Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

szklanka do połowy pusta
czy do połowy pełna
...

opty-poranek rozpoczął swój wzlot
radosny, złoty, wolny jak ptak
promieniem zastukał w szybę

leżał wygodnie, na wznak
przeciągnął się mocno, jak kot
otworzył oczy świeży, nowym świtem
prawa noga poszukała kapcia
sny jeszcze rozmyte
lekko z wygodnego łóżka podniosły
uśmiechem od ucha
czuł jeszcze smak kobiety
gwizdem ulubionej melodii
podczas porannej toalety
zaparzona kawa rozpływała się
aromatem po kuchni
po spragnionych ustach
dymkiem z papieroska zaciągnięty
puszczał kółka zapatrzony w słońce
zapowiadał się piękny dzień
myśli miał lekkie
i jakże gorące
...

pesy-poranek budzikiem wyrwał ze snu
jednostka straży pożarnej
na sygnale wjechała w bolącą głowę

deszcz za oknem sypał zgniłym ziarnem
był niewyspany, obolałe kości trzeszczały
zaropiałe oczy widziały połowę
gdy bosa lewa stopa wdepnęła w kefir
który rozlany wieczorem wylegiwał się w rogu
starego, wyrobionego łóżka
niesmakiem szlug dymiący w kiblu
śmierdzącym sianem zbutwiałego materaca
jak pieprzona zła wróżka
parzył usta poganiając zrzut wczorajszej kolacji
samotna kawa pita szybko, bladym świtem
fusami całowała wargi
weszła w zęby bez zdania racji
gdy nieprzytomnie, bez błysku w oku
bez nadziei patrzył na chmury
samotny, bez kobiety
i taki smutny, taki ponury
a kropla krwi ściekała po policzku
pamiątką po goleniu tępą maszynką
kiedy widział swoją zmęczoną twarz
odbitą w brudnym, pękniętym lustrze
zapowiadał się kolejny dzień do dupy
spojrzał w przyszłość z nietęgą miną
wiatr ciągle w oczy, deszcz wciąż pada
musi się zebrać do kupy

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Nie widzieliśmy się ile? To ona by musiała powiedzieć. Oczywiście wszelkie sztampowe wyznania, w stylu "Nie mogłem przestać o tobie myśleć...", sobie darowałem - niczego w życiu nie znosiłem gorzej niż wpisywania się w jakiś archetyp, spełniania czyiś założeń, jakichś wyobrażeń mnie, nawet tych pozytywnych. I tutaj, konwenanse romantycznego, kruchego kochanka z anemią, zostawionego u bram dorosłego życia wolałem sobie darować, z szacunku do samego siebie, jak i do niej. Wyczuwałem, jakby ona również dzieliła moją niechęć do archetypów, może to mnie do niej podświadomie przyciągało. Zdarzało mi się prowadzić z nią rozmowy przed snem, zwierzałem się z wszystkiego co aktualnie ciążyło mi na sercu, czy na żołądku, ona kołysała mnie nogą na nodze, a ja usypiałem się własnym słowotokiem. Ale jak to jej powiedzieć, i po co? W takich momentach naprawdę zaczyna się odczuwać jakim skazaniem dla ludzkiego charakteru jest mowa. Nie mogłem znaleźć słów ani celnych, ani w ogóle jakkolwiek przydatnych, musiałem pozwolić ciszy, poezji momentu zagrać to, co chciałbym usłyszeć, w końcu w ciszy zawiera się już każdy wybrzmiały dźwięk, a wprawne ucho znajdzie w niej dokładnie ten, którego oczekuje. Ja niestety byłem zbyt zajęty, aby słuchać, dla mnie cisza nie była brakiem odzewu z jej strony, była brakiem mojego głosu. Czy to narcystyczne? Może nie w tym przypadku. Bo i ona to dobrze wiedziała. Kolejny raz poczułem jakby linię porozumienia, wspólną zabawę, improwizację na cztery dłonie na tych samych klawiszach, szum wiatru biegający od mojego ucha do jej i z powrotem. Ona również szukała się w ciszy. Dojrzały kasztan upadł z głuchym łoskotem na ziemię, gubiąc się w trawie. Poczułem ten sygnał, po tym spotkaniu wiele razy jeszcze słuchałem kasztanów, lecz nigdy nie mogłem powtórzyć tego uczucia. Wydało mi się, jakbym usłyszał w tym uderzeniu wszystko co chciałem usłyszeć, a zarazem wszystko co chciałem wyrazić, że ona równie to czuje, że ona wypadła z łupiny, i że ja się przed nią obnażam, nie musiałem już więcej słuchać, nie musiałem już więcej mówić. Choć wiem że ona również to czuła, nie miałem czasu zobaczyć tego w jej twarzy, wstała wspierając rękę na moim kolanie i odeszła. No tak, w tej chwili to już było oczywiste.

      Edytowane przez yfgfd123 (wyświetl historię edycji)
  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...