Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Zgłoś



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Inspirowane przez nocne gawędy z walecznymi kolegami z bazy Male 6. Niekiedy w ciągu dnia bywaliśmy zupełnie, dosłownie sami. Nieraz wymykaliśmy się tylko my dwaj do zaśmieconego wojskowymi odpadkami lasu tropikalnego tuż za naszymi umocnieniami i spacerowaliśmy po bezszelestnej macie zgniłych liści, trzymając się za dłonie. Była tam mała polanka z mchów podzwrotnikowych, jakieś 100 m od naszych linii. Czasem poleżeliśmy na tej polance, baraszkowaliśmy z kutasami i kładliśmy się na wznak z zamkniętymi oczami, stykając się tylko czubkami, w którym czułem mrowienie, jak gdyby obdarto mi go ze skóry i obnażono nerwy, tak, że całe moje jestestwo w nim się skupiło. Często przebywał z nami Presley, a czasami inni w brudnych, przepoconych mundurach z fujarami nieprzytomnie rozdygotanymi w spodniach, dłoniach i ustach. Wieczorami bywaliśmy z Martinem sam na sam dosyć często. Dawniej przebywał z nami jeszcze Mel i Kret snujący  się za nim, aż nagle stało się tak, że byliśmy Martin i ja, a oni w bezwstydnych, pedalskich pozach zostawali gdzieś w tyle, obmacując się żarliwie i pieszcząc swoje członki. Czasami, kiedy usiłowałem Martina pocałować, stawał się cały kolanami, kanciastymi łokciami, krótkimi wybuchami śmiechu, chichotem, wężowymi unikami i strategią godną mistrza jujitsu. A za łokciami, kolanami i ostrymi palcami oczy Martina błyszczały w świetle księżyca lub gwiazd poprzez rozrzucone na czole włosy, zaś z rozchylonych warg wydobywały się krótkie wybuchy śmiechu. Wreszcie, śmiejąc się, opadał wyczerpany w moje ramiona, pozwalając się pocałować, wzdychał i namiętnie szeptał: "kocham swojego blondasa". Między pocałunkami nie mówiliśmy nic albo Martin czyścił bluzą swoją emkę, albo recytowałem mu wiersze miłosne, albo znów rozmawialiśmy o tym, co może wydarzyć się jutro. Niekiedy Martin siadał, brał moją twarz w obie dłonie, przyciskał je do piersi i nucił półszeptem miłosne słowa, które wymyślał na poczekaniu. Czasem znów przychodził do mojego namiotu (w tym czasie zastępowałem szefa), siadał na zniszczonym składanym krześle przy klimatyzatorze i częstował mnie długimi opisami mojej tak umiłowanej przez niego osobowości. Potrafiłem drzemać podczas tych opisów. Czasami płakał i dawał upust ogromnemu współczuciu do samego siebie. Raz czy nawet dwa wślizgnął się za mój stolik i ściągnął mi spodnie. Aż wreszcie przyszedł dzień, kiedy wypiłem ostatniego drinka i poczułem na sobie palec losu.  Wiedziałem, że nadszedł czas. Wstałem, zabrałem dokumenty, plecak, broń i więcej tam nie wróciłem. Do tego mrocznego obozu i do Martina, który był męski i piękny i z którym byłem tak doskonale dopasowany seksualnie. Nie widziałem Martina od miesięcy, ale wiem, jak wygląda teraz, kiedy whisky, nieprzespane noce, stresy, bezwstydne zachowanie i prawie codzienny seks wycisnęły swe piętno na zgłodniałych policzkach, jędrnej pupie, giętkiej talii, zamyślonych czarnych, wilgotnych, aksamitnych oczach i kształtnym fiucie. Siedzi teraz gdzieś w wilgotnych lasach, utrzymywany mniej albo bardziej w formie przez Presleya obmacującego go jak mumię, nasycony spermą, którą wchłonął z pociągłym westchnieniem rozkoszy. I dłonią, której paznokcie są zniszczone, przesuwającą się  taśmą karabinu maszynowego, sięga po krakersy z pakunku MRE. I kiedy krakers jest jeszcze w powietrzu, dolna warga odchyla się i za jej karminem widać wilgotną, mleczną czerwień oczekującego błon  podniebienia oraz nikły błysk założonej po postrzale stalowej klamerki w jej ciemnym, gorącym otworze. 
    • @Łukasz Jasiński on już dewota, stary już:) gada głupoty i zbyt arogancki. Ja uwielbiam od lat Bartoszewicza, jest dyplomatą, ekonomistą. U mnie w pracy młodzi będą na Mentzena głosować. Mi bardziej polskie nazwiska się podobają. Braun niemieckie, Mentzen niemieckie. Gdzie w Tobie Łukasz polskość, polskie zapędy o których mówisz?
    • @andreas Ha ha ha. Brawo. Dobre podsumowanie wiersza. Podoba mi się.   Pozdrawiam
    • Nie bardzo widzę tu wiersz. Powiedziałeś po prostu, co myślisz na dany temat.
    • znam twoją duszę  z nieziemskiego przenikania  lubię ją spotykać  na polu starego przedświata   delikatny pocałunek skrył  wykładniczo rosnące rozedrganie  działam z najgorszej materii  - ludzkiego ciała    więdną nerwy wzroku  przeżyję inna  mojej rzeczywistości i tak nie ma    głęboki pomagiczny dreszcz  to dopiero początek  w ciężko oplatającej energii  pożądania    nie opuszczaj moich    snów               
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...