Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

DAMME & DAMA


Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Picture by Marat Samsonov 

Rysunek Marata Samsonowa

 

By Marat Samsonov

DAMME AND DAME

Bunny arrived in his gilded cart where

There was given the ball for the fair.

He shook a mean leg and moved with a jerk
To attract an attention of the ladies and folks.
 

He moved very playfully, skipped as a goat,
Grimaced as a clown and mooed as a cow.
He`d got leggins on, le monocle as a German,
He flirted, he wagged his behind, even bowed.
 
But the women`s eye sockets offered no assistance,
No glimmer of hope, no glance in response.
The vixen kept silence, even squirrels, two sisters,
Ignored sexy Bunny and greeted him not!
 
And only one woman, a cook of the master
(He`d got the most lordly nobility rank!)
Called him. From behind the wall cupboard advanced she! 

And lustfully whispered, `I want you, Big Bang!`*
 

They woke up together behind the wall cupboard,
The sloppy hare dresser and Dame, the Lord`s Dam,
Who happened indeed to be the landlord`s sweet spouse
And who chose the hare for he looked like Van Damme.
<2009>



Jean-Claude Van Damme

 

Przez Marat Samsonow
DAMME I DAMA
Zając przyjechał pozłacanym powozem
Na bal, na którym tańczą panowie i damy.
Poruszał się bardzo żartobliwie,
Pragnąc zwrócić na siebie uwagę dam.

Skakał jak kozioł, zachowywał się jak pajac
I porykiwał  jak krowa, miał na sobie legginsy,

Monokl jako Prusek, flirtował, machał tyłkiem,

Nawet się ukłonił.

 

Ale oczodoły kobiet  były nieme,
Żadnego przebłysku nadziei, żadnego spojrzenia w odpowiedzi.
Lisica milczała, nawet wiewiórki, dwie siostry,
Ignorowały seksownego zająca i nie witałi go!

 

I tylko jedna kobieta, kucharka szlachetnego właściciela domu

(Hrabiego najwyższego stopńa szlachty!) zaprosiła go.
Zza szafy ściennej wyszła i pożądliwie,

Nerwowym szeptem powiedziała,
Że chce ukośnego, że czekała go

(wyszeptała: "Chcę cię, Wielki Chujek!")

 

Rano obudzili się razem za szafką ścienną,

Rozczochrany zając i obca kobieta, żona
właściciela domu,
Który rzeczywiście był słodkim małżonkiem Damy, 
Która wybrała zająca, bo wyglądał jak Van Damme. **
  <2009>

 

* Big  Bang   dosłownie "Wielki Wubuch", ale "to bang"  też ma znacznie "pieprzyć", "Wielkiej Pieprzenie", "Wielki Chujek". 

 

  ** An American cinemа star and celebrity from Belgium Jean-Claude Van Damme (Jean-Claude Camille François Van Varenberg), called The Muscles from Brussels born in 1960. Amerykańska gwiazda kina  i celebryta z Belgii Jean-Claude Van Damme (Jean-Claude Camille François Van Varenberg), urodzony w 1960 roku,  zwany Mięśnie z Brukseli.

 

 

JOY AND FIRE! WOW! Chinese pop star and beauty Ms. Jeannie Hsieh (Republic of China, Island of Taiwan) came upon a snag during her performance. That `snag` was ... see above! It`s really funny! I would have hired him as a dance backup for me if I'd been a pop star. 

 

RADOŚĆ I OGIEŃ! ŁAŁ! Chińska gwiazda muzyki pop i piękna pani Jeannie Hsieh (Republika Chińska, wyspa Tajwan) wpadła w kłopoty podczas swojego występu. Ten „szkopuł” był… patrz wyżej! To naprawdę zabawne! Zatrudniłbym go do tańca, gdybym był piosenkarzem!

