Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ejjj, co jecie na śniadanie...?


Marcin_Erlin

Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 63
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Weź się puknij Mości Marcinie; ja tu jestem w sprawach wagi narodowej! Ja nie gadam z tobą, tylko wypowiadam się na temat, w publicznym miejscu, na oficjalnym portalu, gdzie mam dowolność wybierania najbardziej frapujących mnie kwestii... I to jest ta! Właśnie. A ty se ochłoń, i zapomnij, że niby ja się do autora zwracam, a nie na temat mówię, bo to mnie obraża, Lucku ;))))
Więc tak. Wsiądź w tramwaj linii siedem. jedź cztery przystanki. Przesiądź się na pośpieszną "efkę": dwa przystanki. Wejdź na dworzec i wsiądź do pociągu jadącego w lewo. Siedemnaście godzin jazdy. Wysiądź. złap okazję jadącą pod górkę. Jedź do szczytu. Tam będzie stał taki siwy pingwin, jemu to powiedz.

...spóźniłem się, pingwina już nie było, zostawił wiadomość: moczem ją wyparzył w śniegu, ledwo mogłem odczytać, bo wiesz... No wiesz, przecież znasz pingwina też; jego mocz też znasz (pingwin niełatwo miał z tą korespondencją, ale wykombinował, zobacz, jednak). A później przeczytałem co tam było napisane w koncu - bo palcem poprawiłem litery, oblizałem, i tak się mocno skupiłem...
Nie dzwoń już do pingwina lepiej Marcin. Mówię ci. Dziwnie wyglądałeś na tym śniegu.

PS Powiem ci w tajemnicy - ale tylko tobie, więc nikomu nie mów! - że pingwin mi powiedział, że ty jesteś debil, bo zawsze mówisz coś o nim, a w ogóle nic nigdy nie wiesz... bo jesteś głupi. Ale nie mów mu, że ci powiedziałem. Ja od razu mówiłem, żeby tak nie mówił.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Więc tak. Wsiądź w tramwaj linii siedem. jedź cztery przystanki. Przesiądź się na pośpieszną "efkę": dwa przystanki. Wejdź na dworzec i wsiądź do pociągu jadącego w lewo. Siedemnaście godzin jazdy. Wysiądź. złap okazję jadącą pod górkę. Jedź do szczytu. Tam będzie stał taki siwy pingwin, jemu to powiedz.

...spóźniłem się, pingwina już nie było, zostawił wiadomość: moczem ją wyparzył w śniegu, ledwo mogłem odczytać, bo wiesz... No wiesz, przecież znasz pingwina też; jego mocz też znasz (pingwin niełatwo miał z tą korespondencją, ale wykombinował, zobacz, jednak). A później przeczytałem co tam było napisane w koncu - bo palcem poprawiłem litery, oblizałem, i tak się mocno skupiłem...
Nie dzwoń już do pingwina lepiej Marcin. Mówię ci. Dziwnie wyglądałeś na tym śniegu.

PS Powiem ci w tajemnicy - ale tylko tobie, więc nikomu nie mów! - że pingwin mi powiedział, że ty jesteś debil, bo zawsze mówisz coś o nim, a w ogóle nic nigdy nie wiesz... bo jesteś głupi. Ale nie mów mu, że ci powiedziałem. Ja od razu mówiłem, żeby tak nie mówił.
No patrz...mnie mówił to samo o tobie...kłamca-kłamca jeden,pinokio pierdolony...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Już wróciłeś? Ale ty szybki jesteś!Co ci pingwin odpowiedział?

Co mi pingwin powiedział, to nawet tobie nie powiedział, a ja ci i tak powiedziałem, więc powinieneś wiedzieć, tylko że w sumie pingwin wtedy dobrze powiedział, dlatego teraz już wiem jak to było. Ja zresztą nie wiem, to on powiedział. Idź do niego i zapytaj. Dobrze wiesz gdzie on mieszka, sam mi mówiłeś gdzie, tylko że jak zwykle - jak pingwin powiedział - znowu chooooja wiedziałeś.
;)
Często tak ci się robi?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Co mi pingwin powiedział, to nawet tobie nie powiedział, a ja ci i tak powiedziałem, więc powinieneś wiedzieć, tylko że w sumie pingwin wtedy dobrze powiedział, dlatego teraz już wiem jak to było. Ja zresztą nie wiem, to on powiedział. Idź do niego i zapytaj. Dobrze wiesz gdzie on mieszka, sam mi mówiłeś gdzie, tylko że jak zwykle - jak pingwin powiedział - znowu chooooja wiedziałeś.
;)
Często tak ci się robi?

