Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Święto Yulin


Justyna Adamczewska

Rekomendowane odpowiedzi

W chińskiej prowincji Yulin, jak co roku, rozpoczął się festiwal psiego mięsa. To jedno z najbardziej okrutnych widowisk na świecie. Protestujmy, choć sami mamy wiele na sumieniu.

Podczas trwającego miesiąc "święta" ginie kilkanaście tysięcy zwierząt. Przerażone, trzymane w małych klatkach czekają na śmierć. Zdjęcia szykowanych do zabicia psów co roku obiegają internet.

Podczas festiwalu w Yulin amatorzy psiego mięsa tłuką zwierzęta pałkami i czekają, aż wykrwawią się na śmierć. Bywa, że porywają psy z domów właścicieli. Później psy są wieszane na hakach, patroszone, obdzierane ze skóry i sprzedawane jako mięso do jedzenia.

"Psiaki muszą cierpieć potworne katusze. Badania wykazały, że jeśli chodzi o odczuwanie emocji, psi mózg niewiele się różni od ludzkiego, o czym od dawna dobrze wiedzą właściciele i miłośnicy czworonogów. Tortury, jakim te żywe, myślące i czujące istoty są poddawane podczas tzw. »festiwalu«, przechodzą wszelkie pojęcie" - apelowali aktywiści z 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

.

Wydawało się, że nacisk społeczności międzynarodowej ograniczy ten proceder. Avaaz zebrał 3 mln podpisów i ogłosił, że władze Yulin zakazały sprzedaży psiego mięsa na tegorocznym festiwalu, ale radość zdaje się była przedwczesna. Prawo - prawem, ale tradycję i przyzwyczajenie trzeba zmieniać latami.

 
W pomoc organizacjom ratującym psy przed rzeźnią zaangażowały się gwiazdy. M.in. słynąca z kampanii dla PETA Joanna Krupa. Na swoim profilu facebookowym zamieściła filmik, na którym widać moment uwalniania zwierząt z klatek przygotowanych na festiwal.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pi_ to nie jest niemiłe, to fakty. Wiem o tym. Kropla w morzu potrzeb. To, jak pomaganie głodującym w Etiopii, czy umierajacym z pragnienia.Pomoc niby jest, ale zanim dotrze do potrzebujących jest rozkradana przez np. miejscowych kacyków itp. Forsa rządzi światem , wiemy to obie, forsa, forsa, forsa.... forsa. I tyle. 

Wycinanie lasów deszczowych, sprzatanie Himalajów - forsa, forsa, forsa, forsa. 

 

Wybacz, ze to powiem/ napiszę. Wiesz, moja babcia - już nieżyjąca, urodziła się w sierpniu 1914 r. - wybuchła wtedy I wojna światowa, była bieda, ona przetrwała, dozyła 95 lat. Mawiała tu cytat:

"ŚWIAT OPIERA SIĘ NA DUPIE I NA PIENIADZACH". I ja tez tak myślę. 

 

Dzięki za komentarz. 

 

Co do kotka - ja ratuję tez bezdomniaki, skazane na śmierć, na cierpienie, ktoś kiedyś powiedział - ot taka historia:

 

Raz jeden mężczyzna chodził nad brzegiem morza, na którym to brzegu leżało pełno żywych jeszcze ryb. Umierały, on podchodził do nich i wrzucał do morza, nie był jednak w stanie uratować wszystkich i to mu powiedziano. On odpowiedział, trzymajac jedna z ryb w ręku:

- Może i nie uratuję wszystkich, ale ta akurat będzie żyć. 

 

Taka prawda, Pi_. J. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

 

Znam inną wersję tej historii. Z filmu "Cudotwórca" z Eddiem Murphym (chyba mój ulubiony z tym aktorem).

 

G. Opowiadał o chłopcu, którego spotkał na plaży podczas swej wędrówki:

"- Dlaczego ratujesz te wszystkie rozgwiazdy? I tak nie uda się ocalić wszystkich.
- Bo dla tej jednej, którą uratuję to znaczy wszystko."

 

Być może historia jest starsza od filmu. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

To dwa skrajne przypadki. Brigitte Bardot brakowało wrażliwości jako matce. Odnalazła się jako obrończyni zwierząt. Wielu ludziom trudno to pojąć. Ja sądzę, że nie była złym człowiek. A rodzicielstwo zwyczajnie może ludzi przerosnąć.

