Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

[center]Gdy cię ujżałem w nieba błękicie
I spogladałem bardzo ciekawie
Wróbel obwieścił twoje przybycie
Czułem się prawie jak w śnie na jawie
Twój piękny usmiech dla mnie więzieniem
Co mnie otoczył piekna płomieniem

Tymczasem we mnie coś dziać się musi
Przed tobą zawsze uchylę czoła
Zapach twych włosów przyciąga, kusi
Pierwsza na świecie wizyta anioła
Idziesz ulicą swym lekkim krokiem
Ja przy twym pieknie zwykłym tłumokiem

Podziwiam szczerze twe oczy złote
Siłę mi dają by wznieść się wysoko
Odwiedzam w sercu swym ciemną grotę
By schować myśli o tobie głęboko
Lecz to nie daje żadnego skutku
I coraz bardziej pogrążam się w smutku

Jednak gdykolwiek okazja będzie
A z haka zniknie skórzana szata
I gdy na rzece zatańczą łabędzie
Pójdę za tobą na koniec świata
I kiedy wpadnę w góry szczeliny
Obsypią cie kolorowe bursztyny

Gdybym o tobie dowiedział się wcześniej
gdybym cię spotkał w czasach miłości
Czułbym się teraz o wiele boleśniej
Bo muszę kochać bez wzajemności
I choćbym trafił na podium w niebie
Nigdy już więcej nie zapomnę ciebie

Me serce nożem od dawna rozciete
W nim trwają wieczne ogniska i burze
Moje uczucia nie sa przeklete
Bo jestem sługą i tobie służę
Nigdy nie zyskam spokoju ducha
Natchnienia wulkan we mnie wybucha

Zapomnieć nie mogę o twej wspaniałości
Rozszarpią mnie dziś potwory zębate
Pragnął bym teraz dostąpić litości
Zamknąć za sobą żelazną kratę
Lecz gdy twa postać wpada w me oczy
Czuję gorąco bo ktoś mnie zamroczył

Dzisiejszej nocy nie wrócę do domu
Rzucę się w zimną wodę niebieską
Gdy będe czekał wielkiego gromu
Twój dotyk będzie ratunku deską
I znajdę miejsce gdzie ma dusza spoczywa
Okryje mnie wkrótce męka straszliwa

Ty jesteś dla mnie mocą żywiołów
Zniszczę dla ciebie wszystkie klasztory
Rozstąpią się szeregi aniołów
I się okaże że jestem chory
Lecz bólu pęknie obronna forteca
Twa jasna łuna me serce oświeca

Codziennie rano czekam na ciebie
Ty jesteś dla mnie nadziei światłością
Wiem że policzę gwiazdy na niebie
Bo twoje słowa jedyną przyszłością
Spojżał bym chętnie w twój wzrok uroczy
Lecz nie śmiem spojżeć prosto w twe oczy[/center]

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Prosiłeś o pomoc więc wdepłam. I nie mam zamiaru krytykować tylko powiem jakie miałam odczucia czytając ten wiersz.
1) Na początku zmroził mnie błąd ort (ujŻałem) i już moje nastawienie jakby poszło w zniechęcenie. Za chwilę kolejna niewygodność (piekna) bo nie wiedziała czy ma być piĘkna czy piekŁa. Postanowiłam być jednak dzielna, czytałam dalej.
2) No i z każdym kolejnym słowem podświadomość moja jęczała: "dużo tego jeszcze...?" Jednym słowem jak dla mnie to stanowczo z długie z racji tego, że każda kolejna strofa o tym samym a jedynie innymi słowami.
3) Więcej nie będę wypisywać bo te dwa elementy dla mnie najważniejsze, reszta to chyba rzecz gustu, jednym się spodoba innym nie ;)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Czy będziesz jeszcze kiedyś wspominać o naszej wspólnej zabawie w podchody — które odnajdzie większą odwagę, które podejdzie do drugiej osoby?   Tak bardzo grzeczni, tak bardzo młodzi, tak nieśmiali, jak słońce za chmurką, z nadzieją ciągłą, że wyjdzie ponownie, i znowu oślepi, i znów oczy mrugną.   Czasami niebo chmurzyło się wieczność, a gwiazda, co świecić mi miała za oknem, zamiast znów wyjrzeć, zmierzała w ciemność, oślepiać innych swym blaskiem przelotnym.   Lecz jak daleko by nie uciekła, dnia kolejnego znów mnie witała, a będąc w jej blasku, czułem z nią jedność — była czymś więcej niż wodór i skała.
    • Wszystko jebło. Nie runęło – roztrzaskało się na milion kawałków, a ja zostałam w epicentrum chaosu, zalana ogniem własnej pustki, lodem, który wbija się w kości.   Cisza krzyczy. Każdy oddech wbija się w płuca jak tysiące ostrzy. Każda myśl, każde wspomnienie, każdy cień – rozrywa serce na kawałki, które nie chcą się już złożyć.   To była miłość. Cała, prawdziwa, dzika i pełna nadziei. Oddałam wszystko, co miałam, serce, które biło dla Ciebie, każdą cząstkę siebie, każdy uśmiech, każdą noc, każdy dzień.   A Ty odszedłeś. Nie było ostrzeżenia, nie było słowa. Tylko pustka, która zalała wszystko, co kiedyś miało sens. Świat stracił kolory, dotyk, smak – została tylko dziura, w której kiedyś mieszkała miłość.   Moje oczy patrzą w nicość, szukają ciebie w odbiciach, w cieniu, w każdej drobnej rzeczy. Dusza pali się od środka, rozrywa mnie chaos uczuć, które nie mają gdzie uciec.   Każdy ruch, każdy oddech, każdy dźwięk jest ciężarem, który miażdży ciało i serce. Wszystko, co kochałam, co dawało poczucie bezpieczeństwa, rozprysło się nagle, zostawiając tylko ból i tęsknotę.   Próbuję oddychać, próbuję iść dalej, ale pustka jest oceanem, który wlewa się do płuc, zalewa serce, kruszy każdy krok, ciągle przypomina, że to, co kochałam całym sercem, już nie wróci.   Wspomnienia wracają i szarpią mnie wciąż. Nie mogę ich odrzucić, nie mogę ich wymazać. Każdy uśmiech, każdy dotyk, każdy wspólny moment – wszystko wbija się we mnie i pali od środka.   Już wiem, że nic nie będzie takie samo. Nic nie wypełni pustki, która została po miłości, która była całym moim światem, która dawała sens i nadzieję, a teraz pozostaje tylko echo w sercu.   Ból we mnie nie jest cichy. Nie jest mały. Jest jak tsunami ognia i lodu, zalewające wszystko, co kochałam, co dawało choć cień poczucia bezpieczeństwa.   To nie mija. Jest we mnie w każdej komórce, w każdym oddechu, ciągle szarpie, pali, wypełnia chaos, ciągle przypomina, że wszystko, co kochałam całym sercem, roztrzaskało się w proch i pył.   I mimo że nic nie mogę zmienić, ciągle próbuję istnieć wśród ruin, ciągle próbuję znaleźć choćby ścieżkę, która pozwoli przetrwać kolejny oddech, bo nawet w tej pustce, ta miłość, choć utracona, wciąż mnie definiuje, wciąż mnie kształtuje, wciąż mnie boli.
    • tylko walizka terkocze mi znajomo w tym obcym mieście szczerbatymi frontami kpią nawet kamienice
    • @Jacek_Suchowicz Dziękuję pięknie :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...