Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

ANANASY W SZAMPANIE ANANAS AU CHAMPAGNE ANANASY W SHAMPANSKOM

 

Ten chuligan, entuzjastyczny poeta z twórczym szaleństwem w oczach i ekstrawagancki motyw, to wszystko  pasuje do video. Podobał mi się bardzo.

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Sung by Jeanne Bichevskaya & Gennady Ponomaryov „Uwertura” śpiewana przez Jeanne Biczewska i Gennady Ponomariow

 

Kultowy, przełomowy i najsłynniejszy wiersz „Uwertura” („Ananas au champagne!”) przez Igor Siewierianin (Игорь-Сѣверянинъ), który był jedną z najwybitniejszych postaci rosyjskiej poezji pierwszych dwóch dekad XX wieku. Był liderem literackiego zgrupowania ego futurystów. („Ananas au champagne!” oznacza „Ananas w szampanie”).

 

Polskie tłumaczenie przez Lila Helena Metryka z Polsci:

 

Przez Igor Siewierianin 
UWERTURA 
Ananasy w szampanie! Ananasy w szampanie! 
Jest nadzwyczaj wykwintnie, apetycznie, perliście! 
Norwegowie to lubią! Uwielbiają Hiszpanie! 
Porażony natchnieniem, chwytam pióro i piszę. 

 

Terkot aeroplanów! Stukot automobili! 
Wiatrogwizdy ekspresów! Skrzydłoloty bojerów! 
Tutaj kogoś całują! A tam kogoś pobili! 
Ananasy w szampanie - gwiazda pośród deserów! 

 

W gronie ostrych damulek i nerwowych ciut panien
Wciąż przerabiam tragedię, żeby wyszła złudfarsa...
Ananasy w szampanie! Ananasy w szampanie!
Z Moskwy do - Nagasaki! A z New Yorku - na Marsa!

<1915>

 

Zagraniczni tłumacze boją się podejmować „Ananasy”, aby nie zepsuć ich nienagannej reputacji geniuszy i profesorów. Dlatego ten wiersz, ta właśnie poezja, została przetłumaczona za granicą, głównie przez „amatorzy”.  Polskie tłumaczenie jest doskonałe, a nawet cytowane w rosyjskiej literaturze naukowej. Jednocześnie dwa angielskie tłumaczenia amatorskie są wystarczająco dalekie od ideału i źródła. Z wyjątkiem mojego tłumaczenia poniżej.

 

By Igor Severianin 
OVERTURE 
Ananas au champagne! Ananas au champagne! 
It`s improbably tasteful, and sparkling, and piquant! 
I`m in something Norwegian. In all Spanish dressed up! 
In a transport of joy I take up my pen briskly! 

 

Now the biplanes` rattle! Now the races of cars! 
Now a wind-whizz of trains! The ice-yachts` wing-gliding! 
This one`s covered with kisses. And that one is bashed up. 
Ananas au champagne is a thrill of the parties. 

 

Twixt the sensitive girls, twixt the ladies who bite 
I`ll convert the life`s tragedy into a reverie-farce ... 
Ananas au champagne! Ananas au champagne! 
From Nagasaki to Moscow. From New York right to Mars! 
<1915>

 

Ale zarówno w dobrych, jak i niezbyt dobrych tłumaczeniach powszechnym jest nieporozumienie, że bohater wersza dokładnie ma na sobie dokładnie hiszpańskie i norweskie ubranie (Siewierianin miał obsesję na punkci ubrania!) i że ananasy są dokładnie pulsem wieczoru lub czymś więcej niż deserem.

 

 

 

Głos Erniesta Pieszkowa, 2006. Video  - film Jakowa Protazanowa 'Satana likujuszczij (Szatan triumfujący)' , 1917 (Imdb - English title 'Satan Triumphant'). 

 

Igor' Siewierianin
UWIERTIURA
Ananasy w shampanskom! Ananasy w shampanskom!
Udiwitielno wkusno, iskristo i ostro!
Wieś ja w ciom-to norwieżskom! Wieś ja w ciom-to ispanskom!

Wdochnowlajuś porywno! I bieruś za piero! 

 

Striokot aeropłanow! Biegi awtomobilej! 

Wietroproswist ekspriessow! Kryłolot bujerow!

Kto-to zdieś zacałowan! Tam kogo-to pobili!

