Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Pięknie napisałas o rozterkach matki , Rysować zaczęłam jak w domu coraz częściej było pusto i cicho , A potem pomyślałam

- pal to licho .

Bo jeśli nie odejdą zostając przy moim boku

to będzie moja porażka , zostanie jak sól w oku. 

Najpierw dla towarzystwa i obopólnej wygody , 

potem bo będę stara i potrzebować będę pomocy.

O nie życie ty moje nie ze mną takie numery.

Młodzi niech z życiem się bodą be ze mnie do jasnej 

chol..y.

Opublikowano

Ha ha ha! @bajaga1, dziękuję Ci bardzo za zrozumienie, za pochwałę wiersza i za Twój świetny, rymowany komentarz. :)))

Oczywiście, że masz rację. Dlatego w moim wierszu napisałam, że przecież dobrze, że dziecko mi dojrzało.

Tyle że każda matka musi się do tego przyzwyczaić, a im piękniejsze było macierzyństwo, tym trudniej to przychodzi. Ale wiem, że i ja w końcu przez to przebrnę. :)

Serdeczności.

Opublikowano

Zobaczysz jak szybko mija czas <szaleńczego tępa nabiera jak pojawiają się "słoneczka najdroższe' Moja mama powiedziała mi kiedyś że własne dzieci są kochane ale na rozpuszczanie ich nie masz czasu natomiast wnuki to szaleństwo można je kochać i rozbestwiać bez ograniczeń. I miała rację.Ale by tak się stało nasze słodkie dzieciaczki muszą dorosnąć.

Opublikowano

Ja dopiero na początku tej macierzyńskiej drogi , a już mi czasem ciężko wyobrazić dzień, w którym ważniejsi staną się znajomi! 

Ale nie można być egoistycznym w tym temacie i lepiej uczyć samodzielności niż uzależniać, bo to pułapka. 

Wiersz mi się podoba, celnie porusza ten temat, tak mi się zdaje... Choć wiadomo, u każdego ten etap może wyglądać inaczej. 

Głowa do góry, chata wolna:) 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ach, jak ja Ci zazdroszczę tych "słoneczek najdroższych"! :)

Niestety nie każdy ma szczęście zostać babcią.

Ale w tym temacie również nie zamierzam naciskać na moją córkę. Wszelkie decyzje dotyczące jej życia zostawiam jej samej.

Dzięki i pozdrawiam. :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Już zapomniałaś. W sobotę nikt nie pukał, a wręcz przeciwnie zebraliśmy stare gnaty i pognaliśmy na Bemowo, a właściwie Jelonki.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Dziękuję, Ci, Luule, za dobrą opinię o wierszu i za pocieszenie. Tak, chata wolna! To prawda! I rodzice szaleją, kiedy dziecka nie ma! :)))

Ale ciągle powraca do mnie smutek i jeszcze długo będzie powracał, niestety wiem o tym.

To jednak nie znaczy, że nie odczuwam radości życia i że nie umiem zająć się sobą, Kotem, innymi sprawami. Mam kilka pasji, które są (po najbliższych ludziach) treściami mojego życia.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Literówka, "l" powinno być :)

 

Ładny, ciepły i osobisty wiersz,

zwykle się pod takimi nie odzywam,

choć zdarzają się wyjątki.

 

Jednakże na temat odczuć Peelki się nie wypowiem,

bo pojęcia nie mam na ten temat,

zresztą mój egocentryzm wyklucza się z empatią :)

 

Pozdrawiam :)

Opublikowano (edytowane)

Podoba mi się wiersz. Ciepły, uczuciowy, szczery i gotowy. 

 

Los mnie osierocił wcześniej niż bym chciała,

każda z moich dziewczyn była całkiem mała.

W strzępy rwana rodzina, prac się różnych imam.

Niedosyt w połowie, każdy sobie leci.

Mam i nie mam dzieci. Puzzle znów układam,

jestem całkiem sama. Czy starość oświeci?

I najbardziej bliskie jest mi słowo - nie wiem. 

