Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Jestem podróżnikiem, nie poetką czy początkującą pisarką miniatur literackich, podróże - to mój najlepszy sposób spędzania wolnego czasu.

Lubię przemieszczać się po naszej galaktyce, obserwować mijane słońca, planety. Wszystko wygląda przepięknie, oszałamia, niesamowite barwy, kształty przyciągają wzrok i trudno czasami oderwać się od panoramicznej szyby i skupić na przyrządach nawigacyjnych. 

A jednak trzeba uważać, bo niektóre gwiazdy, a nawet planety mają solidną masę i zbytnie przybliżenie się do nich, mogłoby spowodować złapaniem się mojego, małego w porównaniu, statku w ich pole grawitacyjne i byłby kłopot a nawet koniec podróży.

 

Tym razem wybrałam się na odległy kraniec Drogi Mlecznej, na kompletne peryferia.

Nie kierowała mną jednak chęć podziwiania wspaniałych widoków, czy zwiedzania planet na rożnych stopniach rozwoju. To wszystko, przez  prawie kilka wieków  moich galaktycznych eskapad, miałam już mniej więcej zaliczone.

Coraz więcej się po prostu mówiło w różnych mediach o Ziemi, małej planecie gdzieś na końcu galaktyki w niedużym układzie słonecznym, gdzie kilka grup, ze znanych ras galaktycznych założyło sobie hodowlę.

Sprawa nawet  wypłynęła na Radzie Galaktycznej, ale po szumnych postulatach o zwalczaniu wszelkich przejawów złego traktowania zamieszkujących tam ludzi, wszystko jakby ucichło i tylko niezależne media od czasu do czasu wrzucały jakiś hologram na ten temat.

Ja, jako działaczka organizacji na rzecz Ochrony Wszelkiego Życia we Wszechświecie, chciałam się osobiście przekonać jak ta sprawa wyglada.

Nie było łatwo dostać pozwolenie na odwiedzenie Ziemi.

Zarządzające hodowlą dwie podstawowe rasy - Anunnaki i Reptilianie nie chcieli wyrazić zgody na mój przylot -że niby teren zamknięty, własność prywatna, obcym wstęp wzbroniony.   Dopiero moja legitymacja  członkowska OWŻW zmusiła ich do udzielenia mi pozwolenia na pobyt.

 

Najpierw wylądowałam na Księżycu, sztucznym satelicie Ziemi.

Tam, dano mi do zapoznania się regulamin pobytu w hodowli:

Pierwsze - nie można pod żadnym pozorem nawiązywać bezpośredniego kontaktu z Ziemianami, uważają i trzyma się ich w takim przeświadczeniu, że są sami we wszechświecie.

Drugie - mogę poruszać się małym  pojazdem antygrawitacyjnym, bo do widoku statków szaraków czy innych, przyzwyczaiło się ich już dawno temu. Ludzie je nawet fotografują, piszą o nich książki, nazywają UFO, ale wszystko jest celowo wyśmiewane i dyskredytowane przez  mainstream informacyjny 

Trzecie - nie karmić, nie uświadamiać, poruszać się między nimi tylko w miejscowym przebraniu.

Czwarte - musiałam się zgodzić na zaimplantowanie mi stępla energetycznego w ciele astralnym, żeby szaraki nie pomyliły mnie z hodowanymi ludźmi, a ja myślę, że również do śledzenia moich poczynań.

To oczywiście były  tylko główne wytyczne, te najważniejsze.

 

Odnośnie szaraków, były to świetne biomaszyny, bezpośrednio pracujące na farmie - Ziemia, bez uczuć i emocji zaprogramowane tylko  i wyłącznie do wykonywania swoich obowiązków.

 

Okazało się, że cała planeta jest doskonale zarządzana.

Wszędzie, na każdym kontynencie były poukrywane rozwinięte bazy, gdzie mogłam zostawić mały oblatywacz- Vimanę, jaki dostałam na Księżycu na czas wizyty.

