Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Ładne i chude nie mają problemów,
nie biorą kredytów, bo poślubiają prezesów.
Ładne i chude mają życie z bajki,
nie leczą się w szpitalach, bo płaski brzuch sprawia, iż nie zachorują na złośliwego pana.


Ładne i chude zdają wszystko na szóstkę,

w prawdzie lepiej otrzeć się wąskim udem o kant spodni niż
udziskiem,
które uniemożliwia stu procent na maturze.


Ładne i chude nie mają rozstępów,
jak wyglądałyby na ramach bankietów,

(zorganizowanych przez mężów prezesów)
na których obowiązkiem przecież jest się pokazywać,
śmiertelnym grzechem piękno ukrywać. 


Ładne i chude nie mają depresji,

w ich świecie nie ma aktów agresji.

Fawele? och, to z ciecierzycy!

Podobno dodają do tego także trochę pszenicy,

rolnicy są szczęśliwi

i wszyscy inni.

 

Ładne i chude zostały stworzone jako pierwsze,

mają specjalne miejsce w niebiańskim mieście,

czeka na nie szampan, boskie winogrona, odpowiednia chmura,

na tym czy tamtym świecie - odpowiednia chluba.

 
Ładnym i chudym jest po prostu lepiej,
na studiach, doktoracie, na liście w parlamencie,
bo ich piękno znajduje odzwierciedlenie w środku,
wszystko z dozą odpowiedniego rozsądku.

 

Czasem tylko, kiedy wypali się ostatnia latarnia,

słychać cichy pisk i odsłania się wejście,

gdy anioła stróża kończy się warta,

w nocnym zaułku, gdzieś na południu,

kolejna znajduje szczęście.

 

Edytowane przez Enigmatyczna (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Ciekawie i do rzeczy napisane. Coś w tym jest ;-) Tekst skłania do refleksji, może nieco jeszcze bym poprawił formę, ale to tylko niezobowiązująca sugestia, tak to czytało mi się lekko i szybko :-) Ostatnia zwrotka jak dla mnie najlepsza !

Pozdrawiam :-)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Tekst każdy interpretuje jak chce, ale jako autorka muszę nasunąć odpowiedni tor i nie, to wcale nie jest zachęta do bycia ,,ładnym i chudym" :) 

Może coś więcej zanim opiszę co miałam na myśli? 

Opublikowano

Jest w tym jakaś część prawdy, zdarza się, ale nie generalizowałabym, ani aż tak nie idealizowała sytuacji ładnych i chudych (nie, nie należe do tej 'grupy' - no może 20kg temu). Nie do końca wyczuwam, czy ten wiersz to tak z żalu i na serio, czy jednak jest podszyty lekką ironią i świadomie wyolbrzymiony?

 

Ale za to spodobała mi się ta ostatnia strofa:

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ps. rozstępy u chudzielców- nawet megachudzielców też występują;) pzdr

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Wiersz to groteska. Często czerpię z zachowań społecznych i spontanicznie wyśmiewam je w poezji. W ,,Ładnych i chudych" chciałam pokazać pewien ,,pogląd'', który szczególnie mnie martwi, czyli - to, że tak dużo osób myśli, że co piękne zewnętrznie to i wewnętrznie. Nie chodzi natomiast o poniżanie osób, których natura obdarzyła urodą czy długimi nogami. Ładni i szczupli też chorują, są źli, dotyka ich niesprawiedliwość. Mają problemy ze zdrowiem, a płaski brzuch nie sprawi, że nie zachorują na raka. Zero sztucznej idealizacji. Zero wyrozumiałości dla myśli, że ładna wszędzie sobie poradzi, nie w ten to w tamten sposób..

Mam nadzieję, że rozjaśni się kluczowa kwestia podtekstu zawarta w strofie: 

 

,,Ładne i chude zdają wszystko na szóstkę,

w prawdzie lepiej otrzeć się wąskim udem o kant spodni niż
udziskiem,
które uniemożliwia stu procent na maturze.''

