Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Epitafium dla ks. Sylwestra Zycha


Rekomendowane odpowiedzi

Męczeństwo, heroizm są zapisane

tym, którzy w stanie są podźwignąć brzemię.

Choć karty historii ukryły dane,

dziś wiemy, że ciężar wziąłeś na siebie.

Czy siłę znalazłeś w Chrystusa ranie,

gdy belka krzyża miażdżyła twe ramię?

 

Żelazna kurtyna dławiła ludzi,

a z twojej ambony świeżości powiew.

Nie bałeś się krzyczeć, by serca budzić­ –

tak stałeś się głównym narodu wrogiem.

Agenci przysięgli w czas cię ostudzić

ulewą pogróżek w skrzynce pocztowej.

 

Przelęknione głowy walczących chłopców

z wyrokiem u szyi wziąłeś w opiekę.

Wiedziałeś, że kładziesz własną pod topór.

W surowej celi marniałeś z wiekiem.

Człowieka pół wyszło, po czwartym roku,

Aż nadto dla speców od łamania żeber.

 

Martwy już Niedzielak. Legł Suchowolec.

Nagrałeś testament uciemiężony,

Czułeś pod stopą jak ziemia drży tobie.

Nie zszedłeś na moment ze swej ambony.

Wieczerzą ostatnią ­– śniadanie w Braniewie.

Golgotą był Frombork. Twój trud skończony.

 

Noc. Pobite ciało, wódką skalane,

co siłą wlewali na przedstawienie.

I tylko tyle objęło badanie

Niepomne na powód jak zgasło tchnienie.

Męczeństwo, heroizm są zapisane

tym, którzy w stanie są podźwignąć brzemię.

Edytowane przez Tom Tom (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Dziękuję Pi. :)

 

Przecinki poprawione. A karty historii chyba zostawię tak, jak są. 

 

Co do męczeństwa to myślę że, choć jest przepełnione cierpieniem i niesprawiedliwością to jednak płynie z niego dobro, bo jest walką o coś ważnego.

A czy jest zapisane?  I ja tego nie wiem. Człowiek zawsze może się na nie zgodzić lub nie i to wymaga heroizmu. 

 

Dzięki za ciekawe spostrzeżenia. 

Pozdrawiam :)

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Pi_

Bardzo się cieszę z Twoich spostrzeżeń Pi_. :) Zdaje mi się, że kiedy wiersz rozpoczyna dyskusję, wtedy zaczyna żyć życiem do którego został powołany. To co napisałaś o filmie braci Sekielskich jest bardzo ważne, bo pokazuje, że nie można traktować ani jego, ani mojego wiersza jako okno na pełną historię, bo oba są jedynie jej wycinkami - i to można by rzec bardzo drobnymi. 

Co do symboli to nie wydaje mi się, że ksiądz Sylwester i jemu podobni walczyli o symbole same w sobie, ale o wolność do wyznawania wiary, która była wtedy zakazana i prześladowana. 

Czy zbytnio gloryfikujemy śmierć? Zależy jak na to spojrzeć. Myślę,, że każdy zdrowo myślący człowiek szanuje życie i pragnie żyć. A przykład księdza ukazuje nie dążenie czy zachętę do chwalebnej śmierci, ale raczej zdolność do bezkompromisowej walki o swoje ideały, oraz  ogromne poświęcenie dla drugiego człowieka czyli walkę o jego życie. Myślę że mało kto jest do tego zdolny i właśnie dlatego ludzie jak ksiądz Sylwester są godni podziwu i zapamiętania. 

 

ps. Bardzo dobrze że napisałaś coś więcej, bo dyskusja na poziomie wnosi coś wartościowego , a prawo do niej to kolejna rzecz którą  zawdzięczamy takim bohaterom. 

Pozdrawiam :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Witaj 

Bardzo ci dziękuję za błędy, które mi wytknąłeś. Wzrok bez okularów spłatał mi figla. 

