Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Kwiat nieznanego poety (niecenzuralne słownictwo)


Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Lubię iść czasem

wśród słów rynsztokowych,

niechcianych zbuków

kwoki polskiej mowy.

 

Nieraz się zdarzy:

na ryj „z Niemca jebne”,

gdy znajdę na bruku,

jak kwiat niepotrzebne,

 

dzieło poety,

co przepadł bez wieści.

Ono mi ucho

jak brzęk złoty pieści.

 

Chciałbym je podnieść

i przenieść na łąkę,

jak „Z koziej pizdy

wór (pusty) na mąkę”.

 

Dalej się szlajam:

o bruk tuż nad ranem,

perła „jebnęła,

jak brąz w porcelanę”

 

Inny kwiat bruku

tu leży wyklęty,

Ach! „z kozich cycków

(tak drżą) kastaniety”

 

A tuż opodal,

„błękitem Paryża”

„jak Jolka najebał

się kot”, i ubliża.

 

Tam „psy na chujach

(już) hejnał grają”,

„extra spazminę”

w „komorze <-> blant” mają.

 

„najebał prądu,

niczym Jolka w kitę”

„kocur na dzielni”

i „całkiem jest w pytę”

 

„Cygaro z wąsem”

rozpalił i dymi,

pomada z „rodzyn”

we włosach blask czyni.

 

„Ziomy” w „Kawiarni

pod zaworem” siedzą,

jakby ktoś pytał:

wiedzą, że nie wiedzą.

 

"Kot urabura"

tygrysi wydał skok -

- "flek" - "odpierdolił

(aż) na trzy chuje w bok."

 

W „krainie wiecznego

czwartku” w niedzielę,

nikomu nie w głowie

piątek w kościele.

 

„Arcyminetaur”

„odwapnił dziś kwadrat”,

Język ma cięty,

zanurzył po szkarłat.

 

Zły duch odpuścił

kajdany młodemu –

zmężniał przed lustrem,

i wąsa ma z dżemu.

 

„Książę ciemności”-

gryf szarpie basowy

„dziwkę szatana”

po strunach głosowych.

 

Tu Casanowa 

przystojny jak Mao,

w kuchni na palcach

łasuje w kakao.

 

A w "klocku" obok,

przez okno z wieczora,

rozsiewa zapach

hit Radio Obora.

 

Młody prawiczek

udane miał ferie:

zerwany „simlock”

ma „trup na baterie”.

 

Z nim w „watykańską

ruletkę” gra z głową.

Koledzy życzą:

„niech chuj będzie z tobą”.

 

Wciąż "szuram butem

po (zacnym) rewirze",

"chujem tu wieje",

a pies kości gryzie.

 

"Sałatkę grecką"

najlepszą ma w mieście

śniegowy bałwan,

co zmienne ma szczęście.

 

"W chuj" już miał z góry,

aż "sanki się poszły." -

- rychło "zmuliły"

złe ślimakonosy.

 

Janusz z "nocnika"

pobiera paliwo.

Kieszeń wygryza mu

kurwie grosiwo.

 

Zbożny marynarz,

z sobotniej kipieli,

przybija klinem

do gruzów niedzieli.

 

Zdrój cnych objawień

przerywa tamę ust,

słowo się rzekło:

Kobito… ergo sum!

Edytowane przez Krakelura (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • - Gdybyś był chociaż mniej wytrwały... - powtórzyłam po kilku przepłakanych chwilach. - Ale jesteś, jaki jesteś! A jaka jestem ja? - zadałam sobie ni stąd ni zowąd właśnie to pytanie. -  No jaka? No? Chyba przestaję podobać się sama sobie... - zdążyłam mruknąć, nim sen mnie zmorzył.     W nocy przyśniła mi się rozmowa z nim. A dokładniej ta jej część, która w rzeczywistości się nie odbyła.     - Naprawdę zostawiłbyś mnie? - spytałam roztrzęsiona, po czym chwyciłam go za dłonie i ścisnęłam je mocno. - Mógłbyś mnie zostawiłbyś?! - powtórzyłam głośniej. Dużo głośniej. Tak głośno, jak chciałam.     - Rozważyłem to - w treść snu wtrąciło się pierwsze ze rzeczywiście wypowiedzianych zdań. - Ale  skrzywdziłbym cię, wycofując się z danego ci słowa. Więc - nie - ma - opcji, bo nie mógłbym! - senne wyobrażenie mojego mężczyzny dodało zdanie drugie z realnie wygłoszonych. - Chociaż może powinienem - kontynuowało twardszym tonem - bo przy naszym drugim początku postawiłem ci warunek. Pamiętasz, jaki. A ty co zrobiłaś? Nadużyłaś mojego zaufania i mojej cierpliwości, a mimo to nadal spodziewasz się trwania przy tobie.     - A i owszem, spodziewam się - senny obraz mnie samej odpowiedział analogicznemu wyobrażeniu mojego mężczyzny. - Spodziewam się jeszcze więcej: nadal zaufania i nadal cierpliwości. Mimo, że cię zawiodłam. Bo... - urwałam na chwilę, gdy senna wersja mojego em spojrzała znacząco. Jednak ciągnęłam dalej:    - Bo zasługuję na nie, a ty dałeś mi słowo.     - Zasługujesz, to prawda - senny em odparł bynajmniej sennie. - I zgadza się: dałem Ci je. Ale czy powinienem go dotrzymać? Postąpić w tej sytuacji zgodnie z zapewnieniem? A może właściwe byłoby zdecydować wbrew sobie? Może na tym wyszedłbym lepiej?     Uśmiechnęłam się.     - Może, może - odpowiedziałem. - Ale wiesz, że nie wyszedłbyś na tym lepiej, bo nie byłby to właściwy krok.     - Nie byłby? - mój śniony facet spojrzał sennym spojrzeniem. - Bo?    - Bo jestem właściwą dla ciebie kobietą. A ty właściwym dla mnie mężczyzną. Tylko?     - Tylko? - em popatrzył po raz kolejny. Trzeci. Tym razem pytająco.     - Tylko daj mi czas. To dla mnie ważne.      Rzeszów, 29. Grudnia 2025          
    • Napłatał: łatał pan.  
    • O tu napisali Milasi - panu to.    
    • Ulu, z oka kozulu.      
    • Elki pikle, tu butelki, pikle.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...