 

Metaforyczna ładność i chudość, czyli piękno zewnętrzne nie jest warunkiem szczęścia ani łatwiejszego życia. Spuentowałam to ostatnią strofą. Absolutnie nie poniżam kogoś, kto dobrze wygląda! W istocie, odwzorowałam jedynie wypowiedzi, które mnie rozśmieszyły i przyjęłam inną formę, w której tylko pozornie atakuję ,,ładne i chude". Czytajmy między wierszami. Pomogłam? Nie zawsze tak łatwo odgadnąć co autor miał na myśli. Pozdrawiam, E:)!

Edytowane przez Enigmatyczna (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Wiele też zależy od autora;) Dla mnie wydźwięk wiersza jest bardziej szydzący i generalizujący - tak, starcie piękna wewn z zewn w ironicznym aspekcie jest widoczne, ale bardziej jako pojedyncze hasło niż clou wiersza. Co do opini, że tak dużo osób myli piękno wewn z zewn to tak, też mnie czasem zadziwiają niektóre związki, ale myślę, że akurat nie jest tak, że się nabierają, raczej świadomie wybierają sobie takie modele. Oczywiście na pewno sytuacje są różne. Może mieszkasz w większym mieście niż ja, i bardziej rzuca się to w oczy. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. ;)

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Sarkazm? Oczywiście.

Wywołanie poczucia wartości u kobiet puszystych? Oczywiście, że nie.

Myśl przewodnia? Z pewnością trzeba czytać uważniej i zastanowić się:)

Proszę o przeczytanie wiadomości powyżej

Pozdrawiam, E

 

ps w sumie to całkiem zabawne, ze w żadnym komentarzu nie jestem w stanie odnaleźć swoich myśli, ale ciesze się, ze wywołałam jakieś zastanowienie. Pisząc solidaryzowałam się z tytułem, czego w pierwszej chwili na pewno nie można dostrzec. Dziękuję za uwagę!

 

Edytowane przez Enigmatyczna (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

Przyznaję, teraz po twojej odpowiedzi nie rozumiem?

piszesz...

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

więc czytam:

 

 

Skoro "pogląd" ciebie martwi, to logicznie oznacza dokładnie tyle, że to co zewnętrznie bywa lub jest piękne, to wewnętrznie już nie musi być zawsze piękne, tak? Piszę [zawsze], bo oczywiście może też być piękne, dowodzisz dalej pisząc: 

 

 

Ok. Zgoda. Uroda i odpowiednia waga nie jest warunkiem szczęścia. Wolałbym że nie musi być warunkiem szczęścia, ale niech będzie że - nie jest. 

 

Dlatego właśnie ja napisałem w komentarzu do twojego utworu, iż... [teraz niżej mój cytat]:

 

 

Ze smaczkiem sarkastycznym się zgadzasz, bo stwierdzasz w odpowiedzi:

 

 

Natomiast masz problem z akceptacją faktu, [o którym ja napisałem] - a mianowicie: że myśl przewodnia wiersza ma wywołać poczucie własnej wartości u kobiet puszystych.

piszesz bowiem:

 

 

No zastanowiłem się, i to dwa razy. I dalej nic nie rozumiem.

Skoro martwi ciebie pogląd, że dużo osób myśli, że to co piękne na zewnątrz to i wewnątrz, czyli że wartościowe. Twierdzisz nie, to błąd. Poświadczasz więc wyraźnie, że nie liczy się uroda i zgrabna sylwetka. Że szczęście to coś zupełnie innego.  - Piszesz o tym w drugim własnym komentarzu [zaznaczyłem go na czerwono]

 

To proszę odpowiedz mi na pytanie, wytłumacz:

Dlaczego zaprzeczasz mojej pierwotnej konstatacji pod twoim tekstem, w której stwierdzam że: myśl przewodnia wiersza ma wywołać poczucie własnej wartości u kobiet puszystych? Czy jestem daleki od prawdy? Raczej nie, a nawet na pewno. Bo skoro sama uważsz, [co poświadczasz w komentarzach], że uroda i idealna figura nie dowodzą o szczęściu to oznacza tyle, że zakompleksienie mniej urodziwych i mniej zgrabnych kobiet [które notabene jest faktem w realnym życiu], nie ma żadnego uzasadnienia?