 

Joannie Krupie nie jedna osoba zarzuca, że bierze udział we wszelkich akcjach dla promocji własnej osoby. Nikt nie wniknie w jej psychikę, a nawet gdyby to była prawda to jednak. Promuje wartościowe akcje, a ważniejszy jest efekt niż cel modelki.

 

Kiedyś kolega w pracy czytając gazetę nagle odezwał się do mnie i doszło do rozmowy:

- wkurza mnie ten Gortat, popisuje się w akcjach charytatywnych dla reklamy

- facet ma sporo kasy. Fajnie, że pomaga innym, nawet jeśli oddaje drobny procent.

- patrz tu jest zdjęcie jak przekazuje czek niepełnosprawnemu

- to dobrze, że  ten chłopak dostał wsparcie

- ale on do robi dla autopromocji

- większość celebrytów pomaga dla poprawy PR-u. Jednak najważniejsze jest, że dzięki marketingowym pieniądze trafiają do potrzebującym. A że akcje nie są anonimowe to dodatkowo mogą zachęcić swoich fanów.

 

Rozmowa się skończyła. Nie wiem czy facet zrozumiał mój przekaz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zapomniałem wczoraj dodać ostatniego akapitu.

 

Z tymi akcjami jest jak z rybami/rozgwiazdami opisanymi wyżej. Nawet jeśli tylko 1 na 20 przyniesie pożądany skutek to bądźmy szczerzy - jest bardzo dobrze. 

 

Z inicjatywy Prezesa Tysiąclecia zakazano w Polsce hodowli zwierząt futerkowych (Polska jest światową potęgą jeśli chodzi o tę wstydliwą dyscyplinę). Do dziś, nie którzy PiSowcy wychwalają tę ustawę. Jednak nie przyjmują do świadomości, że chwile później rząd się z niej wycofał pod naciskiem "producentów"... Trudno to pojąć.

 

W różnych organizacjach dzieją się złe rzeczy. Jednak wielu ludzi, którzy nigdy grosza nie oddali na cele charytatywne (nie mówiąc już o wolontariacie) dużo energii przeznaczają na obrażanie takich osób jak Jurek Owsiak. Patologia. W moim domu stał agregat tlenotwórczy zakupiony ze środków WOŚP. Gdyby nie on to moja siostrzenica wyszła by ze szpitala pewnie ze 2 lata później niż to miało miejsce (a i tak długo leżała w inkubatorze). Nawet nie próbuje sobie wyobrazić w jakim stanie byłaby dzisiaj w takiej sytuacji.

 

Mała jest podopieczną fundacji "Zdążyć z Pomocą". Są pewne sprawne, za które mógłbym otwarcie skrytykować fundacje. Nie ukrywam, nie działa idealnie. Jednak pomoc, którą Nadusia otrzymuje dzięki niej jest nieoceniona. Najlepszy przykład - na ich koloniach rehabilitacyjnych nauczyła się samodzielnie chodzić. Siostra zapomniała mi podesłać filmiki z jej pierwszych samodzielnych kroków. Wróciłem z pracy kilka godzin po ich powrocie. Siostra kończyła rozpakowywanie kiedy do mnie ruszyła Nadia bez podparcia na własnych nóżkach. Nie spodziewałem się tego. Wziąłem ją na ręce i się rozpłakałem ze szczęścia. To była jedna z najpiękniejszych chwil w moim życiu. 

 

Co roku znajomych zasypuję danymi do przekazania 1% podatku na naszą księżniczkę. Niemal wszyscy zapewniają, że wpiszą jej dane przy rozliczeniu. Po przelewach łatwo wywnioskować, że większość kłamała. Nie umiem tego zrozumieć. Przecież ja nigdy nikogo do tego nie zmuszałem. Odmowę potrafię zrozumieć. Jest wiele innych potrzebujących, do tego nie każdy sam się rozlicza i zwyczajnie olewa czy osoba, która go rozlicza skorzysta z tej opcji, a jeśli tak to na jaki cel. Potrafię to zrozumieć. Jednak nie umiem ogarnąć dlaczego jestem tak często okłamywany.

 

Jest dużo absurdów jak chodzi o różne pozytywne inicjatywy... Jednak nagłaśnianie takich akcji jak bojkot Święta Yulin z pewnością nie jest niczym negatywnym.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ja nie wątpię w cuda. Mojej siostrze powiedzieli, że nigdy nie będzie miała dzieci (wtedy się z tej wiedzy cieszyła). Nagle gdy pojechała na operacje okazało się, że nie będzie przeprowadzona ponieważ... jest w ciąży. 

