Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Pseudointelektualista / esej


Rekomendowane odpowiedzi

PSEUDOINTELEKTUALISTA-
PRÓBA TYPOLOGII POSTACI TRAGICZNEJ

Tytułem wstępu

Są to niewątpliwie ciekawe postacie, bynajmniej nie jednorodnej proweniencji umysłowej. Miana pseudointelektualisty dorabiają się często intelektualni oszuści, ale równie często używane jest ono przeciw osobom, których po prostu nie rozumiemy, z którymi się nie zgadzamy, których wrażliwość operuje w metaforach, które nas nie poruszają albo nas drażnią.

Ja jednak chciałem skupić się na bardzo specyficznym typie pseudointelektualisty, a ponieważ ma on i swój czar, tekst będzie raczej PSEUDOINTELEKTUALISTÓW tego typu przewrotną apologią.


Pseudointelektualista a wykształciuch

Ostatnimi czasy można było zauważyć, szczególnie w przestrzeni publicznej, zwiększoną aktywność opisową i słowotwórczą w zakresie pojęć odnoszących się bezpośrednio lub pośrednio do umysłowego i edukacyjnego zaplecza indywiduów lub grup w kontekście ich aspiracji. Nawiązania te konfrontują wymiar intelektualny z wymiarem etycznym, zarzucając danej osobie lub grupie nieproporcjonalność obu elementów, jednego z tych elementów (moralnego, patriotycznego) wykoślawienie, zwyrodnienie, przy jednoczesnym zachowaniu przez te jednostki lub grupy aspiracji (tak to jest postrzegane przez przeciwników) do zabierania głosu w nie (tylko) swoich sprawach (a więc sprawach publiczno – politycznych, kulturalnych, światopoglądowych), co może, lecz nie musi łączyć się z zaliczeniem do elity (łże – elity).

Że rozwój intelektualny nie zawsze idzie w parze z etycznym wiemy nie od dziś, że wykształcenie i rozum niekoniecznie owocować musi degrengoladą etyczną jest jasne, w przeciwnym razie pojawiałby się wniosek niebezpieczny dla tworzących te pojęcia – iż wraz ze wzrostem wykształcenia i mocy umysłowej wymiar etyczny nieuchronnie poddaje się, krytykowanemu przez nich wykrzywieniu (abberacji, relatywizacji, złemu wolnomyślicielstwu itp. itd.). Istnieją więc prawdziwie wykształceni i prawdziwie inteligentni, którzy zwyrodnienia się ustrzegli. Spotkać też można osobników osadzonych na naturalnym zdrowym korzeniu, u których jednak przymioty naturalne z błyskotliwą asocjacją myśli i starannym wykształceniem w parze iść nie muszą.
Wszystko, co stwierdzone powyżej, nader aktualne i szeroko dyskutowane w mediach i na forach, stanowi jedynie pretekst by pochylić się nad kategorią utrwaloną drzewiej, nie tak modną a więc z zasady trwalszą, aliści posiadającą podobne konotacje, mianowicie nad stosunkiem wykształcenia i inteligencji do etyki oraz do społeczno – kulturalnych aspiracji jednostki. Kategorią, nie waham się powiedzieć, romantyczną, tragiczną, rozdartą. Z zarysowaną już przeszłością i jeszcze większą przyszłością. Nad osobnikami tak małymi jak małostkowa może być ludzka natura a jednocześnie marzycielami obdarzonymi boską fantazją. Nad pseudointelektualistami.


Model postaci

Rozwiązania modelowe stoją u podstaw świata i ludzkiej cywilizacji. Mówiąc mało elegancko, Bóg także rozwiązał problem modelowo, jesteśmy wszak na jego obraz i podobieństwo. A Bóg, jakiego pojmujemy jest tylko na naszą miarę. Tak więc, poruszając się w świecie mniej lub bardziej udanych modeli, powiedzmy coś o modelu pseudointelektualisty. Jedna z wygodniejszych dróg zdefiniowania typu prowadzi przez poznanie antytypu, szczególnie, jeśli jest on dobrze ugruntowany i opisany. Dlatego na wstępie należy uważnie przyjrzeć się postaci protagonisty pseudointelektualisty - prawdziwego intelektualisty. Intelektualistę cechuje kilka ważnych przymiotów.

