Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Jechała pani z panem


Rekomendowane odpowiedzi

Bywa nader często, że zgodne i dobre małżeństwa, które w zasadzie się nie kłócą, w samochodzie dostają małpiego rozumu, głównie pod wpływem rozbudzonych ambicji lub lęków. Mężowie zwykle samozwańczo przyznają sobie tytuł "kierowcy doskonałego" i prawo do instruowania i pouczania małżonki za kierownicą, co budzi gwałtowną furię tejże. Z kolei żony dzielą się na dwie kategorie: pierwsza to żony aktywnie wspomagające mężów w prowadzeniu samochodu za pomocą nieoczekiwanych wykrzykników typu: "Uważaj! Hamuj! Wolniej!" Druga kategoria to żony lękliwe, nieznające się kompletnie na rzeczy, nieodróżniające strony lewej od prawej, które oddają swoje życie w ręce męża. Przy drodze w nieznane najczęściej przypada im rola pilota z mapą na kolanach, a ponieważ mają raczej słabą umiejętność czytania mapy, to nieraz zostają odsądzone od czci i wiary.

Właściwie zupełnie nie wiadomo, skąd się bierze ta męska pewność, że samochód stworzony został dla mężczyzny. Na nic zdają się wszelkie racjonalne argumenty i statystyki, które pokazują, że kobiety popełniają mniej wypadków, nie szarżują, prowadzą spokojnie i pewnie. No, może jakieś kobiety rzeczywiście, zwłaszcza te obce, ale z żoną to zupełnie inna sprawa. Kiedy ona prowadzi, a on siedzi obok trzeźwy i całkowicie świadomy, to trudno mu zachować spokój i nie komentować każdego jej ruchu. Zastanawiam się, z czego to wynika. Czy jest to zazdrość o umiejętności, czy lęk o życie, czy też troska o samochód? A może jest to po prostu atawistyczna obrona męskiego terytorium na zasadzie - wprawdzie ty trzymasz kierownicę, ale i tak ja prowadzę.

Znacie? No to posłuchajcie.

Andrzej zrobił prawo jazdy kilkanaście lat temu, jego żona Agnieszka dopiero niedawno. Kiedy chodziła na kurs, wspierał ją, przepytywał z teorii i cierpliwie uczył robienia "koperty". Teraz żona radzi sobie doskonale, ale najbardziej wtedy, kiedy jest w samochodzie sama.
- Agnieszko, zwolnij, czerwone.
- Przecież widzę.
- Widzisz, ale nie zwalniasz. Po co hamujesz tak gwałtownie?! Niepotrzebnie zużywasz nakładki.
- Nie wymądrzaj się.
- Ruszaj, masz zielone.
- Widzę.
- Uważaj, skręcamy w prawo, zmień na "dwójkę".
- Wiem, co mam robić i wiem, gdzie mieszka babcia. Siedź spokojnie, dowiozę cię.
- "Trójka"! Zarzynasz samochód.
- Zaraz ciebie zarżnę, jak się nie zamkniesz!
- Ale ty jesteś nerwowa. Uważaj, on ma pierwszeństwo z prawej.
- Cholera, powiesz jeszcze słowo i nie ręczę za siebie!
- Dobrze, nic nie mówię, ale zwolnij, uważaj na te dziury!
- Dosyć tego! - Agnieszka gwałtownie zjeżdża na prawą stronę i zatrzymuje samochód.
- Wysiadaj, w tej chwili! Idź na piechotę, dobrze ci to zrobi.
- Czyś ty zwariowała? Jedź dalej, no, nie wygłupiaj się.
- Ani mi się śni. Jadę sama, bez ciebie. Wysiadaj, słyszysz!
Andrzej wysiada i z wściekłością trzaska drzwiami.
- Z babami to tak zawsze. Nic im nie można powiedzieć - mruczy do siebie i dostojnie idzie w stronę postoju taksówek.

Ależ to typowe! Tylko co właściwie miała udowodnić ta wymiana zdań? Siedziałby sobie facet spokojnie, myślałby o niebieskich migdałach, albo zająłby się radiem. Ale nie! To nie wykonalne! Męska ambicja nie pozwoliła mu trzymać języka za zębami. Musiał udowodnić, że wie lepiej, że widzi więcej, że przewiduje trafniej. Szkoda, że zapomniał o żelaznej zasadzie, że nie należy denerwować kierowcy w czasie jazdy, bo to grozi... rozwodem.

