i tyle z tego było.   Przesyłam tobie taki śmieszny przerywnik, dla odprężenia umysłu.   twoje zwłoki są w rozkładzie twoje ciało gnije już twoją trumnę sosenkową pokrył zacny cudny kurz   twoje czarne oczodoły białej czaszki perłą są a piszczele szaro złote jak diamenty ślicznie lśnią   No i co? Zaraz jest ci weselej, nieprawdaż? Przyznać musisz. Oczywiście wierszyk nie dotyczy ciebie. Kiedyś tak, jeżeli twój trup nie spłonie. Póki co, wolę cię zapamiętać obleczoną w ciało. Ładne i zgrabne zresztą. Ale dosyć tych słownych uciech. Musisz jednak przyznać, że ci lżej na sercoduszy.    Tak bardzo tobie współczuję, że masz jeszcze siły na czytanie tych moich ''mądrości''. Tym bardziej, że nie czytam wszystkich twoich, ale jestem przekonany, że ty czytasz moje sądząc po tym, co odpisujesz. Wiem, wredne to z mojej strony, do utraty tchu. Mam jednak pewność, że nie wyznajesz zasady: coś za coś. Ja też jej nie wyznaje. Wolę coś twojego przeczytać, jak prawdziwie chcę, niż czytać na siłę, gdy naprawdę: nie chcę.   To skądinąd byłoby dowodem braku szacunku i lekceważenia twojej osoby. Mam trochę pokręconą psychikę w wielu sprawach. Do niektórych podchodzę: inaczej. A zatem pamiętaj: nie wszystkie moje listy musisz czytać. Na pewno nie popadnę w otchłań obrażań. Chyba, że obrażeń, jak dajmy na to w coś walnę lub ktoś lub coś, mnie.   Aczkolwiek bywa, iż żałość odczuwam wielką, do suchej nitki białej kości. Proszę, poniechaj zachwytów nad tym co piszę, bo jeszcze przez ciebie na liściach bobkowych osiądę speszony, a to spłodzić może, psychiczny uszczerbek na zdrowiu... a to z kolei na braku moich listów. Czy naprawdę jesteś przygotowana na tak dotkliwą stratę?    Dzisiaj znowu byłem latawcem, który pragnął wzlecieć i kolejny raz, spalił lot na panewce. Ciągle ogon wlecze po ziemi. Znowu lecę nie do góry, ale w bezdenny dół, w długą ciemną przestrzeń. Głębiej i głębiej, dalej i dalej. Światło mam głęboko w tyle, ale jeszcze trochę kwantów na plecach siedzi. Nieustannie widzę przed sobą własny cień. Ścigam go, bo nie mam innego wyjścia. Wyjście zostawiłem daleko nade mną.   Kiedy wreszcie będzie koniec. Raz na zawsze. Na zawsze z wyjściem i na zawsze z wejściem. Co będzie po drugiej stronie, skoro potrafię tylko spadać. Kiedyś, gdy mogłem oprzeć jaźń o jasne ściany, to były mi obojętne. Teraz przeciwnie, lecz mijam je za szybko. Są tylko smugami. Bo wiesz jak jest. Światło bez cienia sobie znakomicie poradzi, lecz cień bez światła istnieć nie może.    Nie czytaj tej mojej głupawej pisaniny, jeżeli nie chcesz. Zrób kulkę i wrzuć do ognia. Niech spłonie. Nawet już nie wiem, jak smakuje gniew.    Stoję oparty o ścianę. Widzę lecącą w moim kierunku strzałę z zatrutym ostrzem. Nie mogę ruszyć ciała, znowu przyklejony do otynkowanych, ułożonych w mur cegieł. Są częścią mnie. Ciężarem, którego tak naprawdę nie dźwigam, a jednak odczuwam, jako zafajdany kleisty los. Ciekawe czyja to wina? Raczej nie muszę daleko szukać, by znaleźć winowajcę. Jest zawsze całkiem blisko.    