Ananasy v shampanskom - eto puls wieczerow! 

 

W gruppe diewuszek nierwnych, w ostrom obszcziestwie damskom

Ja tragiediju żizni prietworju w griezofars ...

Ananasy v shampanskom! Ananasy v shampanskom!
Iz Moskwy - w Nagasaki! Iz Nju-Jorka - na Mars!
<1915>

 

Bardzo obiecujące okazało się połączenie poezji Siewierianina z muzyką Nino Roty, która zabrzmiała w filmach Federico Felliniego. Całkiem nieoczekiwanie! To był odważny eksperyment, bo wiersz bardziej przypomina cyrk niż tragiczną farsę.

 

`Overture` (Performance)

 

To Mars A.S.A.P.! But don`t forget to take with you an ananas au champagne! Do Marsa tak szybko, jak to możliwe (As Soon As Possible)! Ale nie zapomnij zabrać ze sobą ananas au champagne!


RECETTE 179: ANANAS AU CHAMPAGNE

 

ANANAS S SZAMPANIEM:
Przygotowanie: 10 minut
Gotowanie: brak
Odpoczynek: 1h
Trudność: Bardzo łatwe

SKŁADNIKI DLA 4 OSÓB
1 ananas
1 butelka szampana
250g cukru pudru

Ananasa pokrój na 4 części, a wnętrze pokrój w małe kostki. Pokrojony w kostkę ananas przełożyć do miski, wlać cukier i skropić szampanem. Wszystko razem wymieszać i pozostawić do macerowania na około 1 godzinę.
Podawaj jako świeże.

Smacznego! 

 

