Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Poznańskie Powązki


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Wzgórze świętego Wojciecha to urokliwa, pełna historycznych pamiątek, ustronna dzielnica Poznania, leżąca w linii prostej kilkaset metrów na północ od poznańskiego ratusza. Turyści zwiedzający miasto rzadziej docierają w to miejsce. Na Wzgórzu znajdują się dwie zabytkowe świątynie rzymsko katolickie, Cmentarz Zasłużonych Wielkopolan a także pomnik Armii Poznań.

 

 

 

Kościół świętego Wojciecha na Wzgórzu świętego Wojciecha w Poznaniu. Fot. autora.

 

Pochodzący z połowy XIII wieku, pierwotnie romański, dziś gotycko – renesansowy kościół świętego Wojciecha to miejsce wyjątkowe pod wieloma względami. W podziemiach kościoła spoczywają zasłużeni Wielkopolanie oraz Polacy z innych części kraju zasłużeni dla Wielkopolski. Pomysłodawcą i założycielem powstałej w 1923 r. Krypty Zasłużonych Wielkopolan był proboszcz parafii ksiądz Bolesław Kościelski. Inspiracją był dla niego był Panteon na krakowskiej Skałce.

Pierwszy uroczysty pogrzeb w kościele św. Wojciecha odbył się 7 czerwca 1923 r. Sarkofag z ciałem Karola Marcinkowskiego umieszczono w nawie kościoła. Postać Karola Marcinkowskiego (1800 – 1846) – lekarza, propagatora pracy organicznej w Wielkopolsce, społecznika, działacza kulturalnego zasługuje na szczególne wspomnienie. Podczas studiów medycznych w Berlinie za działalność patriotyczną został aresztowany i skazany na więzienie. Brał udział w Powstaniu Listopadowym. Wraz z korpusem generała Dezyderego Chłapowskiego, jako lekarz wojskowy, odbył kampanię na Litwie. Po upadku powstania i kilkuletniej emigracji powrócił do Poznania, gdzie oprócz praktyki lekarskiej prowadził ożywioną działalność społeczną inicjując szereg nowych inicjatyw gospodarczych i kulturalnych. Angażował się również w inicjatywy mające na celu ulżeniu doli najbiedniejszych Wielkopolan. Jednym z najbardziej znanych projektów gospodarczych Marcinkowskiego był słynny poznański „Bazar” – hotel i dom handlowy dla Polaków.

W 1923 roku w Krypcie Zasłużonych spoczęły trumny napoleończyków: Józefa Wybickiego, Andrzeja Niegolewskiego, Antoniego Kosińskiego i Michała Sokolnickiego. Rzeźbiarze Marcin Rożek i Władysław Marcinkowski wykonali znajdujące się na terenie kościoła, poświęcone tym żołnierzom epitafia. W Krypcie spoczywają również prochy uczestników Insurekcji Kościuszkowskiej, bohaterów z czasów Księstwa Warszawskiego, uczestników powstań wielkopolskich oraz Powstania Listopadowego.

 

Grób Józefa Wybickiego w podziemiach kościoła św. Wojciecha w Poznaniu. Fot. autora.

 

Znajduje się tutaj srebrna urna z sercem pochodzącego z małopolskiego Pierzchowca generała Józefa Henryka Dąbrowskiego – twórcy i dowódcy Legionów Polskich we Włoszech. Był uczestnikiem wojen napoleońskich, powstań wielkopolskich, wielokrotnym zwycięzcą w bitwach z Prusakami i Austriakami. Grób tego wybitnego Polaka, który swoje życie związał z Wielkopolską znajduje się w Winnej Górze koło Środy Wielkopolskiej. Kopiec pamiątkowy i pomnik wystawili generałowi w jego rodzinnym Pierzchowcu Małopolanie.

 

Krypta czaszek w podziemiach kościoła św. Wojciecha w Poznaniu. Fot. autora.