To nie skarga krótka - nieprzewidywalność

jutra.

 

Edytowane przez beta_b (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

A ostatnio co noc mi się śmiło, powinno być śniło. 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Powinno być śniło, nie śmiło.

Nie podoba mi się określenie starucha dla kobiety w każdym wieku dojrzałym. Może dojrzała kobieta??? 

A wiersz bardzo prawdziwy, również sytuacja mi bliska, jak każdej matce.

pozdrawiam :)))

 

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Bardzo Ci współczuję rozpadu rodziny, Beto. To jest to, czego najbardziej się zawsze bałam w dorosłym życiu. Sama jestem z rozbitej rodziny i wiem, jaka to tragedia, które nie kończy się wraz z zaleczeniem ran po rozwodzie rodziców, ale ciągnie się właściwie przez całe życie, kładzie się cieniem na wszystkim, co później człowieka spotyka i na wszystkich jego ruchach, decyzjach, błędach. Strasznie się bałam, żeby nie powtórzyć błędów moich rodziców i mimowolnie wdrukowanego mi w mózg scenariusza życia.

Może dlatego tak późno znalazłam swoją miłość, której rozdzierająco brakowało mi przez całe życie? (Andrzeja spotkałam dopiero po pięćdziesiątce).

Gdyby wcześniej odebrano mi dziecko, to bym umarła z rozpaczy. I to nie jest przesada.

Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę szczęśliwego jutra. Z całego serca.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

MaksMaro, dziękuję za pochylenie się nad wierszem oraz za wyłapanie literówki. Kurczę, chyba ślepnę! Widzę, że robię coraz więcej literówek, a dawniej mi się to nie zdarzało! :(

Co do Twojej propozycji zmiany, dzięki, ale zostanę przy swoim. Chodzi o starość i mianem "starucha" określiłam właśnie starość, a nie siebie; ale nawet gdybym użyła tego określenia w stosunku do siebie (można tak to odczytać), to wszakże jest to trochę z przymrużeniem oka. Natomiast nigdy bym tak nie napisała o żadnej innej konkretnej kobiecie, bo to faktycznie byłoby bardzo niegrzeczne.

W moim wierszu chodzi dosłownie o starość, a nie o dojrzałość. Dojrzała jestem od jakichś 40 lat. A teraz dojrzało moje dziecko, ja natomiast dochodzę właśnie starości. Bez względu na to, czy Tobie albo mnie podoba się to, czy nie. :)

