Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Znam te ulice od początku
choć są dziś takie nie do poznania
wysokie domy stoją oszklone
znam pomniki i parki od zarania
mojego życia tutaj

i ty Mistrzu tu zamieszkałeś 
mówili o Tobie wyszedł z domu
tam gdzie powstało tyle wątków
kartoteka niezliczonych słów

gdzie metafory odmieniły świat teatru
pułapka dla bystrego rozumu
jedynie ogród się nie zmienił
co roku pachnie wiosną cały ukwiecony 

patrzę na wieże starej katedry
wspomnienia przywracają dzwony
gdzie na czworakach wierni zanosili prośby
bo wiara to jak białe małżeństwo

na przystankach stalowe tramwaje 
jak zawsze przystają
ale już nie są takie niebieskie 
oblepione w różne reklamy

sklepiki zmieniono na hipermarkety 
cicho gruchają gołębie na dachu 
nie ma poety lecz go nie żegnamy
kiedy wiersz pozostał osierocony

lecz nieśmiertelny 
bo poezja nie umiera
i nie pójdzie do piachu
zostanie w zapiskach i recytacjach

twoje strofy na tu i teraz
to nasi świadkowie
a nieobecność to tylko
śmierć w starych dekoracjach

Edytowane przez Maciej_Jackiewicz (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Wiersz-wspomnienie o sławnym poecie, oparty na cytatach i tytułach jego wierszy. Daje nastrój. :)

Ale trzeba by się zdecydować, czy ma to być wiersz rymowany, czy biały, bo rymy przypadkowe to błąd w sztuce - to Autor ma prowadzić rymy, a nie rymy - Autora.

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Błąd językowy, bo wiersz zawsze jest tekstem - czytanym po cichu lub recytowanym, napisanym czy ułożonym bez pisma - ale zawsze tekstem. Nie można więc pozostać w tekstach i recytacjach, bo to tak, jakby zbierać grzyby w lesie oraz pod drzewami. ;)))

Powtórzenie słowa "tutaj" w bardzo bliskim sąsiedztwie.

 

Nie ma takiego związku frazeologicznego w naszym języku: "napisać wątek". Można powiedzieć: wymyślić wątek, zawrzeć wątek w utworze itp. Ale napisać można wiersz, powieść, książkę - nie wątek.

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Pominąwszy mankamenty, które wyciągnęła Oxy, sympatycznie czytam sobie ten Twój utwór, bo poezja Różewicza była jedną z moich nauczycielek postrzegania świata, akcentowała te elementy, na które zawsze powinniśmy zwracać uwagę, które nie mogą się stać przedmiotem kompromisu. Mam na myśli szczególnie tę poezję, którą Poeta tworzył już po uwolnieniu się z socrealistycznej sztampy, a której to pewnie i się wstydził w późniejszych latach. Jego sztuki, w PRL-owskiej  rzeczywistości miały zawsze charakter eventu i były jakby uchyleniem rąbka zupełnie innego świata. Szkoda tylko, że Stara baba wysiaduje, nie znalazła się w Twoich strofach.

Bardzo poetycka puenta.

Pozdrawiam

Edytowane przez kot szarobury (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ouuu, no jasne, przepraszam! Naprawdę znam większość tych sztuk.

To znaczy, że dzisiaj jestem w bardzo złej formie. Nawet nie poszłam do kina na film w ramach WFF, a takie rezygnacje bardzo rzadko mi się zdarzają. :(

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Spacerowałam z Wielkim przy wtórze Twego wiersza. Dwie ostatnie zwrotki - wzruszające. Tak przemija czas, ale jest względny, jak wszystko. Ty zatrzymałeś wskazówki zegarów.  I ta apostrofa do Poety, no widać, żeś Doświadczonym Wierszpisarzem jest. 

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Opublikowano

Joasiu,

dziękuję za wszystkie fachowe uwagi

poprawiłem bo jak zawsze masz rację

Pisałem ten wiersz w podłym nastroju

ale nie wracajmy do tego

bo nie ma związku z tematem

 

,,Starej kobiety ...,, nie ma bo mi nie pasowała do całości tekstu

a co do rymów

chciałem napisać wiersz wolny ale jednak rymowane wychodzą mi

chyba bardziej

 

pozdrawiam

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • I Kazi lejca, raperom MO reparacje, lizaki...
    • @Klip Świetny!!!  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