Po pierwsze, jest on dogłębnie wykształcony i znacznie ponad jakąkolwiek praktyczną potrzebę oczytany oraz obznajomiony z poglądami innych intelektualistów. Pozwala mu to uniknąć błędu powtarzania dawno już odkrytych prawd bądź kłamstw bądź też świadomie się tymi technikami posłużyć. Z drugiej strony jednak hamuje nieposkromioną ludzką inwencję i każe ważyć słowa oraz zastanawiać się nad ich sensem, a także odwodzi od formułowania twierdzeń nazbyt ogólnych czy też konstruowania ogólnej teorii wszystkiego, gdy korzystając z nieomniuniwersalnej wiedzy przenosi się jej zasoby na pola zupełnie sobie nie znane (casus postmodernistycznych „modnych bzdur”).

Po drugie, intelektualista powinien być specjalistą, najlepiej na skalę co najmniej krajową, w jakiejś dziedzinie, nawet bardzo wąskiej i kompletnie niepraktycznej. Powinien także świetnie orientować się w dziedzinach zbliżonych, przyzwoicie w całej domenie humanistycznej (choćby był fizykiem kwantowym). Powinien także intelektualista znać się na sztuce, dysponować aparatem krytycznym w stosunku do artyzmu różnego rodzaju, choć dozwolone jest naturalnie, żeby materii estetycznej nie cenił, artystami i sztuką pogardzał, publicznie z niej szydził bądź w ogóle żadnego znaczenia do tej sfery nie przywiązywał

Po trzecie, prawdziwy intelektualista powinien podejmować tzw. działania prawdziwe, w odróżnieniu od rozpowszechnionych tzw. działań pozornych, charakteryzujących się asymetrycznością, indyferencją lub zgoła antagonizmem między reklamowanym obrazem działania (abstrahując od szczerej chęci lub niechęci do działania - w tym drugim przypadku w imię obowiązku) a rzeczywistym, wiadomym dla działającego, skutkiem działania. Przykładem działania pozornego w administracji publicznej jest urzędnik, który pracuje w ramach literalnych (często zbyt ogólnych) zadań, ale nie tworzy żadnych wartości służących komukolwiek (administracja etymologicznie znaczy służba). Przykładem działania pozornego w nauce są systemy kolekcjonowania punktów do awansu zawodowego za dorobek naukowy publikacjami nadającymi się wyłącznie na przemiał papieru. W biznesie sfery prywatnej działań pozornych obserwuje się najmniej, ze zrozumiałych względów.
(Punkt ten jest wątpliwy bo intelektualiści zupełnie aspołeczni lub tacy którzy
popadli w pasywną melancholię się tu nie mieszczą).

Po czwarte, intelektualista powinien korzystając ze swego intelektu analizować lege artis logiki, chyba, że tworzy swoją własną logikę, logikę zastaną moderuje, co jednak na gruncie logiki zastanej przekonywująco uzasadnia.

Po piąte, może intelektualista nie wierzyć w to, co robi, może w życiu prywatnym kierować się zupełnie innymi zasadami niż głoszone bądź publikowane. W życiu intelektualisty rozdźwięki natury etycznej w niczym jego substancji, a naszej próbie definicji, nie przeszkadzają. Powinien być jednak nasz typ pozbawiony (ponad naturalną, uśrednioną, przyrodzoną człowiekowi niekonsekwencją, wliczając w to szlachetne „profesorskie roztargnienie”) rozdźwięków poznawczych. Tu można zapytać, czy dla bycia uznanym za intelektualistę należy aspirować do tej roli – członka elity, nauczyciela światopoglądu? Wydaje się, iż wewnętrzne nastawienie intelektualisty (lub jego brak) do tej kwestii jest indyferentne.