Kobiety pasażerki wcale nie są lepsze i też nie pamiętają o tej zasadzie. Na dodatek, udzielając wskazówek, nader często kierują się intuicją, nie zaś wiedzą popartą doświadczeniem.

Radek prowadzi samochód "od zawsze", Joanna nie ma nawet prawa jazdy, ale i tak wie lepiej.
- Radku, zwolnij, jedziesz za szybko.
- 70 na godzinę, to nie jest szybko. Jest normalnie.
- Ale ja wolę, żebyś zwolnił. Znowu mówili w radiu o jakimś strasznym wypadku.
- Joasiu, nie opowiadaj mi tu o wypadkach. Zawsze to samo: wolniej i wolniej. Zbyt wolna jazda też jest niebezpieczna, tak samo jak szybka.
- Hamuj! - Joanna nagle wydaje z siebie dramatyczny okrzyk.
- Co się stało?! - Radek mimo woli gwałtownie wciska pedał hamulca.
- Myślałam, że ten człowiek zaraz wejdzie na jezdnię!
W tym momencie rozlega się głośne bum. Samochód jadący za nimi ląduje na ich zderzaku.
- Ja cię kiedyś uduszę i każdy sąd mnie uniewinni. - Radek nie swoim głosem syczy przez zęby.

W zasadzie wszelki komentarz jest zbędny. Dobrze, że tym razem aktywność doradcza małżonki tylko tak się skończyła.

Odrębną sprawą są kłótnie o samochód. O to, kto ma do niego większe prawo, komu danego dnia jest bardziej potrzebny, kto nim jeździ, a kto głównie tankuje. I znowu siły rozkładają się nierówno. Jeśli w rodzinie jest tylko jeden samochód, to głównie jeździ mąż, a żona dopuszczana jest w sytuacjach szczególnych. Na przykład wtedy, kiedy ktoś trzeźwy musi po imprezie zawieźć do domu osobę na dwóch gazach. Wtedy umiejętności żony są szczególnie cenne, a tolerancja na ewentualne braki w prowadzeniu samochodu gwałtownie wzrasta.

Samochód jest bardzo szczególnym urządzeniem, do którego łatwo wsiąść, ale znacznie trudniej z niego wysiąść, zwłaszcza w biegu, i z tej racji bywa używany jako swoista klatka, w której można załatwić różne sprawy, bowiem jest uzasadniona pewność, że partner będzie musiał wysłuchać wszystkiego, co ma mu się do powiedzenia. Oczywiście w trudniejszej sytuacji jest ten, kto prowadzi. Bo ten, kto siedzi obok, zawsze może czmychnąć na jakichś światłach, o ile wykaże się odpowiednim refleksem i odwagą. Dlatego też małżonkowie z upodobaniem kłócą się w samochodzie, nie bacząc na zagrożenie w bezpieczeństwie ruchu. I nie są to bynajmniej kłótnie związane z prowadzeniem samochodu - dotyczą dzieci, pieniędzy, domu. Przyjrzyjcie się małżeńskim parom zamkniętym w samochodach. Nabzdyczone miny, złe spojrzenia, gestykulacja, nerwowo wypowiadane słowa. Nie wiemy, o co się kłócą, ale widać, że coś dramatycznie roztrząsają. Właściwie samochody powinny być wyposażone w specjalne światło ostrzegawcze: "Uwaga! Kłótnia na pokładzie". Wówczas pozostali uczestnicy ruchu drogowego byliby ostrzeżeni, że należy zachować specjalną czujność, bo rozjuszony kierowca jest kompletnie nieprzewidywalny. Żarty żartami, ale sprawa jest poważna. Ze wstydem przyznaję, że mnie samej zdarzyło się kłócić w samochodzie z zapamiętaniem i było mi wtedy wszystko jedno, co się stanie. Miałam szczęście. Los mnie i tego, komu wymyślałam, oszczędził. Ale nie należy łaskawości losu nadużywać. Dlatego małżonków zaklinam, by sprawy sporne rozstrzygali gdzie indziej niż w blaszanej puszcze poruszającej się z prędkością - oby - 70km/godz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 65
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Boże! Nie spodziewałam się takich peanów:)
Nie powiem, że mi nie pochlebiasz, ale czy naprawdę zasłużyłam?
Dziękuję za (pierwszy) obszerny, konstruktywny komentarz i korektę.
Zaraz poprawię... bez gniewu, bo przecież to chodzi, aby wskazywać nie tylko to, co się podoba. A już ortograficzne - koniecznie...!
Serdecznie... Leo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Jeszcze raz dziękuję pięknie... Pierwszy raz zdarzyło mi się na tym portalu, że czytelnik tak pięknie dziękuje za tekst. Nie jestem ekspertem od prozy, raczej piszę wiersze, raczej o nich mogę coś więcej, ale jak widać trafiłam na inteligentnego profesjonalistę i bardzo, bardzo mi miło...
Cieplutko... Leo.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Zawsze mówię i piszę co czuję. Nie lubię cukrowanych "robali" w swoim i niczyim wydaniu:)
Zatem, komplement w sam razik. Jutro przymierzę się do pańskiej prozy. Już tam luknęłam
i bardzo, bardzo, ciekawie...

