Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Mam dylemat - wiersz czy proza

Czy wiersz „w”, a proza „poza”

Choć zwycięża już mniemanie

Ze  w „w”  wiersz pozostanie.

 

Wierszem pisać mi wypadnie

Jak to w „w” jest bardzo ładnie

W „w” wspaniali są poeci

W „w” czas jak na skrzydłach leci

Tu arcydzieł sznur się tworzy

Świetni są moderatorzy

I „przykadzę” , bo to racja

Świetna jest administracja

Ktoś mnie spyta

Powiem - pięknie

Gdy się czyta

Serce mięknie

Każdy pisze

Głosem duszy

Nawet cisza

Może wzruszyć

Powiem śmielej

Tu się zdarzy

świetnych wiele

Komentarzy

I w ogóle

Radość budzi

Ze tu tylu

Świetnych ludzi

 

To jest w „w”, a co jest poza?

Z „poza” istna wieje groza

Poza sami

Wierszokleci

Grafomani

Co im leci

Śmieć spod pióra

Same wióry

Czarna dziura

Z klawiatury

 

Co jest „w”, a co jest „poza”

Gdzie jest cud, a gdzie jest  groza

„W” – Poezja.org jest przecie

A gdzie „poza” – sami wiecie

I to żadna nie jest ściema

Tam jest „poza” gdzie nas nie ma

Opublikowano

Zgrabne. :) Podoba mi się, z czy bez wazeliny.

Nic do admina nie mam prócz tego że nie odpowiada. ;)

 

Trochę tekst można podopieszczać, żeby liczbę sylab wyrównać, przynajmniej w kolejnych zwrotkach, np

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Aż prosi się jeszcze sylaba, żeby zatrzymać ośmiozgłoskowca, jakieś kropki itp. Ale już nie marudzę.

Pozdrawiam

Bb

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Formalnie Beto masz rację, ale w czytaniu, zwłaszcza głośnym, trzeba wyrażnie wyodrębnić obydwa W, co w odbiorze zastępuje ósmą sylabę.

 

Dziękuję za wizytę i pozdrawiam :)

AD

Opublikowano

co jest w W oj czasem groza

ni poezja  ani proza

W jak warsztat  mi się zdaje

i choć czasem tekścior z jajem

do poezji jeszcze deczko

nazwę skromnie – wierszoklectwo

 

jeszcze skromniej drodzy państwo

uprawiamy grafomaństwo

już w nerwacji słyszę prostak

sam tym grafo… możesz zostać

cham gbur łajdak z niego wylazł

dosyć mamy takich tyrad

 

hola hola spoko spoko

uspokoić proszę oko

rozum serce oraz nerki

i w wysiłku wręcz niewielkim

ciut pomyśleć  o tych tekstach

które tutaj się umieszcza

 

o  tych rymach niby z głowy

branych z samej Częstochowy

nietrafionych metaforach

co są zdolne sens zaorać

który nawet co tu wnikać

coraz częściej gdzieś umyka

 

najważniejsze mieć mniemanie

więc panowie oraz panie

wnet przyjmijmy co wy na to

gdzie nas nie ma tam jest grafo…

ale u nas portal wartki

i poeci  wielkiej miarki

 

Opublikowano (edytowane)

Drodzy Państwo... skąd to wszytko

czy ktoś włożył kij w mrowisko ?

Czy na rymy ktoś nastaje

czy białego nie uznaje ?

 

Wszak to portal zacny bardzo

na pohybel tym co gardzą

towarzystwem wierszokletów

grafomanów i poetów.

 

 

P.S.

Chyba wiem... lecz nic nie powiem ;)

najważniejsze bywa bowiem

(nie dla wszystkich, dla  "W" większości)

poczucie wyjątkowości.

 

 

 

 

 