Po szóste, najlepiej gdyby typ nasz był szczerze skromny lub szczerze pyszny, tak wobec siebie jak wobec osób trzecich. Nie ma jednak łatwego porodu ta prosta zależność, że skromność fałszywa lub pycha na wyrost świadoma jest domeną - pseudointelektualisty. Odmówić intelektualiście samoświadomości nie sposób, tym bardziej nie powinno się odbierać tego przymiotu pseudointelektualiście, który wie, iż jest pseudointelektualistą. Natomiast osobnik, który zdawałby sobie sprawę ze swojej pozorności i byłby szczery - nie byłby pseudointelektualistą a co najwyżej autohumorystą, gdyby sobie z niej sprawy nie zdawał i był szczery - nie byłby samoświadomy (w tym wypadku tworzy się typ pseudointelektualistów nieświadomych swego pseudo, którego omawiać nie będę, bo nie warto, bo postacie to smutne i powszechne) gdyby zaś nie był pozorny byłby intelektualistą.

Grzeszność i świętość

Tak więc, wydawałoby się, że z naszej typologii płynie dla pseudointelektualisty wymóg samoświadomości i nieszczerości. Straszna to konsekwencja, bo przecież: grzeszyć zuchwale w nadziei na miłosierdzie boże jest niewybaczalne (Zob. Grzechy Niewybaczalne).
(a tutaj w poprawnej formie - grzechy przeciwko Duchowi Św.)

Dwie rzeczy można jednak na wstępie o pseudointelektualiście powiedzieć: że jest słaby i że pragnie. Biorąc pod uwagę cyklofreniczne rytmy życiowe większości pseudointelektualistów pragnie on raz samozbawienia, raz samozabawy a bywa że i samozagłady, będąc onanistą i ofiarnikiem w jednym. W modelu pseudointelektualnej potencjalności należy przyjąć, iż w codziennym postępowaniu, owym nizaniu najdrobniejszych ludzkich czynności na łańcuszek - wieniec, który ma ozdobić czoło lub chociaż ogrzać ciemię, króluje ekstremalny rodzaj minimalizmu, codziennie oczekuje się jednak efektów i skutków maksymalnych, przekraczających, nieprzeciętnych, genialnych. Parafrazując Kołakowskiego - pseudointelektualista chce minimalnym staraniem osiągać maksymalne rezultaty.

Wzorzec postaci

Intelektualista wzorcowy nie istnieje. Wszyscy jednak chcemy zbliżać się do ideału. Wybierzmy zatem nasz antytyp starannie. Przezeń, jak przez odpowiednio dobraną soczewkę, ostrzej będziemy mogli zobaczyć typ pseudointelektualisty, choć soczewka jest jedynie instrumentem zdatnym do poczynienia obserwacji, a nie doskonałym modelem samym w sobie. Wybierzmy na naszego intelektualistę Władysława Tatarkiewicza, historyka filozofii i historyka sztuki, prototyp nasz powinien być bardziej naukowcem niż artystą. Tatarkiewicz nie był artystą, nie był także tym szczególnym rodzajem artysty, jakim jest filozof. Nie miał pretensji do tworzenia systemu. Był, jak się wydaje, w miarę skromny i szczery, należał do epoki, kiedy łatwiej było o prawdziwych erudytów. Wydaje się, że osiągnął to, co zamierzał i nie zamierzał zdobywać tego, czego zdobyć nie podobna. Był pracowity i prawdopodobnie wolny od działań pozornych. Patrzmy więc przez naszą soczewkę, posiłkując się „Zapiskami do autobiografii” (Władysław Tatarkiewicz, „O filozofii i sztuce”, PWN Warszawa 1986)

Pisze Tatarkiewicz: „Jeśli zaś mam uzdolnienia filozoficzne to nie tego rodzaju jakiego ogół od filozofów oczekuje”. Zapamiętajmy ten sąd, wyznaczać on będzie jeden z ważniejszych sądów o pseudointelektualiście: odczuwać, myśleć i postępować będzie on zwykle tak jak się od niego oczekuje. Tego, co „na ogół” się oczekuje i tego „co ogół” oczekuje - pseudointelektualista musi bowiem liczyć się z ogółem o wiele silniej niż intelektualista. Wynika to z tego, że w większości od przeciętności jedynie będzie mógł liczyć na łatwe wysłuchanie i poparcie. Tu jednak uwaga: tragiczność rozdarcia pseudointelektualisty uwidacznia się w tym, iż właśnie przeciętnością on gardzi.

