Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano
Tutaj gdzie wszystko zda się skłania do pocałunków wyznań pojednania
- Zbigniew Herbert

Pewnego dnia uciekł. Słońce zachodziło, gdy on był coraz dalej od miasta. Szedł wśród gładkich jesiennych roślin, puchatych na końcach. Powoli, dotarł do wody. Udało mu się ją przeskoczyć mimo ciężkiej torby. Wiedział, że ma niewiele czasu, więc wolność była cenniejsza i bardziej rozkoszna. Zaczęły się drzewa.
Zamiast liści, okryte były różem i błękitem zachodu. Robił zdjęcia. Ach, tego dnia w przytłaczającym centrum handlowym, między stolikami barów fruwały dwa wróble. Więc dlatego uciekł.
Małe zachwyty: nad suchą trawą i wilgotnym niebem, które dotknięte, okazywało się mgłą, przemieniły się w zadziwienie gdy dostrzegł ciepłą polanę. Była rudozłota, owinięta luźnymi krzakami. Pośrodku stało drzewo. Nie samotne, otoczone mniejszymi drzewkami, zgiętymi do ziemi w niemych pokłonach.
Rzucił torbę. Także musiał skłonić się, przechodząc pod wiankiem uwielbiających ogromny pień z gałęziami. Wewnątrz zauważył, że są witrażem. Ruszył zwiedzać każdy kąt koła. Stawał ostrożnie, nie dotykając żadnej upadłej gałęzi. Otaczał ich słodki szal z różowych promieni.
Kiedy odważył się dotknąć Drzewo, nic się nie wydarzyło. Wciąż widział przez okna falujące dalekie puchatki. Zaczął głaskać palcem ciemną korę. Nie odrywała się ani nie ślizgała, jej chropowatość była umiarkowana. Wątpił w zbliżenie, więc zrobił kolejny spacer po domu z drewna i wody.
Ale znów wraca w miejsce, gdzie spodziewa się znaleźć oczy, uszy i serce. Obejmuje nagłym, powolnym ruchem skromną potęgę pnia. Widzi błyszczącą żywicę na wysokości twarzy. Tylko drobny złoty błysk. Ach, jak mu pokojnie i cicho. Przywiera do pnia tak, że obejmuje jego drobną część. Jest małym dzieckiem, buty grzebią mu się w suchym piasku.
Zamyka oczy. Chce zostać, ale zaraz to miejsce zniknie. Nie może go zatrzymać. Już pruje się różany szal, gasną misterne witraże, ich ciemne gałązki to czarownice, kiedyś odlecą. Jeszcze patrzy w górę, jeszcze szczelniej i szerzej obejmuję pień. Dziurawy dach. Zgałęziona dziura. Zmrok. Odchodzi.
Wraca po dwóch krokach. Och, Drzewo, Drzewo! Wytęża ósmy zmysł. Może coś usłyszy. Ciszę.

Nie wierzy w swoją ucieczkę. Być może poszedł na spacer. Nie wierzy w Drzewo.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @FaLcorN   FaLcorN …:) wiem, wiem;) mam taki wrodzony …talent ;)    lubię Ciebie:) !!!       
    • @KOBIETA Na Wenus? To nawet lepiej. Większa odległość to mniejsza pokusa, którą roztaczasz.
