Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Fosforowodór na Wenus


Tomasz Kucina

Rekomendowane odpowiedzi

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

To dobrze, to mi schlebiasz, miło, że trudno Ci ze mną (z komentarzami) się rozstać ;)

Valerio, ja przecież nie narzucam poprzez treść wiersza konieczności rozwoju, opisuję wiadomość medialną, moim zdaniem bardzo ciekawą, na tyle, że ułożyłem i zademonstrowałem ten oto tekst.

 

Sam rozwój nie jest nakazem, zaś era Mojżesza i Stary Testament jest bardziej księgą symboli, o czym zdaje się kiedyś pod innym mym tekstem rozważaliśmy. Ja również swoją wiarę opieram bardziej na Nowym Testamencie, życiu i naukach Chrystusa. Starego Testamentu (wstyd przyznać) nawet tak dokładnie i szczegółowo nie znam. Nigdy wewnątrz nie czułem równoważnego przywiązania do Starego i Nowego Testamentu, Nowy do mnie przemawiał zawsze z większą siłą i perswazją. Jednak, nie możemy odrzucić Starego Testamentu, bo zaprzeczylibyśmy (w moim rozumieniu) sensowi zesłania Chrystusa na ziemię. Wcześniej, przed narodzeniem Chrystusa istnieli przecież ludzie, a Bóg Stworzyciel, Bóg-Ojciec, Jahwe – (różnie się interpretuje) do nich przemawiał, a dlatego, żeby wyzwolić ich od grzesznych występków Bóg zesłał swojego Syna do ludzi. Jakże mamy w to wątpić? Jeżeli przyjmiemy taki punkt widzenia (bez Starego Testamentu) zaprzeczymy kluczowemu przesłaniu Nowego Testamentu. A co jest tym przesłaniem – otóż - Był grzech, złe postępowanie ludzi, a na samym początku był grzech pierworodny Adama i Ewy (nieważne czy mieli tak właśnie na imię, czy raczej to raptem tylko symbolika imion – ale na pewno pierwszych ludzi. Mężczyzny i Kobiety, – kolejność – wg enumeratywów stworzenia – którzy nas reprezentują jako antenaci – przodkowie - praprzyczyna), i Jezus się narodził, by ten grzech pierworodny zmazać z ludzkości. Nie wolno mi jako katolikowi odrzucać Starego Testamentu, w KK o nim uczą.

 

To nieprawda, że Jezus nie akceptował Mojżesza? Czy wiesz, że na Górze Tabor (Góra przemienienia – i Światła), gdzie Jezus zaprowadził najbliższych Mu uczniów i rozświetlił Swoje oblicze w poświacie i rozmawiał z Bogiem Ojcem wcześniej ukazali się Jezusowi i uczniom - Eliasz i właśnie Mojżesz? Jezus z nimi rozmawiał, Bóg wskazał wszystkim, że to Jezus jest jego Synem, i jest najważniejszy, ale prorocy, sam Mojżesz – którego negujesz – pojawili się na Górze Przemienienia Pańskiego, chociaż nie było już ich na tym ziemskim padole? Dyskutowali z i o Jezusie i o Zbawieniu. Ta wizja, której świadkami byli uczniowie, potwierdza wyraźny związek Starego i Nowego Testamentu, a my katolicy nie możemy Wiary traktować wybiórczo?

 

Valerio mój tekst jest realny nie wkracza w normy teologiczne.

Mowa w nim o planecie Wenus, w zasadzie permanentna.

 

Podam przykłady dla rozjaśnienia tej kwestii::

 

bukiet smaków ucieka na tysiąc sześćset jej wulkanów – na Wenus jest 1600 wulkanów – satelity to określiły.

 

życie tam płynie na opak i „siarczy” - siarka składnikiem atmosfery planety, Wenus obraca się odwrotnie wokół swej osi niż wszystkie inne planety naszego układu słonecznego.


