Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Życie to najgorsza rzecz z możliwych, lecz jak dotąd lepszej nie znamy, bo po co komu miłość, sny dusza. Po co to wszystko, skoro na pewno odejdzie.
Nie zależnie od wieku ludzie są ciągle dziećmi, muszą się sparzyć by się nauczyć, tak samo należy najpierw napić się czegoś gorzkiego by potem wiedzieć jak smakuje słodycz bez wybrzydzania.
Śmierć cóż to? Rozróżniamy kilka jej rodzajów, tylko tyle ile jest ludzi, każdy umiera inaczej. Można by śmiało rzec, iż jest nam przypisana wraz z naszym DNA. Unikatowa, a jednak uniwersalna. Ten jej metaliczny posmak zmieszany z rdzą, gorzkością, lecz czasem i wyczekanym ciężko ukojeniem.
Teraz, rozróżniamy kilka jej rodzajów, przepraszam kilka tysięcy, lecz wymienię tylko kilka.
Przestarzała śmierć: bez ekscesów, infamii, immanentna, wyczekana.
Upragniona: po czasie tortur nie tylko tych cielesnych, bowiem scyzoryk słów często kroi delikatnie duszę, rozcinając blizny, wypuszczając czerwone jeszcze parujące i tętniące wspomnienia.
Nowoczesna: szczególnie w Wielkich krajach, na życzenie, bo tak lepiej, bo zawadza, i w ogóle.
Duchowa: Chyba najważniejsza… To wtedy czujemy, że czegoś w nas brak, nie jesteśmy już tacy jak na tych starych zdjęciach. Ten ktoś znał życie tylko z gazet, teraz po tym gorzkim napoju, rozumie czym był ten niby szary strumień codzienności.
Nagła: motocykl rozpędzony do stu kilometrów na godzinę, dwie osoby, a tylko jeden kask. I koniec jest już chyba oczywisty…
Dużo by mówić o czymś tak błahym jak śmierć. Niby takie to złe, a ilu- przynosi radość. Tylko jedno stworzenie ją pokonało, bez większej walki i ofiar, po prostu pamiętało stare sposoby. Ale pamiętaj, nie przekupisz tej wiernej kochanki, nie przebłagasz, nie będziesz nawet wiedział kiedy przyjdzie by jako jedyna pozostać z tobą do samego końca.
Stworzona przez jedno słowo, a tyle zdań nas uczy. Próbowano o niej wciąż mówić by zapomnieć, że istnieje. Potem zakopano ją bo tak było łatwiej. Lecz ten specyfik to dopiero coś. Nie dość, że podniesie największy głaz by dopaść, może nawet i ciebie. To jeszcze z jaką gracją to robi.

