Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Oprawca


Rekomendowane odpowiedzi

Co dzień próbujesz mnie zabić, wbijasz pazury pod skórę

Lecz mnie się nie da zastraszyć, choć chowam spojrzenie w kapturze 

 

Próbujesz wyczytać z mej twarzy, czy żywię urazę do Ciebie

Lecz, wiem, że przypomnisz sobie o mnie, gdy  sam będziesz w potrzebie

 

Twa nieporadność mnie wzrusza, ślepcu o twarzach wielu

Lecz takich jak ty zdążyłam poznać wielu 

 

Myślisz, żeś rozumy pozjadał, największy ze wszystkich pany? 

Lecz przyznam Ci szczerze miły, tyś w domu był chyba najmniej kochany

 

Żadną zagadką dla mnie, czemuż twe wnętrze szkarada,

Skoro twa matka na wszystko woła ino ,,biada, biada, biada!"

 

Więc biada tobie, jej i dzieciom twoim 

Biada sąsiadce, starcom, biedne życie z mózgiem twoim

Chociaż z  nim się już pożegnałeś dawno 

Mój kochany oprawco

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Stanisław Grochowiak uwielbiał zabawy tak samo brzmiącymi słowami, ale znaczącymi, każde, co innego. I mamy np. utwór, w którym używa dwukrotnie słowa trupa, ale w pierwszym przypadku mając na myśli zespół aktorów, a w drugim zwłoki. Tutaj używasz "wielu" w tym samym znaczeniu i celu. Czytając Twoje utwory mam uczucie, że zatrzymałaś język na epoce romantyzmu, który pomimo, że w naszej świadomości jest językiem Mickiewicza i Słowackiego, to brzmi dzisiaj sztucznie poprzez swoją archaiczność. Jeśli mogę się podeprzeć poetą romantycznym, to powiem Tobie: "trzeba z żywymi naprzód iść". Sięgnij po tomiki bardziej współczesne i na nich zbuduj swój własny język. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@kot szarobury podbijam "trzeba z żywymi naprzód iść", ważne przesłanie. 

 

@Enigmatyczna Fajna konstrukcja, wiele rymów, wers z kapturem, props.

 

Ogólnie, tu widzę, że chodzi o jakąś miłość. Mnóstwo niedopowiedzeń, jakiś żal, coś niewybaczonego, uraza.

Bardzo jesteś zaczepna "chyba w domu byłeś najmniej kochany" i tylko to "chyba" jeszcze Cię tutaj ratuje imho ;)

 

Czasami, sam byłem w takiej sytuacji, ludzie pragną po latach gdzieś, do kogoś wrócić. Wtedy idą, aby sprawdzić. Sam próbowałem. Nie było lekko, łzy cisnęły się do oczu ze smutku, że nadzieja się oddala, a urazy po drugiej stronie nie znalazłem, być może skrzętnie ukryta..

 

"Nieporadność ślepca o twarzach wielu"

tutaj poprostu rozpacz. Nieporadny, z problemami i nieszczery. Czy istnieje bardziej przykry portret człowieka..? tego się być może jeszcze kiedyś dowiemy

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

no tutaj postaram się krótko. mózg pesymisty nie jest najbardziej lubianym mózgiem w społeczeństwie.

Teraz mam trudno, bo widzę podwójną spację. Przypadek czy zabieg celowy? Jeśli przypadek: podmiot liryczny stwierdza umysłową śmierć oprawcy, nadal wyrażając się o nim samym ciepło, prawdopodobnie z sentymentu. Jeśli zabieg celowy.. Chociaż Z [][] nim się pożegnałeś już dawno (pożegnał się mózgiem). Raczej nie chodzi tu o "nim się pożegnałeś już dawno" jako orientację czasową (zanim się pożegnałeś, minęło mnóstwo czasu) choć może być i tak (w takim przypadku chciałbym tam gdzieś widzieć przecinek).

 