Jeśli więc od filozofów oczekuje ogół i oczekuje się na ogół pewnego rodzaju niezrozumiałości, płynącej najczęściej z ich własnej nieudolności - czego ogół rzecz jasna nie wie, to pożywką pseudointelektualisty musi w jakiejś mierze stać się właśnie niezrozumiałość, płynąca jednak niekiedy ze szlachetnej „nieokreśloności”. Nieokreśloność ma tą dobrą cechę, że może się stać bezpiecznym, choć nietrwałym schronieniem, tak przed atakami z zewnątrz jak i od wewnątrz (choćby atakami sumienia). I tak oto pseudointelektualista błądzi – swoją własną niezrozumiałość w specyficzny sposób antycypując jako swoje epifanie. Potwierdza to nasz antymodel pisząc: „Za mój obowiązek pisarza mam przede wszystkim: wyłożyć rzecz prosto i jasno. Uważam za ciężki zarzut, gdy ktoś mi powie, że mnie nie zrozumiał”. Tak jak trudno znaleźć człowieka, który publicznie obstaje przy tym, że jest nierozumny, tak łatwo znaleźć słuchacza, który najgorszy nawet bełkot weźmie za dobrą monetę. Czy go sobie, właściwym sobie instrumentarium umysłowym, przetworzy i przyswoi, to rzecz insza, być może tylko zasłucha się w nim, jak w sylabach nieznanego języka, który zawsze może przywieść za sobą jedną wartość - tajemnicę. Do rozpoznania tajemnicy nie trzeba zrozumienia, choć trzeba pewnego rodzaju mądrości, czasem tej mądrości która wałęsa się bezpańsko po polach, gajach i ruczajach. W bezrozumnym zachwycie nie ma jednak nic złego.

Pisarz konstatuje dalej: „Rozważania nad bytem i wszechświatem napełniają mnie zarówno lękiem, jak nieufnością. Zajmowałem się - jako historyk - tym, co wielcy myśliciele sądzili o bycie i wszechświecie, ale to co innego niż wypowiadać się samemu. Jeśli sam się wypowiadałem o świecie to tylko o jego niektórych własnościach i wartościach usiłując je uprościć i rozwikłać; jednakże myśli mych nigdy nie rozwijałem w system”.

Otóż jako pseudointelektualista należy zacząć od systemu, od pewnej wizji świata, najlepiej wizji zapierającej dech w piersiach, wizji błyszczącej intelektualnym i duchowym wymiarem jej konstrukcji. Od tej wizji można schodzić do szczegółów, do niektórych wartości i właściwości świata. Nie będzie to jednak podróż od ogółu do szczegółu, ale raczej od podmiotu („ja” pseudointelektualisty) do podmiotu a zarazem przedmiotu (potwierdzone, samoświadome i samorealizujące się w świecie „ja” pseudointelektualisty). Rzeczą pseudointelektualisty nie jest bowiem wyjaśnianie świata na potrzeby ogółu a jedynie na swoje własne potrzeby. A jeśli fakty mają się inaczej to tym gorzej dla faktów (nie przyklejając jednak żadnej łatki Heglowi).

