Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

                                                           Oczko

 

 Elwira kupiła bardzo drogie, eleganckie rajstopy. Czarne, pasujące do zielonej  sukienki, którą chciała założyć na przyjęcie. Ubrała się, zrobiła makijaż i czekała na Ryszarda. 

Siedząc w fotelu, myślała o tym, że zabłyśnie  wyglądem na raucie zorganizowanym przez prezesa spółki, w której pracował jej przystojny partner. Tak, Elwira lubiła poklask, lubiła, gdy o niej mówiono, gdy pojawiały się jej zdjęcia w kolorowych czasopismach i Internecie. Zainteresowanie, jednak,  budziła tylko dlatego, że związała się z wybitnym ekonomistą. Ona sama stanowiła dodatek, ozdobę, jak różne gadżety, mające upiększać pomieszczenia. Czy zdawała sobie z tego sprawę? Nie. Była zbyt pusta i zapatrzona  w siebie.

 Usłyszała nadjeżdżający samochód.

 - To Ryszard – pomyślała. 

  Ostatnie spojrzenie w lustro, ocena wyglądu, akceptacja. Jest okej

 Klakson dał znać, że jej towarzysz się niecierpliwi, więc szybko wyszła z domu, zamykając za sobą drzwi.

 Cofnęła się jednak. Zapomniała torebki zrobionej ze skóry aligatora, polakierowanej i dodającej pewności siebie, gdy ją przy sobie miała.

 Czas naglił, ale Elwira nagle uważniej przyjrzała się torbie, coś ją zaniepokoiło, jednak nie zatrzymywała w sobie tego uczucia. 

- No nareszcie - powitał ją zniecierpliwionym głosem Ryszard.

Nawet nie wysiadł  z samochodu, nie otworzył jej drzwi, musiała sama się z tym uporać.

Mężczyzna ruszył, rozległ się pisk opon.  Jechał szybko, przemykając między innymi samochodami. 

- Zabijesz nas - powiedziała Elwira.

- To  tylko będzie twoja wina- odparł. - Następnym razem się nie spóźniaj i nie każ mi na siebie czekać. 

 

Atmosfera zgęstniała, a miało być tak pięknie. Milczenie i cichy szum klimatyzacji towarzyszyły im podczas dalszej podróży.

Elwirę nagle zaczęło boleć prawe oko. Łzawiło i szczypało. Wyjęła chusteczkę, krople. Myślała, że ich użycie, ulży, ale było coraz gorzej. Tusz, którym pomalowała rzęsy, drażnił.

- Pewnie cała się rozmazałam, makijaż spływa mi po twarzy i wyglądam coraz gorzej - pomyślała z przerażeniem. – Jak ja się pokażę na tym przyjęciu?  Ryszard będzie wściekły.

I rzeczywiście był.

-  Coś ty z siebie zrobiła?- zapytał agresywnie. Dlaczego nie zadbałaś o swoją twarz? Że też wcześniej tego nie zauważyłem, gdzie ja miałem oczy?!  - krzyknął.

- Ależ wszystko było dobrze, gdy wychodziłam z domu - próbowała tłumaczyć kobieta.

- Teraz nie jest – odparł. - Przypominasz dziwkę po trudnej i pracowitej nocy.

 Łzy stanęły w pięknych, choć umazanych teraz tuszem, oczach Elwiry. Sukienka się wygniotła, wysokie obcasy zaczęły przeszkadzać, zauważyła też, lecące oczka w eleganckich wcześniej rajstopach - No, nie. Co to ma wszystko znaczyć?  - pomyślała

- Nigdzie ze mną nie pójdziesz, weź taksówkę i wracaj do domu - powiedział Ryszard.

- To nawet mnie nie odwieziesz? - zapytała.

-  A niby dlaczego mam to zrobić? - Zawiodłem się na tobie, idź już. Odwrócił się  i ruszył w stronę apartamentu.

  Została sama na podjeździe, rozpłakała się, nie była przyzwyczajona do takich sytuacji. Spojrzała na swoją torbę - jedyny dodatek, który był nadal elegancki. Faktura skóry - nieskazitelna. Jednak znowu ogarnął kobietę niepokój, gdy przyjrzała się jej  bliżej. To samo czuła już wcześniej, jeszcze w domu. Coś było nie w porządku. Otóż na torebce dostrzegła czerwone, przerażone oko cierpiącego zwierzęcia. „Mówiło”: - Hodowali mnie w ciasnym stawie, tuczyli, niby dbali, ale tylko dla zarobku - tacy są ludzie. Twoje drogie rajstopy też już mają lecące oczka, a twarz szpeci tusz do rzęs. Nie jest ozdobą, tak jak i ty przestałaś nią być dla Ryszarda. Odtrącił cię i poszedł. Wcale nie na przyjęcie, to hazardzista, który nigdy nie ma „oczka” w kartach, ale za to uważa, że posiada na własność dwudziestoletnią kobietę - ciebie właśnie.