 

wewnątrz orbity ziemi dotyka naszej czułej gwiazdyWenus jest bliżej słońca od ziemi, i znajduje się w objęciu naszej orbity wokół słońca


 

w radio krzyczą o biednych dwudziestu cząsteczkach fosforowodoru na miliard – to jest ta wiadomość naukowców o odkryciu fosforowodoru


 

odkryto je pięćdziesiąt kilometrów nad powierzchnią – na wysokości 55 kilometrów w atmosferze Wenus odkryto ten fosforowodór


 

tej porannej planetki – Wenus nazywana jest często poranną gwiazdą.


 

Elon Musk, pan Z. Konieczny, ŚP Ewa Demarczyk, obraz Da Vinci na ścianie - to substytuty – kosmologii, klimatów muzycznych, potrzeby doświadczeń osobistych w sztuce, - których w tym czasie rzeczywistym w opisie wiersza - peel doświadcza – to wrażenia peela podświadome.


 

Opis Wenus jest opisem planety, albo kobiety, może mitologicznej Wenus i wrażeń peela w obcowaniu z wiadomością zasłyszaną w radio o odkryciu fosforowodoru na tej planecie.


 

Ot, cała filozofia tego tekstu. Pozdrawiam Valerio.

Bardzo Ciebie polubiłem. Twoją dociekliwość i merytoryczność co do samego tekstu. Oto godna uwagi komentatorka. Doceniam to! 


 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tomasz Kucina Hej, miałam black friday, ledwo wszystko rozpakowuję :) ja nie neguję stary testament. wszyscy ludzie przed Jezusem mieli inny kontakt z Bogiem, nie mogli się narodzić na nowo, my już mamy tą możliwość. człowiek nie może być wierzący, ufny Bogu nienarodzony na nowo z wody i ducha. oto cała sekwencja.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Aaaaach ;)) Black friday, no to trzeba korzystać z przecen i okazji, bo rozumiiem że jakieś wyjątkowe rabaty obowiązują w tym czasie. Radości i przyjemności z zakupów życzę. 

 

Tak, my mamy komfort, bo Jezus nas ogarnął Miłosierdziem. Woda, Duch - piszesz? - - oczywiście - jako chrzest i natchnienie - kluczowy element sumienia katolickiego i zresztą nie tylko tego.

 

Wiesz, nie ma co roztrząsać spraw Wiary, tym bardziej pod takim tekstem jak ten - obyczajowo-fantastycznym. Sprawa Wiary jest osobistym wymiarem i wyborem człowieka, jej brak zresztą również. Nie chciałbym, by poprzez komentarze identyfikowano mnie jako nadmiernie drążącego w temacie tejże Wiary. Po prostu skoro kierunkujesz tak dyskusję to odpowiadam.

 

Piszę różne teksty, i też mniej, (że tak podsumuję)  "umoralniające", ale jako katolik po prostu gdy ktoś dopytuje o mój osobisty stosunek do Wiary katolickiej - to czuję, że mam obowiązek przynajmniej nie zapierania się tych wartości, w które autentycznie wierzę, a wolałbym dyskutować o merytorycznych treściach samych tekstów, a w ogóle nie opowiadać o sobie oraz własnych poglądach ;) Miłego weekendu z zakupami. 3m_sie Valerio.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

I co? Znowu powracamy do spraw Wiary? Valerio ja jestem tradycjonalnym Katolikiem, nie szukam rozprężeń duchowych. Jeszcze raz odpowiem w tym zakresie. Co do kwestii Chrztu i Wiary.

Skoro tak konkludujesz jak wyżej, zatem w jakimś sensie chrzest jest „nowonarodzeniem”, bo to pojęcie szerokie, mega pojemne znaczeniowo. Nowonarodzenie można rozumieć zaliż jako dowolny świadomy wybór, ale też jako konkretny stan zauroczenia, łaski, daru, fascynacji kimś, czymś, dobrem ogólnie, nowonarodzenie - w bliskości, nowonarodzenie w zmianie poglądów, ale i w ich konserwatywnym utrzymaniu, to może też być odkrycie weny, fascynacji sztuką, czy dowolną dziedziną samorealizacji, itd.

 

To prawda Jezus dokonał sam wyboru, był, jest Synem Bożym. Miał taką łaskę, wolę i przyzwolenie Ojca.