Opublikowano

Dla mnie najważniejsze w takich krótkich rzeczach (prozą, ale zresztą to odnosi się nie tylko do prozy) jest, po pierwsze własne widzenie, odsłaniane więc tematu tak, jak tego nikt by nie zrobił w ogóle, a tym bardziej lepiej. Bo każdy, przede wszystkim jest tylko sobą, i każdy ma swoje skłonności i upodobania do czego innego. Chodzi więc właśnie o to, że tworząc należy być wiernym, tylko sobie, a nie dorównywać, upiększać, szpanować na ostatnią modę, czy do ostatniej mody, czy z ostatnią modą (czy z jakimi by nie innymi jeszcze preferencjami vel ułatwieniami literackimi). A po drugie należy się trzymać prawdy starej, jak świat, że każda rzecz, jaką się (s)tworzy, powinna mieć głowę, ręce, tułów, nogi i coś więcej, czyli po prostu musi się składać, z wprowadzenia w temat, z opisu vel przedstawienia vel rozwinięcia sytuacji (w czym rzecz, co porusza, o czym to jest), i z zakończenia vel podsumowania, czyli z puenty. Najlepiej więc jest stopniować napięcie i informacje, żeby wybuchnąć (czymś) najlepszym w puencie. I takim właśnie jest dla mnie (przynajmniej w przeważającej części), ten utwór. Że właśnie to, co najlepsze(go) uderzyło mnie w puencie. Powiem wprost, od słów „Dużo by mówić o czymś tak błahym jak śmierć…”, jestem trochę oniemiały tym utworem. A szczególnie jestem pod wrażeniem np. takich wciągających i pouczających zwrotów: „…kiedy przyjdzie by jako jedyna pozostać z tobą do samego końca”, „Próbowano o niej wciąż mówić by zapomnieć, że istnieje. Potem zakopano ją bo tak było łatwiej”, czy samo już (jakże celne) zakończenie utworu „Nie dość, że podniesie największy głaz by dopaść, może nawet i ciebie. To jeszcze z jaką gracją to robi”. A po trzecie, to ja sam chciałbym wiedzieć, dlaczego człowiekowi coś raz wychodzi, a raz nie wychodzi. Ale może to i lepiej, że przepisy przepisami, a twórczość i tak rządzi się swoimi, nigdy chyba niedookreślonymi prawami. Że jednak jakiś talent, czyli jakiś imperatyw wewnętrzny musi w człowieku tkwić, jak jakaś zadra, że nawet wbrew wszelkim przeciwnościom, robi się to, co się robi, (że) nic (wielkiego) ponad to.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Cienia tu nie dostrzegłem;) raczej tak intensywny proces spalania, że wystarczyłoby budulca - lirycznego, metaforycznego, emocjonalnego - na kilka wierszy. Gdy już opadnie ferwor, może warto pomyśleć nad uporządkowaniem tej materii. Tekst odsłania bogatą wyobraźnię, swobodnie przemieszcza się między obserwacją realnych zjawisk a warstwą metafizyczną i symboliką odniesień, a jednocześnie miejscami skręca w obszary, które poezja powinna omijać. Pył rozkoszy, żar serc, ciężar pustki, ból, wieczność, ból kwitnący w ekstazie.... W tekście jest tyle fantastycznych metafor, oddających siłę, brutalność i niesamowitość opisywanej namiętności (np. kapitalny fragment o rekinach), które bezlitośnie docierają do samego szpiku pierwotnej zmysłowości, że nie potrzeba dodatkowo ich tak łopatologicznie rozkodowywać na oczach czytelnika. W utworze jest też bardzo dużo powtórzeń, nie wszystkie wydają mi się konieczne. Za jakiś czas weź ten wiersz do tablicy i przepytaj z każdej linijki. Co jest naprawdę uzasadnione, a z czego można zrezygnować. Zdaję sobie sprawę że chaos tekstu (nawiasem mówiąc, bodajże trzykrotnie pojawił się w utworze) jest zamierzony, bo chaos to dzikość a wiersz ma być kosmiczno - cielesną topielą. Jednak Twoim zdaniem, jako poety, jest wywołać wrażenie żywiołowości w głowie odbiorcy, a samemu zachować kontrolę nad słowami. To istotne, zwłaszcza że lubisz utwory raczej dłuższe niż krótsze, gdzie nie można pozwolić sobie na werbalny bezład i na to, żeby treść zjadała sama siebie.  
    • Była taka knajpa, porządna nawet ceny w niej były zupełnie dzisiejsze ktoś poprosił o stawki sprzed trzech lat i ok. Cóż, nie dało się tego zrobić. No ale ktoś w knajpie wpadł na ceny z niechybnej półki za dwa lata... I dopiero wtedy nastał rodzaj końca. Knajpa - owszem świeciła - ale głównie pustkami. Popijał w niej właściwie tylko pewien pan bogacz, ale on już osiągnął pensję w wysokości za dwa lata.   Warszawa – Stegny, 19.07.2025r.  
    • @Corleone 11 Cieszy mnie, że tak wnikliwie przeczytałeś mój tekst. Bardzo, bardzo dziękuję. Postaram się wszystko poprawić według powyższego i zapamiętać na przyszłość;-)

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @Waldemar_Talar_Talar Dziękuję za odwiedziny! Pozdrawiam serdecznie! @Leszczym Bardzo mi miło, pozdrawiam

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Nie wiem, co mam ze sobą w życiu zrobić, to pójdę w politykę. Słabe. Nie w sensie poetyckim, oczywiście. 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...