 

Skoro tak, to wiersz jednak ma wywołać u tych kobiet poczucie własnej wartości - i to jest jego myśl przewodnia - tak też zaopiniowałem we własnym komentarzu pod tym wierszem,

 

Bo skoro nie, - to po co jest ten wiersz? Ma przecież wywołać konkretny wniosek. Twierdzisz, nie uroda, nie figura są atutem, więc kobiety puszyste wyciągają wnioski. A jakie wnioski mogą wyciągnąć? A no takie żeby nie brały urody i gabarytów jako rzecz niezbędną do poczucia wewnętrznego szczęścia, i koniecznego warunku do osiągnięcia sukcesów w życiu. 

 

Więc chyba jednak moja teza była raczej uzasadniona. 

 

 

 

 

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • ... będzie zacząć tradycyjnie - czyli od początku. Prawda? Zaczynam więc.     Nastolatkiem będąc, przeczytałem - nazwijmy tę książkę powieścią historyczną - "Królestwo złotych łez" Zenona Kosidowskiego. W tamtych latach nie myślałem o przyszłych celach-marzeniach, w dużej mierze dlatego, że tyżwcieleniowi rodzice nie używali tego pojęcia - w każdym razie nie podczas rozmów ze mną. Zresztą w późniejszych latach okazało się, że pomimo kształtowania mnie, celowego przecież,  także poprzez czytanie książek najrozmaitszych treści, w tym o czarodziejach i czarach - jak "Mój Przyjaciel Pan Leakey" i o podróżach naprawdę dalekich - jak "Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi" jako osoby myślącej azależnie i o otwartym umyśle, marzycielskiej i odstającej od otaczającego świata - mieli zbyt mało zrozumienia dla mnie jako kogoś, kogo intelektualnie ukształtowali właśnie takim, jak pięć linijek wyżej określiłem.     Minęły lata. Przestałem być nastolatkiem, osiągnąwszy "osiemnastkę" i zdawszy maturę. Minęły i kolejne: częściowo przestudiowane, częściowo przepracowane; te ostatnie, w liczbie ponad dziesięciu, w UK i w Królestwie Niderlandów. Czas na realizację marzeń zaczął zazębiać się z tymi ostatnimi w sposób coraz bardziej widoczny - czy też wyraźny - gdy ni stąd, ni zowąd i nie namówiony zacząłem pisać książki. Pierwszą w roku dwa tysiące osiemnastym, następne w kolejnych latach: dwutomową powieść i dwa zbiory opowiadań. Powoli zbliża się czas na tomik poezji, jako że wierszy "popełniłem" w latach studenckich i po~ - co najmniej kilkadziesiąt. W sam raz na wyżej wymieniony.     Zaraz - Czytelniku, już widzę oczami wyobraźni, a może ducha, jak zadajesz to pytanie - a co z podróżnymi marzeniami? One zazębiły się z zamieszkiwaniem w Niderlandach, wiodąc mnie raz tu, raz tam. Do Brazylii, Egiptu, Maroka, Rosji, Sri-Lanki i Tunezji, a po pożegnaniu z Holandią do Tajlandii i do Peru (gdzie Autor obecnie przebywa) oraz do Boliwii (dokąd uda się wkrótce). Zazębiły się też z twórczością,  jako że "Inne spojrzenie" oraz powstałe później opowiadania zostały napisane również w odwiedzonych krajach. Mało  tego. Zazębiły się także, połączyły bądź wymieszały również z duchową refleksją Autora, któraż zawiodła jego osobę do Ameryki Południowej, potem na jedną z wyspę-klejnot Oceanu Indyjskiego, wreszcie znów na wskazany przed chwilą kontynent.     Tak więc... wcześniej Doświadczenie Wielkiej Piramidy, po nim Pobyt na Wyspie Narodzin Buddy, teraz Machu Picchu. Marzę. Osiągam cele. Zataczam koło czy zmierzam naprzód? A może to jedno i to samo? Bo czy istnieje rozwój bez spoglądania w przeszłość?     