To co udało mi się ustalić, pokrywało się niestety z plotkami jakie krążyły na temat Ziemi a nawet było jeszcze gorsze.

Ogólnie hodowla polegała na produkowaniu i zbieraniu energii niskich częstotliwości, niskowibracyjnej, mówiąc inaczej. W tym celu ludzi poddawano rożnej stymulacji.

Najprostszym sposobem były wywoływane sztucznie wojny, które notabene cały czas gdzieś  tam się toczyły. Prasa, radio, telewizja, internet, polityka, różne organizacje, religie, używki typu alkohol, wszystko to było nastawione na wywoływanie w ludziach niskich emocji : wstydu, winy, apatii, pożądania, strachu, żalu, rozpaczy, złości, nienawiści, dumy. Następnie te energie  były zbierane przez Księżyc, tam magazynowane i sprzedawane rożnym planetom i bytom, często z planów astralnych, które potrzebowały sztucznego zasilania - nie potrafiły po prostu same wytwarzać  energii potrzebnej do życia. Nie przyswajały również wyższych częstotliwości, będąc jeszcze na nieodpowiednim stopniu rozwoju.

Warunki jednak w jakich to się odbywało, ten cały interes, przeczyły wszystkim zasadom humanitarnym przyjętym za standard w całej galaktyce a nawet pewnie i wszechświecie.

Zarządcy doprowadzili planetę do fatalnego stanu, zatrute odchodami było wszystko,

wszystkie morza, rzeki, jeziora, lądy.

Ludzi poddawano obowiązkowym szczepieniom, które tłumiły ich intelekt i ograniczały rozwój mózgu, faszerowano fluorem- żeby byli posłuszni i mieli zablokowaną i zwapnioną szyszynkę, karmiono ciałami zwierząt - często ociekających jeszcze krwią, rozbudzano sztucznie pożądanie seksualne... lista była długa, bardzo długa.

Co jakiś czas szaraki łapały kilka osobników i sprawdzały stan ich ciał.

Ostatnimi czasy, przez cięcie kosztów produkcji, wytwarzana na planecie żywność tak się jakościowo pogorszyła, że ciała Ziemian zaczęły  strasznie chorobliwie tyć. Ale to jakby nikogo specjalnie nie interesowało, bo najlepszy czas na zbieranie energii z danego osobnika był między 20 a 50 rokiem życia, potem wydajność spadała, a do tego wieku - ok 50 lat  ziemskich - większość dożywała.

 

Udało mi się jednak nawiązać kontakt z istotami bardziej rozwiniętymi ( cóż, miałam poufne informacje), gdzieś w wysokich górach,bodajże w Tybecie. Tam, Pracownicy Światła, w ziemskich powłokach, pełni poświęcenia pracowali wytrwale, żeby podnieść wibrację całej planety a tym samym uwolnić ludzi - w końcu również byty kosmiczne, złapanych w pułapkę przez te gadzie czy jaszczurze rasy w kołowrót karmy.

 

Teraz powiem wam otwarcie, jestem oczywiście działaczką organizacji na rzecz Ochrony Wszelkiego Życia we Wszechświecie, ale zostałam tu wysłana przez Radę Galaktyczną na przeszpiegi.

Sprawa jest tragiczna ale nie beznadziejna. Nie można zabronić im hodowli ludzi, bo to by łamało przepisy wolnorynkowe i pociągnęłoby za sobą niesamowite koszty odszkodowań , ale dzięki pracy rożnym wolontariuszom którzy masowo zaczęli  się tu wcielać, poziom świadomości   w planie ogólnym osiągnął  etap odwagi -co jest częstotliwością już nieprzydatną dla hodowców, a ludzi motywuje do działania.

