Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Witajcie!
Przed wami moje pierwsze jesienne dzieło: Mylne Tropy!

Siedziałam sobie w domu i czytałam książkę. Nagle mój telefon zawibrował. Dostałam sms-a od Ady(pela1234):
"HEJ! O 16 IDZIEMY DO CIASTKARNI NATALII( trampka). IDZIESZ Z NAMI?"
"PEWNIE!"-odpisałam i zaczełam sie szykować. Założyłam bluzkę i spódnicę koloru lawendy, ciemnofioletowy żakiet, czarne baleriny oraz kilka kolorowych branzoletek. Umalowałam się, uczesałam i zadzwoniłam po taksówkę. Po 10 minutach siedziałam już w taksówce.
- Gdzie zawieść?- spytał taksówkarz.
- Na skrzyżowanie Popularnej i Evy Tance.-odparłam.
- Do ciastkarni?
-Tak.
-Już się robi.- rzekł taksówkarz i pojechaliśmy.Pod ciastkarnią byłam o 15:55. Szybko zapłaciłam taksówkarzowi i przyjrzałam się lokalowi. Nie tak dawno przechodził mały remont i byłam tu pierwszy raz od tamtego czasu. Był pomalowany na granatowy kolor. Nad napisem "Pasticceria la luna(czytaj: pasliczczerija la luna)", co po włosku oznacza "Księżycowa ciastkarnia", wisiał wielki księżyc. Weszłam do środka. W kącie zauwarzyłam Adę, Ewę(lili983), Ewelinę(mikusienka983), Klaudię(klaudissa444), Kaśkę(katka1) i Laurę(mania2). Usiadłam obok nich.
- Hej!
- No cześć! O, Fryderyk(fryderykpanfu)! Nie zauważyłam cię!
- Nie szkodzi. Jak się masz?
- Świetnie, a ty, słonko?
- Też dobrze!
- To co robimy?
- Najpierw zamówmy jedzenie, potem porozmawiamy.
-Ok.- odparłam. Podeszła do nas młoda i ładna kelnerka.
-Hi! Ja być Bella(bella9992). Czy wy mówić po włoski? Ja być Włoch. Pleas, czy wy móc zamawiać po Italiano? Pleas!- rzekła łamaną polszczyzną przeplataną angielskim.
- Co chcecie?- spytałam.
- Tort owocowy.
- Lody czekoladowe.
-Beza.
-Cukierki.
- Herbatniki.
- Per favore le caramelle(karmelle), und pacco(pakko) di biscotti( biskotti) da tę, la meringa, il gelato(dżelato) al cioccolato, la torta alla frutta, il maritozzo( maritocco).- zwróciłam sie do kelnerki, a ta zadowola wszystko zapisała w notesie i poszła do baru.
- Ty umiesz włoski?
- Trochę.- odparłam, a kelnerka przyniosła nasze zamówienia. Katka(tak przezywamy Kaśkę) i Klaudia dostały swój tort owocowy, Laura cukierki, Ewa herbatniki, Ewelina bezę, Ada lody czekoladowe a ja bułkę z rodzynkami i kawałkami czekolady w środku. Zaczeliśmy jeść.
- To o co chodzi?
- Idziemy jutro na grzyby idzesz z nami?
- A ja też mogę?
- NIE!!!
- No dobra...
- O której?
- O 15 spotkmy się przed lasem.
- Ok.- odrzekłam.- Bądź tam o drugiej.- szepłam do mojego chłopaka. W ciastkarni posiedzieliśmy jeszcze godzinę, a potem się rozeszliśmy.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Następnego dnia o 12:00:

