Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Jem sobie śliwkę, jest dobra niezmiennie.
Jem sobie śliwkę, am, am.
I wyznam nieśmiało - smakuje mi bardzo,
Dobra ta śliwka - mniam, mniam.

Ach, śliwka nieduża - ta skórka, ten miąższ,
Ten fiolet, pomarańcz - i sok.
Struktura przyjemna i zapach niezgorszy,
Więc gryzę ją, żuję ją wciąż.

Aż pestka - odrębna i twarda zostanie
I wpadnie z hałasem w kosz,
I będzie tam tęsknić i czekać, i na dnie,
Aż weźmie, ocali ją ktoś.





Wskazówki wskazane :)

  • 2 tygodnie później...
Opublikowano
Tak samo me błędy i czyny niejasne
Niech wzbudzą pogardę bez "lecz",
A to, co choć trochę jest jeszcze jadalne...
Ty miąższu, pożywiaj i lecz.


śliwka - smaczny miąższ i niejadalna, twarda pestka. czytam jako metaforę do człowieka, w którym jest zarówno dobro (soczysty miąższ) jak i zło (twarda pestka).
zaakceptować i pokochać to trudne bez "ale" nie jest łatwo, jednak warto spróbować.

serdecznie pozdrawiam -
Krysia
Opublikowano

Jakoś wszyscy się odnoszą do treści, a trzeba przecież o wierszu, do jasnej! I tak:


- paskudne "me", wyrzuć to!

a poza tym - trzeba wyrównać:

Jem sobie śliwkę, jest dobra niezmiennie.
Jem sobie śliwkę, am, am.
I wyznam nieśmiało - smakuje mi bardzo,
Bo dobra ta śliwka - mniam, mniam.

Ach, śliwka nieduża - ta skórka, ten miąższ,
Ten fiolet, pomarańcz - i sok.
Struktura przyjemna i zapach niezgorszy,
Więc gryzę ją, żuję ją wciąż.

Aż pestka - odrębna i twarda zostanie
I wpadnie z hałasem w .... kosz, - brakuje jednej sylaby
I będzie tam tęsknić i czekać i na dnie, także, więc proponuję jeszcze jedno "i"
Aż weźmie, pomoże jej ktoś.

To jak moje błędy i czyny niejasne, proponuję wyście bez "me", brakuje przecinka
Niech wzbudzą pogardę bez "lecz",
A to, co choć trochę jest jeszcze jadalne...
Ty miąższu, pożywiaj i lecz.


Zaproponowałam zmiany, żeby było jeszcze rytmiczniej. Zrób jeszcze coś z tym "lecz".
Podoba mi się Twoje młodzieńcze poczucie humoru, Agnieszko. Pozdrawiam cieplutko,

Para:)

Ps. Przerobiłabym całość na styl "dziecięcej wyliczanki":

jem sobie śliweczkę, jest dobra niezmiennie, 12
jem sobie śliweczkę, am, am , amu , amu, am, am. 11

itd.

Ale i tak mi się podoba.

Opublikowano

Tereso, tak, to jest ta metafora - człowek - śliwka :) Bez "ale" miała być pogarda, nie miłość, ale miłość tym bardziej, czego nie napisałam wprost. Ale oczywiście, że miłość. A miłość bez "ale" to ideał, to konkret. Szkoda, że taki rzadki. Nawet jak jedna osoba kocha prawie bez "ale", druga to "ale" dodaje... Dlaczego? Może przez pestkę? Dziękuję Ci za skomentowanie!



Anno, dzięki Tobie za rady, z których skorzystam, szczególnie z dodatkowego "i" które dodaje dodatkowy wymiar wiersza :D I na dnie.
Teraz dzieci chyba już nie bawią się w wyliczanki, a przynajmniej tego nie słyszę. A gdy miałam kilka lat, ciągle ktoś coś wyliczał. Więc po co pisać wyliczanki :) ?
Które "lecz"? Lubię "lecz". Kiedy Ty dodasz wiersz :) ? Pozdrawiam!

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @huzarc No i chyba już wiemy, że 800 plus nie pomogło :)) @huzarc Co mnie akurat cieszy nawet, bo gminna wieść niesie, że stałem za tym szarlatańskim pomysłem :))
    • @Mikerreq Czas wyciera porzucone przedmioty do kształtów wtopionych w tło…
    • @KOBIETA   Bardzo dziękuję! Pozdrawiam serdecznie. :) @huzarc  Bardzo dziękuję! Twój komentarz jest niesamowity, świetnie określasz ten wręcz "metafizyczny" stan bezsenności. Pozdrawiam. 
    • Został po Tobie kubek z niedopitą kawą, Książka otwarta wciąż na piątym rozdziale. Zegar na ścianie tyka z tą samą, głuchą obawą, Choć mój czas stanął w miejscu i nie chce iść dalej wcale. Szukam Cię odruchowo, gdy drzwi skrzypną cicho, W zagięciu poduszki, w zapachu powietrza po deszczu. Lecz w domu panuje to zimne, milczące licho, Co ściska za gardło i trzyma w bolesnym kleszczu. Najgorsze są ranki, gdy sen jeszcze mami, Że jesteś, że śpisz tuż obok, na wyciągnięcie ręki. A potem prawda uderza, jak kamień między oczami: Że to już koniec. Że teraz... to tylko udręki. Uczę się żyć od nowa, kaleko i krzywo, Układać te dni puste, jak potłuczone szkło. Bo śmierć nie zabiera wszystkiego – to nie jest prawdziwe, Zabiera nadzieję, a zostawia miłość. I to jest to zło. Bo kochać kogoś, kto odszedł w nieznane przestrzenie, To jakby krzyczeć w studnię, co dna wcale nie ma. Zostało mi tylko to jedno, jedyne imienie, I pamięć, co pali jak ogień. I niemy dylemat: Czy tęsknić to znaczy pamiętać? Czy nie dać odejść cieniom? Patrzę w niebo puste, szare i blade. I wiem, że nic nie ukoi, nic nie da ukojenia, Gdy serce zostało tam, gdzie Ty. W tamtą stronę.
    • @Leszczym Bardzo ciekawy tekst, z ironią. Być może, że nadmiar refleksji i warstw znaczeniowych uniemożliwia prostą, bezpośrednią komunikację. A "gra w odrzucańca" - może właśnie odkryłeś powtarzający się mechanizm w zachowaniach społecznych. :) Pozdrawiam.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...