Nagle zdaję sobie sprawę, że nie zabije mnie żadna strzała, tylko kupa duszącej gruzy. Tańcząca kamienna anakonda, pragnąca udusić i wycisnąć: całe posklejane rozdwojone wnętrze, żebym mógł je na spokojnie obejrzeć, przemyśleć i uwolnić trybiki z piasku. Wystawiam ręce na boki. Nic z tego. Odepchnięcie niemożliwe. Czerwone cegły pod skórą tynku, pulsują niczym krew w tętnicy.    Nagle przypominam sobie. To z własnej woli posmarowałem klejem pokręcone ego i oparłem o niby szczęśliwą ścianę. Jakiż wtedy byłem pewny swoich możliwości. A jaki głupi i naiwny. Myślałem, że oderwę jaźń w każdej chwili. Gówno prawda. Sorry.    Nogi nadal zwisają poza parapet mnie. Zasłaniam stopami uliczny ruch i mrówczanych ludzików. Wyciągam ręce przed siebie. Zasłaniam chodnik. Rozkoszny wietrzyk szeleści we wspomnieniach, przerzucając kartki niewidocznej księgi. Niektóre wyrwane bezpowrotnie. Pozostał tylko wzdłużny, postrzępiony ślad.   Nagle zasłaniam wszystko przezroczystością. Tylko spod prawego rogu zwisającego buta, wychodzi dziwna, tycia postać. Widzę ją wyraźnie, pomimo dużej odległości. Pokazuje mi środkowy palec. To matka głupich. Zaraz na nią skoczę i jej tego palucha złamię. Odzyskam wiarę we własne siły i lepszy los.    Pomału kończę na dzisiaj... z tą pseudofilozofią. Na drugi raz napiszę bajkę, co na jedno, chyba wyjdzie. Na przykład o człowieku, który po swojej śmierci, musi całą wieczność leżeć w trumnie na własnych rozkładanych zwłokach, jako pokutę za grzechy, które popełnił. Cały czas będzie tam jasno, a zmysł zapachu nie zostanie wyłączony. Oczu nie będzie mógł zamknąć, leżąc twarz w prawie twarz i żadnego spania. On sam nie ulegnie rozkładowi z uwagi na ciasnotę.   No nie! Nawijam banialuki w sumie lub innej rybie. To jeno metafora. Dla rozluźnienia powagi. Pomyśl o kwiatkach na łące. O modrakach i stokrotkach, makach i pasikonikach. Jak ładnie pachną, dopóki nie zwiędną i zdechną. O białych uroczych barankach, płynących po błękitnym oceanie do złotego portu o barwie słońca, otulonego szatą horyzontu, w kolorze pomarańczy z nadszarpniętą skórką. Co chwila jest oświetlona, obsraną przez muchy, lecz mimo wszystko działającą, żarówką morskiej latarni.     Wiesz co, tak sobie pomyślałem, że jest sprawą niemożliwą, by nie wypełnić czasu całkowicie. Nasze poczynania przyjmują kształt czasu, w którym są. Z tym tylko, że istnieją różne rodzaje: cieczy i naczyń. Największa klęska jest wtedy, gdy takie naczynie rozbić na wiele kawałków i nie móc go z powrotem posklejać, bez względu na to, ile czasu zostało. A jeszcze gorzej, gdy są to naczynia połączone i tylko jedno ulegnie destrukcji, a drugie zostanie całe, lecz i tak rozbite.    Jeżeli przeczytałaś te moje bajanie, to gratuluję cierpliwości. Napisz proszę. Może przeczytamy, a może nie.    Na koniec zwyczajowy przerywnik.    Miłość    zostańmy w naszym świecie lecz zabierzmy butle tlenową z powietrzem może być różnie gdyż ty ze mną a ja z tobą
    • (Amy Winehouse)   więc albo światło albo mrok   reszta to mgnienia  zauroczenia odurzenia    od niechcenia 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...