Pisze Władysław Tatarkiewicz: „Jestem człowiekiem, który lubi pracę: nie wiem skąd mi się to wzięło (…)”. Zostawmy to bez komentarza. Strzeżmy się jednak prostych zależności - konkluzji, że pseudointelektualista pracy nie lubi. Każdy jest w stanie kochać rzecz nową a chwilową, przed tym mniej lub bardziej uchwytnym momentem, gdy zajęcie przeradza się w obowiązek. Co zwykle, na krótką metę, jest zajmujące, a rozwiązanie i zakończenie problemu zmieścić się udaje w jednym cyklu (najczęściej, niestety, liczonym li tylko w dniach), rozciągnięte w perspektywę dłuższą staje się nieznośne i jest zarzucane. Nie dziwi zatem, że pseudointelektualista, mając aspiracje, a będąc pozbawionym w swej naturze możności ich realizacji - ucieka w swoją potencjalność, w swoją samoświadomość i w swoją nieszczerość, w swój duch ciężkości. Bez odrobiny systematycznej obowiązkowości, utkanej wcale nie z niebieskiej ale znojnej ziemskiej materii nie sposób bowiem by wykroczył poza swoją konstytucję. Jest to w istocie przywołana już konstrukcja mini - maxi.
Pisze Tatarkiewicz: „Osiągnięcia naukowe zawdzięcza się zarówno szczególnym zdolnościom (a więc darowi natury), jak umiejętnemu wysiłkowi. Jednakże wśród uczonych, z którymi miałem do czynienia, tych wyjątkowych, mających szczególne dary umysłowe, znałem niewielu”. Dalej zaś: „Wielkimi zaletami umysłu jest zarówno dar odrębnego, nowego patrzenia na rzeczy, jak dar ładu. (…) Trzeba też domagać się od uczonego (nie tylko od artysty) smaku, inaczej praca jego będzie trywialna”.

Ład i jasność są dla pseudointelektualisty trudno dostępne i najczęściej zdaje on sobie z tego w pełni sprawę. Cząstkowe konstrukcje w ładzie i jasności się udają, jednak w stosunku do spraw mniej istotnych. Zapanować nad sednem substancji, a więc wewnętrznym nieładem świata, poznania i starania, pseudointelektualiście bardzo ciężko. Co więcej, próby bycia jasnym i uporządkowanym mogą skończyć się w przypadku mniejszej wagi dezawuacją nieszczerości, w przypadku cięższym, depresją lub inną chorobą psychiczną.

Kwestia smaku, jakkolwiek niejednoznaczna, jest w rzeczy samej właściwością kardynalną. Rozwinięcie w sobie smaku nie jest dla pseudointelektualisty niemożliwe, nie wymaga bowiem w takiej mierze jak ład długotrwałych starań, zaiste - bywa czasem po prostu darem natury - co dla pseudointelektualisty jest tym wygodniejsze, że wierzy on w dane mu od Boga talenty. Sztuka jest naturą oglądaną okularami temperamentu - pisał Emil Zola.

Dla pseudointelektualisty każda teoria porządkująca świat, począwszy od kosmogonicznych i kosmologicznych, przez teologiczne, antropologiczne i psychologiczne jest zawsze sprawą sztuki ( a więc sprawą smaku, przeżycia i wzruszenia) a nie sprawą poznania ( a więc sprawą nauki).

Aczkolwiek jedno i drugie może oddziałać na sprawę praktycznych wyborów. Innymi słowy, wymiar estetyczny czy epistemologiczny służyć powinien lub powstawać dzięki wymiarowi etycznemu.

Wyzwanie dla postaci

Jedynym wartym uwagi zajęciem człowieka jest samodoskonalenie. Czy to w czystej materii, zawodzie, statusie majątkowym czy na polu naukowym, twórczym, psychicznym, rodzinnym. Rozwój, postęp, progres. Niekiedy postęp w autodestrukcji i progres implozji. Wydawałoby się, ze pseudointelektualista temu celowi świadomie się sprzeciwia. Być może pseudointelektualizm jest tak naprawdę chorobą woli przy ciągłej gimnastyce aspiracji.

Wspólnym mianownikiem intelektualisty i pseudointelektualisty jest posługiwanie się (dla drugiego bardziej: wykorzystywanie) myślą. Dla wszystkich, którzy używają, na innym etapie rozwoju używali lub w przyszłości zamierzają się posłużyć ludzkim rozumem, logiką, zdolnościami poznawczymi, intuicją, zdolnością do wnioskowania, tłumaczenia sobie zjawisk zewnętrznych i wewnętrznych, samoświadomość szczerości lub oszustwa jest centralnym punktem ich pogodzenia ze światem zastanym lub ich z tym światem walki.

