Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Tatry-Akwarela Tatr

A na turniach mechatych porosłych algami,
Wokół szczytów spiętrzonych,pomiędzy szczytami,
Kują słońca promienie,które w nieba świcie,
Ogarniały je ogniem w wszechwładnym bukiecie.
Snują złote marzenia gdzie oko nie sięga,
I przepada w otchłani mgielnych widnokręga.

Złoto mruga w siklawie puszystych strumyków,
Rozsypując potokiem brylanty promyków.
Na kaskadzie okala tęczą aureoli,
By strumieniem jej włosów cudnymi kolory,
Łączyć potok warkoczem.W pojedyńcze głazy,
Bije pianą wzburzoną wymierzając razy.
To się cicha przytula gdzie zatoka z jazem,
Chyli czoło żywiołem,pochyłym upłazem.

Wokół smreki wiekowe Reglem ku granicy,
Limby wiecznie strzęgące,tatrzańscy strażnicy.
Tuż pod Reglem dolina,na niej nocy szata,
Ostatnimi śpioszkami stopy Tatr oplata.
Pewnie w końcu ustąpi.Po smreków wiersyckach,
Złotym włosem prześwita na mgławic promyczkach,
Mgielnym snując tumanem w szmaragdowej łące,
Łączy złoto z kamieniem wszędobylskie słońce.

Ranek życie obudził w pięknie przerażliwym,
W młodych jodłach zanucił,wiatr wspomnieniem ckliwym.
Rozbudzona przyroda w wiosennym powiewie,
Podnieciła pogodą kochliwe cietrzewie.
I jarząbki wzruszone wesołością ranka,
Poszukują gorliwie od dzisiaj kochanka.

Orzeł, ptak nam życzliwy wiedząc ,że jest w godle,
Na koronie Tatr usiadł,wyżnich szczytów-siodle.
Potem uniósł się w górę gdzie żaden nie sięga,
Bo też jemu pisana królewska potęga.
Nieba skłonem szybuje majestatu ruchem,
Ciesząc wszystkich godnością,powagą ,posłuchem.

Niezbadana pogoda,prawie w oka mgnieniu,
Porwać człeka potrafi w podgórskim strumieniu.
Rośnie z chwili na chwilę,wzmaga burzy grzmotem,
Kładzie wiekiem zmożony drzewostan pokotem.
Grożne ciska pioruny powiększone grzechem,
Ciągłe głosząc pomruki powtarzane echem.

Niebo rankiem pogodne w nawałnicy mocy,
Szalem sadzy ogarnia rozhukanej nocy,
Wije wężem błyskawic od nieba ku ziemi,
Na mgławicy kolorów i bezdusznych cieni.
Sine zrazu,to znowu barwione fioletem,
W tło błyskawic wpisane ponurym szkieletem.,
Jako zjawy w kapturach których pomruk dziki,
Płynie chichotem nieba obrócone w ryki.
Łzą ostatnią już spłonął wyciszywszy struny,
Gnane wichrem po niebie,wypalił pioruny,
I już słonko ostrożne jak zwiewna pochodnia,
Penetruje ponownie,powracając do dnia.

Józef Bieniecki

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Akurat jadłem dziś pierogi :)
    • Nie mogę się uwolnić Usta twe niczym wrota do piekieł Rozpalone namiętnie rozchylają sie powoli A Włosy twe aksamitne niczym perskie płótno opadają swawolnie na roznegliżowane ramiona, myslę Podchodzę,,obserwuje,dotykam w koncu całuje, jestem w niebie, jest pięknie Niech Emocje grają melodyczne dzikie dźwięki niech serce tobą pokieruje   Jej jęki znaczyły więcej niż milion słów Nie pamietam snu, w którym  bym Cie nie spotkał, nawiedzasz mnie nawet tam Jestes jak anioł coś stąpił na ludzka ziemie i z łaski swojej obdarzyłas mnie CiepłemZ’, którego nie zapomnę Ach żebym ja ino tez był aniolem to polecielibismy do gwiazd nie patrząc się za siebie
    • MRÓWKI Spałem spokojnie, gdy nagle przez sen poczułem mocne ugryzienie i zaraz potem ból. Przebudziłem się szybko, poszukałem latarki i przeszukałem cały namiot w poszukiwaniu sprawcy zadanego bólu. Nic szczególnego nie zauważyłem więc wsunąłem się w śpiwór próbując usnąć ponownie. Zgasiłem latarkę i położyłem się z powrotem spać. Do rana pozostało jeszcze kilka godzin, lecz nie mogłem zasnąć. Leżałem z przymkniętymi oczami czekając podświadomie na kolejne ugryzienie. To było pewne, że coś mnie ugryzło i przypuszczałem, że był to jakiś mały owad.  Na mojej lewej nodze zaważyłem zaczerwieniony ślad po ugryzieniu i poczułem swędzenie, pieczenie i niewielki bąbel. Dobrze, że nie jestem uczulony na jad owadów - pomyślałem.  Jak więc już wspomniałem nie mogłem spać trochę zaniepokojony, a trochę z bólu. Miałem przeczucie, że coś niedobrego wręcz potwornego dzieje się na zewnątrz namiotu. Tak więc leżałem i czekałem sam już nie wiedząc na co.  Nagle u wejścia do namiotu zobaczyłem małe punkciki posuwające się w moją stronę i po skierowaniu strumienia światła latarki w tamtym kierunku, aż dech zaparło mi z wrażenia, a gęsia skórka natychmiast ukazała się na mojej skórze. W namiocie były dwie czerwone mrówki. W oka mgnieniu zerwałem się na równe nogi i depcząc te, które zdążyły wejść do namiotu, musiałem odganiać te co chciały wejść do środka.  Podczas tej czynności ujrzałem używając latarki, że wokół namiotu jest masa czerwonych mrówek, które otaczały mój namiot że wszystkich stron.   cdn.    P.S. Opowiadanie powyższe napisałem w 1977 roku, czyli prawie pół wieku temu i jest to czysta fantazja.    
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...