 

Nie byłbym w stanie opisać wszystkich problemów, które jej dotyczyły od samego początku. Tak czy inaczej. Mała urodziła się w 24 tygodniu. Nie miała nawet pół kilo. Była reanimowana od razu po porodzie (co uszkodziło jej płuca). Siostra też ledwo przeżyła ten poród. Rokowania: Calineczka nie przeżyje doby. Po dobie przedłużyli jej szacunkowy czas życia do 48h. Później stwierdzili, że pożyje ok 2 tygodni w inkubatorze. Ostatecznie stwierdzili, że po kilku miesiącach nas opuści. Jest z nami do dzisiaj. Ma 6 lat. Nie jest zdrowym dzieckiem. Jednak jest kochana. W dużej mierzę żyję w swoim świecie, jednak tak jak zdrowi ludzie odczuwa swoje radości, złości, smutki. Kocha swoich bliskich. Jest wspaniała. Nie jest łatwo w moim wieku mieszkać ze starszą siostrą. Jednak ze względu na jej córeczkę nie wyobrażam sobie bym jej nie przyjął gdy tego potrzebowała. A malutka potrafi mnie rozczulić w trakcie najgorszego rozdrażnienia. 

 

Z mądrością przesadzasz, ale nie ze szczerością. Zawsze piszę z głębi serca. Dziękuje za uwagę Justyno. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co kraj, to obyczaj. Niektóre takie obyczaje praktykowane są od setek lat, ale dowiadujemy się o nich dopiero teraz, bo są media. Świat jakoś od nich dotąd nie zginął, dlatego nie ma o co, moim zdaniem, robić rabanu. Bardziej od katowanych psów przejmują mnie katowane i mordowane dzieci, o czym słychać coraz więcej. Różną kto ma jednak gradację.

Natomiast co tyczy się różnej maści fundacji, to niechaj sobie będą, choć ów 1% podatku stał się już dziś całkiem niezłym biznesem i świadczy o tym, chociażby tu w Warszawie, coraz większa liczba żebraków, którzy zaczepiają na ulicy a to na leczenie tego, a to owego. Nota bene, skoro owych fundacji tak wiele i tak dobrze się mają, to po co zaczepiać przypadkowych przechodniów, zamiast zwrócić się o pomoc do którejś z nich. Kolejny wykwit Owsiakowego zapuszkowania. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Jesteś typowym przykładem osoby, o której mówię. Sam pewnie nigdy nikomu nie pomogłeś, ale patrzysz na ręce wszystkim, którym los pokrzywdzonym leży na sercu. Ja nie krytykuje opierania kuchni na psim mięsie, u nas najpopularniejsze są mądrzejsze i bardziej wrażliwe świnie. W Ameryce Płd popularne są świnki morskie. Mięso jest ludziom potrzebne, a jego źródło jest różne. Tylko ludzkie mięso doprowadza człowieka śmiertelnie chorych chorób... Co mnie nie dziwi biorąc pod uwagę styl życia ludzi...

Tu chodzi o humanitarne podejście do człowieka. Pewnie wyzwiesz mnie od lewackich ciot. Jednak żadna istota, nawet ta przeznaczona na rzeź na znęcanie. Nawet nie chcę mi się tego tłumaczyć. Jak na ziemię przylecą kosmici to wolę by mnie zjedli bez zabawy nad moją osobą. :)

 

Nie wiesz o co chodzi w tych fundacjach. Każdy podopieczny ma swoje konto, na które zbiera fundusze indywidualnie. Przynajmniej w tych typu fundacji mojej siostrzenicy. Nie wiem ile prezes z prowadzenia fundacji zarabia, ale wiem ile zyskuje malutka, bo widzę efekty na co dzień. Na pewno lepiej wciskać znajomym ulotki i kalendarzyki niż liczyć na pomoc państwa. A możesz mi uwierzyć. Rehabilitacja niepełnosprawnej osoby nie należy do tanich rzeczy. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

A co robisz, aby pomóc takim dzieciom? 

 

Jedni pomagają ludziom, inni zwierzętom. 