 

Józef Wybicki – autor powstałego w 1797 r. we włoskim Reggio Mazurka Dąbrowskiego, również nie był rodowitym Wielkopolaninem. Jednak z Wielkopolską połączyło go szereg wydarzeń. Jako towarzysz generała Dąbrowskiego uczestniczył w walkach w Wielkopolsce podczas Insurekcji Kościuszkowskiej oraz współtworzył Legiony Polskie we Włoszech. Brał udział w walkach przeciw Prusakom i Austriakom w czasach napoleońskich. Początkowo jego prochy spoczywały w Manieczkach koło Śremu, gdzie posiadał swoje dobra. W 1923 r. jego prochy sprowadzono do Krypty Zasłużonych Wielkopolan.

Inną bardzo znaną i zasłużoną dla Wielkopolski postacią spoczywającą w Krypcie Zasłużonych jest wywodzący się z Głuszyny Paweł Edmund Strzelecki. Był powstańcem listopadowym, później opuścił Polskę prawdopodobnie w obawie przed represjami, a być może, jak twierdzą niektórzy jego biografowie, z powodu zawiedzionej miłości. Osiągnięcia tego dziś nieco zapomnianego wybitnego podróżnika, geografa, geologa porównywalne są z odkryciami takich słynnych dziewiętnastowiecznych podróżników, jak Dawid Livingstone, Robert Scott czy Roald Amundsen. Strzelecki został doceniany i wielokrotnie nagradzany przez światowe towarzystwa naukowe i uniwersytety. Najwyższy szczyt Alp Australijskich odkryty przez Strzeleckiego nosi nazwę Góry Kościuszki. Jedną z odkrytych przez siebie australijskich gór nazwał na cześć ukochanej – Mount Adine. Obecnie góra ta nosi inną nazwę. Prochy zmarłego w 1873 r. w Londynie  Pawła Strzeleckiego ekshumowano w 1977 r. i przewieziono do Krypty Zasłużonych Wielkopolan. Pomnik Strzeleckiego autorstwa Jerzego Sobocińskiego znajduje się w australijskim Parku Narodowym Banjo Patersona w Jindabyne u podnóża Alp Australijskich. Monument pamiątkowy wystawili swojemu rodakowi mieszkańcy Poznania. Imię Pawła Strzeleckiego przypominają liczne nazwy geograficzne, szkoły i instytucje których jest patronem.

 

Grób Pawła Edmunda Strzeleckiego w kościele św. Wojciecha w Poznaniu. Fot. autora.

 

Antoni „Amilkar” Kosiński pochodził z Podlasia. Przeszedł podobną drogę bojową, jak generał Dąbrowski, czy Józef Wybicki. Pod koniec życia został pochowany w Targowej Górce pod Poznaniem. Ekshumowany prochy Antoniego Kosińskiego zostały przeniesione do krypt kościoła św. Wojciecha w 1923 r.

Innym wybitnym żołnierzem spoczywającym w Krypcie Zasłużonych Wielkopolan jest generał Ignacy Prądzyński. Jako piętnastolatek uczestniczył w kampanii pomorskiej Napoleona oraz innych walkach na ziemiach polskich. Był wybitnym uczestnikiem Powstania Listopadowego. Wsławił się m.in.  w bitwie pod Iganiami. Zasłużył się też na polu gospodarczym. Zaprojektował i nadzorował budowę Kanału Augustowskiego. Zmarł na niemieckiej wyspie Helgoland, skąd jego prochy w 1997 r. zostały sprowadzone do Polski. 

W Krypcie Zasłużonych Wielkopolan spoczywa też pułkownik Andrzej Niegolewski (1787 – 1857), napoleończyk, uczestnik Powstania Listopadowego, wielki polski patriota, obrońca języka polskiego w zawłaszczonej przez Prusaków Wielkopolsce.