Natomiast, ja Valerio jestem tradycyjnym Katolikiem, ochrzczonym przez rodziców, i jestem im wdzięczny z tego powodu, nie mam też potrzeby weryfikacji mojej Wiary, nie wiem jaki jest twój profil tożsamości w wierze, i szczerze podejrzewam, że jest w jakimś tam zakresie że tak powiem zmodyfikowany?, poprzez mega subiektywny punkt widzenia. Nie chcę wiedzieć z czego to wynika, a toleruje wszystkie postawy przyjazne człowiekowi i zachowaniu pokoju między ludźmi. Wyznaję zasadę przywiązania do tradycyjnych wartości, przykładowo wszystkie odchylenia od norm kanonu rzymskokatolickiego uważam za nieuzasadnione, szanuję jednak (chyba to tak się nazywa – o ile czegoś nie pomyliłem?) ekumenizm, bo w moim rozumieniu ludzie powinni się łączyć a nie dzielić, lecz zakres przenikania się tożsamych wartości pozostawiam w ręku hierarchów mojego Kościoła tradycyjnego i funkcjonującego np. w Polsce, od roku 966 – od czasów Mieszka I i Chrztu Polski, a w ogóle od przeszło 2000 lat, jednak jako laik, zwyczajny grzesznik, i bez merytorycznych podstaw - te decyzje ekumeniczne pozostawiam fachowcom – Kościołowi Katolickiemu. Przy czym ekumenizm o którym mowa dotyczy religii pokrewnych chrześcijańskich - a nie powszechnego sekciarstwa. Są różne profile ludzkiego pobłądzenia w życiu, świadkowie J., kościoły latającego potwora spaghetti, scjentolodzy i inni kosmofantaści, dla mnie Valerio to po prostu ambaje ;), brednie zwyczajne ;)
 

Wierzę natomiast w ludzki subiektywny stosunek człowieka do Boga, który jest prawem człowieka i łaską Boga wobec człowieka, ale powinien on dotyczyć tylko subiektywnej relacji człowieka i Boga, a zasady, kanon, zwyczaje, prawo, tradycja nie może moim zdaniem być dowolnie modyfikowana.


 

Pozdrawiam słodko i przyjaźnie Valerio.


 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

czy jakiś Kościół by mnie ochrzcił nie będąc jego uczestnikiem, nie należeć do danego kościoła, chyba nie? nie chce należeć do żadnej religii, nie chcę być religijna jak cała era Mojżesza, chcę być jak Jozue, to co bierze, bo uznaje za swoje, czyli Boga. Bóg powraca kiedy chrzcimy jego chwałę i cieszymy się nim. moje marzenie to ochrzcić się w ciepłym morzu, ochrzcisz mnie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Tak, zgadzam się trzeba opowiadać się za Bogiem, ale moim zdaniem nie poprzez modyfikacje samej Wiary – lub jej interpretacje dowolną. Skoro Bóg oraz Jezus, także Duch Święty są jedyną prawdą, jeszcze objawioną – a są, to uważam, że nie muszę i nie powinienem nigdy modyfikować własnej Wiary. Kościół Rzymskokatolicki pochodzi od Jezusa Chrystusa a Jezus uczynił swoim namiestnikiem. Świętego Piotra - a każdy papież rzymskokatolicki jest Piotra uczniem → namiestnikiem. Permanentne i wieloepokowe modyfikacje Wiary katolickiej nigdy nie służyły człowiekowi, zresztą służyły celom rozszczelnienia Prawdy, bo ludziom na przełomie wieków wiele rzeczy się wydawało, a potem okazywało się, że to destrukcja, hegemonia, fanatyzm, nietolerancja i nieład – na końcu zaś wojny. Jest prawo, kanon i zasady, różnimy się tym, że jako katolik rozumiem grzeszność człowieka, głównie swoją, może nie potrafię być idealny, ale się staram, jak nie wyjdzie to powracam do Boga żałuję, proszę o przebaczenie i obiecuję poprawę, a nie zastanawiam się czy jestem zasłużony czy nie. Czy Bóg mnie nazwie kłamcą pozostawiam Jego Woli. Przeciw Bogu nie działam. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