         
    • Powitajmy naszego gościa gromkimi brawami! Jest inny. Może zbyt inny. Odróżniający się zbytnio od swoich sióstr i braci. Od wszystkiego, co wokół się śmieje i drwi, i kąsa...   Panie i panowie! Przed państwem: 3I/Atlas! Kometa wielka jak wyspa Manhattan. Jak rąbnie, będzie po nas. Zostanie co najwyżej trochę kurzu.   Kurtyna!   Ustają szurania krzeseł, pokasływania, chrząknięcia w kłębach papierosowego dymu, w odorze alkoholu, rozpuszczalników...   W zdumionych szeptach rozsuwają się zatłuszczone poły szarej marynarki… Ekshibicjonista! - krzyczą ochrypłe głosy.   Po chwili wahania…   Po chwilowym, jakby potknięciu… Nie! To tylko iluzja. To tylko taki efekt, który aż nadto zdaje się złudny.   Klaun to jakiś? Pokraka? Wymachuje laską w bufiastych spodniach i przydużych butach.   Nie. Zaraz! To nie tak! Zaciskam powieki. Otwieram...   I już wkracza na scenę tryumfalnie, cała w pozłocie, jakby w aureoli świętego widziadła. W mieniącej się zielenią, purpurą, czerwienią osadzonej mocno na skroniach koronie. Roztrząsa swój warkocz, rozpościera. W jakiejś optycznej aberracji, imaginacji, eskalacji…   Powiedz, czemu ma służyć ta manifestacja, ten świetlisty kamuflaż, niemalże boski? Nasłuchuję odpowiedzi, lecz tylko cisza i szum narasta w uszach. Szmer promieniowania.   Jarzy się kosmiczna pustka zamknięta w krysztale. W tej absolutnej otchłani mrozu. W tej straszliwej samotni przemijania.   Materializują się dziwne omamy poprzez wizualizację, która przybliża do celu. Co się ma takiego wydarzyć? Coś przepięknego albo innego. Albo jeszcze innego…   Mario, Maryjo, jakaż ty piękna! I tu jest haczyk. Albowiem jesteś zbyt pociągająca jak na tę świętość zstępującą z niebiesiech.   To niemożliwe!   Mój ojciec wołał cię w trakcie alkoholowej maligny. Wołał: „Mario, Mario!”, tak właśnie wołał, leżąc pijany, zapluty, zmoczony skwaśniałym moczem, zanim skonał w błysku nuklearnego oświecenia. Na szarym stepie, deszczowym, gdzieś na stepie nieskończonego czasu.   W domu drewnianym. Samotnym. Jedynym…   Nie ma już i domu, i cienia, który pozostał po ojcu. Wyparował jak tylko może wyparować ostatnie tchnienie.   A teraz zbliża się mozolnie w jaskrawym świetle, kołysząc biodrami. Maria. Ta Maria jego jedyna... I w tym świetle nad głową skojarzonym z kołem, ze skrzydłem, narzędziem, wiórem, bądź iskrą. Bądź odpryskiem jakiejś odległej gwiazdy. Bądź gwiazdy...   Dlaczego to takie wszystko pogmatwane? Korektura zdarzeń widziana przez ojca. Tuż przed zamknięciem na zawsze zamglonych oczu.   A może to właśnie forma ataku obcego umysłu, jakieś oddziaływania nieznane?   Ach, gość nasz promieniuje tajemniczym blaskiem i coraz bardziej lśniącym. Płynie. Nadlatuje. Jest już blisko…   (Szanowni Państwo, prosimy o oklaski!)   A on, a ono, a ona… -- roztrąca atomy wszechświata swoim niebiańskim pługiem. I odkłada na boki, jakby lemieszem.   Przestrzeń będzie żyzna.   Wyrosną w niej całe roje, gęstwiny… Zakorzenią się kłębowiska splątań dziwnych i nieokiełznanych rodników zgrzybiałej pleśni, szemrzących od nieskończonego wzrostu.   Pojawi się czerń. I czerń za nią kolejna. I znowu…   O, już widać ogrom przestrzeni pozostawionej w tyle. A w niej pajęczyna. Utkana. Połyskliwa i drżąca… Sperlona gwiazdami jak kroplami rosy.   Ale to nie koniec. To dopiero początek przedstawienia!   Lecz tutaj gwiazda jest o dziwo czarna. Obraca się i wpatruje swoim hipnotycznym, jednym okiem. Na kogo? Na co? Na mnie. Bo na mnie tylko jedynie. I ta gwiazda, ta grawitacyjna czeluść nieskończenia jak czarna dziura...   Chodź tu do mnie, moja ty tajemnico! Chodź… Prosto w moje w ramiona.   Dotknij mnie i olśnij w swojej potędze wniebowzięcia! Albowiem doznałem wniebowstąpienia. Raz jeszcze wznoszę się wysoko. I raz jeszcze przenikam ściany.   Ściana lśni w promieniach słońca. Na razie nie widzę szczegółów i muskam palcami wyżłobienia karafki. Patrzę przez płyn przezroczysty. Patrzę pod światło. I słyszę tak jakby wołanie z daleka. Na jawie to wszystko? We śnie? Wszystko się kołysze…   Lecz cóż to za statek, co rdza go zżera? Cóż to za wrakowisko? Cóż za wielkie zwątpienie?! To jest przejmująco kruche i wątłe. Przesypuje się przez palce proch brunatny.   A tam widzę. A tam wysoko. Przybywa z oddali zbyt wielkiej, by moc to pojąć rozumem.   I jednocześnie mam to w dłoniach i ściskam. Jądro wyłuszczone. Jądro moje jedyne, spalone i sine… tego ciała jedynego, wniebowziętego. Jądro niklowo-węglowe, żelazne...   Jest to tutaj i jednocześnie tego nie ma. Jądro masywne jarzy się w popiele...   Zbyt dużo tego wszystkiego. Za dużo naraz jeden. Nie wiem. Nic nie wiem. Odchyleń w pionie odczuwam zbyt wiele.   Za dużo. Więcej już nie mogę. Butelka ląduje w kącie pokoju z trzaskiem i brzękiem. Z rozprysłymi kroplami wokół cienistych twarzy, wokół wystających zewsząd dłoni, rozczapierzonych palców.   Kołysze się wszystko. Kołysze. Jak na okręcie w czasie sztormu. Szklanki, talerze sypią się ze stołu. Spadają na podłogę z hałasem ostrym jak igła.   Lecz może to moje tylko drżą źrenice? Może to od tego? Ale światło jest majestatyczne i piękne. I równe. I proste. I pędzące na wprost. Na zderzenie ze mną…   A jeśli mnie dotknie – zniknę.   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-09-21)      
    • Ty tutaj jesteś aż człowiekiem masz wolny wybór oraz wolę nie pozwól na to by być echem myśl samodzielnie - to Twój oręż :))
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...