W podziemiach kościoła św. Wojciecha spoczywają nie tylko żołnierze, ale także wybitni Wielkopolanie innych profesji, społecznicy, lekarze, artyści, przedstawiciele duchowieństwa. W Krypcie znajdują się m.in. prochy: Franciszka Bażyńskiego (1801 – 1876) – księdza, działacza społecznego i oświatowego, Heliodora Święcickiego (1854 - 1923) -  działacza społecznego i lekarza, Wacława Gieburowskiego (1878 – 1943) – księdza katolickiego, wykładowcy konserwatoriów muzycznych, nauczyciela Stefana Stuligrosza, Feliksa Nowowiejskiego (1877 – 1946) – kompozytora, pedagoga, twórcy muzyki do słów wiersza Marii Konopnickiej „Rota”, Tadeusza Szeligowskiego (1896 – 1963) – urodzonego we Lwowie kompozytora i prawnika, Stefana Poradowskiego (1902 - 1967) – profesora wyższych uczelni muzycznych, kompozytora, księdza Aleksandra Żychlińskiego (1889 – 1968) – zmarłego w opinii świętości profesora i rektora wielkopolskich seminariów duchownych, wybitnego znawcy dzieł świętego Tomasza z Akwinu, Floriana Marciniaka (1915 – 1944) – pierwszego naczelnika konspiracyjnych Szarych Szeregów, zamordowanego przez Niemców w Gross – Rosen (w krypcie znajduje się urna z miejsca śmierci, ponieważ ciała Floriana Marciniaka nie odnaleziono).

W podziemiach kościoła św. Wojciecha znajdują się też kości zmarłych zebrane z dawnego przykościelnego cmentarza. W bocznych komorach Krypty spoczywają dawni proboszczowie sprawujący posługę w parafii.

Na Wzgórzu św. Wojciecha znajduje się też inna barokowa, trójnawowa świątynia – kościół pod wezwaniem św. Józefa. Kościół jest sanktuarium diecezjalnym pod patronatem karmelitów bosych. Budowla pochodzi z połowy XVII wieku. Historia tego obiektu była bardzo burzliwa. W okresie zaborów klasztor i kościół zostały zaanektowane przez Prusaków na cele wojskowe, następnie przekazane luteranom. Ponowne objęcie kościoła przez katolików nastąpiło dopiero po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 r. W okresie międzywojennym pełnił funkcję kościoła garnizonowego. Karmelici bosi odzyskali zrujnowane podczas działań wojennych sanktuarium dopiero po 1945 r. Wyremontowali je i posługują tutaj do dnia dzisiejszego. Z powodu burzliwej historii w kościele nie pozostało wiele zabytkowych pamiątek. Na uwagę zasługuje fakt, że to właśnie tutaj znajdował się, dziś już nie istniejący, nagrobek Mikołaja Skrzetuskiego – uczestnika obrony Zbaraża. Postać ta posłużyła Henrykowi Sienkiewiczowi jako inspiracja do stworzenia literackiego bohatera „Ogniem i mieczem”, porucznika chorągwi husarskiej – Jana Skrzetuskiego. Obok kościoła św. Józefa znajduje pomnik stulecia Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego.

Przy skrzyżowaniu ulic Świętego Wojciecha i Księcia Józefa znajduje się Cmentarz Zasłużonych Wielkopolan. Utworzona na początku XIX wieku nekropolia pełniła początkowo funkcję cmentarza parafialnego. Spoczęło na nim wielu zasłużonych Wielkopolan, niektóre groby zachowały się do dnia dzisiejszego. Swoją obecną funkcję nekropolia pełni od 1945 roku.

Na cmentarzu znajdują się groby powstańców, żołnierzy, polityków, przemysłowców, działaczy kulturalnych i społecznych, artystów, literatów, naukowców i rzemieślników. Na uwagę zasługuje grób Stanisława Mikołajczyka (1901 – 1966) – znanego polskiego polityka emigracyjnego, powstańca wielkopolskiego (1918/1920), uczestnika wojny polsko – bolszewickiej (1919/1920), premiera rządu na uchodźctwie oraz przez pewien czas wicepremiera w komunistycznym tzw. Tymczasowym Rządzie Jedności Narodowej. Po II wojnie światowej Mikołajczyk został pozbawiony przez komunistyczny rząd polskiego obywatelstwa, które ponownie przywrócono mu po śmierci w 1989 r. Prochy zmarłego w Waszyngtonie polskiego premiera sprowadzono do Poznania w 2000 r. Spoczywa wspólnie z żoną Cecylią – więźniarką niemieckich obozów koncentracyjnych.