    • Pozostawiłam na chwilę własne myśli, stawiając przy taksówce od strony bagażnika walizki i informując chowającego je kierowcę, na którą ulicę zamiawiam kurs. Gdy wsiadłam i zamknęłam za sobą drzwi, zdecydowałam się do nich wrócić. A tym samym do naszej rozmowy.     - Jak to, co masz ze mną zrobić? - popatrzyłam na niego zaniepokojona. Do treści pytania, będącego w oczywisty sposób uzewnętrznieniem wątpliwości, doszedł jeszcze podkreślający je ton. Pierwsze pytanie wypowiedziałam zwykłym tempem. Drugie już znacznie szybciej - jak zwykle wtedy, kiedy coś mnie rozemocjonowało. - Chyba nie rozważasz odejścia ode mnie? Nie! No coś ty! Powiedz, że nie! - moje spojrzenie stało się o wiele bardziej niespokojne, podążając za zawartą w wypowiadanych słowach emocją.     - Nie! - powtórzyłam, ściskając mu dłonie. - Ty nie mógłbyś, prawda?! Nie po tych wszystkich twoich deklaracjach i zapewnieniach! Powiedz, że... - zgubiłam się na chwilę wśród swoich myśloemocji, przestając nadążać za słowami - że nie powiedziałeś tego i że ja tego nie usłyszałam - pokonałam na moment swoje zdenerwowanie.     - Prawda jest taka, że rozważyłem - odpowiedział wolno na moje pytanie. - Rozważyłem, ponieważ twoje postępowanie pokazuje, że nie jesteś gotowa na ten związek. Unikasz rozmów o istotnych kwestiach, zapowiadając "pogadamy", ale nie wracasz do nich. Ta sytuacja z koleżanką - wiesz, o której mówię. Test, co zdecyduję i jak się zachowam, dobitnie wskazał na twój brak zaufania pomimo, że o nim zapewniasz. Wreszcie ten wyjazd. Wiesz, że jego uzasadnienie stanowi sprzeczność z twoją obietnicą, że nie planujesz zniknąć? Robisz dokładnie to: zaplanowałaś zniknąć na półtora tygodnia. Skoro tak szanujesz swoje słowa, jak mam być pewien, że za jakiś czas nie znikniesz na miesiąc uzasadniając to potrzebą wakacyjnego wyjazdu?     Nie wiedziałam, co mu wtedy odpowiedzieć. Zrobiło mi głupio przed nim i przed sobą do tego stopnia, że mojemu umysłowi zabrakło słów.     - Słuchaj... muszę iść... - tylko tyle zdołałam wykrztusić.     Tak samo jak w tamtej chwili, poczułam spływające po twarzy łzy. Na szczęście wewnątrz taksówki było ciemno. Kierowca zwolnił, skręciwszy z głównej ulicy i wjeżdżając osiedlową drogą pomiędzy budynki, wreszcie zatrzymując samochód pod znajomo wyglądającym domem. Na szczęście dla siebie zdążyłam szybko otrzeć policzki.    - Jesteśmy na miejscu, proszę pani - oznajmił. - Pięćdziesiąt dwa złote. Będzie gotówką czy kartą?    - Gotówką - odparłam szybko, zaklinając go myślami, aby nie zapalał światła.                     *     *     *      Wszedłszy do domu i zmusiwszy się do jak najbardziej uczciwie i szczerze wyglądającego przywitania z mamą, posiedziałam z nią około godziny. Po czym oznajmiłam, że pójdę już się położyć.    - Tak szybko? Ledwie przyjechałaś... - mama była naprawdę zawiedziona.    - Muszę, mamo. Ja... Przepraszam - objęłam ją i przytuliłam. - Dobranoc.    Idąc po schodach, prowadzących na piętro i zaraz potem do swojej sypialni, wróciłam myślami do niego. Do nas i naszej skomplikowanej sytuacji.    - Czemu znowu to ja wszystko psuję?! - zezłościłam się na siebie. - I czemu on jest uczciwy, solidny i przejrzysty?! Musi taki być? I tak się starać, do cholery?! - zaklęłam. - Gdyby chociaż raz mnie okłamał albo zrobił coś nie fair, byłoby mi łatwiej go zostawić! Uznać, że nie jest dla mnie dość dobry! A tak tylko szarpię się pomiędzy miłością doń a obawami przede wspólną przyszłością! Pomiędzy tym, co czuję a tym, czego chcę!     Rozpłakałam się ze złości na siebie, na niego, na swoje uczucia i na swoje lęki.     - Gdybyś był chociaż mniej wytrwały...       Rzeszów, 27. Grudnia 2025 
    • @Leszczym ostatnio słyszałem tezę że ciężko jest być facetem i nie nosić masek co zdaje się potwierdzać Twój wiersz. Ja robiłem to zawsze instynktownie(co nie zawsze było słuszne) jak w jednym z pierwszych moich tekstów    
    • @Krzysic4 czarno bialym fajne:)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...