I na tym polega twój błędny tok myślenia. Sama twierdzisz, że Chrzest jest niezbędnym elementem Zbawienia. Uważam, iż Wiara katolicka jest troską o życie każdego człowieka, my katolicy wyznajemy zasadę życia w Bogu, w Chrystusie, a dzieci chore?, A ci którzy nie mają jeszcze na tyle rozwiniętej świadomości, by zadecydować o życiu z Bogiem? Nie rozumiem, co może szkodzić ludziom fakt, że rodzice chrzczą własne dzieci? Czynią to w trosce i frasunku o ich Zbawienie. Jeżeli masz potrzebę ponownego czy pierwszego ochrzczenia się to chyba możesz to uczynić? Nie wiem, czy powtórny chrzest jest ujęty w prawo Kościoła Katolickiego – czy czasem to nie herezja?, ale jest pewnym, że ludzie dorośli nieochrzczeni mogą w KK przyjąć chrzest w dowolnym wieku, ograniczeń tu raczej nie ma. Ty jesteś Świadkiem Jehowy może? Gdzie my zmierzamy w tej dyskusji?


 

Nie mam prawa, potrzeby i woli by udzielać ci chrztu? Poczułem pewien niepokój, i pychę w twoich słowach tu nakreślonych czytając to zdanie, Gdzie wy zmierzacie, sami się już chrzcicie? Do jakiego koła zainteresowań trafiłaś Valerio, napiszesz tu mi? Hehs ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

wychowałam się w nurcie protestanckim bardziej niż w katolickim, może dlatego, że liceum miałam bliskie koleżanki i nauczycieli zielonoświątkowców i batystów, ale nie należę do żadnej tej religii. Jehowcy to nie tędy droga, do ekstremalnych, sprzecznych z moim sercem. sama czytam pismo święte codziennie, tyle lat już, całe życie, jestem nawet spragniona czytania. inaczej podchodzę do życia niż Ty, Twój duchowy rozwój jest spoko, bo każdy ma szansę u Boga. dlaczego czujesz niepokój, trzeba iść na przód z bożym sercem. nie wiem czy chciałabym się teraz ochrzcić, nie mam takiej potrzeby, ale jak by była taka okazja, to bym chciała. podchodzi do tego spokojnie. nie ma stracha, bo wszystko to papierowe tygrysy. trzymasz się tak sztywno czegoś, nie wiem dlaczego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Zatem to taka wewnętrzna decyzja, rozumiem, sama czytasz Pismo Święte?, ale skoro to Pismo a nie Biblia to znaczy, że należy do Kanonu Kościoła katolickiego, albo innego? Nie znam się dokładnie na tym, wydaje mi się, że Pismo Święte które czytamy w KK jest w jakimś tam stopniu przygotowane co do treści, nie ma żadnych przekłamań ani modyfikacji, ale to zbiór jakichś ważnych liturgicznych przesłań. Może się mylę, zawsze to tak rozumiałem, więc przypuszczam, że czytasz Biblię – ale - Pismo Święte to też synonim świętej księgi – i rzeczownik pospolity, może być pismo święte Muzułmanów to Koran, Zaratusztrian to Awesta, Żydów to Tanach, no i moje chrześcijańskie – to Biblia.

 