 

 

Cmentarz Zasłużonych Wielkopolan. Fot. autora.

 

Na cmentarzu zachował się rodzinny grobowiec powstańca styczniowego – pułkownika Edmunda Calliera (1833 – 1863). Dowodził oddziałem powstańczym walczącym we wschodniej Wielkopolsce i na Mazowszu. Powstańcy pod dowództwem Calliera odnieśli szereg sukcesów w starciach z Rosjanami, a on sam został uznany za jednego z najzdolniejszych dowódców powstania. Udział w powstaniu przypłacił pobytem w ciężkim pruskim więzieniu. Po wyjściu na wolność poświęcił się pracy literackiej i społecznej, m.in. założył „Tygodnik Wielkopolski”. "Nad wszystko kocham Ojczyznę; kocham wszystkich czcigodnych członków narodu mego; kocham przeszłość polską i wszystkie znamiona, które nas Polaków od innych odróżniają narodów; jednym słowem kocham wszystko, co polskie, choćby jedynie dlatego, że jest polskie". Autor tych słów z pewnością zasługuje na szacunek i wieczną pamięć narodu.

Innym wybitnym Polakiem, którego grób znajduje się na poznańskiej nekropolii jest absolwent Uniwersytetu Berlińskiego, znany poznański przemysłowiec Hipolit Cegielski (1813 – 1868). Zasłynął jako twórca pierwszej dużej polskiej fabryki maszyn i narzędzi rolniczych. Fabryka ta istnieje do dnia dzisiejszego. Chociaż w pamięci narodowej Cegielski zapamiętany został głównie jako orędownik polskiego przemysłu, to należy też pamiętać że początkowo był nauczycielem, pisarzem i naukowcem. Czynnie angażował się w działalność polskich organizacji naukowych, społecznych, gospodarczych, kulturalnych i oświatowych. Był autorem szeregu prac z zakresu filologii polskiej, historii, geografii oraz techniki. Był także dziennikarzem, założycielem poznańskiej „Gazety Polskiej” oraz polskim posłem do parlamentu pruskiego. Jego grób na cmentarzu świętomarcińskim, gdzie pierwotnie został pochowany, uległ zniszczeniu. Ekshumowane w 1981 r. prochy Hipolita Cegielskiego przeniesiono na Cmentarz Zasłużonych Wielkopolan. Na tym samym cmentarzu znajduje się także nagrobek Stefana Cegielskiego, który poszedł  w ślady ojca rozwijając działalność przemysłową w Wielkopolsce.

 

Grób Stanisława Mikołajczyka na Cmentarzu Zasłużonych Wielkopolan w Poznaniu. Fot. autora.

 

Wśród starych grobów zidentyfikowano ciała braci karmelitów bosych, którzy zostali tam pochowani w czasach, gdy leżący w pobliżu klasztor i kościół zostały przekształcone w kościoły ewangelickie.

Na szczególną uwagę zasługują groby trzech wybitnych prezydentów Poznania, którzy swój urząd sprawowali w latach trudnych i przełomowych. Są to: Jarogniew Drwęski – prezydent Poznania w latach 1919 – 1921 r. pomysłodawca Międzynarodowych Targów Poznańskich, jego bezpośredni następca Cyryl Ratajski – prezydenta Poznania w trudnych latach międzywojennych, bardzo zasłużony dla rozwoju miasta oraz Wojciech Szczęsny Kaczmarek – prezydent Poznania w latach 1990 - 1998 w czasach kształtowania się jednostek samorządowych po okresie komunizmu.

W obrębie Wzgórza św. Wojciecha znajduje się pomnik dedykowany pamięci żołnierzy wielkopolskiej Armii Poznań. Pod dowództwem generała Kutrzeby armia ta wzięła udział w największej polskiej bitwie obronnej września 1939 r., znanej jako bitwa nad Bzurą.  Trwająca od 9 – 22 września operacja obronna opóźniła i znacznie osłabiła niemieckie uderzenie pancerne na Warszawę oraz umożliwiła zorganizowaną ewakuację innych zagrożonych armii polskich na wschód.

