Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Każdego poranka, kiedy ociężały i zaspany, niegotowy do pracy zwlekałem się z łóżka, pierwszym obowiązkiem było wyłączenie budzika w telefonie, który z sekundy na sekundę irytował mnie coraz bardziej. Kiedy już to zrobiłem, moje lepkie i zmęczone palce sprawdzały stan wiadomości. Zwykle podczas snu, nikt nie dzwonił, ani nie pisał, jednak robiłem to każdego poranka bo nóż, może akurat podczas nocnej eskapady Kovik zdobył dla mnie kilka gramów dobrej Fety.
Na telefonie ustawiona była godzina ósma. Tej nocy, jak prawie każdej innej, nikt nie pisał, nie dzwonił. Miałem kilka minut na obudzenie się z odurzenia po spaleniu sześciu jointów. Ósma jeden – zsunąłem się z łóżka i podrapałem po ekstra jędrnych pośladkach, po czym stanąłem jak zahipnotyzowany i zacząłem wpatrywać się w ekran Sony Ericssona. Położony był na biurku tak, że musiałem zrobić dwa duże kroki, żeby go dobyć. Stałem nadal. Z odległości ponad metra, widziałem, że właśnie wybiła ósma dwa. Zostały mi jeszcze trzy przyjemne minuty jakie mogłem spędzić w mojej bazie kosmicznej – tak nazywałem pokój na drugim piętrze, w którym spałem od trzech lat.
Nadal patrzyłem jak ujęty czarem Hochsztaplera, na ten sypiący się pseudo-telefon. Zadzwonić, nie zadzwonić – zacząłem zastanawiać się na tym co bym powiedział, gdyby doszło do zwykłej rozmowy. Może jeszcze śpi. A jak nie śpi? (całą noc, mógł wciągać olbrzymie kreski fety z nagrobka) jeśli jest jeszcze na nogach, na pewno jest cholernie zmęczony, albo poirytowany, może jest na głodzie?
- Pieprzyć to – machnąłem ręką, mówiąc na głos. Wzdychając jak ciemiężony chłop po dziennej harówce, usiadłem na brzegu łóżka i znów zacząłem myśleć. Ile to już czasu minęło odkąd go znam. Dwa lata, tak dwa lata – upewniłem się w myślach, zdając sobie sprawę, że od tamtego czasu wcale nie wzrastałem na duchu. Wprost przeciwnie. Każdego dnia, spotykając Kovika i zaglądając w narkotyczną otchłań zapomnienia i imersji wpędzałem się w coraz większe tarapaty, spychałem swój zblazowany i pewnie już niszczony mózg na same dno. Ciekawe ile to jeszcze potrwa?
Usłyszałem dzwonek. Rozsypujący się Ericsson wibrował na stole.
- Co jest?.....nie, wstałem dopiero, a co tam u Ciebie?.... Ósemka, wow! To sporo… ja kończę tak jak zwykle, od dwóch lat niezmiennie robię do osiemnastej…. Co ty, nic się nie zmienia, wszystko jest takie same jak wtedy… rozumiem…. Wiem, jak spotykamy się wieczorem to pogadamy o tym, teraz muszę iść na śniadanie i do harówki…. No, to do dwudziestej…. No, na razie.
Odłożyłem klocek na stół i spojrzałem na czas – Ósma siedem – czas zmykać na piętro. Tak więc, pierwsza dobra wiadomość - wieczorem szykowało się niezłe szaleństwo na wsi! Świetnie. Nawet nie miałem czasu wizualizować sobie tego przedsięwzięcia, byłem zbyt pochłonięty pierwszymi krokami jakie musiałem zrobić przed pójściem do pracy to jest; pogadać z mamusią, ojcem, zjeść i tak dalej.
Od kilku dni, śniadanie smakowało niczym trociny. Miałem ochotę rzucić gdzieś daleko te widelce i noże, powiedzieć: jestem ćpun i nie będę nic jadł, bo mam zejście – ale to nie jest rozwiązanie. Nawet jeśli było by możliwe zrobienie czegoś tak radykalnego, na pewno nie odważyłbym się po tym wszystkim spojrzeć rodzicom w oczy. Musiałbym uciekać daleko nad Bajkał, co tam! Hen na Sybir, albo dalej i rozsypać się pod stertą przeraźliwie zimnych drzew. To byłby koniec.
Zwalczając destrukcyjne myśli, starałem się to zjeść (jajko na miękko, dwie kromki z pasztetem i pomidorem, kawa Prima i jogurt naturalny – oddałbym to każdemu, jeszcze bym zapłacił każdą cenę, żeby tylko matka myślała, że jestem pojedzony.
Zaraz miała wybić dziewiąta. Załatwiłem wszystkie, codzienne sprawy związane z higieną i życiem rodzinnym, po czym wreszcie poszedłem do kotłowni, wyciągnąłem schowaną głęboko między starymi książkami paczkę Cameli, schowałem zapalniczkę do kieszeni i pomaszerowałem w stronę tarasu.
Pierwszy buch należał do największej przyjemności z rana. Wypuszczając namiętnie dym z ust, poszedłem na super krótki spacer po ogrodzie. Palenie z rana, jako dodatek do mocnej kawy, przyspieszało działanie umysłu, pobudzało i obdarzało niesamowitą koncentracją.