 

Nie wiem, ale chyba niezbyt dokładnie przeczytałeś to, co ja napisałam:

 

 

 

Dziwisz się emocjom:

 

Boli, co? Pozdrawiam @Stanisław Prewecki J. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Rzeczywiście przesadziłem. Jednak trudno trzymać nerwy na wodzy kiedy człowiek stara się wyżebrać 2,5pln od znajomych (grosz do grosza będzie kokosza). Ponieważ sam finansowo nie jest w stanie zapewnić leczenia dziecku . Oczywiście, że w fundacjach trafiają się oszuści. Z tym się zgadzam. Złodzieje są wszędzie. W polityce, sporcie, kościele, szpitalach... itd Trzeba robić kontrole, finanse w pewnych miejscach muszą być publicznie dostępne itd...

 

Ale nie odmawiajmy ludziom dobrych chęci. Nie można wszystkich wrzucać do jednego worka. Szczególnie, że fundacje dobroczynne to nie polityka. Spore grono ludzi (i nie tylko) na tym zyskuje. Ja widzę efekty codziennie.

 

Tak czy inaczej Każdy ma prawo do swojego zdania na dany temat. Powiedziałeś swoje i chociaż się z nim nie zgadzam to szanuje :)

 

A za poprzedni komentarz przepraszam, za mocno się wypowiedziałem. Pozdrawiam

 

Trudno zaufać we wrażliwość człowieka, który znęca się nad zwierzętami. Większość takich innego człowieka też potraktują jak przedmiot.

 

Jeszcze mnie zwyczajnie nie znasz. Zobaczysz to jeszcze nie raz. Często się rozpisuje i łącze główny wątek z różnymi tematami. 

 

Świat jest złożony. Wiele elementów łączy się we wspólną układankę. Skoro mamy miejsce gdzie możemy przeprowadzić ciekawe dyskusję to szkoda się ograniczać i warto każdy temat wykorzystać całkowicie. 

Z Owsiakiem wyszło przypadkowo. Poczułem lekki atak czytając "Kolejny wykwit Owsiakowego zapuszkowania. " w odpowiedzi na moją wspominke o korzystaniu ze sprzętu zakupionego przez WOŚP. 

 

Nie mogę się wypowiedzieć jaki jest świat ludzi pretendujących poetów. Niech się oni na ten temat wypowiedzą. :)

 

Ja jestem prostym górnikiem bez wykształcenia. Lubię sobie porozmawiać i często zbaczam z tematu. Uwierz mi, dzięki temu potrafi dojść do ciekawych rozmów. :)

 