  Oko zamilkło. Elwira wróciła do domu. 

 Dziś miała urodziny, jednak nikt nie podarował jej tortu, nikt nie świętował, była bardzo samotna.

- No nic, muszę i chcę żyć dalej, mam przecież przed sobą jeszcze parę „oczek lat”.

 

 Przestała być gadżetem, zaczęła być dojrzałą kobietą, w pełni samodzielną.

 

 

Justyna Adamczewska 2016 r.

 

 

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Edytowane przez Justyna Adamczewska (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

odstręczające, Ithiel, uwielbiam to słowo, dziękuję. Od piękna przyciągającego do bezguścia odstręczającego - to je to. Guziki zapinaj Acan szybciutko, ponieważ napy wchodzą w modę. A Twoje pisanie dotychczasowe - - to na uznanie było gotowe? Sam zdecyduj, a nie mnie sumnienie obarczasz. Ot co. Pozdrawiam, Pana. J. :)))

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Karolina rozglądała się po obszernym pomieszczeniu zastawionym ciężkimi, dębowymi regałami pełnymi woluminów. Wszystkie księgi były oprawione w skórę i wyglądały jakby zostały żywcem przeniesione z zamku angielskiego lorda epoki wiktoriańskiej. Niektóre starodruki były zabezpieczone i znajdowały się na kilku regałach za szkłem. Studentka była oszołomiona tym bogatym i cennym księgozbiorem. „Muszę wreszcie zobaczyć moje materiały”, pomyślała. Usiadła przy dębowym stole usytuowanym po środku biblioteki. Leżały na nim przedwojenne egzemplarze czasopisma „Głos Ewangelii”, wydawanego przez Mazurów w języku polskim. Ucieszyła się, bo wiedziała, że jeszcze o tych gazetach nikt w Polsce nie pisał. Brała każdy egzemplarz delikatnie do ręki i sporządzała notatki z ich zawartości. W pewnym momencie do pomieszczenia wszedł pastor Kocki. Był mężczyzną dawno już po pięćdziesiątce, średniego wzrostu, o lśniących, brązowych oczach i łagodnej twarzy. Serdecznie przywitał się i zapytał, czy Karolina czegoś jeszcze nie potrzebuje. Usiadł przy stole. Dziewczyna podziękowała, chciała pochwalić zasoby biblioteczne, ale wówczas jej wzrok padł na portret młodego mężczyzny. Wcześniej obrazu nie zauważyła. Rama była przewiązana czarną wstążką. Spojrzała na gospodarza. Pastor zobaczył jej pytające oczy. - To mój syn, Henryk. Zginął rok temu w wypadku samochodowym, w drodze na obronę swojej pracy doktorskiej - wyjaśnił spokojnie. - O mój Boże, dlaczego?! - wyrwało się Karolinie. - Proszę nie mieszać w to Boga. To nie była jego decyzja. To pewien człowiek, mieszkający zresztą dwie ulice dalej, dokonał złego wyboru. Po alkoholu wsiadł do samochodu - powiedział smutno.
    • @UtratabezStraty Z dużym zainteresowaniem przeczytałam Twoje opowiadanie i pojawiło się mnóstwo pytań. Wizja przyszłości naszego państwa czyli postępujący autarkizm, porzucenie zglobalizowanego kapitalizmu, obraz niemalże apokaliptyczny może nie przeraża, ale niesie pewną refleksję. Natomiast sfera relacji między małżonkami i sfera psychologiczna nie przekonuje mnie. Czy zmieniający się system, warunki życia zmieniają uczucia, relacje? Marek chce wychowywać żonę i zapewnia, że "nie w stylu naszego małżeństwa, żeby dbać o siebie nawzajem". No tak, przecież są małżeństwa, które łączą różne sprawy, tylko nie tzw, miłość. Beztroska obu małżonków, gdy Agnieszka jest w więzieniu, wrażenie, że jej się tam podoba,nie rozpacza też mąż - jakoś do mnie nie trafia. No i drobny wniosek, komfort życia w więzieniu jest o wiele większy niż w klasztorze (obecnie się zgadza), ale w tej wizji już tak nie jest. :)
    • @Annna2Cudny tekst - subtelny i melancholijny, przypomina epitafium, wyzwala ukojenie, zadumę i próbę pogodzenia się z odejściemwspaniałej artystki.  Piekne metafory: "Strąciłaś noc, sięgnęłaś gwiazd" . I jeszcze ta muzyka! Aż brak mi słów. 
    • @GosławaWiersz - obraz, przemawia spokojem i zostawia ... niepokój. Jest to coś, co porusza. Gdy mgła "penetruje okoliczne rowy" ktoś mi bliski bierze aparat foto. i "wyrusza na żer" . Wiersz piękny!
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...