Piszesz, że mój rozwój duchowy jest spoko, bo mam jak każdy szanse u Boga, ale ja chciałbym zrozumieć na jakiej podstawie i z jakim uzasadnieniem snujesz swoje odważne dość przypuszczenia? Bo ja jestem tolerancyjny i rozumiem ludzkie subiektywne potrzeby zgłębiania we własnym zakresie Biblii, i Wiary całej nawet, i poszukiwania sensu w tym wszystkim. Raczej KK zachęca do czytania Biblii czy Pisma Świętego (w zależności jak chcemy to określić), więc nie ma jakiegoś zakazu czy sprzeciwu mojej Wiary katolickiej względem takich subiektywnych postaw innych ludzi w poszukiwaniu Prawdy. Natomiast czemu w tym własnym subiektywizmie szukasz antagonizmu do Kościoła Katolickiego rozumianego jako zbiór praw, zasad i kanonu to ja nie rozumiem powiem szczerze? Bo prawo KK nie przeczy Bogu ale go promuje i uznaje za Absolut. To prawdy określone od 2000 lat, dlaczego więc ty jako Valeria piszesz, że ja jestem spoko i wolno mi poszukiwać Boga ale to jeszcze nie to, bo niby Ty masz ten patent, tą sponę, ten etalon – prawdziwej Wiary?, czy aby nie czujesz w tym swoim stosunku w zasadzie do samej siebie jakiejś pychy?, Chrystus wskazał Kościół Piotrowy – Rzymskokatolicki jako opokę, jako skałę – a teraz niby ja miałbym burzyć w sobie wewnętrzny ład i porządek, ten prawzór – wynikający ze słów Chrystusa – o którym notabene codziennie czytasz w Piśmie Świętym (jeżeli o to pismo chodzi), i miałbym zaprzepaścić pracę całego dziejowego żywota Świętych KK, ludzi pracujących w Kościele zawodowo, konsekrowanych, świeckich teologów związanych z KK, i zacząć dociekać i dokształcać się sam, albo razem z przykładową Valerią – czyli z tobą, czy to nie absurd? Z czego wynika u ciebie to przekonanie o własnej nieomylności. Chrystus miał prawo zaprowadzenia praw na ziemi, bo był Synem Bożym, ale ty jesteś tylko Valerią – przyznasz mi rację z portalu poetyckiego?

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

bo tak mnie lajkujesz, jakbyś mnie chciał poznać, prześladuje mnie to, stąd piszę z Tobą i wymieniam się wrażeniami z wiary w Boga. pewnie każda religia ma coś dobrego i złego w kanonie swojej wiary.  tak to chciałam dla Ciebie znaleźć 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

, a na Googlach jest inaczej jak przetłumaczysz z greckiego., np ewangelia marka jest wielu religiach ukrócona, nawet u Jechowców czy Katolików.  ja uważam, że powinna być w całości jak w Bibli Gdańskiej. pomijajmy to, ja chcę żyć chwałą Księcia Pokoju. jestem Valerią z portalu poetyckiego, która kocha Boga i jestem przez Boga bardzo kochana.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Jeżeli udzielam Ci lajków pod naszą dyskusją (bardzo na poziomie – w moim przekonaniu), to dlatego, że doceniam twój punkt widzenia, przynajmniej go toleruję, a wymiana poglądów jest dla mnie wartościowa. Twoje wrażenia w kontakcie z Bogiem, są dla mnie przyjemne, stąd też i te lajki. Nie ze wszystkim się jednak muszę zaraz zgadzać i wszystko rozumieć w twoim światopoglądzie co do Wiary i Pana Boga. U ciebie nie rozumiem tego przekonania o chęci dokonania w sobie a i przy okazji we mnie jakiejś wewnętrznej rewolucji duchowej. Tej sugestii co najmniej, że Wiara moja katolicka w perspektywie prawdy posiada luki- bym odrzucił prawo obowiązujące przez 2000 lat, i wszedł z tobą do morza i przyjął upozorowany Chrzest (piszę metaforycznie – ale tak to też dosłownie ujęłaś) – czyli, abym dokonał jakiegoś wyłomu we własnym uporządkowaniu co do Wiary. A musisz się ode mnie dowiedzieć, że według mnie Wiara katolicka to obecnie jedyna – podkreślam – jedyna tylko już forma przemawiania do mnie jako człowieka poprzez Prawdę, - prawdę, która nie ulega subiektywizmom, metamorfozom, i genohisteriom, i mówi ludziom od dwóch mileniów wciąż to samo – jota w jotę, kropka w kropkę. Jak Chrystus – mówił: tak – tak, nie -nie. Wiara w całości jest w Biblii, ja nie mam nic przeciwko Twojej weryfikacji natchnionych tekstów.

