Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

****


Rekomendowane odpowiedzi

Życie to najgorsza rzecz z możliwych, lecz jak dotąd lepszej nie znamy, bo po co komu miłość, sny dusza. Po co to wszystko, skoro na pewno odejdzie.
Nie zależnie od wieku ludzie są ciągle dziećmi, muszą się sparzyć by się nauczyć, tak samo należy najpierw napić się czegoś gorzkiego by potem wiedzieć jak smakuje słodycz bez wybrzydzania.
Śmierć cóż to? Rozróżniamy kilka jej rodzajów, tylko tyle ile jest ludzi, każdy umiera inaczej. Można by śmiało rzec, iż jest nam przypisana wraz z naszym DNA. Unikatowa, a jednak uniwersalna. Ten jej metaliczny posmak zmieszany z rdzą, gorzkością, lecz czasem i wyczekanym ciężko ukojeniem.
Teraz, rozróżniamy kilka jej rodzajów, przepraszam kilka tysięcy, lecz wymienię tylko kilka.
Przestarzała śmierć: bez ekscesów, infamii, immanentna, wyczekana.
Upragniona: po czasie tortur nie tylko tych cielesnych, bowiem scyzoryk słów często kroi delikatnie duszę, rozcinając blizny, wypuszczając czerwone jeszcze parujące i tętniące wspomnienia.
Nowoczesna: szczególnie w Wielkich krajach, na życzenie, bo tak lepiej, bo zawadza, i w ogóle.
Duchowa: Chyba najważniejsza… To wtedy czujemy, że czegoś w nas brak, nie jesteśmy już tacy jak na tych starych zdjęciach. Ten ktoś znał życie tylko z gazet, teraz po tym gorzkim napoju, rozumie czym był ten niby szary strumień codzienności.
Nagła: motocykl rozpędzony do stu kilometrów na godzinę, dwie osoby, a tylko jeden kask. I koniec jest już chyba oczywisty…
Dużo by mówić o czymś tak błahym jak śmierć. Niby takie to złe, a ilu- przynosi radość. Tylko jedno stworzenie ją pokonało, bez większej walki i ofiar, po prostu pamiętało stare sposoby. Ale pamiętaj, nie przekupisz tej wiernej kochanki, nie przebłagasz, nie będziesz nawet wiedział kiedy przyjdzie by jako jedyna pozostać z tobą do samego końca.
Stworzona przez jedno słowo, a tyle zdań nas uczy. Próbowano o niej wciąż mówić by zapomnieć, że istnieje. Potem zakopano ją bo tak było łatwiej. Lecz ten specyfik to dopiero coś. Nie dość, że podniesie największy głaz by dopaść, może nawet i ciebie. To jeszcze z jaką gracją to robi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie najważniejsze w takich krótkich rzeczach (prozą, ale zresztą to odnosi się nie tylko do prozy) jest, po pierwsze własne widzenie, odsłaniane więc tematu tak, jak tego nikt by nie zrobił w ogóle, a tym bardziej lepiej. Bo każdy, przede wszystkim jest tylko sobą, i każdy ma swoje skłonności i upodobania do czego innego. Chodzi więc właśnie o to, że tworząc należy być wiernym, tylko sobie, a nie dorównywać, upiększać, szpanować na ostatnią modę, czy do ostatniej mody, czy z ostatnią modą (czy z jakimi by nie innymi jeszcze preferencjami vel ułatwieniami literackimi). A po drugie należy się trzymać prawdy starej, jak świat, że każda rzecz, jaką się (s)tworzy, powinna mieć głowę, ręce, tułów, nogi i coś więcej, czyli po prostu musi się składać, z wprowadzenia w temat, z opisu vel przedstawienia vel rozwinięcia sytuacji (w czym rzecz, co porusza, o czym to jest), i z zakończenia vel podsumowania, czyli z puenty. Najlepiej więc jest stopniować napięcie i informacje, żeby wybuchnąć (czymś) najlepszym w puencie. I takim właśnie jest dla mnie (przynajmniej w przeważającej części), ten utwór. Że właśnie to, co najlepsze(go) uderzyło mnie w puencie. Powiem wprost, od słów „Dużo by mówić o czymś tak błahym jak śmierć…”, jestem trochę oniemiały tym utworem. A szczególnie jestem pod wrażeniem np. takich wciągających i pouczających zwrotów: „…kiedy przyjdzie by jako jedyna pozostać z tobą do samego końca”, „Próbowano o niej wciąż mówić by zapomnieć, że istnieje. Potem zakopano ją bo tak było łatwiej”, czy samo już (jakże celne) zakończenie utworu „Nie dość, że podniesie największy głaz by dopaść, może nawet i ciebie. To jeszcze z jaką gracją to robi”. A po trzecie, to ja sam chciałbym wiedzieć, dlaczego człowiekowi coś raz wychodzi, a raz nie wychodzi. Ale może to i lepiej, że przepisy przepisami, a twórczość i tak rządzi się swoimi, nigdy chyba niedookreślonymi prawami. Że jednak jakiś talent, czyli jakiś imperatyw wewnętrzny musi w człowieku tkwić, jak jakaś zadra, że nawet wbrew wszelkim przeciwnościom, robi się to, co się robi, (że) nic (wielkiego) ponad to.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...