Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

cui prodest (scelus, is fecit)


Rekomendowane odpowiedzi

cui prodest (scelus, is fecit)
"komu przynosi (zbrodnia) korzyść (ten ją popełnił)"
Seneka


wbity w gardło nóż na trzy minuty
trzęsące palce po wzgórzach twarzy
głowa ku przodowi
na me głodne piersi

ostrze próśb o opust
przez bezsens wiatru bez oddechu
nad ranem za drzwi wyszła
noc dotyków ciszy

wprost z oczu sczytane libretto
chce wejść w głąb ciebie
cząstka po cząstce
pokrój mnie w kostkę i zjedz

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmm
Nie bedzie o doktorze, boć to tylko wierzchnia warstwa.
Podobnie jak skojarzenia z cyrulikiem Tedem ;D

Wołanie w samotności? Podwyższenie samooceny palcami nie działa, zrzucić trzeba na wiatr winę, ale kto usłyszy?
A pod ciszą czai się jeszcze tyle smakowitości...

Pozdrawiam, (po przejściach ;)
Wuren

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



no i klaps :)
Dr Wu mnie nie rozszyfrował :) to nie wołanie w samotności, tylko walka z nią przy braku wspólnego oddechu. A jaka to walka i w jakim przekazie, to mówi wiersz. Zgodze sie, ze pod ciszą czai się wiele smakowitości, czasem nie trzeba słów, czasem wystarczy być...czasem chciałoby sie więcej niż to możliwe...dlatego pytanie czy ("cui prodest (scelus, is fecit)")...czy tylko jeden popełni korzyść???
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Ewelina Pan Los Poetos i codzienność
    • Rozdział ósmy       Na dziedzińcu Zamku Wysokiego w Malborku panowała cisza. Nie tyle grobowa, ile trupia. Przerywana od czasu do czasu skrzekliwą mową ptaków, ucztujących na zwłokach. Na wisielcach, którzy jeszcze niedawno - tego ranka - byli pełnymi dumy i pychy krzyżackimi komturami. Pełnymi poczucia wyższości dowódcami zamków, jak chociażby tego w Szczytnie i tego w Człuchowie. Byli. Teraz ich trupy, obsiadłe przez kruki i wrony, stanowiły przerażający widok. Wszakże nie dla tych, którzy ich wieszali. Nie dla polskich rycerzy oraz nie dla litewskich wojowników. Ale dla dusz, spoglądających z innego wymiaru na ciała, które, jako rzekłem, niedawno - tego ranka - opuściły.     Tymczasem w Wielkiej Sali - w tej samej, w której przed swoją ostatnią wyprawą biesiadowali wielki mistrz i co znaczniejsi zakonni bracia - ucztował teraz polski król Władysław. Pan Korony, Litwy i Żmudzi. Korony od Bałtyku aż po Śląsk i po granice z Królestwami Czeskim i Węgierskim. Ucztował w towarzystwie rycerzy, mających wraz ze swoimi chorągwiami znaczny wkład w zwycięstwo na polach pod Stębarkiem. Albo, oddawszy w naszym języku tę nazwę, na polach pod Zielonym - bo jakimże w końcu - Lasem. Każdy z owych jest przecież z natury zielony.    Biesiadował zatem z Zawiszą Czarnym na czele, zasiadającym po królewskiej lewicy. Zawiszą, którego - mój Czytelniku - zasługi dla Królestwa poczynione w opisanej bitwie, już ze szczegółami poznałeś. Następne miejsce zajmował litewski pan Stowejko, mąż niepomiernej siły, w nagrodę za zgładzenie jednym cięciem trzech zakonnych rycerzy wywyższony i miejscem, i herbem. Z drugiej strony, naprzeciw nich, miejsca przy władcy zajmowali Jezus, Siddharta i Muhammad oraz ich padawani.    - Mamy pokój, panowie rycerze - wzniósł puchar król,  powstawszy. - Wychylmy zatem! Za pokój!    - Za pokój! - rycerze powstali jak jeden mąż. - Za pokój!    Gdy wychylili, król Władysław wskazał za i ponad siebie jednocześnie. Na ścianie za nim, kilka metrów ponad jego głową, pobłyskiwały brzeszczotami dwa krzyżackie miecze. Te same, których wbiciem w ziemię zakonni heroldowie rzucili wyzwanie chorągwiom polsko-litewskim. Na swoją rychłą, jak się okazało, zgubę.    - Te miecze - ogłosił - pozostaną tu po wsze czasy. Tak długo, jak istnieje ten zamek i ta sala. Ku chwale waszej, panowie, i na pamiątkę naszego zwycięstwa.    W dokladnie tym samym czasie w przejętych od Zakonu zamkach, ucztowały ich załogi. O tej samej, umówionej uprzednio godzinie, wznosząc ten sam toast.    - Mamy pokój!!!       Voorhout, 10. Listopada 2024     
    • @viola arvensis A nie piszesz teraz przypadkiem z telefonu?
    • Ma psi Elka nos i demo. Tom Edisona klei spam.
    • @Leszczym kto jest kim, wiadomo,  że juz nie wiadomo więc chociaż my bądźmy sobą

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Jakich pytań użyć nie wiem ale coraz więcej odpowiedzi znajduję w sobie, do tego jednak potrzeba spokoju, najlepiej świętego i odłożenia telefonu na pewną odległość. 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...