Pozdrawiam Cię serdecznie.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Witaj - miło że rekompensuje - cieszy mnie to - dziękuje -                                                                                                        Pzdr. Witam - cieszy mnie że bardzo dobra - dzięki -                                                                                     Pzdr.serdecznie. @Lidia Maria Concertina - dziękuje - 
    • Oni. Nie było nikogo więcej. Tylko oni — jakby wszechświat skurczył się do ich ciał, do języków rozpalonych do białości, na których topi się stal. On — eksplozja w kościach, żyły jak lonty dynamitu, śmiech, co kruszy skały, rozsypując wieczność w pył rozkoszy. Melodia starej kołysanki zdycha w nim w ułamku sekundy. Ona — pożoga bez kresu, ziemia spopielona tak głęboko, że każdy krok to rana w skorupie świata, pamięć piekieł wyryta w skórze. I na ułamek sekundy, między jednym oddechem a drugim, przemknął cień dawnego uśmiechu, zapomnianego dotyku, kruchej obietnicy z przeszłości. Zgasł, zanim zdążył zaboleć, rozsypany w żarze. Oni — bestie w przeżywaniu siebie, studenci chaosu, co w jednym spojrzeniu rozpalają gwiazdozbiory. Usta — napalm, gotowy spalić niebo. Języki — iskry w kuźni bogów, wykuwające pieśń końca i początku. W żyłach pulsuje sól pradawnych mórz, czarna i lepka, pamiętająca krzyk stworzenia. A nad nimi, gdzieś wysoko, gwiazdy migotały spokojnie, obojętne na szept letniej nocy. Powietrze niosło zapach skoszonej trawy i odległej burzy. Świerszcze grały swoją dawną melodię, jakby świat miał trwać wiecznie w tym milczącym rytuale. Głód miłości? Tak, to głód pierwotny. Stare auto ryczy jak wilk, który pożera własne serce. Ośmiocylindrowy silnik — hymn porzuconych marzeń, pędzi na oślep, bez świateł, z hamulcami stopionymi w żarze. Litość? Wyrzucona w otchłań. Paznokcie ryją skórę jak sztylety, krew splata się z potem — rytuał bez świętości, bez przebaczenia. Każda rana tka gobelin zapomnianego piękna. Ciała wbijają się w siebie, jak ostrza w miękką glinę bytu. Każdy dotyk — trzęsienie ziemi w czasie. Na ustach smak krwi, słony, metaliczny — pieczęć paktu z wiecznym ogniem. Tu nie ma wakacyjnych uśmiechów. Są bestie, zerwane z łańcuchów genesis. Nikt nie czeka na odkupienie. Biorą wszystko — sami. Ogień nie grzeje — rozdziera, topi rozum, wstyd, imiona, godność, istnienie. Muzyka oddechów, ślina, zęby — taniec bez melodii, ciała splecione w spiralę chaosu. Język zapomina słów, dłoń znajduje krawędź ciała i przekracza ją w uniesieniu. Paznokcie na karku — inskrypcja życia na granicy jawy. Nie kochali się zwyczajnie. Szarpali się jak rekiny w gorączce krwi, jakby wszechświat miał się rozpaść w ich biodrach, teraz, już,. natychmiast. Noc ich pożerała. Oni — dawali się pożreć. Serce wali jak młot w kuźni chaosu, ciało zna jedno prawo: więcej. Więcej tarcia, więcej krwi, jęków, westchnień, szeptów bez imienia. Asfalt drży jak skóra, jęczy pod nagimi ciałami, lepki od potu, pachnący benzyną i grzechem. Gwiazdy? Spłonęły w ich spojrzeniach. Niebo — zasłona dymna nad rzezią namiętności, gdzie miłość rodzi miłość, a ból kwitnie w ekstazie. Miłość? Tak i nie. Ślad, co nie krwawi, lecz pali. Ciało pamięta ciało w dreszczu oczu i mięśni. Chcieli wszystkiego: przyjemności, bólu, wieczności. Ognia, co nie zostawia popiołu, tylko blizny. Kochali się jak złodzieje nieba — gwałtownie, bez obietnic. Na końcu — tylko oni, rozpaleni, rozdarci, pachnący grzechem i świętością. Źrenice — czarne dziury, pożerające światło. Serca — bębny w dżungli chaosu. Tlen — narkotyk, dotyk — błyskawica pod skórą, usta — ślina zmieszana z popiołem gwiazd, i ich własnym ciałem. W zimnym świetle usłyszeli krzyk — gwiazdy spadały w otchłań. Cisza. Brutalna, bezlitosna, jak ostrze gilotyny. Ciała stęknęły pod ciężarem pustki. Czas rozdarł się na strzępy. To lato nie znało przebaczenia. Zostawiło żar, popiół, co nie gaśnie, wolność dusz w płomieniach nocy. Wspomnienie — nóż w serce, gorzkie jak krew wilka, który biegł przez ogień, nie oglądając się wstecz. Świat przestał istnieć. Został puls płomienia, trawiący wszystko, bez powrotu. Nie mieli nic. Ale nawet nic nie pozwoliło im odejść. Więźniowie namiętności — płomienia bez końca, który pochłonął ich ciała i dusze w jeden, bezlitosny żar. Żar serc.      
    • @Waldemar_Talar_Talar anafora bardzo bardzo dobra
    • @Naram-sin  zmieniłam. Po powtórnym czytaniu- druga strofa coś mi nie tak, czasem nie widzi się po sobie. Dziękuję
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...