 

Grób pułkownika Edmunda Callier na Cmentarzu Zasłużonych Wielkopolan. Fot. autora.

 

Pamięci Hipolita Cegielskiego na Cmentarzu Zasłużonych w Poznaniu. Fot. autora.

 

 

Pomnik Armii Poznań na Wzgórzu Świętego Wojciecha w Poznaniu. Fot. autora.

Symbolizujący polski opór pomnik został odsłonięty w 43 rocznicę wybuchu II wojny światowej, 1 września 1982r. Na tablicach wymienione są miejsca bitew i potyczek Armii Poznań, jednostki wchodzące w jej skład oraz kilkadziesiąt nazwisk poległych żołnierzy. Centralnym punktem pomnika – mauzoleum jest krzyż Virtuti Militari.

Wszystkim polecam odwiedzenie tego pięknego i mało znanego zakątka Polski.

Edytowane przez Gość (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @andreas Polecam także szczególnej uwadze mój wiersz zatytułowany ,,Mysia Wieża króla Popiela"    
    • filozof waży  wysokoprocentowo palą się koty    
    • Wódy Arktyki - Stacja Alcatraz.    CZ.1. TYTUŁ: DZIEWCZYNA W CZERWONEJ SUKIENCE    Dziś znów chochliki przyniosły wódę. Tak nazywałem moje szlachetne, menelskie „potrzeby”. Było ich kilka głównych i kilka podrzędnych. Dbałem o ich satysfakcję. Nie linczujcie mnie za to, w końcu wynalazkiem potrzeby są różne mechanizmy, a hedonizm rozpoczęty trzeba kuć póki jest gorący. Już tak kuje  dziesięć lub piętnaście lat. Sam nie pamiętam, ile dokładnie, niby były chyba jakieś przerwy, ale dziura w głowie ich udowodnić nie potrafiła. Wóda jest dobra, bo dobra jest wóda - cytat na poziomie tężyzny mojego rozumu. Ale jak coś działa, jest prawdziwe, to po co to zatrzymywać. To tak, jakby zatrzymywać zegarek z wyrzutami, że odlicza czas. W zasadzie kiedyś lubiłem kwestionować różne tezy, w końcu wątpię, więc jestem, jednak ani kształtu butelek, ani smaku wudżitsu, a nawet efektów samego alkoholu obalić w swojej wyobraźni nie potrafiłem, a próbowałem trzy razy po pijaku i dwa razy na trzeźwo. Wóda po prostu cieszy. I to wystarczy. Białe myszki też były szczęśliwe, przyszły gromadnie, aby poczuć kopa. Nie chciałem, żeby piły, w końcu tak bardzo je lubiłem, gdy były trzeźwe. W odróżnieniu od stanu po alkoholu, bywały skryte, opanowane, tajemnicze, a po pijaku to się zmieniało. Zresztą, jak ktoś lubi wódę, to dobrze wie, jak to jest, gdy trzeba dzielić się z pasożytem, ale inaczej myśli się, bo oficjalnie dużo trudniej, gdy pasożyt staje się twoim jedynym przyjacielem, naprawdę tym jedynym, który zna cię na wylot i usypia w twojej długiej, rdzawej brodzie, starając się opanować helikoptery. Te ich czerwone oczy, ach!  Nie umiałem im odmówić. Odkręciłem butelkę i do nakrętki nalałem swojskiego paliwka. One po kilku głębszych robiły dla mnie wszystko. Tańczyły i śpiewały przepełnione swoją własną a jakby moją radością, wyeksponowaną w cieniach na ścianie i w atmosferze wokół. Po pijaku stawałem się królem tych myszek, wulgarnym jokerem - treserem małych dziwek z dziury w kapliczce koło starej stacji transmisyjnego-telefonicznej. Szkoliłem je cyrkowych sztuczek, posłuszeństwa różnego rodzaju, jak turlanie nakrętki od ściany do dłoni, czy skakanie z jednej dłoni do drugiej, nigdy nie spostrzegłem, że ich nie ma - związek idealny, bezstratny. Zakwestionowałem