Edytowane przez Andrew Alexandre Owie (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Wszystko mi się w tym wierszu podoba, obrazy, metafory - klimatem nasuwa mi na myśl filmy "Hallo, Szpicbródka" i "Lata 20., lata 30.".  Przekaz również.  Ale nie puenta, która brzmi jakoś sztucznie i nieoprawnie, w moim odczuciu. 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Ten ostatni wers nie daje mi spokoju. Wypadało by - lekkością pragnień smak wolności poczuć(!), poznać, itp. W każdym razie - brakuje tutaj jakiegoś czasownika, żeby utrzymać gramatyczny sens wypowiedzi. Bezpośrednie wstawienie go jednak zaburzy strukturę i melodię tego utworu, więc - moim zdaniem - należałoby tę końcówkę lekko przeredagować, tak aby wilk był syty a owca cała :) Od siebie zaproponuję - z lekkością poczuć smak wolności, lekko się unieść w swej wolności, z lekkością odczuć smak wolności, pragnieniem poczuć/odczuć smak wolności. Tyle na tę chwilę, jestem w stanie wymyślić, oczywiście możesz inaczej, starałam się zachować rytm, rym i znaczenie.   Ale to tyle mojego marudzenia :)   Pozdrawiam    Deo
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      ...organiczny wiersz z pomysłem w dwóch aktach:)
    • @Tectosmith Złota polska jesień! Serdeczności! :))))
    • I co, że kawa?… tak, o osiemnastej… wypiję ją do cebuli… tak, cebuli smażonej z koncentratem pomidorowym. Będę syta, będę wreszcie rozpieszczona po całym tym dniu, który mnie swoimi mackami dotykał, skubał i energiami moimi chciał żonglować. Próbował mnie przekupić paskudną kawą rozpuszczalną do której dołożył cukier, jakiego nie zamawiałam. Potem była zupa dyniowa… czy raczej krem marchwiowy z octem. A te oczekiwania względem, bezwzględne jednak, oczekiwania wobec ciała... mojego ciała… mojego.   Ciało się nie godzi, zakłada pancerze, sztywnieje, składa się przecież z wody, która lubi się układać w piękne wzory, dajmy na to kompozycje sprawdzone, klasyczne śnieżynki… nie interesują go bełkotliwe nuty, ani przypadkowe słowa. Trzy metry ode mnie, ukraiński młody człowiek buduje swoją biografię uchodźcy, wtóruje mu drugi, podobny. Śmieją się w swoim języku, na dwa języki się śmieją, spierają te swoje dwa języki, wystawiają je, te mielące bez ustanku ozory rozpuszczają i ładują to w eter, w mój umysł… mój umysł... Moje ciało nie reflektuje na to, nie reflektuje też na angielską smęciznę, która do tego w tle, raz się zwija, raz rozwija. Moje ciało, co na gardle mu utknął krem marchwiowy i napój kawopodobny.   Nie jest łatwo być ciałem w dyskomforcie. O tak, jestem ciałem, nie zawiesiłam się w samym tylko umyśle. Mam nogi, mam ręce i mam też myśl o cebuli i świeżo mielonej kawie. Myśl anty anty, bo teraz anty grawitacyjna jest moja myśl, spieszy się do domu, a tu ją na koniec katują sytuacją politycznie – społeczną, gospodarczą nawet. Myśl moją, która w ciało wchodzi, która ciałem steruje, która jest teraz wodą wzburzoną, spienioną, zmęczoną… dziś zmęczoną tak bardzo... bardzo zmęczoną.   Wreszcie moja myśl, zakrywa się kocem wieczornym, zakrywa tym kocem też ciało… naraz jestem daleko, daleko od donośnych uchodźców, co obok nadal dyskutują swoim alfabetem pokrętnym, daleko od nut przerzuconych na drugą stronę, zawieszonych na suficie, na głośniku, nut równie bezbarwnych, kolejnych bezbarwnych nut, jak piosenka w którą się układają, razem z wokalem rozwleczonym niebotycznie... niczym sweter szerszym niż dłuższym, odsłaniającym pępek… a we mnie jest cebula, obietnica cebuli i druga obietnica, ta do jej popicia. Obie zerkają na zegarek. Jest piątek, na zegarku jest za pięć sobota. Ciało wie, ciało pamięta, że mu umysł obiecał osiemnastą, więc przestaje słyszeć wszystko inne, przestaje się w tym męczyć, pamięta i czeka. To się nazywa zaufanie.
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @Nata_Kruk Miło mi Nato! Po przeczytaniu wielu wierszy i prozy na ten temat, odwiedzam czasami esensja.pl, zadumałem się na ten listopadowy dzień i tak wyszło. :))))
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...