 

Wiesz, proponuję może obejrzyj sobie taki dość nowy serial pt. „Szadź”, i tam bohaterkami m. in. są mama i córka, które też (w fabule fikcyjnej serialu – oczywiście) zmodyfikowały swoją wiarę, wypisały się z Kościoła Katolickiego i zapisały do ZBORu, i po obejrzeniu serialu wyciągnij wnioski jak to dla nich się skończyło? (serial jest bardzo dobry!), bo widzisz Valerio, ludzie różne rzeczy kładą innym do głów, a zapamiętaj, że manipulacje można łatwo zweryfikować, manipulanci bowiem pragną zawsze drastycznych zmian, w kanonach – w różnych kanonach, w kanonach historii, w kanonach zasad, zafałszowanych równouprawnień, dopatrują się wszędzie rzekomego braku tolerancji, i pragną również zmian w prawie Kościołów (różnych – żeby nie było, że piszę niesymetrycznie). Nie dotyczy to oczywiście Ciebie, bo rozumiem, że twoje podejście w poszukiwaniu Boga ma sens autentyczny, i ja to szanuję i doceniam. Ale nie mogę zmieniać swoich zasad, które wpoili we mnie rodzice, i w które autentycznie wierzę. Pod takie bardzo szczere poglądy jak twoje, mogą podłączać się manipulanci i oni wykorzystują to do partykularnych celów. Nie chcę, by ciebie podpinali później pod tą kategorię złoczyńców, więc – cały czas usilnie i metodycznie przedstawiam swój punkt widzenia, i liczę na zrozumienie.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Valerio, nie żartujmy. Ja już jestem ochrzczony, drugim razem do tej samej wody nie wchodzę ;P Ale to żarcik oczywiście ;)))) Podlać kilka razy jak na dyngusa, to już łatwiej każdemu chłopu hehehe. Ostrzegam wchodzimy powoli a mentalnie do mitologicznego tartaru, Ojej, ojej, co ja z Tobą tu mam ;]