W tym kontekście pseudointelektualista jawi się jako symbol człowieczeństwa – prochu, który pragnie i marzy, że dosięgnie gwiazd.

Wydaje się, iż pseudointelektualista zanika (albo stając się intelektualistą albo rezygnując z aspiracji w tych sferach samorozwoju) gdy gubi część marzeń – na rzecz pracy organicznej na wybranym poletku. Ale nie tylko rolników przecież nam trzeba, a wkurzony oracz nieraz wilkiem spojrzy na lekkoducha pasterza, czego uczy historia pierwszych dzieci Adama i Ewy. Także tragiczna.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trochę się uśmiałem, przynajmniej tam, gdzie w mig łapałem w czym rzecz (przepraszam więc za moją spontaniczną, czyli prymitywną reakcję). Ale, co gorsze, że śmiałem się nawet w tych fragmentach, które wymagały (przynajmniej z mojej strony) chwili zastanowienia się. A „co gorsza” dlatego, bo już raczej, po zastanowieniu się, nie powinienem się (u)śmiać, a tylko głęboko zadumać nad rzeczy pewnymi kwestiami. No, i zdaję sobie sprawę, że pewnie nie każdego ta rzecz śmieszy, a tym bardziej nie każdego powinna śmieszyć. I to już jest cały mój komentarz, bo w szczegóły nie śmiem wchodzić, tym bardziej, że z kilkoma terminami zetknąłem się pierwszy raz, i znaczenia ich musiałem szukać w odpowiednich źródłach. Tak więc mogę powiedzieć, że co dla jednego jest oczywiste, dla drugiego nie musi być tym samym. Ale też, Maracie, poruszyłeś temat, który jest z tych oczywistości, które nie są takie oczywiste, a przynajmniej nie wszystko jest tym samym dla wszystkich, bo też tak właśnie niektórzy zachowują się naturalnie, albo usiłują ze wszech miar tak się zachowywać, jakby nie wiedzieli w czym rzecz. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeczytałam z dużym zainteresowaniem i rosnącym z każda chwilą podziwem dla erudycji i kunsztu pisarskiego Autora. Uważnie śledząc (na ile byłam w stanie) przedstawione rozważania nie znalazłam jednak prostej i jasnej odpowiedzi na pytanie, czym różni się modelowy pseudointelektualista, scharakteryzowany przez zestawienie z antytypem zaczerpniętym z Tatarkiewicza, od specyficznego typu pseudointelektualisty zapowiedzianego we wstępie jako przedmiot badawczy? (cyt. „Ja jednak chciałem skupić się na bardzo specyficznym typie pseudointelektualisty… itd.”). Dla mojego spokoju ducha bardzo proszę mi wskazać właściwy fragment tekstu, który tę odpowiedź zawiera:) Nasunęła mi się też refleksja, pewnie bardzo banalna, że innym, poza wymienionym w końcowej części, wspólnym mianownikiem zarówno intelektualisty, jak i pseudointelektualisty jest poruszanie się, wyłącznie lub prawie wyłącznie, w bezpiecznym światku teorii. Ze względu na to, ten fragment eseju, gdzie Autor prezentuje pogląd, że „prawdziwy intelektualista powinien podejmować tzw. działania prawdziwe”, wydaje mi się wart rozwinięcia. Pozdrawiam - Ania

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ania Ostrowska:

Dziękuję za wrażenia po lekturze :)

Na Twoje pytanie jest kilka możliwych odpowiedzi.
Niestety nie wszyscy intelektualiści pozostawali teoretykami, np. Lenin..
Niestety niektórzy takimi pozostawali.
Szczególnie teoretykami etyki którą głosili (np. Tołstoj)..

Jako, w zasadzie, pseudointelektualista, zastanowię się dłużej, jak najprecyzyjniej Ci odpowiedzieć na Twoje ciekawe pytanie za które dziękuję.

pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...