Edytowane przez czytacz (wyświetl historię edycji)
  • 2 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • ... będzie zacząć tradycyjnie - czyli od początku. Prawda? Zaczynam więc.     Nastolatkiem będąc, przeczytałem - nazwijmy tę książkę powieścią historyczną - "Królestwo złotych łez" Zenona Kosidowskiego. W tamtych latach nie myślałem o przyszłych celach-marzeniach, w dużej mierze dlatego, że tyżwcieleniowi rodzice nie używali tego pojęcia - w każdym razie nie podczas rozmów ze mną. Zresztą w późniejszych latach okazało się, że pomimo kształtowania mnie, celowego przecież,  także poprzez czytanie książek najrozmaitszych treści, w tym o czarodziejach i czarach - jak "Mój Przyjaciel Pan Likey" i o podróżach naprawdę dalekich - jak "Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi" jako osoby myślącej azależnie i o otwartym umyśle, marzycielskiej i odstającej od otaczającego świata - mieli zbyt mało zrozumienia dla mnie jako kogoś, kogo intelektualnie ukształtowali właśnie takim, jak pięć linijek wyżej określiłem.     Minęły lata. Przestałem być nastolatkiem, osiągnąwszy "osiemnastkę" i zdawszy maturę. Minęły i kolejne: częściowo przestudiowane, częściowo przepracowane; te ostatnie, w liczbie ponad dziesięciu, w UK i w Królestwie Niderlandów. Czas na realizację marzeń zaczął zazębiać się z tymi ostatnimi w sposób coraz bardziej widoczny - czy też wyraźny - gdy ni stąd, ni zowąd i nie namówiony zacząłem pisać książki. Pierwszą w roku dwa tysiące osiemnastym, następne w kolejnych latach: dwutomową powieść i dwa zbiory opowiadań. Powoli zbliża się czas na tomik poezji, jako że wierszy "popełniłem" w latach studenckich i po~ - co najmniej kilkadziesiąt. W sam raz na wyżej wymieniony.     Zaraz - Czytelniku, już widzę oczami wyobraźni, a może ducha, jak zadajesz to pytanie - a co z podróżnymi marzeniami? One zazębiły się z zamieszkiwaniem w Niderlandach, wiodąc mnie raz tu, raz tam. Do Brazylii, Egiptu, Maroka, Rosji, Sri-Lanki i Tunezji, a po pożegnaniu z Holandią do Tajlandii i do Peru (gdzie Autor obecnie przebywa) oraz do Boliwii (dokąd uda się wkrótce). Zazębiły się też z twórczością,  jako że "Inne spojrzenie" oraz powstałe później opowiadania zostały napisane również w odwiedzonych krajach. Mało  tego. Zazębiły się także, połączyły bądź wymieszały również z duchową refleksją Autora, któraż zawiodła jego osobę do Ameryki Południowej, potem na jedną z wyspę-klejnot Oceanu Indyjskiego, wreszcie znów na wskazany przed chwilą kontynent.     Tak więc... wcześniej Doświadczenie Wielkiej Piramidy, po nim Pobyt na Wyspie Narodzin Buddy, teraz Machu Picchu. Marzę. Osiągam cele. Zataczam koło czy zmierzam naprzód? A może to jedno i to samo? Bo czy istnieje rozwój bez spoglądania w przeszłość?     Stałem wczoraj wśród tego, co pozostało z Machu Picchu: pośród murów, ścian i tarasów. W sferze tętniącej wciąż,  wyczuwalnej i żywej energii związanych arozerwalnie z przyrodą ludzi, którzy tam i wtedy przeżywali swoje kolejne wcielenia - najprawdopodobniej w pełni świadomie. Dwudziestego pierwszego dnia Września, dnia kosmicznej i energetycznej koniunkcji. Dnia zakończenia cyklu. Wreszcie dnia związanego z datą urodzin osoby wciąż dla mnie istotnej. Czy to nie cudowne, jak daty potrafią zbiegać się ze sobą, pokazując energetyczny - i duchowy zarazem - charakter czasu?     Jeden z kamieni, dotkniętych w określony sposób za radą przewodnika Jorge'a - dlaczego wybrałem właśnie ten? - milczał przez moment. Potem wybuchł ogniem, następnie mrokiem, wrzącym wieloma niezrozumiałymi głosami. Jorge powiedział, że otworzyłem portal. Przez oczywistość nie doradził ostrożności...    Wspomniana uprzednio ważna dla mnie osoba wiąże się ściśle z kolejnym Doświadczeniem. Dzisiejszym.    Saqsaywaman. Kolejna pozostałość wysiłku dusz, zamieszkujących tam i wtedy ciała, przynależne do społeczności, zwane Inkami. Kolejne mury i tarasy w kolejnym polu energii. Kolejny głaz, wybuchający wewnętrznym niepokojem i konfliktem oraz emocjonalnym rozedrganiem osoby dopiero co nadmienionej. Czy owo Doświadczenie nie świadczy dobitnie, że dla osobowej energii nie istnieją geograficzne granice? Że można nawiązać kontakt, poczuć fragment czyjegoś duchowego ja, będąc samemu tysiące kilometrów dalej, w innym kraju innego kontynentu?    Wreszcie kolejny kamień, i tu znów pytanie - dlaczego ten? Dlaczego odezwał się z zaproszeniem ów właśnie, podczas gdy trzy poprzednie powiedziały: "To nie ja, idź dalej"? Czyżby czekał ze swoją energią i ze swoim przekazem właśnie na mnie? Z trzema, tylko i aż, słowami: "Władza. Potęga. Pokora."?    Znów kolejne spełnione marzenie, możliwe do realizacji wskutek uprzedniego zbiegnięcia się życiowych okoliczności, dało mi do myślenia.    Zdaję sobie sprawę, że powyższy tekst, jako osobisty, jest trudny w odbiorze. Ale przecież wolno mi sparafrazować zdanie pewnego Mędrca słowami: "Kto ma oczy do czytania, niechaj czyta." Bo przecież z pełną świadomością "Com napisał, napisałem" - że powtórzę stwierdzenie kolejnej uwiecznionej w Historii osoby?       Cusco, 22. Września 2025       
    • @lena2_ Leno, tak pięknie to ujęłaś… Słońce w zenicie nie rzuca cienia, tak jak serce pełne światła nie daje miejsca ciemności. To obraz dobroci, która potrafi rozświetlić wszystko wokół. Twój wiersz jest jak promień, zabieram go pod poduszkę :)
    • @Florian Konrad To żebractwo poetyckie, które błaga o przyjęcie, dopomina się o miejsce w czyimś wnętrzu. Jednak jest w tym prośbieniu siła języka i humor, dzięki czemu to nie poniżenie, lecz autentyczna, godna prośba. To żebranie z honorem - pokazuje wrażliwość i odwagę ujawnienia się.   Twoje słowa przypominają, że można być nieodspajalnym  (ładny neologizm) prawdziwym i trwałym. Ta pokora nie umniejsza, lecz dodaje blasku.      
    • @UtratabezStraty Nie chcę tłumaczyć wiersza, bo wtedy zamykam drzwi do innych pokoi czy światów. Czasem czytelnik zobaczy więcej niż autor - i to też jest fascynujące, szczególnie w poezji.
    • Skoro tak twierdzisz...  Pozdrawiam
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...