Często i mocno. Tak mi się robi. Wybacz. Nie mów nic pingwinowi.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Często i mocno. Tak mi się robi. Wybacz. Nie mów nic pingwinowi.
A czy to boli? ( Mówią, że nie, ale zapytam znawcę tematu)

A więc jako znawca wszelakich i nie tylko takich tematów orzekam że owszem, boli - i nie przestaje boleć, i uciska... A rozrasta się stale. Są na to sposoby: grzyby (marynowane).
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


A czy to boli? ( Mówią, że nie, ale zapytam znawcę tematu)

A więc jako znawca wszelakich i nie tylko takich tematów orzekam że owszem, boli - i nie przestaje boleć, i uciska... A rozrasta się stale. Są na to sposoby: grzyby (marynowane).
Yhy, mogłem się domyśleć, piszesz koment o 16:56:24, a następnie go edytujesz o 16:59:59 czyli najpierw piszesz, potem myślisz, a impuls z rąk do mózgu leci ponad trzy minuty...i teraz tak: albo masz takie długie łapy albo łeb jak koń wielki albo impuls celu nie może znaleźć?
Oto dowód:
Ostatnio edytowany przez ledwo głupi (Dzisiaj 16:59:59)




--------------------------------------------------------------------------------

Dnia: Dzisiaj 16:56:24, napisał(a): ledwo głupi
Komentarzy: 1692
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



A więc jako znawca wszelakich i nie tylko takich tematów orzekam że owszem, boli - i nie przestaje boleć, i uciska... A rozrasta się stale. Są na to sposoby: grzyby (marynowane).
Yhy, mogłem się domyśleć, piszesz koment o 16:56:24, a następnie go edytujesz o 16:59:59 czyli najpierw piszesz, potem myślisz, a impuls z rąk do mózgu leci ponad trzy minuty...i teraz tak: albo masz takie długie łapy albo łeb jak koń wielki albo impuls celu nie może znaleźć?
Oto dowód:
Ostatnio edytowany przez ledwo głupi (Dzisiaj 16:59:59)




--------------------------------------------------------------------------------

Dnia: Dzisiaj 16:56:24, napisał(a): ledwo głupi
Komentarzy: 1692

Jak dla mnie wszystko się zgadza - niczego bym nie zmieniał, niczego też nie wybierał: ja mam wszystko na raz, mam też więcej jeszcze, ale nie będę wyjawiał całej prawdy, nie będę nawet jej owijał w bawełnę, ani nie powiem dowcipu, najpierw nie powiem a później nie pomyślę, rzeczowo, wiadomo, po mojemu ;)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Yhy, mogłem się domyśleć, piszesz koment o 16:56:24, a następnie go edytujesz o 16:59:59 czyli najpierw piszesz, potem myślisz, a impuls z rąk do mózgu leci ponad trzy minuty...i teraz tak: albo masz takie długie łapy albo łeb jak koń wielki albo impuls celu nie może znaleźć?
Oto dowód:
Ostatnio edytowany przez ledwo głupi (Dzisiaj 16:59:59)




--------------------------------------------------------------------------------

Dnia: Dzisiaj 16:56:24, napisał(a): ledwo głupi
Komentarzy: 1692

Jak dla mnie wszystko się zgadza - niczego bym nie zmieniał, niczego też nie wybierał: ja mam wszystko na raz, mam też więcej jeszcze, ale nie będę wyjawiał całej prawdy, nie będę nawet jej owijał w bawełnę, ani nie powiem dowcipu, najpierw nie powiem a później nie pomyślę, rzeczowo, wiadomo, po mojemu ;)
10 dag pietruszki
2 cebule
1/2 ząbka czosku
0,5 litra moczu własnego
Całość wymieszać, rozbić na miazgę, wcierać dwa razy dziennie w głowę, za trzecim padołem mądrości. Przez tydzień. ( Mnie pomogło)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Jak dla mnie wszystko się zgadza - niczego bym nie zmieniał, niczego też nie wybierał: ja mam wszystko na raz, mam też więcej jeszcze, ale nie będę wyjawiał całej prawdy, nie będę nawet jej owijał w bawełnę, ani nie powiem dowcipu, najpierw nie powiem a później nie pomyślę, rzeczowo, wiadomo, po mojemu ;)
10 dag pietruszki
2 cebule
1/2 ząbka czosku
0,5 litra moczu własnego
Całość wymieszać, rozbić na miazgę, wcierać dwa razy dziennie w głowę, za trzecim padołem mądrości. Przez tydzień. ( Mnie pomogło)