Serdecznie... Leo.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Czy ja mówię o zobowiązaniach? Zrobię to z własnej, nieprzymuszonej woli:).

Co do ilości Twoich tekstów - pomalutku będzie więcej. Mnie też denerwuje czekanie na kolejną publikację czegokolwiek. Takie tu wymogi, niestety.
Na dzień dobry:))) Leo.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @ViennaP - he .. he .. he .. zapewne nie - no, ale - mnie, 80-ciolatkowi - to już nie bardzo zaszkodzi, a na chwilę może pomóc :-)))
    • Podejście organiczne: od początku sporo zabiegów surowych, wręcz "cielesnych": deszcze, przeziębienie, trzasnąć, fundamenty.. to mnie od razu ustawiło do pionu. Jest też swoista przerzutnia na warstwę mentalną - bo mamy "miękkie" elementy: np. niewidoczne warstwy. To jest ok, bo "zmiękcza" nieco ten pierwszy plan.   Potem nagle mamy ciężar, oj dzieje się mocno! "pozbawić życia" - to nie są przelewki - słowa mają moc, wpływają na czytelnika, muszą być użyte intencjonalnie. U ciebie się nie wypowiem, być może jest uzasadnienie, okey, po prostu tu mnie trochę przytkało i tyle.   Dalej jest: frustracja, fatalne zakończenie - osobiście nie przepadam za podawaniem "na-wprost" takich emocji. To ma swoja wagę. To jak stawianie kropki, ale tej jednej, na końcu. A przecież jesteśmy w trakcie wiersza :) W sumie sam często popadam w taki zabieg i jak potem czytam, to mi słabo ;)   Dalsza część pozwala odetchnąć - migawka z momentu na osi czasu, obrazek ładnie opisany, taka troszkę wyliczanka, ale zdecydowanie nie uwiera.   Końcówka - to już potwierdzenie. Nie żebym miał na "wszystko wyjebane" ;) ale sam wiesz, atmosfera końcówki została w mi w głowie ;)   Co mi się podoba: - organiczne podejście: ta swoista surowość o której pisałem wyżej, lekko rozbita miękkimi sformułowaniami. - rytm: to bardzo mocny element: czytam i czuję, jak sylaby budują kadencję   Co mi się nie podoba: - nie wyczułem niektórych metafor, ale to subiektywne (taka osobnicza skaza w moim wydaniu); - zbyt szybko mnie "zastopowałeś" - to odniesienie do tych mocnych słów/sformułowań. Jak dla mnie za szybko, za mocno.   Generalnie. Świetny rytm, dobrze się czyta. Co do znaczenia, to w utworach nacechowanych akcentami emocjonalnymi, takim na wprost, nie lubię się wypowiadać na wprost :)   PS. Ech rozgadałem się. Narka!        
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @ViennaP   Może pani poszukać mój esej pod tytułem - "Nowatorska metodologia badawcza" - znajdzie pani pod jakimś moim wierszem w dziale - komentarze, wbrew pozorom: nie wszystko usunąłem - co najważniejsze zachowałem - skopiowałem i wkleiłem gdzieś tam... Jasne, powyższy esej mam na Wordzie.   Łukasz Jasiński 
    • @Wewnętrzny Odgłos   Najpierw jest Ciało i Umysł i Duch - (CUD - trzy pierwsze litery), więc: duchowość jest na samym końcu, otóż to: czy pan coś je i ma pan dach nad głową? Kto pana utrzymuje, kiedy pan non stop jest zajęty duchowością? Mieszka pan w jakimś zakonie kontemplacyjnym?   Łukasz Jasiński 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...