Stałem wczoraj wśród tego, co pozostało z Machu Picchu: pośród murów, ścian i tarasów. W sferze tętniącej wciąż,  wyczuwalnej i żywej energii związanych arozerwalnie z przyrodą ludzi, którzy tam i wtedy przeżywali swoje kolejne wcielenia - najprawdopodobniej w pełni świadomie. Dwudziestego pierwszego dnia Września, dnia kosmicznej i energetycznej koniunkcji. Dnia zakończenia cyklu. Wreszcie dnia związanego z datą urodzin osoby wciąż dla mnie istotnej. Czy to nie cudowne, jak daty potrafią zbiegać się ze sobą, pokazując energetyczny - i duchowy zarazem - charakter czasu?     Jeden z kamieni, dotkniętych w określony sposób za radą przewodnika Jorge'a - dlaczego wybrałem właśnie ten? - milczał przez moment. Potem wybuchł ogniem, następnie mrokiem, wrzącym wieloma niezrozumiałymi głosami. Jorge powiedział, że otworzyłem portal. Przez oczywistość nie doradził ostrożności...    Wspomniana uprzednio ważna dla mnie osoba wiąże się ściśle z kolejnym Doświadczeniem. Dzisiejszym.    Saqsaywaman. Kolejna pozostałość wysiłku dusz, zamieszkujących tam i wtedy ciała, przynależne do społeczności, zwane Inkami. Kolejne mury i tarasy w kolejnym polu energii. Kolejny głaz, wybuchający wewnętrznym niepokojem i konfliktem oraz emocjonalnym rozedrganiem osoby dopiero co nadmienionej. Czy owo Doświadczenie nie świadczy dobitnie, że dla osobowej energii nie istnieją geograficzne granice? Że można nawiązać kontakt, poczuć fragment czyjegoś duchowego ja, będąc samemu tysiące kilometrów dalej, w innym kraju innego kontynentu?    Wreszcie kolejny kamień, i tu znów pytanie - dlaczego ten? Dlaczego odezwał się z zaproszeniem ów właśnie, podczas gdy trzy poprzednie powiedziały: "To nie ja, idź dalej"? Czyżby czekał ze swoją energią i ze swoim przekazem właśnie na mnie? Z trzema, tylko i aż, słowami: "Władza. Potęga. Pokora."?    Znów kolejne spełnione marzenie, możliwe do realizacji wskutek uprzedniego zbiegnięcia się życiowych okoliczności, dało mi do myślenia.    Zdaję sobie sprawę, że powyższy tekst, jako osobisty, jest trudny w odbiorze. Ale przecież wolno mi sparafrazować zdanie pewnego Mędrca słowami: "Kto ma oczy do czytania, niechaj czyta." Bo przecież z pełną świadomością "Com napisał, napisałem" - że powtórzę stwierdzenie kolejnej uwiecznionej w Historii osoby?       Cusco, 22. Września 2025       
    • @lena2_ Leno, tak pięknie to ujęłaś… Słońce w zenicie nie rzuca cienia, tak jak serce pełne światła nie daje miejsca ciemności. To obraz dobroci, która potrafi rozświetlić wszystko wokół. Twój wiersz jest jak promień, zabieram go pod poduszkę :)
    • @Florian Konrad To żebractwo poetyckie, które błaga o przyjęcie, dopomina się o miejsce w czyimś wnętrzu. Jednak jest w tym prośbieniu siła języka i humor, dzięki czemu to nie poniżenie, lecz autentyczna, godna prośba. To żebranie z honorem - pokazuje wrażliwość i odwagę ujawnienia się.   Twoje słowa przypominają, że można być nieodspajalnym  (ładny neologizm) prawdziwym i trwałym. Ta pokora nie umniejsza, lecz dodaje blasku.      
    • @UtratabezStraty Nie chcę tłumaczyć wiersza, bo wtedy zamykam drzwi do innych pokoi czy światów. Czasem czytelnik zobaczy więcej niż autor - i to też jest fascynujące, szczególnie w poezji.
    • Skoro tak twierdzisz...  Pozdrawiam
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...