Pomogło, bardzo.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


10 dag pietruszki
2 cebule
1/2 ząbka czosku
0,5 litra moczu własnego
Całość wymieszać, rozbić na miazgę, wcierać dwa razy dziennie w głowę, za trzecim padołem mądrości. Przez tydzień. ( Mnie pomogło)

Pomogło, bardzo.
Co pomogło? Tak szybko to nawet mocz nie zdążył ostygnąć! O cholera, zapomniałem nadmienić, że miał być schłodzony! Dobry Jezu...! Przyjąłeś właśnie specyfik na bycie cierpiętnikiem...wybacz.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Pomogło, bardzo.
Co pomogło? Tak szybko to nawet mocz nie zdążył ostygnąć! O cholera, zapomniałem nadmienić, że miał być schłodzony! Dobry Jezu...! Przyjąłeś właśnie specyfik na bycie cierpiętnikiem...wybacz.

Tobie...pomogło...bardzo. Ale coś ci się teraz pomieszało jednak przez chwilę Marciś; może wrócisz do kuracji? ;)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Co pomogło? Tak szybko to nawet mocz nie zdążył ostygnąć! O cholera, zapomniałem nadmienić, że miał być schłodzony! Dobry Jezu...! Przyjąłeś właśnie specyfik na bycie cierpiętnikiem...wybacz.