Potrzeba więcej osób świadomych i dlatego piszę to wszystko tu, na takim mało uczęszczanym  portalu poetyckim, bo wydaje mi się, że nikt z włodarzy planety tu nie zagląda  a informacja  raz puszczona w eter będzie się rozprzestrzeniać i mam nadzieję obudzi niejedną ludzką duszę z tego koszmarnego snu na jawie.

Z pozdrowieniami 

A.M.

 

Edytowane przez Annie_M (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Alicja_Wysocka Niezmiernie mi miło:))
    • @Gosława 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Odmówiono Im minuty ciszy... Tak jakby nigdy nie istnieli, Zakłamane europejskie elity, Uznały Ich tragedię za aspekt nieistotny…   Wielki butny europarlament, Zjednoczonej Europy głoszący idee, Gardząc głośnym przeszłości echem, Pamięci o pomordowanych europejczykach się wyrzekł…   Na z dalekiej przeszłości cichy głos Prawdy, Europosłowie pozostając głusi, Zaślepieni frakcyjnymi walkami, Rzucili się w wir pisania nowych dyrektyw.   I nie zrozumiał podły świat, Ogromu tragedii zapomnianego ludobójstwa, Woli ciągle tylko się śmiać, Gdy na europejskich salonach króluje zabawa…   Odmówiono Im minuty ciszy... By nie była lekcją pokory Dla światłych europejskich elit, Zaślepionych ułudą nowoczesności,   A przecież tak do bólu współcześni, Eurodeputowani z krajów zamożnych, Tak wiele mogliby się od Nich nauczyć, Szacunku do ojców swych ziemi.   Na styku kultur na kresach dalekich, Sami będąc ludźmi prostymi, Całe życie pracując na roli, Całym sercem ją pokochali,   Na każdy kęs białego chleba, Pracując wciąż w pocie czoła, Wszelakich wyrzeczeń poznali smak, Niepowodzeń i gorzkich rozczarowań…   Odmówiono Im minuty ciszy... Jak gdyby była ona klejnotem bezcennym, Ważyła więcej niż całego świata skarby, Znaczyła więcej od kamieni szlachetnych.   A przecież krótka chwila milczenia, Nie kosztuje ni złamanego eurocenta, Wobec zakłamania świata zwykle jest szczera, A rodzi się z potrzeby serca.   Przecież milczenie nie ma wagi, Skrzyń po brzegi złotem wypełnionych, Skąpanych w złocie królewskich pierścieni, Zdobiących smukłe szyje diamentowych kolii.   Przecież krótkie zamilknięcie, Tańsze jest niż znicza płomień, Kosztuje tylko jedno śliny przełknięcie, Gdy znicz całe dwa złote…   Odmówiono Im minuty ciszy... Tak jakby jej byli niegodni, By pamięć o Nich odrzucić Obojętnością Ich cieniom nowe zadać rany…   Po ścieżkach Pamięci, Nie chcą wędrować dziś ludzie butni, Zapatrzeni w postęp technologiczny, Zaślepieni ułudą europejskości,   Po co dziś tracić czas na Pamięć, Rozdrapywać rany niezabliźnione, Lepiej śnić swój irracjonalny o Europie sen, Historię traktując jako przeżytek…   Lecz choć unijne elity, Odmówiły czci duszom pomordowanych, My setkami naszych patriotycznych wierszy, W skupieniu oddajemy Im hołd uniżony…      
    • muszę znaleźć przyjemność w oczach ciemniejszych niż porzeczkowa słodycz tak mówiłeś dotykając Lanę której piegi rozlewały się na brzegach powiek krew po utraconych dzieciach zaschła cichym dźwiękiem rwanej pajęczyny płosząc myśli zapraszasz do łóżka miły niebo źle znosi zdrady w płatkach liliowych bzów dusznych majowych porankach nie będzie zadośćuczynienia to już ostatni list ostatnie do widzenia
    • Jakoś tak posmutniałam  Dla mnie to nawet siłaczka  Pozdrawiam serdrcznie 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...