Pozdrawiam cieplutko

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Deonix_ Najserdeczniej Dziękuję! Ogromnie mi miło! Rzuć także proszę okiem na ten mój poniższy wiersz...    
    • __________________________________________________________________ /Proza poetyczna/ ________________________________________________________________ Na początku przedstawię Krzysztofa, zresztą zmarłego; Świętej pamięci arcymistrza, który w latach młodzieńczych  był moim przyjacielem po fachu.   Razem w wieżowcu, 'na północy' w Częstochowie, badaliśmy wiedzę z zapożyczonych materiałów na sześćdziesięciu czterech polach, na desce   Poznawaliśmy w ten sposób odkryty kosmos I do dziś pozostaje mapownictwem obu kolorów Na czerwonej wstążce czas zegara, zanim nie opadnie Wciąż partią życia trwa do zero zero, emocji walką   Były, jeszcze Przemek jest brakującym ogniwem W zatartej historii, o którym dzisiaj Wam napiszę!   Też w wieżowcu mieszkał, na warunkach ojczyma; pod groźbami noża — walczył rurą od odkurzacza, Matka była dumna: jej syn, wtedy z kurzem 'Patoli' Choć został wygnany, znalazł miejsce pod dachem Ja pamiętam, no cóż — jak w domowym ognisku, opowiadał mi o Wiedniu przy otwartym balkonie, z worka foliowego słowami poprzez swój wydech   Mięsień dobrze jeszcze pracował w tej atmosferze; Nie byłoby mowy o kontynuacji bez światła  przed jutrzejszym turniejem na 'polibudzie', powiedział, że wygra go, dzięki wiedzy smerfów.   Z samego rana, moja mama! Zrobiła śniadanie;  życzyła nam sukcesu na drogę, wzięliśmy je ze sobą i parę groszy, z tak zwanego kieszonkowego. Trzeba było skorzystać, skoro nadarzyła się okazja.   Byliśmy w 'Sezamie' - takim sklepie częstochowskim (nie wiem, czy nadal istnieje? Schyłek lat dziewięćdziesiątych) Ja na dziale spożywczym — kupiłem kilka jagodzianek. On na przemysłowym —  kupił paczkę worków foliowych, szukając też wspomagacza, wybierał zapachy z nakrętek.   I ostatecznie przypadł mu do gustu jeden, który wziął; kilkadziesiąt wdechów i wydechów. Przemek już gotowy   Jesteśmy teraz na miejscu, czyli na Politechnice; w korytarzu panuje atmosfera wśród szachistów, z niecierpliwością czekających na gwiazdy ze Wschodu   Limuzyną przyjechały: Alexiej Aleksandrow oraz druga —  niestety nie mogę sobie przypomnieć jej imienia, jak pamięcią sięgam, mnóstwo ludzi cykało im flesze. Bo to przecież legendy   Jako pierwsze widziały wodopój połączony szczynami z kegi,  przed każdą rozgrywką opróżniając stopniowo zawartość aż do zera, jednak gaz w płucach nie usypiał ich czujności.   Podczas trwających partii, głowy podparte łokciem w zgięciu, wydawały się pijane, choć czekały na kolejny 'click' zegara. Przy samym stężeniu dłonie w alkoholu będąc wciąż trzeźwe   Rozpuszczalnika nie odróżniając. Przemka ruchy po desce, smerfną metodą skali światowej wyjdą dzisiaj do historii tak prawdziwie ze wspomnień i trzeba będzie ją zakończyć.   (...) Przemek nie wygrał, ale jako pierwszy Częstochowianin pokonał gracza z Elity; targając jego włosy dłońmi  — na lewo i na prawo. Ostatecznie został zdyskwalifikowany przez swoje zachowanie. A parę tygodni później, babcia mnie poinformowała, że jej wnuczek odpalił rakietę samozapłonem na ławce ____________________________________ Wybaczcie, ale coś mi się odkleiło w ostatni piątek,  po lokalnym turnieju w Tilburgu  — zresztą wygraną; była butelka 'Leffe', którą otworzyłem zapiski z dłoni.    

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

           
    • On co mi? Luty tuli mocno.     Luty ma moc. Co mamy, tul.  
    • Z miasta co nad Prosną położone, Z miasta gdzie zamek kazimierzowski stał, Tu gdzie Asnyk kroki pierwsze stawiał, Z miasta które zburzone podczas konfliktu Powstało jak Feniks, Siedzę i obserwuję, Wizję którą Bóg na mnie zesłał, Widzę zniszczone miasto, Miasto stojące w płomieniach, Wyschnięte rzeki i uschnięte drzewa, Ulice które krwią spłynęły, Park który kiedyś życiem tętniący Teraz spopielony i martwy, Kamienice Opuszczone, Popadające W ruinę, Obserwuję ludzi Głodnych, Przerażonych, Martwych i tych których czwarty jeździec jeszcze nie dosięgnął, Mieszkańcy niegdyś szczęśliwi Dzisiaj przesiąknięci złem I strachem, Dostrzegam zwierzęta domowe, Pozostawione przez swoich właścicieli Na pastwę losu, Psy które zapomniały już o cieple, Wychudzone i dzikie, Zakładające grupy aby przeżyć, Aby zawalczyć o przetrwanie, Z wysokości zauważam przestępców, Którzy razem z zastępami Lucyfera, Niszczą to co się ostało, Zabijają, Gwałcą, Rabują wszystkich tych, Którzy postanowili walczyć, Bóg pokazuje mi na rynek, Gdzie ludzie pogrążeni w chorobie, Konają w męczarniach na ulicach, Zwijają się w agonalnym bólu, Bez szans na ratunek, Czekają na śmierć, Która ukróci ich męki, Ujrzałem pomiędzy gruzami Zbawiciela, Który kroczył po ruinach, Przed którym uciekały zastępy zła, Szedł ze swymi zastępami Aniołów, Pokazał mi palcem napis wyryty w kamieniu, Który brzmiał, "Admonitio" Wtem się obudziłem, Znów widziałem kwitnące drzewa, Ludzi pełnych radości, Zwierzęta kochane przez swych właścicieli, Moje ukochane Miasto Stojące I bezpieczne, I widziałem, Kamień, Kamień z napisem wyrytym przez Boga.
    • A las... ma namioty? To im, a nam sala.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...