Tobie...pomogło...bardzo. Ale coś ci się teraz pomieszało jednak przez chwilę Marciś; może wrócisz do kuracji? ;)
Słuchaj, odczekaj tydzień, nic nie rób, jak ci przez czas nie wyrośnie trzecia głowa pod lewą pachą, użyj zimnego, powtarzam, ZIMNEGO...Będę się za ciebie gorąco modlił....
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • a może morze jesteśmy sami bez uniesień bez fal namiętności noc otula nas rybim ogonem łuszczą się sny rozmaite   zimno drapie się za głowę panele podłogowe imitują mokry piach i senną plażę na odludziu   chore zatoki dokuczają nieobecnym dryfujące myśli wyrzuciło na brzeg zrywamy się zachłannie każdy w swoją muszlę
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Zaiste, różne rzeczy można ciąć, słowa zwykle to definiują. Dziękuję i pozdrawiam :)
    • Pozdrawiam i dziękuję @iwonaroma i @Leszczym   Troszkę zmieniłam. Koronka nie w zębie ale na zębie, w zasadzie nie o zęby chodzi lecz półmrok, dodałam ostatni wers, żeby może bardziej w stronę owego kłusownictwa., czyli kłusującego kundelka.   Dziękuję wszystkim, daliście mi zdaje się "medal" ;-) rozumiem, że dla Żabki, to się zgadzam :-) Miłego
    • Niestety bywa, że alko i dragi i wtedy nic innego się nie liczy. Pozdrawiam
    • Trochę inna wersja dawnego tekstu   Cześć. To tylko ja. Chyba jako całość lub nie. Jeżeli masz tyle cierpliwości co ostatnio, to czytaj. Jeżeli przeciwnie, to chociaż napisz, o czym nie przeczytałaś. No dobra. Tyle wstępu.   Trudność to dla mnie wielka, zwyczajność z mego pióra na papier bezpowrotnie spuszczać. Aczkolwiek – chociaż takową lubię – to bez udziwnień, ciężko mi zaiste lub po prostu taki wybór chcianą przypadłością stoi. Pisząc dziwnie o zwyczajności i prostocie kwadratowych kół, zawikłanie w umysłach sprawić mogę, a nawet bojkot, takich i owakich wypocin, lub nawet laniem wody zalać.   Gdybym koślawym grzebieniem, włosy w przypadkowym kierunku przeganiał, to skutek byłby podobny. No cóż. Żyję jakoś na tym pięknym świecie, co wokół roztacza połacie, pośród bliźnich, zwierząt, roślin różnorodnych, rzeczy ożywionych i martwych, dalekich horyzontów i niewyśpiewanych piosenek, a w tym co piszę teraz, nadmiar zaimków osobowych, co w takim rodzaju tekstu, jest uzasadnione.   Napisz proszę, co w twoim życiu uległo zamianie. Co zyskałaś, co straciłaś. Czy odnalazłaś szczęśliwą gwiazdę na nieboskłonie ziemskich ścieżek. Jeżeli nie, to masz w tej chwili szukać. Choćby z nosem przy padole, twojej upragnionej gwiazdy. Gdy ulegniesz poddaniu, to już zostaniesz na dnie wąwozu niemożliwości, opłakując swój los.   A jeśli źli ludzie ciebie podepczą, to nadstaw im jedną siedemdziesiątą siódmą część policzka. Bez przesady rzecz jasna. Czasami oddaj! Pamiętaj, taką samą miarą będziesz osądzona, jaką ty innych sądzisz. Ile szczęścia dajesz, na tyle zasługujesz. O cholera. Co za banały wyłuszczam.   Proszę cię. Pozostań przewrotną, ale nie strać równowagi. Pamiętam, że często błądziłaś wzrokiem po ogniu, a myślałaś o rześkim strumyku. To mnie w tobie fascynowało. Nieokiełzane myśli, wiecznie związane w supełki, które wielu próbowało rozplątać, bez widocznego skutku. Tylko ósme poty wylali i tyle z tego było.   Przesyłam tobie taki śmieszny przerywnik, dla odprężenia umysłu.   twoje zwłoki są w rozkładzie twoje ciało gnije już twoją trumnę sosenkową pokrył zacny cudny kurz   twoje czarne oczodoły białej czaszki perłą są a piszczele szaro złote jak diamenty ślicznie lśnią   No i co? Zaraz jest ci weselej, nieprawdaż? Przyznać musisz. Oczywiście wierszyk nie dotyczy ciebie. Kiedyś tak, jeżeli twój trup nie spłonie. Póki co, wolę cię zapamiętać obleczoną w ciało. Ładne i zgrabne zresztą. Ale dosyć tych słownych uciech. Musisz jednak przyznać, że ci lżej na sercoduszy.    Tak bardzo tobie współczuję, że masz jeszcze siły na czytanie tych moich ''mądrości''. Tym bardziej, że nie czytam wszystkich twoich, ale jestem przekonany, że ty czytasz moje sądząc po tym, co odpisujesz. Wiem, wredne to z mojej strony, do utraty tchu. Mam jednak pewność, że nie wyznajesz zasady: coś za coś. Ja też jej nie wyznaje. Wolę coś twojego przeczytać, jak prawdziwie chcę, niż czytać na siłę, gdy naprawdę: nie chcę.   To skądinąd byłoby dowodem braku szacunku i lekceważenia twojej osoby. Mam trochę pokręconą psychikę w wielu sprawach. Do niektórych podchodzę: inaczej. A zatem pamiętaj: nie wszystkie moje listy musisz czytać. Na pewno nie popadnę w otchłań obrażań. Chyba, że obrażeń, jak dajmy na to w coś walnę lub ktoś lub coś, mnie.   