Jego długi, kamienny dom był widoczny z mojego ogrodu. Stałem na środku olbrzymiego pola zieleni i wpatrywałem się w dal, tam gdzie był jego dom. Wybudowany był zbyt daleko, żebym mógł stwierdzić, czy ktoś jest w obejściu, tak więc zrezygnowałem z bezowocnego patrzenia, przymulania i zerknąłem na świat, na barwność boskiego stworzenia, któremu deptałem po piętach. Fatalność stała zaraz obok, czułem jej obecność niemal w każdej chwili. Szczęście uleciało w dalekie dale, a ja stałem jak umierający sługa Feniksa, patrząc na bezchmurne niebo i go nie widząc. Nie rozumiałem piękna natury. Nie teraz. Czas się zmienił, ja się zmieniłem. Wtedy widziałem tylko naturę, tylko naturę (nie była pięknem matki ziemi, a jedynie rozszarpaną szarością) dodatek do zdarzeń czekających na mnie prawie każdego wieczoru, była przy mnie, kiedy ćpałem , ruchałem się, albo słuchałem rock and rolla, bo tak naprawdę tylko to się wtedy liczyło.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • to nie są twoi przyjaciele.  tak mi próbowano wmówić Co tak naprawdę o nich wiesz? muszę się trochę natrudzić    by przypomnieć sobie szczegóły ich żyć, ich związków, ich przeżyć  jak gdyby me myśli już pruły zapamiętanych faktów nić   nie wyrecytuje ich wszystkich miłości, nie znam ich życia w szczegółach nie często jestem u nich w gości czyżby się ta relacja popsuła?   tak naprawdę wiem o nich wszystko  co powinienem wiedzieć i nie potrafię sobie wyobrazić  lepszych przyjaciół na świecie 
    • Myślę, że Polska nie jest najnieszczęśliwszym z państw, jak to się zdaje po lekturze wielu ujęć jej dziejów. – Czy to nie przeniesienie wady wiadomości, przedstawiających serię codziennych katastrof? – Bo, spójrzmy na końcówkę listy krajów szczęśliwych, na te najnieszczęśliwsze: – Państwo wielkomorawskie – nie przeżyło średniowiecza; – Księstwo Serbołużyczan –  nie przeżyło średniowiecza;           A przecież odnotowywani są ich władcy: Książę Derwan (ok. 632 w kronice Fredegara, łac. Dervanus, dux Surbiorum), jako książę plemienia Surbiów (tj. Serbów łużyckich), Książę Miliduch (†. 806, łac. Miliduoch, Melito, Nusito) – książę serbołużyckiego związku plemiennego, a nawet z tytułem „król Serbii”. – Państwo Wieletów vel Luciców – nie przeżyło średniowiecza; – Państwo Stodoran –  nie przeżyło średniowiecza; – Państwo Obodrytów –  nie przeżyło średniowiecza;           A przecież znani są ich niektórzy władcy, np. Książę Gostomysł (†844, łac. Goztomuizli, Gestimulum). Książę Stoigniew (†955), wymieniany jako współrządzący z Nakon (†965 lub 966) Książę Dobomysł (w 862 wg Annales Fuldenses odparł najazd Ludwika II Niemieckiego, po łac. zwano go Tabomuizl), Książę Mściwoj, który w r, 984 roku wziął udział w zjeździe w Kwedlinburgu. Książę Przybygniew vel po niemiecku Udo. Książę Racibor. Książę Niklot. – Prusowie – nie przetrwali średniowiecza; – Jaćwingowie – nie przetrwali średniowiecza; – Królestwo Burgundii – nie przetrwało średniowiecza, choć w latach 1477-1795 wymieniani są władcy Burgundii ale tylko tytularni, bez ziemi i realnego państwa. Itd. A Polska? Z Polską jak widać mogło być dużo gorzej!   Pozdrawiam!  
    • piękny dzień  słowo Ciałem się stało    niebo otworzyło świt  przyszedł na świat  Bóg człowiek    Jego słowa  światłem  światłem  wskazującym drogę    mamy  prawdziwą wolność  możemy Go przyjąć  lub nie  nasz wybór    bez Światła… łatwo pobłądzić   12.2025 andrew  Boże Narodzenie   
    • Czym jest miłość, gdy zaczyna się kryzys? Co się czai, by zranić, by zabić jak tygrys? Gdy chcesz pogadać, lecz pustka w głowie. Zapytasz „co tam, co robi?” i po rozmowie. Albo przemilczysz i nie napiszesz słowa, wtedy powstanie wielka brama stalowa, którą będziecie próbować otworzyć, by szczęśliwe chwile od nowa tworzyć. No chyba, że żadne kroku nie zrobi — wtem brama się zamknie i kłopotów narobi.
    • @Rafael Marius wróciłam do domu jak dama nowej generacji toyotą corollą, mam tyle systemów bezpieczeństwa. Gdyby ktoś usnął przy jeździe, zatrzymałaby się sama w punkcie zero. Dłuższy sen, weekend odpoczywam w domu:)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...