Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

modlitwa


LzP

Rekomendowane odpowiedzi

Wydzieram się do tej cholernej ciszy
Drę mordę jak nigdy dotąd jeszcze
Czy ludzie są naprawdę tacy dzicy
Odpowiedzią są tylko dreszcze

Nie bez powodu wkurwiał się każdy starożytny
Że marność, że ból i niesprawiedliwości
Jak mam reagować ja, człowiek nowożytny
Przecież uczciwie marzę o spokojności

Dlaczego Bóg jeśli nawet nas stworzył
Sprawę Dnia Sądu na tak daleko odłożył
Zostawił nas samych i nie odpowie
Nie może wszechmocny leżeć w grobie

Dużo umiemy, wiele się uczymy
Po jaką cholerę w ogóle błądzimy
Po co tak właśnie to ustanowił
Ten co nas ponoć takimi stworzył

Czyś jesteś tym, który litości nie ma
Który tam siedzi i myśli: "ściema"
Czy tyś jest facet skądś z nieba?
Nie wierzę, choć jest taka potrzeba

Brzydzę się sobą, że tak przemawiam
Że wygórowane żądania stawiam
Przecież jestem tylko człowiekiem pierdołą
Nie mogącym zrozumieć wiedzy danej aniołom

Ależ ambitnie siebie przedstawiam
Groteska to wielka oto ja Adam
Boję się tego, że choć błędy popełniam
Najwyższy wcale misji nie wypełnia

Bluźnię i krzyczę nie po to wcale
Żeby mówić wciąż o życia bezsensie
Lecz żeby wylewnie pokazać swe żale
Do Boga siedzącego na złotym kredensie

Żal mi siebie, że jestem heretykiem
Niewiernym Tomaszem i egocentrykiem
Samemu sobie jednak przeczyć nie będę
Sumienie mam i może choć trochę ulegnę

Czy my do Ciebie wertykalnie mówić mamy
Czy raczej horyzontalnie, bez pokłonu w oczy
Jak się odzywać do Ciebie Panie, pytamy
Boję się kończyć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Nie pytaj o dzieci nieżywe, Płomieniem złocistym oblane, O włosy w rój iskier zmienione I krzyki dotkliwe jak rany.   Nie pytaj o usta spękane I wiatrem kąsane palącym, O płaszczyk wełniany rozdarty, Brutalnie wyrwane warkocze.   Nie pytaj o oddech bolesny Z goryczy zgęstniałej i dymu, Czy była dziewczynka – wesoła, Czy chłopak -  posłusznym był synem.   Nie pytaj, czy tyle lat mieli Co mała Alicja lub Johnny, Kto ile zostawił na świecie Niespełnień  różowo  - zielonych.   I będzie też troska daremna O życia w obłoki porwane, Jak owce wełniste zwycięstwu Na stosie w ofierze składane.     Nie mogłeś uczynić niczego. Rozkazy - to sprawa najświętsza I milkną łzy drobne litości, Gdy łoskot się niesie oręża.   Twe ręce tak wprawne i pewne Otwarły dla wielu śmiertelność. Na ziemi  stos gruzów pozostał, A w chmurach odwaga i wierność.   Dłoń twoja w tej sądu godzinie (Gdzie wina – tam zemsta i chwała) Swym gestem stanowczym i twardym Budowle złociście  odziała.   Wśród nocy ze zgrozy uszytej Złączyły się z hukiem westchnienia I pałac swe chwile ostatnie Z umarłym szpitalem podzielił.   Tak zdarzyć musiało się przecież (To prawo uznane od wieków) Dziejopis się świata nie troszczy O serce i oddech człowieka.   I nie ma tu miejsca na słowa, Mądrości, formuły, teorie. Zwycięzcy od wieków żelazem I ogniem  pisali historię.   Dlatego nie pytaj już więcej. Pytania rzucone nie w porę Wpaść muszą – w bez – znaczeń otchłanie, Jak kamień – w  błękity jeziora.   I żalu trzy płatki spóźnione O zmroku dziś będą daremne, Jak zniczy mrugnięcia nieśmiałe, Te – które roztopią się w ciemność.   Historia raz bywa dramatem, Raz farsą, nowelą, komedią, Ognistym zaś piórem pisana, Ponurą się staje  tragedią.
    • @Marek.zak1   Dokładnie tak. Demokracja i tłumu racja tłum wciąż głupi - wszystko kupi   Pozdr.
    • deptakiem  płynie tłum niczym strumień górski różnorodność ludzkich stworzeń  spragnionych bliskości NATURY  a ONA   ONA patrzy z wysokości szczytów  bez cienia pychy zaprasza do siebie  jak przyjaciół  licznie zawitali do świątyni gór  uśmiechy na twarzy radość w sercach  trudno było wyrwać się z domu  na niebie woal błękitu  ozlocony słońcem  idą krokiem zdobywców  każdemu będzie dane  spotkać się z górami oko w oko  są wielcy  podnieśli się z foteli  9.2024 andrew Może i Ty, wystarczy weekend 
    • @FaLcorN Dziękuję, może zajrzę kiedyś, choć książek mam już dużą kolejkę... Również pozdrawiam i życzę zupełnie tego samego :)
    • @Corleone 11 W tym opowiadaniu podjąłeś się niebywale trudnego zadania, albowiem wczuwasz się w peelkę. To bardzo trudna jest sztuka. I jeszcze w wierszu, owszem łatwiej, kilka wersów, ale w opowiadaniu to dość ambitna sprawa... wydaje mi się, że bardzo mocno trzeba się mężczyźnie autorowi odwołać do kobiecego pierwiastka w sobie, wiadomo jeden ma większy, inny mniejszy, ale jest to na mój gust naprawdę niełatwe zadanie... I dodatkowo, umieszczając w opowiadaniu Michała zaglądasz w pewien sposób w lustro... No, no, bardzo ambitnie i faktycznie jest to ciekawa próba...
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...