Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Zły opiekun


Rekomendowane odpowiedzi

Moich rodziców nie znam i nie chcę znać. Przepadli bez wieści, zostawiając mnie na małym
cmentarzyku obok wejścia do niewielkiego kościółka. Tam znalazł mnie pewien ksiądz. Niewinne dziecię oddał pod opiekę bogobojnego opiekuna. Kiedy skończyłem trzy latka, musiałem już wykonywać ciężkie prace domowe żeby zarobić na swoje utrzymanie. Jakby tego nie było dosyć, mój opiekun popadł w tarapaty. Oczywiście odbiło się to na mnie. O jego problemach wiedziałem tylko tyle, że są ciężkie, tak ciężkie jak jego łapy spadające na mnie odtąd regularnie. Ale prawdziwa gehenna zaczęła się kiedy popadł w alkoholizm. Tłukł mnie czym popadło. Nie gardził również kopniakami, a jego buty były twarde. Tak twarde, jak jego dusza i przekonania. Często wisiałem główką w dół, a on okładał mnie patelnią. Ryczał, że wybije z mojego heretyckiego łba nieczyste myśli. Pewnego dnia wymyślił, że patelnia nie pomoże. Ubzdurał sobie, że tylko prawdziwe pranie może pomóc mojemu zbawieniu. Chwilę później, wrzeszczałem ze strachu, kiedy wpychał mnie do pralki. Już prawie mu się udało, ale niechcący uderzył głowa w szafkę wiszącą nad pralką i zemdlał. Zabarykadowałem się w łazience. Jednak mój oprawca, po odzyskaniu przytomności, wyważył drzwi i za włosy wciągnął mnie do kuchni.Tam zamknął mnie w lodówce na kilka godzin. Był przekonany, że szatan jako istota ognisto-piekielna, nienawidząca zimna, w mroźnej lodówce, wylezie ze mnie natychmiast. Efektem jego pomysłu było odmrożenie i amputacja moich nóżek. Wózek inwalidzki, który otrzymałem od jakiegoś towarzystwa dobroczynnego, mój opiekun natychmiast sprzedał, a pieniądze, oczywiście przepił. Bicie i kopanie trwało nadal. Teraz doszło jeszcze wieszanie za rączki, ponieważ moje nóżki przeszły już do historii. Wiedziałem, że nic się nie zmieni dopóki śmierć nas nie rozłączy.
Któregoś ranka obudziła mnie zaskakująca cisza. Na wszelki wypadek założyłem flanelową koszulę, która nieraz łagodziła ból po zadawanych ciosach. Poczołgałem się do kuchni, wdrapałem na stołek i zobaczyłem na stole pustą butelkę po wódce. W środku miotało się jakieś przerażone stworzenie. Pomyślałem, że temu bydlakowi nie wystarczy już znęcanie się nade mną i zabrał się za nawracanie owadów. Przyglądałem się stworzeniu z coraz większym zdumieniem. Na dnie flaszki, ciskał się i bił piąstkami w szklane ścianki mój oprawca. Wrzeszczał, że jeśli natychmiast go nie uwolnię, największym kuchennym nożem wypruje ze mnie flaki. Uśmiechnąłem się tylko i natychmiast postanowiłem wykorzystać, być może jedyną, pierwszą i ostatnią szansę ocalenia swojego życia. Czołgając się i wspinając, dotarłem do zlewu. Nie wiem dlaczego, ale przez chwilę się zawahałem. Mimo tego, że zadał mi tyle bólu, nie chciałem żeby cierpiał. Wtedy znowu usłyszałem stek wyzwisk, skierowanych pod moim adresem. Odkręciłem wodę i napełniłem nią butelkę. Wyobraźcie sobie, że nie umiał pływać. Potem już tylko czekałem. Trzeba mi było obciąć ręce gnoju. Mruknąłem pod nosem.Chwilę później z butelką w dłoni znalazłem się w toalecie. Jej koszmarną zawartość wylałem do muszli i spuściłem wodę.
Po paru dniach, zadzwonił telefon. Kierownik z fabryki, w której pracował mój opiekun, potwornie wrzeszczał! Co to ma znaczyć ? Dlaczego Twojego ojczyma od prawie tygodnia nie ma w pracy? Nie wiem. Odpowiedziałem. Do domu też nie zagląda. Nie bądź bezczelny gówniarzu! Pieklił się fabrykant. Przecież człowiek nie może przepaść jak kamień w wodę!Doprawdy? Zapytałem i odłożyłem słuchawkę. Odetchnąłem z ulgą. Wygrałem. Byłem wolny.


POP

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 miesięcy temu...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Kołysanka   w krainie ptaków i prostokątów muzyka wypływa z każdego pnia synkopa za kontrapunktem dysonans nie chwyta harmonii   a ona cały czas tka najwrażliwszą materię nie stąpa po klawiaturze unosi się to znów opada oddala i przybliża tylko raz musnęła glissandem      rozchylam szeroko ramiona czekając na kolejne dotknięcia konary wygięły się ku wierzchołkom kolibry dziobią figury geometryczne inne ptaki bawią się w trójkątach muzyka wciąż wylewa się z drzew wyczekuję   potknęła się tuż obok nie upadła – przytrzymałem jej włosy jakby wiatr rozwiał z premedytacją   zbłądziła we mnie           sierpień 2019                   
    • @Łukasz Jasiński muszę sobie zrobić wycieczkę tramwajem do Wilanowa i z powrotem:) ja to lubię małymi uliczkami chodzić np. Szarą, tam piękne kwiaty rosną przy fajnym budynku, w okolicy znam zimowe, pachnące, różowe inne kwiaty. Ogólnie lubię tamte tereny, tam mnie ciągle można spotkać. Jak jakaś wącha kwiaty, to jestem ja:)
    • Jeszcze kolibry do tego i będzie raj:)
    • Dzisiaj przenikliwy wiatr, aż zrezygnowałam z dłuższego spaceru.
    • @violetta   I aby nie było, iż wszędzie widzę syf, to: Aleja Niepodległości jest piękną aleją, podobnie jak Aleja Świętego Jana Pawła Drugiego, prócz: ślepej ściany pomiędzy Dworcem Centralnym Imienia Stanisława Moniuszki i Rondem Organizacji Narodów Zjednoczonych, dalej: Ulica Świętokrzyska też jest piękna, nie zmienię zdania: Aleje Jerozolimskie od Ulicy Marszałkowskiej do Mostu Księcia Generała Józefa Poniatowskiego - są ładne, dalej - syf (od Ulicy Marszałkowskiej do Pruszkowa), najgorsza jest Ulica Marszałkowska - od Placu Konstytucji do Placu Unii Lubelskiej, oczywiście: jestem za powstaniem dwóch stacji metra pierwszej linii - Plac Konstytucji i Muranów - po zakończeniu budowy wyżej wymienionych stacji - otoczenie wypięknieje...   Łukasz Jasiński 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...