ich obecność dopiero na końcu istnienia stacji arktycznej - „Alcatraz”, mojego domu. To było na starość już wylotną, w przedsionku w ostatnim wagonie istnienia. Nierozczarowałem się, wspomnienia były prawdziwe, mimo iluzoryczności ich obecności na trzeźwo. Ale inaczej wszystko wygląda, gdy nie pamiętasz, co to trzeźwość. Jak kojarzy ci się ona z jakąś chorobą, z jakimś wirusem depopulacji, czy z zakazaną warszawską piosenką podczas wojny. Wódka była ciepła, dziwnie ciepła, to rzadkie tutaj w Arktyce. Czyżby ktoś celowo ją ocieplił, abym to zauważył? Na szczęście jestem sam, więc to niemożliwe. To są znowu te pierdolone na dnie bez koła ratunkowego - rozsądku - urojenia. To tylko mokra i zimna paranoja samotności. Odkąd puściłem kota Aka:„Skarpeta”, na małej, topniejącej krze ku ostatniemu widzeniu z Ojcem Niebieskim lub, kurwa!, z osranym przez małpy pomnikiem - Charlesa Darwina, co do czego pewności nie miałem, jestem w tej bazie sam. Hmm… lub prawie sam, bo szaleństwo pustki interpersonalnych relacji, szaleństwo braku cipy, przybierało różne kontrowersyjne i konwersacyjne obrazy osób i rzeczy trzecich. Póki co, relacje rosły w siłę z małymi białymi myszkami, ale jestem pełen wiary i nadziei, że zrobi się tłoczniej, że zespół ożyje, wyrwany szaleństwu z gardła w okrzykach - „Odi profanum vulgus et areno” lub „De profundis clamavi” Któż zagrzał mi wódę? A może zwariowałem? Czy myszki nie dobierały się do mojego atomowego paliwa? Raczej zamek na klucz w pancernej szafie, jednym kantem wychylonej na zewnątrz stacji, co sprawiało efekt chłodniczy, uniemożliwia otwarcie bez klucza, ale te małe kurwiki są jak tajni agenci. Nie wiedziałem, ale zdołałem już do niepewności przywyknąć. Była jak wszawica w burdelu, nieopuszczała na krok. Chyba, że ta ponętna kobieta w czerwonej sukience, którą widziałem w Atenach dwadzieścia lat temu, wyszła mi ze snu? Ta trzydziestoletnia amatorka szkoły powszechnego gwałtu publicznego wywołanego impresją otoczenia, nie była z pierwszej łapanki, ona dobrze wiedziała, jak rozpalić żądzę i zgasić jak peta. Co noc mi się śniła w innej fryzurze i innym makijażu - ona była jak skrzynka na największą miłość, na miłość życia. Myślałem, że skoro białe myszki mogą wyskoczyć z bani, to dlaczego nie ona…? Już długo nie podważałem ich egzystencji; pulsu krwi i bicia małych serc, ani przekazu myśli pomiędzy nami. Czy kobieta w czerwonej sukience jest opodatkowana? Czy ma swoją niepodważalną i nieosiągalną cenę? Czy nie straciłem wszystkiego by tu być? Czy to nie wystarczy? Winiłem o to wódkę, tw cholera musiała być kiepska, wiem, bo sam ją robiłem, haha! Mimo to obraziłem się na nią, bo jej dobro mnie irytowało, niby daje paletę korzyści, ale ciągle sśie, wymaga uwagi i tańca jakby z mordoru, czyli w krokach coś pomiędzy Dance Macabre a Tango, a to mnie niszczyło, więc o 4 do 6 minut później polewałem, przełykałem bez rozkoszy ani salw honorowych, trzymałem butelkę przez szmatę, nie wymawiałem jej imienia ani nie patrzyłem w oczy. Moja strata była jej bólem. Implikowałem go jej immanentnie i transcendentalnie, wszystko po to, aby jej udowodnić, że to ja panuję