Ubrałam się, umyłam i uczesałam i wyszłam z domu. Byłam trochę smutna, przeczuwałam jakąś katastrofę. Od rana padało, było mgliście i zimno. Po półgodzinnej wędrówce dotarłam na skraj lasu. Fryderyk już tam na mnie czekał.
- Cześć skarbie!
-Hej!Usiądź i słuchaj. Wyjeżdżam do Włoch....
- To super! Nigdy tam nie byłam!
- Ja to znaczy ja i moja rodzina, nie my. Ty zostajesz.
- No i co?
- Muszę to skończyć. Wybacz. Będzie tak, jakbyś mnie nie znała, obiecuje.
- Niby dlaczego ma tak być? Zaczniesz wrezcie gadać normalnie?????
- ma tak być, bo to koniec. Nasz koniec. Zrywam z tobą.
-CO??!!
- Obiecaj mi, że kiedy mnie tu nie będzie, nie będziesz robić głupich rzeczy, zgoda?
-Z...z...zgoda?
- Cóż, żegnaj.- powiedział, mocno mnie pocałował w usta i znikł. Telefon w mojej kieszeni zawibrował.
"PROSZE, WYKASUJ MOJ NUMER""-napisał Fryderyk.
"NIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!" odpisałam.
"PROSZE, ZROB TO, TO NASZ KONIEC.WYJEZDZAM, BY CIE CHRONIC. CALUSY."
"CO???????????????????!!!!!!!!!!!"- odpowiedzi jednak nie dostałam. Siedziałam na zwalonym pniu i myślałam. Nie wiem kiedy zjawiły się dziewczyny.
- Idziemy?
-No pewnie!-odparłam i ruszyłyśmy w głab lasu. Udawałam, że zbieram grzyby. Ciągle szłam,potykałam sie, skręcałam. Po półgodzinie zorientowałam się, że sie zgubiłam. Próbowałam wrócić, ale mi sie to nie udawało. Zrezygnowana, usiadłam na pniaku. Poźniej znów zaczełam iść. Kilka razy się potknełam.
- - - - - - - - - - - - - - - - -
Godzina 18:30, na skraju lasu:

- Dziewczyny, idziemy!- krzykneła Klaudia. Wszystkie zebrały się przed lasem.
- Gdzie Krycha?- spytała Ewa.
- Nie wiem.
-Zażądzam poszukiwania!- krzykneła Ada i rzuciły się mnie szukać. po 25 minutach Ew krzykneła:
- Mam kawałek jej bluzy!- wszystkie odrazu tam przybiegły.
- Patrzcie! Jej czapka!
-Co to znaczy?
-O nie! Musimy ją jak najszybciej znaleźć!
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Tymczasem głęboko w lesie:

- Ałł!- jęknełam, budząc się na kępie mchu i paproci. Strasznie bolała mnie głowa. Koło mnie klęczał jakiś chłopak.
- Obudziłaś się.
- Serio?? Myślałam, że jeszcze śpię!
- Usnełaś na pniu i spadłaś.
- Kto ty?? I co ja tu robie???!!!
- Jestem Piotr(piotrbajka1). Znalazłem cię nieprzytomną na polanie i tu przyniosłem. A ty?
-Krycha.
- Śliczne imie i śliczna dziewczyna.- zrobiło mi się niedobrze, a piekące miejsce zaczeło coraz bardziej boleć."Kolejny marzyciel"-pomyślałam.- Widziałeś moje kumpele?
- Tak. Chodzą po lesie i szukają twoich rzeczy.
-Hę???????
- No co? Moja wina, że jesteś śliczna???
-Powtórzę: HĘ??!!
- Kocham cię.- wyszeptał Piotr i mnie pocałował
Piekące miejsce przestawało boleć.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
- Już 20:00!
- A my mamy tylko trzy skrawki jej bluzy, skrawek dżinsów, komórkę i czapkę!
-Patrzcie! Jej portfel, 2 skrawki dżinsów i paczka chusteczek!
- I zadnych tropów więcej...
- Patrzcie! tu jest jakaś kartka!- powiedziała Ewelina, rozwineła skrawek papieru i zaczeła czytać:
"HA! Dałyście się nabrać na mylne tropy. Spokojnie, wasza przyjaciółka czeka juz na skraju lasu. Nic jej nie jest. Jeśli się uważnie rozejzycie, znajdziecie skrawek jej bluzki nałożonej na patyk. Oznacza ona początek skrótów na skraj lasu. Miłej wycieczki!".
- Czyli że to wszystko to jakiś marny cyrk??!!
- Na to wygląda. Wracajmy.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Podniosłam się na łokciu i otarłam dłoń o jego policzek. Chwycił mnie za uszami i znów mocno pocałował. Gdy skończył, słodko się uśmiechnął.
- Chodźmy, Twoje przyjaciółki już pewnie wracają.- rzekł, wziął mnie na ręce i zaczął mnie nieść. Patrzyłam na te jego zielone oczy i po prostu nie mogłam się napatrzyć. Bił od nich taki magnetyzm. Gdy doszliśmy na miejsce, posadził mnie na ziemi i pocałował w czoło.
- Obiecaj, że będziesz moja. Już na zawsze. Kocham ię. Jeśli chcesz mnie spotkać, przyjdź pod tamtą sosnę. Wtedy cię porwę i nigdy nie wypuszczę.- zażartował i znikł w gęstwinie. Po pięciu minutach wyłoniły sie z tamtąd moje koleżanki.
-KRYCHA!!!! NIC CI NIE JEST??????????? Gdzieś ty była??!!-wrzasneły razem.
- Nic mi nie jest. W magicznym miejscu. Porwał mnie mój ukochany zwierz.
- Hę?? Znaczy Frycek?
- Coś ty! Z tym pozerem zerwałam. Porwała mnie moja zabójczo przystojna druga połówka.
- HĘ??!!