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Zaiste, różne rzeczy można ciąć, słowa zwykle to definiują. Dziękuję i pozdrawiam :)
    • Pozdrawiam i dziękuję @iwonaroma i @Leszczym   Troszkę zmieniłam. Koronka nie w zębie ale na zębie, w zasadzie nie o zęby chodzi lecz półmrok, dodałam ostatni wers, żeby może bardziej w stronę owego kłusownictwa., czyli kłusującego kundelka.   Dziękuję wszystkim, daliście mi zdaje się "medal" ;-) rozumiem, że dla Żabki, to się zgadzam :-) Miłego
    • Niestety bywa, że alko i dragi i wtedy nic innego się nie liczy. Pozdrawiam
    • Trochę inna wersja dawnego tekstu   Cześć. To tylko ja. Chyba jako całość lub nie. Jeżeli masz tyle cierpliwości co ostatnio, to czytaj. Jeżeli przeciwnie, to chociaż napisz, o czym nie przeczytałaś. No dobra. Tyle wstępu.   Trudność to dla mnie wielka, zwyczajność z mego pióra na papier bezpowrotnie spuszczać. Aczkolwiek – chociaż takową lubię – to bez udziwnień, ciężko mi zaiste lub po prostu taki wybór chcianą przypadłością stoi. Pisząc dziwnie o zwyczajności i prostocie kwadratowych kół, zawikłanie w umysłach sprawić mogę, a nawet bojkot, takich i owakich wypocin, lub nawet laniem wody zalać.   Gdybym koślawym grzebieniem, włosy w przypadkowym kierunku przeganiał, to skutek byłby podobny. No cóż. Żyję jakoś na tym pięknym świecie, co wokół roztacza połacie, pośród bliźnich, zwierząt, roślin różnorodnych, rzeczy ożywionych i martwych, dalekich horyzontów i niewyśpiewanych piosenek, a w tym co piszę teraz, nadmiar zaimków osobowych, co w takim rodzaju tekstu, jest uzasadnione.   Napisz proszę, co w twoim życiu uległo zamianie. Co zyskałaś, co straciłaś. Czy odnalazłaś szczęśliwą gwiazdę na nieboskłonie ziemskich ścieżek. Jeżeli nie, to masz w tej chwili szukać. Choćby z nosem przy padole, twojej upragnionej gwiazdy. Gdy ulegniesz poddaniu, to już zostaniesz na dnie wąwozu niemożliwości, opłakując swój los.   A jeśli źli ludzie ciebie podepczą, to nadstaw im jedną siedemdziesiątą siódmą część policzka. Bez przesady rzecz jasna. Czasami oddaj! Pamiętaj, taką samą miarą będziesz osądzona, jaką ty innych sądzisz. Ile szczęścia dajesz, na tyle zasługujesz. O cholera. Co za banały wyłuszczam.   Proszę cię. Pozostań przewrotną, ale nie strać równowagi. Pamiętam, że często błądziłaś wzrokiem po ogniu, a myślałaś o rześkim strumyku. To mnie w tobie fascynowało. Nieokiełzane myśli, wiecznie związane w supełki, które wielu próbowało rozplątać, bez widocznego skutku. Tylko ósme poty wylali i tyle z tego było.   Przesyłam tobie taki śmieszny przerywnik, dla odprężenia umysłu.   twoje zwłoki są w rozkładzie twoje ciało gnije już twoją trumnę sosenkową pokrył zacny cudny kurz   twoje czarne oczodoły białej czaszki perłą są a piszczele szaro złote jak diamenty ślicznie lśnią   No i co? Zaraz jest ci weselej, nieprawdaż? Przyznać musisz. Oczywiście wierszyk nie dotyczy ciebie. Kiedyś tak, jeżeli twój trup nie spłonie. Póki co, wolę cię zapamiętać obleczoną w ciało. Ładne i zgrabne zresztą. Ale dosyć tych słownych uciech. Musisz jednak przyznać, że ci lżej na sercoduszy.    Tak bardzo tobie współczuję, że masz jeszcze siły na czytanie tych moich ''mądrości''. Tym bardziej, że nie czytam wszystkich twoich, ale jestem przekonany, że ty czytasz moje sądząc po tym, co odpisujesz. Wiem, wredne to z mojej strony, do utraty tchu. Mam jednak pewność, że nie wyznajesz zasady: coś za coś. Ja też jej nie wyznaje. Wolę coś twojego przeczytać, jak prawdziwie chcę, niż czytać na siłę, gdy naprawdę: nie chcę.   To skądinąd byłoby dowodem braku szacunku i lekceważenia twojej osoby. Mam trochę pokręconą psychikę w wielu sprawach. Do niektórych podchodzę: inaczej. A zatem pamiętaj: nie wszystkie moje listy musisz czytać. Na pewno nie popadnę w otchłań obrażań. Chyba, że obrażeń, jak dajmy na to w coś walnę lub ktoś lub coś, mnie.   Aczkolwiek bywa, iż żałość odczuwam wielką, do suchej nitki białej kości. Proszę, poniechaj zachwytów nad tym co piszę, bo jeszcze przez ciebie na liściach bobkowych osiądę speszony, a to spłodzić może, psychiczny uszczerbek na zdrowiu... a to z kolei na braku moich listów. Czy naprawdę jesteś przygotowana na tak dotkliwą stratę?    