 

Jeśli masz uwagi do miejscowości, to popraw mnie proszę. W artykułach które czytałem wystąpiły w takiej formie. A może mam nieodpowiednie źródła?

 

pozdrawiam, i dzięki za czujność.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • A więc usiądź tu. Wskazuję gestem puste krzesło. Przy stole. Przy tym stole z uschniętą różą w wazonie pękniętym na wpół.   Za oknami wiatr szeleści i szumi.   Snuje jakąś opowieść pośród drzew.   Pośród drzew rozchwianych w szpalerze.   Wśród topól, kasztanów…   Wśród nocy…   W pustym pokoju słońce wiszącej lampy. Zakurzone, szklane klosze z cmentarzyskiem czarnych much.   Wiszący nade mną ciężar śmierci. Nad nami.   A więc siada na krześle.   Otwiera usta, jakby chcąc coś powiedzieć.   Chwilę się zamyśla. Zamyka je znowu. Zaciska mocno, ukrywając wzruszenie. Tak, jak się widzi kogoś bliskiego po wielu latach.   I nic.   Jedynie szum dojmującego milczenia białej ciszy.   Zdawać by się mogło, że nie ma tu nikogo. Bo to prawda. Albowiem prawda. Tylko głód wyobraźni owiewający pajęczyny na jakichś nachyleniach ścian, załomach, mansardach, nieskończonych amfiladach pokoi oświetlonych kinkietami świec…   Ale mówi coś do mnie. Mówi zbudzonym cichością głosem. Takim płynącym z daleka rzeką czasu.   Niedosłyszę. Albowiem zagłusza go piskliwy szmer wzburzonej we mnie krwi.   A więc mówi do mnie, poruszając bladymi jak papier ustami.   Wyodrębniam ze słuchowych omamów niewyraźne słowa.   I próbuję ująć jej dłoń, którą trzyma na stole przy talerzu z okruchami czerstwego chleba.   Dłoń aż nazbyt chudą, aby mogła należeć do świata żywych. Doskonale nieruchomą.   Nie mającą już tego blasku, co kiedyś.   Kiedy skupiam się w sobie, aby jej dotknąć, cofa ją nieoczekiwanie.   I patrząc się na mnie tym wzrokiem wyblakłym śmiercią, mówi szeptem, nie-szeptem, głosem jakimś dalekim: „Wybacz, synku, ale mogę tobie usłużyć jedynie wspomnieniem”.   I nie mając czasu obrócić wzroku, tylko patrząc się nieruchomo jak kamienne popiersie – rozpływa się wolno w tym deszczu wirującego kurzu.   W melancholii, w bólu nieistnienia.   Mamo. Mamo! Ja wtedy śpiewałem ci kołysankę, wiesz? Tutaj i tam. Nad szarą, lastrykową płytą.   „Wiem, synku, wiem…”.   Poczekaj! Chciałem cię jeszcze tyle…   Odwracam się, ockniony krótkim skrzypnięciem podłogowej klepki. I znowu.   Jakby ktoś na nią nadepnął nieświadomie.   Jakby od czyichś kroków.   Omiatam spojrzeniem pustą otchłań smutku.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-06-03)    
    • Macanie świata chwilą, a każdy wydech jest tak czy inaczej ostatnim, każdy wdech pierwszym – wiedziano o tym 40 tys lat temu, przechowali Eskimosi, zresztą w Genesis mowa o tym samym... Więc pierwszy do mnie mówi, drugi z tym "zapachami ze wspomnień" mniej, bo nie bardzo lubię słowo "wspomnienia" nie posiadając żadnych miłych...    Pozdrawiam :)    
    • Ładne te słowa. Kiedyś zwierzęta także padały, nie tylko w rzeźni. Dawne czasy wyczarowałaś, bardzo ładne.  :-)
    • @Nefretete Przy każdym odczytaniu tych, co wydają  się zrazu wiele nie kryć odkrywa się. Potem wrócę jeßcze. Pozdrawiam :)
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Odpowiadam: 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...