I pozdrawiam. Każdy ma swoje czułe punkty :) Mój już znasz :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Trochę inna wersja dawnego tekstu   Cześć. To tylko ja. Chyba jako całość lub nie. Jeżeli masz tyle cierpliwości co ostatnio, to czytaj. Jeżeli przeciwnie, to chociaż napisz, o czym nie przeczytałaś. No dobra. Tyle wstępu.   Trudność to dla mnie wielka, zwyczajność z mego pióra na papier bezpowrotnie spuszczać. Aczkolwiek – chociaż takową lubię – to bez udziwnień, ciężko mi zaiste lub po prostu taki wybór chcianą przypadłością stoi. Pisząc dziwnie o zwyczajności i prostocie kwadratowych kół, zawikłanie w umysłach sprawić mogę, a nawet bojkot, takich i owakich wypocin, lub nawet laniem wody zalać.   Gdybym koślawym grzebieniem, włosy w przypadkowym kierunku przeganiał, to skutek byłby podobny. No cóż. Żyję jakoś na tym pięknym świecie, co wokół roztacza połacie, pośród bliźnich, zwierząt, roślin różnorodnych, rzeczy ożywionych i martwych, dalekich horyzontów i niewyśpiewanych piosenek, a w tym co piszę teraz, nadmiar zaimków osobowych, co w takim rodzaju tekstu, jest uzasadnione.   Napisz proszę, co w twoim życiu uległo zamianie. Co zyskałaś, co straciłaś. Czy odnalazłaś szczęśliwą gwiazdę na nieboskłonie ziemskich ścieżek. Jeżeli nie, to masz w tej chwili szukać. Choćby z nosem przy padole, twojej upragnionej gwiazdy. Gdy ulegniesz poddaniu, to już zostaniesz na dnie wąwozu niemożliwości, opłakując swój los.   A jeśli źli ludzie ciebie podepczą, to nadstaw im jedną siedemdziesiątą siódmą część policzka. Bez przesady rzecz jasna. Czasami oddaj! Pamiętaj, taką samą miarą będziesz osądzona, jaką ty innych sądzisz. Ile szczęścia dajesz, na tyle zasługujesz. O cholera. Co za banały wyłuszczam.   Proszę cię. Pozostań przewrotną, ale nie strać równowagi. Pamiętam, że często błądziłaś wzrokiem po ogniu, a myślałaś o rześkim strumyku. To mnie w tobie fascynowało. Nieokiełzane myśli, wiecznie związane w supełki, które wielu próbowało rozplątać, bez widocznego skutku. Tylko ósme poty wylali i tyle z tego było.   Przesyłam tobie taki śmieszny przerywnik, dla odprężenia umysłu.   twoje zwłoki są w rozkładzie twoje ciało gnije już twoją trumnę sosenkową pokrył zacny cudny kurz   twoje czarne oczodoły białej czaszki perłą są a piszczele szaro złote jak diamenty ślicznie lśnią   No i co? Zaraz jest ci weselej, nieprawdaż? Przyznać musisz. Oczywiście wierszyk nie dotyczy ciebie. Kiedyś tak, jeżeli twój trup nie spłonie. Póki co, wolę cię zapamiętać obleczoną w ciało. Ładne i zgrabne zresztą. Ale dosyć tych słownych uciech. Musisz jednak przyznać, że ci lżej na sercoduszy.    Tak bardzo tobie współczuję, że masz jeszcze siły na czytanie tych moich ''mądrości''. Tym bardziej, że nie czytam wszystkich twoich, ale jestem przekonany, że ty czytasz moje sądząc po tym, co odpisujesz. Wiem, wredne to z mojej strony, do utraty tchu. Mam jednak pewność, że nie wyznajesz zasady: coś za coś. Ja też jej nie wyznaje. Wolę coś twojego przeczytać, jak prawdziwie chcę, niż czytać na siłę, gdy naprawdę: nie chcę.   To skądinąd byłoby dowodem braku szacunku i lekceważenia twojej osoby. Mam trochę pokręconą psychikę w wielu sprawach. Do niektórych podchodzę: inaczej. A zatem pamiętaj: nie wszystkie moje listy musisz czytać. Na pewno nie popadnę w otchłań obrażań. Chyba, że obrażeń, jak dajmy na to w coś walnę lub ktoś lub coś, mnie.   Aczkolwiek bywa, iż żałość odczuwam wielką, do suchej nitki białej kości. Proszę, poniechaj zachwytów nad tym co piszę, bo jeszcze przez ciebie na liściach bobkowych osiądę speszony, a to spłodzić może, psychiczny uszczerbek na zdrowiu... a to z kolei na braku moich listów. Czy naprawdę jesteś przygotowana na tak dotkliwą stratę?    Dzisiaj znowu byłem latawcem, który pragnął wzlecieć i kolejny raz, spalił lot na panewce. Ciągle ogon wlecze po ziemi. Znowu lecę nie do góry, ale w bezdenny dół, w długą ciemną przestrzeń. Głębiej i głębiej, dalej i dalej. Światło mam głęboko w tyle, ale jeszcze trochę kwantów na plecach siedzi. Nieustannie widzę przed sobą własny cień. Ścigam go, bo nie mam innego wyjścia. Wyjście zostawiłem daleko nade mną.   Kiedy wreszcie będzie koniec. Raz na zawsze. Na zawsze z wyjściem i na zawsze z wejściem. Co będzie po drugiej stronie, skoro potrafię tylko spadać. Kiedyś, gdy mogłem oprzeć jaźń o jasne ściany, to były mi obojętne. Teraz przeciwnie, lecz mijam je za szybko. Są tylko smugami. Bo wiesz jak jest. Światło bez cienia sobie znakomicie poradzi, lecz cień bez światła istnieć nie może.    