Edytowane przez Andrew Alexandre Owie (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Mnie proszę nie liczyć. Policzcie sobie nawet psa, kota czy świnkę morską. Ale beze mnie… Że co? Że co się ma wydarzyć? Nie. Nie wydarzy się nic ciekawego tak jak i nie wydarzy się nic na płaskiej i ciągłej linii kardiomonitora podłączonego do sztywnego już nieboszczyka.   I po co ten udawany szloch? Przecież to tylko kawał zimnego mięsa. Za życia kpiarsko-knajpiane docinki, głupoty, a teraz, co? Było minęło. Jedynie, co należy zrobić, to wyłączyć ten nieustanny piskliwy w uszach szum. Ten szum wtłaczanego przez respirator powietrza. Po co płacić wysoki rachunek za prąd? Wyłączyć i już. A jak wyłączyć? Po prostu… Jednym strzałem w skroń.   Dymiący jeszcze rewolwer potoczy się w kąt, gdzieś pod szafę czy regał z książkami. I tyle. Więcej nic… Zabójstwo? Jakie tam zabójstwo. Raczej samobójstwo. Nieistotne z punktu widzenia rozradowanych gówniano-parcianą zabawą mas. Szukać nikt nie będzie. W TV pokazują najnowszy seans telewizji intymnej, najnowszy pokaz mody. Na wybiegu maszerują wieszaki, szczudła i stojaki na kroplówki… Nienaganną aż do wyrzygania rodzinkę upakowaną w najnowszym modelu Infiniti, aby tylko się pokazać: patrzcie na nas! Czy w innym zmotoryzowanym kuble na śmieci. Jadą, diabli wiedzą, gdzie. Może mąż do kochanki a żona do kochanka... I te ich uśmieszki fałszywe, że niby nic. I wszystko jak należy. Jak w podręczniku dla zdewociałych kucht. I leżących na plaży kochanków. Jak Lancaster i Kerr z filmu „Stąd do wieczności”? A gdzie tam. Zwykły ordynarny seks muskularnego kretyna i plastikowej kretynki. I nie ważne, że to plaża Eniwetok. Z zastygłymi śladami nuklearnych testów sprzed lat. Z zasklepionymi otworami w ziemi… Kto o tym teraz pamięta… Jedynie czarno białe stronice starych gazet. Informujące o najnowszych zdobyczach nauki. O nowej bombie kobaltowej hamującej nieskończony rozrost… Kto to pamięta… Spogląda na mnie z wielkiego plakatu uśmiechnięty Ray Charles w czarnych okularach i zębach białych jak śnieg...   A więc mnie już nie liczcie. Idźcie beze mnie. Dokąd.? A dokąd chcecie. Na kolejne pokazy niezrównanych lingwistów i speców od socjologicznych wynurzeń. Na bazgranie kredą po tablicy matematyczno-fizycznych esów-floresów, egipskich hieroglifów dowodzących nowej teorii Wielkiego Wybuchu, którego, jak się okazuje, wcale nie było. A skąd ta śmiała teza? Ano stąd. Kilka dni temu jakiś baran ględził na cały autobus, że był w filharmonii na koncercie z utworami Johanna Straussa. (syna). Ględził do telefonu. A z telefonu odpowiadał mu na głośnomówiącym niejaki Mariusz. I wiedzieliśmy, że dzwonił ktoś do niego z Austrii. I że mówi trochę po niemiecku. I że… - jest bardzo mądry…   Ja wysiadam. Nie. Ja nawet nie wsiadłem do tego statku do gwiazd. Wsiadajcie. Prędzej! Bo już odpala silniki! Ja zostaję na tym padole. Tu mi dobrze. Adieu! Poprzytulam się do tego marynarza z etykiety Tom of Finland. Spogląda na mnie zalotnie, a ja na niego. Pocałuj, kochany. No, pocałuj… Chcesz? No, proszę, weź… - na pamiątkę. Poczuj ten niebiański smak… Inni zdążyli się już przepoczwarzyć w cudowne motyle albo zrzucić z siebie kolejną pajęczą wylinkę. I dalej być… W przytuleniu, w świecidełkach, w gorących uściskach aksamitnego tańca bardzo wielu drżących odnóży… Mnie proszę nie liczyć. Rzekłem.   Przechadzam się po korytarzach pustego domu. Jak ten zdziwaczały książę. Ten dziwoląg w jedwabnych pantalonach, który po wielu latach oczekiwania zszedł niebacznie z zakurzonej półki w lombardzie. Przechadzam się po pokojach pełnych płonących świec. To jest cudowne. To jest niemalże boskie. Aż kapią łzy z oczu okrytych kurzem, pyłem skrą…   Jesteś? Nie. I tam nie. Bo nie. Dobra. Dosyć już tych wygłupów. Nie, to nie. Widzisz? Właśnie dotarłem do mety swojego własnego nieistnienia, w którym moje słowa tak zabawnie brzęczą i stukoczą w otchłani nocy, w tym ogromnie pustym domu. Jak klocki układane przez niedorozwinięte dziecko. Co ono układa? Jakąś wieżę, most, mur… W płomieniach świec migoczące na ścianach cienie. Rozedrgane palce… Za oknem jedynie deszcz…   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-11-03)    
    • @m1234wiedzialem, że nie zrozumiesz, szkoda mojego czasu. Dziękuję za niezrozumienie i pozdrawiam fana.   PS Żarcik etymologiczny od AI       Etymologia słowa "fun" nie jest w pełni jasna, ale prawdopodobnie wywodzi się ze średnioangielskiego, gdzie mogło oznaczać "oszukiwanie" lub "żart" (od XVI wieku). Z czasem znaczenie ewoluowało w kierunku "przyjemności" i "rozrywki", które są obecnie głównymi znaczeniami tego słowa.  Początkowe znaczenie: W XVI wieku angielskie słowo "fun" oznaczało "oszukiwanie" lub "żart". Ewolucja znaczenia: W XVIII wieku jego znaczenie ewoluowało w kierunku "przyjemności" i "rozrywki". Inne teorie: Istnieją spekulacje, że słowo "fun" mogło pochodzić od średnioangielskich słów "fonne" (głupiec) i "fonnen" (jeden oszukuje drugiego). 
    • Po drugiej stronie Cienie upadają    Tak jak my  I nasze łzy    Bo w oceanie nieskończoności  Wciąż topimy się    A potem wracamy  Bez śladu obrażeń    I patrzymy w niebo  Wszyscy pochodzimy z gwiazd 
    • na listopad nie liczę a chciałbym się przeliczyć tym razem
    • Dziś dzień Wszystkich Świętych: Na płótnach ponurych I tych uśmiechniętych, Ale wspomnij zmarłych, Nie tych, co tu karły, – Co drzwi nieb otwarli! Choć w spisach nie ma, Bo jakieś problema... – Na dziś modlitw temat!?   Ilustrował „Grok” (pod moje dyktando) „Nierozpoznany święty”.

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...