Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

z czarnej ziemi z prochu grudki
nie Marsjanie, ufoludki
żadne inne gwiezdne stwory
tylko człowiek na dwóch stoi

 

jest on dziełem nie przypadku
może ktoś by również zgadł tu
znając Darwina badania 
czym się różni od pawiana

 

w tym jest naukowe sedno
że pawianom wszystko jedno
a nam ludziom między swymi
żyje się jak jądrze chryi

 

to już lepiej być zielonym
i na Marsie gwiazdy gonić
na śniadanie śruby zjadać
starych błędów nie powtarzać

 

05.02.2019r.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Edytowane przez Maria_M (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

może drugi wers:

nie Marsjanie, ufoludki

 

co to jest "jądro chryi" - jakiż to stwór poetycki (licencja poetica) ? szukałem w internecie i nie znalazłem

skąd wiadomo że ze zielone ludziki jedzą śruby?

Założyciel chrześcijańskiego ruchu religijnego w USA z 1872 r.   Charles Taze Russel, w swoich pismach nigdzie nie wspominał o zielonych jedzących śruby. O co tu biega?

Pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Witaj Jacku,

Chryja-  inaczej awantura

Wiersz jest z przymrużeniem oka, nie bierz wszystkiego na poważnie. Nawet nikt nie wie czy tak na prawdę Marsjanie  istnieją?

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

U mnie w okolicach określenie „ale chryja” jest uźywane w mowie potocznej na określenie róźnych śmiesznych albo powaźnych sytuacji, nie wiedziałam, że wystąpi taki problem w odbiorze, za co przepraszam. Dobrze, że już wszystko jasne.

Opublikowano

Chryja jest zrozumiała, jej jądro nie bardzo - przed nim chyba "w" powinno tkwić jeśli już ;)

 

"Astralopitek"

 

Czym się różni, kto mi powie

(Może wie to jakiś guru)

Od pawiana taki człowiek

(Łysa małpa bez rozumu)?

 

Bo póki co, nie żartując

To tak widzę sprawę oną:

Oba tylko się wpatrują

Tylko w swoją rzyć czerwoną

 

Pozdrawiam i dziękuję za inspirację (może wkleję jako osobny tworek).

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Na Marsie nie ma tlenu, więc żadne życie tam istnieje, Marysiu. 

 

Trochę temat podobny do "Dzienników gwiazdowych "S. LEMA. 

 

Zdjęcia Marsa dostarczone z lądownika schiaparelli 16. 03. 2016 r. 

 

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Berenika97 tak- Bóg nie chce niczyjej śmierci. Alkohol złym doradcą jest. Smutna historia- z życia
    • @Berenika97 dziękuję @Maciek.J dziękuję @Migrena dzięki @Alicja_Wysocka dzięki
    • Karolina rozglądała się po obszernym pomieszczeniu zastawionym ciężkimi, dębowymi regałami pełnymi woluminów. Wszystkie księgi były oprawione w skórę i wyglądały jakby zostały żywcem przeniesione z zamku angielskiego lorda epoki wiktoriańskiej. Niektóre starodruki były zabezpieczone i znajdowały się na kilku regałach za szkłem. Studentka była oszołomiona tym bogatym i cennym księgozbiorem. „Muszę wreszcie zobaczyć moje materiały”, pomyślała. Usiadła przy dębowym stole usytuowanym po środku biblioteki. Leżały na nim przedwojenne egzemplarze czasopisma „Głos Ewangelii”, wydawanego przez Mazurów w języku polskim. Ucieszyła się, bo wiedziała, że jeszcze o tych gazetach nikt w Polsce nie pisał. Brała każdy egzemplarz delikatnie do ręki i sporządzała notatki z ich zawartości. W pewnym momencie do pomieszczenia wszedł pastor Kocki. Był mężczyzną dawno już po pięćdziesiątce, średniego wzrostu, o lśniących, brązowych oczach i łagodnej twarzy. Serdecznie przywitał się i zapytał, czy Karolina czegoś jeszcze nie potrzebuje. Usiadł przy stole. Dziewczyna podziękowała, chciała pochwalić zasoby biblioteczne, ale wówczas jej wzrok padł na portret młodego mężczyzny. Wcześniej obrazu nie zauważyła. Rama była przewiązana czarną wstążką. Spojrzała na gospodarza. Pastor zobaczył jej pytające oczy. - To mój syn, Henryk. Zginął rok temu w wypadku samochodowym, w drodze na obronę swojej pracy doktorskiej - wyjaśnił spokojnie. - O mój Boże, dlaczego?! - wyrwało się Karolinie. - Proszę nie mieszać w to Boga. To nie była jego decyzja. To pewien człowiek, mieszkający zresztą dwie ulice dalej, dokonał złego wyboru. Po alkoholu wsiadł do samochodu - powiedział smutno.
    • @UtratabezStraty Z dużym zainteresowaniem przeczytałam Twoje opowiadanie i pojawiło się mnóstwo pytań. Wizja przyszłości naszego państwa czyli postępujący autarkizm, porzucenie zglobalizowanego kapitalizmu, obraz niemalże apokaliptyczny może nie przeraża, ale niesie pewną refleksję. Natomiast sfera relacji między małżonkami i sfera psychologiczna nie przekonuje mnie. Czy zmieniający się system, warunki życia zmieniają uczucia, relacje? Marek chce wychowywać żonę i zapewnia, że "nie w stylu naszego małżeństwa, żeby dbać o siebie nawzajem". No tak, przecież są małżeństwa, które łączą różne sprawy, tylko nie tzw, miłość. Beztroska obu małżonków, gdy Agnieszka jest w więzieniu, wrażenie, że jej się tam podoba,nie rozpacza też mąż - jakoś do mnie nie trafia. No i drobny wniosek, komfort życia w więzieniu jest o wiele większy niż w klasztorze (obecnie się zgadza), ale w tej wizji już tak nie jest. :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...