Koniec.

Sorki za błędy.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Kładę się bezwładnie jak kłoda, droga z żelaza, czarna owca pod powierzchnią bałagan, para, hałas. Stukot setek średnic, mimikra zjełczałego stada, przedział, raz dwa trzy: nastał dusz karnawał. Chcą mi wszczepić swój atawizm przez kikuty, me naczynia, czuję dotyk, twoja ksobność, krew rozpływa się i pęka, pajęczyna przez ptasznika uwikłana- dogorywam. Stężenie powoli się zmniejsza, oddala się materia. Rozpościeram gładko gałki, błogosławię pionowatość, trzcina ze mnie to przez absynt, noc nakropkowana złotem, ich papilarne, brudne kreski, zgryz spirytualnie wbity na kość, oddalają mnie od prawdy, gryzą jakby były psem! A jestem sam tu przecież. Precz ode mnie sękate, krzywe fantazmaty! Jak cygańskie dziecko ze zgrzytem, byłem zżyty przed kwadransem, teraz infantylny balans chodem na szynowej równoważni latem.
    • kiedy pierwsze słońce uderza w szyby dworca pierwsze ptaki biją w szyby z malowanymi ptakami pomyśleć by można - jak Kielc mi jest szkoda! co robić nam w dzień tak okrutnie nijaki?   jak stara, załkana, peerelowska matrona skropi dłonie, przeżegna się, uderzy swe żebra rozwali się krzyżem na ołtarza schodach jedno ramię to brusznia, drugie to telegraf   dziury po kulach w starych kamienicach, skrzypce stary grajek zarabia na kolejny łyk wódki serduszko wyryte na wilgotnej szybce bezdomny wyrywa Birucie złotówki   zarosłe chwastem pomniki pamięci o wojnie zarosłe flegmą pomniki pogromu, falangi ze scyzorykami w rękach, przemarsze oenerowskie łzy płyną nad kirkut silnicą, łzy matki   zalegną w kałużach na drogach, rozejdą się w rynnach wiatr wysuszy nam oczy, noc zamknie powieki już nie płacz, już nie ma kto słuchać jak łkasz i tak już zostanie na wieki
    • @Migrena to takie moje zboczenie które pozostało po studiach fotograficzno-filmowych. Patrzę poprzez pryzmat sztuki filmowej i w obrazach fotograficznej - z moim mistrzami Witkacym i Beksińskim. 
    • @Robert Witold Gorzkowski nie wiem nawet jak zgrabnie podziękować za tak miłe słowa. Więc powiem po prostu -- dziękuję ! A przy okazji.  Świetne są Twoje słowa o Hitchcocku. O mistrzu suspensu. "Najpierw trzęsienie ziemi a potem napięcie narasta." Czasem tak w naszym codziennym życiu bywa :) Kapitalne to przypomnienie Hitchcocka które spowodowało, że moja wyobraźnia zaczyna wariować :) Dzięki.
    • @Robert Witold Gorzkowski myślę, że masz bardzo dobre podejście i cieszę się akurat moje wiersze, które nie są idealne i pewnie nigdy nie będą - do Ciebie trafiają. Wiersze w różny sposób do nas trafiają, do każdego inaczej, każdy co innego ceni, ale najważniejsze to do siebie i swojej twórczości podchodzić nawzajem z szacunkiem. Myślę, że większości z nas to się tutaj udaje, a Tobie, Ali czy Naram-sin na pewno. Tak to widzę :) Dobrej nocy, Robercie :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...