Dzisiaj znowu byłem latawcem, który pragnął wzlecieć i kolejny raz, spalił lot na panewce. Ciągle ogon wlecze po ziemi. Znowu lecę nie do góry, ale w bezdenny dół, w długą ciemną przestrzeń. Głębiej i głębiej, dalej i dalej. Światło mam głęboko w tyle, ale jeszcze trochę kwantów na plecach siedzi. Nieustannie widzę przed sobą własny cień. Ścigam go, bo nie mam innego wyjścia. Wyjście zostawiłem daleko nade mną.   Kiedy wreszcie będzie koniec. Raz na zawsze. Na zawsze z wyjściem i na zawsze z wejściem. Co będzie po drugiej stronie, skoro potrafię tylko spadać. Kiedyś, gdy mogłem oprzeć jaźń o jasne ściany, to były mi obojętne. Teraz przeciwnie, lecz mijam je za szybko. Są tylko smugami. Bo wiesz jak jest. Światło bez cienia sobie znakomicie poradzi, lecz cień bez światła istnieć nie może.    Nie czytaj tej mojej głupawej pisaniny, jeżeli nie chcesz. Zrób kulkę i wrzuć do ognia. Niech spłonie. Nawet już nie wiem, jak smakuje gniew.    Stoję oparty o ścianę. Widzę lecącą w moim kierunku strzałę z zatrutym ostrzem. Nie mogę ruszyć ciała, znowu przyklejony do otynkowanych, ułożonych w mur cegieł. Są częścią mnie. Ciężarem, którego tak naprawdę nie dźwigam, a jednak odczuwam, jako zafajdany kleisty los. Ciekawe czyja to wina? Raczej nie muszę daleko szukać, by znaleźć winowajcę. Jest zawsze całkiem blisko.    Nagle zdaję sobie sprawę, że nie zabije mnie żadna strzała, tylko kupa duszącej gruzy. Tańcząca kamienna anakonda, pragnąca udusić i wycisnąć: całe posklejane rozdwojone wnętrze, żebym mógł je na spokojnie obejrzeć, przemyśleć i uwolnić trybiki z piasku. Wystawiam ręce na boki. Nic z tego. Odepchnięcie niemożliwe. Czerwone cegły pod skórą tynku, pulsują niczym krew w tętnicy.    Nagle przypominam sobie. To z własnej woli posmarowałem klejem pokręcone ego i oparłem o niby szczęśliwą ścianę. Jakiż wtedy byłem pewny swoich możliwości. A jaki głupi i naiwny. Myślałem, że oderwę jaźń w każdej chwili. Gówno prawda. Sorry.    Nogi nadal zwisają poza parapet mnie. Zasłaniam stopami uliczny ruch i mrówczanych ludzików. Wyciągam ręce przed siebie. Zasłaniam chodnik. Rozkoszny wietrzyk szeleści we wspomnieniach, przerzucając kartki niewidocznej księgi. Niektóre wyrwane bezpowrotnie. Pozostał tylko wzdłużny, postrzępiony ślad.   Nagle zasłaniam wszystko przezroczystością. Tylko spod prawego rogu zwisającego buta, wychodzi dziwna, tycia postać. Widzę ją wyraźnie, pomimo dużej odległości. Pokazuje mi środkowy palec. To matka głupich. Zaraz na nią skoczę i jej tego palucha złamię. Odzyskam wiarę we własne siły i lepszy los.    Pomału kończę na dzisiaj... z tą pseudofilozofią. Na drugi raz napiszę bajkę, co na jedno, chyba wyjdzie. Na przykład o człowieku, który po swojej śmierci, musi całą wieczność leżeć w trumnie na własnych rozkładanych zwłokach, jako pokutę za grzechy, które popełnił. Cały czas będzie tam jasno, a zmysł zapachu nie zostanie wyłączony. Oczu nie będzie mógł zamknąć, leżąc twarz w prawie twarz i żadnego spania. On sam nie ulegnie rozkładowi z uwagi na ciasnotę.   No nie! Nawijam banialuki w sumie lub innej rybie. To jeno metafora. Dla rozluźnienia powagi. Pomyśl o kwiatkach na łące. O modrakach i stokrotkach, makach i pasikonikach. Jak ładnie pachną, dopóki nie zwiędną i zdechną. O białych uroczych barankach, płynących po błękitnym oceanie do złotego portu o barwie słońca, otulonego szatą horyzontu, w kolorze pomarańczy z nadszarpniętą skórką. Co chwila jest oświetlona, obsraną przez muchy, lecz mimo wszystko działającą, żarówką morskiej latarni.     Wiesz co, tak sobie pomyślałem, że jest sprawą niemożliwą, by nie wypełnić czasu całkowicie. Nasze poczynania przyjmują kształt czasu, w którym są. Z tym tylko, że istnieją różne rodzaje: cieczy i naczyń. Największa klęska jest wtedy, gdy takie naczynie rozbić na wiele kawałków i nie móc go z powrotem posklejać, bez względu na to, ile czasu zostało. A jeszcze gorzej, gdy są to naczynia połączone i tylko jedno ulegnie destrukcji, a drugie zostanie całe, lecz i tak rozbite.    Jeżeli przeczytałaś te moje bajanie, to gratuluję cierpliwości. Napisz proszę. Może przeczytamy, a może nie.    Na koniec zwyczajowy przerywnik.    Miłość    zostańmy w naszym świecie lecz zabierzmy butle tlenową z powietrzem może być różnie gdyż ty ze mną a ja z tobą
    • (Amy Winehouse)   więc albo światło albo mrok   reszta to mgnienia  zauroczenia odurzenia    od niechcenia 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...