Aczkolwiek bywa, iż żałość odczuwam wielką, do suchej nitki białej kości. Proszę, poniechaj zachwytów nad tym co piszę, bo jeszcze przez ciebie na liściach bobkowych osiądę speszony, a to spłodzić może, psychiczny uszczerbek na zdrowiu... a to z kolei na braku moich listów. Czy naprawdę jesteś przygotowana na tak dotkliwą stratę?    Dzisiaj znowu byłem latawcem, który pragnął wzlecieć i kolejny raz, spalił lot na panewce. Ciągle ogon wlecze po ziemi. Znowu lecę nie do góry, ale w bezdenny dół, w długą ciemną przestrzeń. Głębiej i głębiej, dalej i dalej. Światło mam głęboko w tyle, ale jeszcze trochę kwantów na plecach siedzi. Nieustannie widzę przed sobą własny cień. Ścigam go, bo nie mam innego wyjścia. Wyjście zostawiłem daleko nade mną.   Kiedy wreszcie będzie koniec. Raz na zawsze. Na zawsze z wyjściem i na zawsze z wejściem. Co będzie po drugiej stronie, skoro potrafię tylko spadać. Kiedyś, gdy mogłem oprzeć jaźń o jasne ściany, to były mi obojętne. Teraz przeciwnie, lecz mijam je za szybko. Są tylko smugami. Bo wiesz jak jest. Światło bez cienia sobie znakomicie poradzi, lecz cień bez światła istnieć nie może.    Nie czytaj tej mojej głupawej pisaniny, jeżeli nie chcesz. Zrób kulkę i wrzuć do ognia. Niech spłonie. Nawet już nie wiem, jak smakuje gniew.    Stoję oparty o ścianę. Widzę lecącą w moim kierunku strzałę z zatrutym ostrzem. Nie mogę ruszyć ciała, znowu przyklejony do otynkowanych, ułożonych w mur cegieł. Są częścią mnie. Ciężarem, którego tak naprawdę nie dźwigam, a jednak odczuwam, jako zafajdany kleisty los. Ciekawe czyja to wina? Raczej nie muszę daleko szukać, by znaleźć winowajcę. Jest zawsze całkiem blisko.    Nagle zdaję sobie sprawę, że nie zabije mnie żadna strzała, tylko kupa duszącej gruzy. Tańcząca kamienna anakonda, pragnąca udusić i wycisnąć: całe posklejane rozdwojone wnętrze, żebym mógł je na spokojnie obejrzeć, przemyśleć i uwolnić trybiki z piasku. Wystawiam ręce na boki. Nic z tego. Odepchnięcie niemożliwe. Czerwone cegły pod skórą tynku, pulsują niczym krew w tętnicy.    Nagle przypominam sobie. To z własnej woli posmarowałem klejem pokręcone ego i oparłem o niby szczęśliwą ścianę. Jakiż wtedy byłem pewny swoich możliwości. A jaki głupi i naiwny. Myślałem, że oderwę jaźń w każdej chwili. Gówno prawda. Sorry.    Nogi nadal zwisają poza parapet mnie. Zasłaniam stopami uliczny ruch i mrówczanych ludzików. Wyciągam ręce przed siebie. Zasłaniam chodnik. Rozkoszny wietrzyk szeleści we wspomnieniach, przerzucając kartki niewidocznej księgi. Niektóre wyrwane bezpowrotnie. Pozostał tylko wzdłużny, postrzępiony ślad.   Nagle zasłaniam wszystko przezroczystością. Tylko spod prawego rogu zwisającego buta, wychodzi dziwna, tycia postać. Widzę ją wyraźnie, pomimo dużej odległości. Pokazuje mi środkowy palec. To matka głupich. Zaraz na nią skoczę i jej tego palucha złamię. Odzyskam wiarę we własne siły i lepszy los.    Pomału kończę na dzisiaj... z tą pseudofilozofią. Na drugi raz napiszę bajkę, co na jedno, chyba wyjdzie. Na przykład o człowieku, który po swojej śmierci, musi całą wieczność leżeć w trumnie na własnych rozkładanych zwłokach, jako pokutę za grzechy, które popełnił. Cały czas będzie tam jasno, a zmysł zapachu nie zostanie wyłączony. Oczu nie będzie mógł zamknąć, leżąc twarz w prawie twarz i żadnego spania. On sam nie ulegnie rozkładowi z uwagi na ciasnotę.   No nie! Nawijam banialuki w sumie lub innej rybie. To jeno metafora. Dla rozluźnienia powagi. Pomyśl o kwiatkach na łące. O modrakach i stokrotkach, makach i pasikonikach. Jak ładnie pachną, dopóki nie zwiędną i zdechną. O białych uroczych barankach, płynących po błękitnym oceanie do złotego portu o barwie słońca, otulonego szatą horyzontu, w kolorze pomarańczy z nadszarpniętą skórką. Co chwila jest oświetlona, obsraną przez muchy, lecz mimo wszystko działającą, żarówką morskiej latarni.     Wiesz co, tak sobie pomyślałem, że jest sprawą niemożliwą, by nie wypełnić czasu całkowicie. Nasze poczynania przyjmują kształt czasu, w którym są. Z tym tylko, że istnieją różne rodzaje: cieczy i naczyń. Największa klęska jest wtedy, gdy takie naczynie rozbić na wiele kawałków i nie móc go z powrotem posklejać, bez względu na to, ile czasu zostało. A jeszcze gorzej, gdy są to naczynia połączone i tylko jedno ulegnie destrukcji, a drugie zostanie całe, lecz i tak rozbite.    Jeżeli przeczytałaś te moje bajanie, to gratuluję cierpliwości. Napisz proszę. Może przeczytamy, a może nie.    Na koniec zwyczajowy przerywnik.    Miłość    zostańmy w naszym świecie lecz zabierzmy butle tlenową z powietrzem może być różnie gdyż ty ze mną a ja z tobą
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...