nad nią i żeby czuła ból obrazy, tej zimnej ignorancji z mojej strony. Mimo to gdzieś  w głowie miałem nadzieję, że wóda zmięknie, jak zakładnik wieży szyfrów, gdzie między obiektem tortur a torturującym tworzy się jakaś więź. Jeden błysk w oku blady, niemy uśmiech i już relacje zmieniają wartość, jakby ulegając przebiegunowaniu. Prawda jest jednak taka, że ja i wóda jesteśmy starymi masochistami, co utrudniało dialektykę perswazji - z jednej strony, a z drugiej wspólne straty przeważały na jej niekorzyść. Powoli ginęła, co mnie przyjemnie pobolewało. Może to jest czas na porozumienie, ta jej psychologiczna gierka o przetrwanie wydaje się dążyć do mojego sukcesu. Zdziwilibyście się, co człowiek potrafi zrobić, jak jest nastawiony na przetrwanie.  W pewnym momencie każdy z obecnych tu w sali tortur magicznie osiągną swój cel. Tak sie przynajmniej wydaje, gdy nie liczysz krzyków, stępionych oczu od denaturatu, krzywych igieł i wytartych strzykawek po serum prawdy, kwasu z akumulatora i czasu na urabianiu bohatera podlegającego perswazji, to są jednak straty, a psychika dziecka ukryta, jak strach na wróble w buszu i ciemności podświadomości, w końcu zapłaczę. Podobno lepiej płakać na początku, na świeżo, wtedy to mniejszy upadek, a po kilku „akcjach” przestajesz już czuć, bo gdy tak odkładasz załamanie, to potem upadek może zabić. To wtedy nie tylko płacz a kołnierzyk - szubienica, zestaw żyletek Polsilver, most dla odweselonych z widokiem na krematorium itp. Tak mogłoby być w moim przypadku. Gdy wóda zmiękła czułem syndrom Sztokholmski. Te relacje - wierzyłem - nie pójdą na marne. Czekałem na akt I i scenę finalną, gdy lady in red wchodzi z butelką wódki za podwiązką. Nie musiała być duża. Wystarczy, że będzie ciepła. A szanowna pani w czerwonym, do kurwy nędzy, powie mi, że moją butelkę wódki zagrzała między udami. Myszki razem ze mną patrzyły w kierunku drzwi wejściowych w oczekiwaniu, że ona wejdzie. Nie przyszła.   Koniec części I pt. Dziewczyna w czerwonej sukience.   Autor: Dawid Daniel Rzeszutek
    • babcia opowiadała mi  o takim miejscu gdzie pod kuchnią nigdy węgiel nie gaśnie i malując rodzinne strony farbami świętego Łukasza próbowała kształtować moją duszę dziś gdy coraz chłodniejsze mgły dotykają mnie szadzią na tle ciepłego błękitu dzierga na drutach obłoki    a ja w srebrze pajęczyn cicho przywołuję twarze  głosy  i zapach powietrza z Kamionki Strumiłowej  
    • Nie to nie bez łaski    Innym sypiesz tęgim groszem Mi figę stawiasz przed nosem Pal cię sześć  No i cześć  To oszustka szóstka jest   I czego to się zachciewa Pani jeszcze w pretensjach? Perfumy biżuteria? Nowe meble do sypialni I kominek mieć w bawialni?   Kominek marzył mi się zawsze A jakże    Nic takiego się nie stało  Zawsze wszystkiego było za mało    To takie smutne Że popołudnie nie przyniosło  Zmiany Choć ranek był pełen nadziei  Teraz wiem  Nic się nie zmieni   Nie to nie bez łaski  Pal cię sześć  No i cześć    Ta podróż kończy się  Szkoda tylko że w tym Miejscu   Nie masz racji Może szkoda Może wszystkim Lecz to nie powód do płaczu  Lecz do akceptacji 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...