Nie czytaj tej mojej głupawej pisaniny, jeżeli nie chcesz. Zrób kulkę i wrzuć do ognia. Niech spłonie. Nawet już nie wiem, jak smakuje gniew.    Stoję oparty o ścianę. Widzę lecącą w moim kierunku strzałę z zatrutym ostrzem. Nie mogę ruszyć ciała, znowu przyklejony do otynkowanych, ułożonych w mur cegieł. Są częścią mnie. Ciężarem, którego tak naprawdę nie dźwigam, a jednak odczuwam, jako zafajdany kleisty los. Ciekawe czyja to wina? Raczej nie muszę daleko szukać, by znaleźć winowajcę. Jest zawsze całkiem blisko.    Nagle zdaję sobie sprawę, że nie zabije mnie żadna strzała, tylko kupa duszącej gruzy. Tańcząca kamienna anakonda, pragnąca udusić i wycisnąć: całe posklejane rozdwojone wnętrze, żebym mógł je na spokojnie obejrzeć, przemyśleć i uwolnić trybiki z piasku. Wystawiam ręce na boki. Nic z tego. Odepchnięcie niemożliwe. Czerwone cegły pod skórą tynku, pulsują niczym krew w tętnicy.    Nagle przypominam sobie. To z własnej woli posmarowałem klejem pokręcone ego i oparłem o niby szczęśliwą ścianę. Jakiż wtedy byłem pewny swoich możliwości. A jaki głupi i naiwny. Myślałem, że oderwę jaźń w każdej chwili. Gówno prawda. Sorry.    Nogi nadal zwisają poza parapet mnie. Zasłaniam stopami uliczny ruch i mrówczanych ludzików. Wyciągam ręce przed siebie. Zasłaniam chodnik. Rozkoszny wietrzyk szeleści we wspomnieniach, przerzucając kartki niewidocznej księgi. Niektóre wyrwane bezpowrotnie. Pozostał tylko wzdłużny, postrzępiony ślad.   Nagle zasłaniam wszystko przezroczystością. Tylko spod prawego rogu zwisającego buta, wychodzi dziwna, tycia postać. Widzę ją wyraźnie, pomimo dużej odległości. Pokazuje mi środkowy palec. To matka głupich. Zaraz na nią skoczę i jej tego palucha złamię. Odzyskam wiarę we własne siły i lepszy los.    Pomału kończę na dzisiaj... z tą pseudofilozofią. Na drugi raz napiszę bajkę, co na jedno, chyba wyjdzie. Na przykład o człowieku, który po swojej śmierci, musi całą wieczność leżeć w trumnie na własnych rozkładanych zwłokach, jako pokutę za grzechy, które popełnił. Cały czas będzie tam jasno, a zmysł zapachu nie zostanie wyłączony. Oczu nie będzie mógł zamknąć, leżąc twarz w prawie twarz i żadnego spania. On sam nie ulegnie rozkładowi z uwagi na ciasnotę.   No nie! Nawijam banialuki w sumie lub innej rybie. To jeno metafora. Dla rozluźnienia powagi. Pomyśl o kwiatkach na łące. O modrakach i stokrotkach, makach i pasikonikach. Jak ładnie pachną, dopóki nie zwiędną i zdechną. O białych uroczych barankach, płynących po błękitnym oceanie do złotego portu o barwie słońca, otulonego szatą horyzontu, w kolorze pomarańczy z nadszarpniętą skórką. Co chwila jest oświetlona, obsraną przez muchy, lecz mimo wszystko działającą, żarówką morskiej latarni.     Wiesz co, tak sobie pomyślałem, że jest sprawą niemożliwą, by nie wypełnić czasu całkowicie. Nasze poczynania przyjmują kształt czasu, w którym są. Z tym tylko, że istnieją różne rodzaje: cieczy i naczyń. Największa klęska jest wtedy, gdy takie naczynie rozbić na wiele kawałków i nie móc go z powrotem posklejać, bez względu na to, ile czasu zostało. A jeszcze gorzej, gdy są to naczynia połączone i tylko jedno ulegnie destrukcji, a drugie zostanie całe, lecz i tak rozbite.    Jeżeli przeczytałaś te moje bajanie, to gratuluję cierpliwości. Napisz proszę. Może przeczytamy, a może nie.    Na koniec zwyczajowy przerywnik.    Miłość    zostańmy w naszym świecie lecz zabierzmy butle tlenową z powietrzem może być różnie gdyż ty ze mną a ja z tobą
    • (Amy Winehouse)   więc albo światło albo mrok   reszta to mgnienia  zauroczenia odurzenia    od niechcenia 
    • @befana_di_campi ↔Dzięki:~))↔Pozdrawiam:)
    • @Waldemar_Talar_Talar ↔Dzięki:)↔ Chociaż ja jestem rzadko zadowolony na 99% z tego co napisałem. Raczej nigdy! Chyba każdy tekst?→jest "żywy"→bo można go napisać na nieskończenie wiele sposobów:)↔Pozdrawiam:)
    • ze wspomnień upiekę ciasto by lepiej smakowało dodam echa i wiatru oraz uśmiechu   żeby nie przesłodzić łzami je przełożę albo łyżką morza jest łagodne   wiem że trudno będzie ale co tam zaryzykuję przecież do odważnych świat należy   ze wspomnień ciasto upiekę będzie wam smakowało bo minionym zapachnie które hen za wami  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...