Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Wam łatwiej było
Wasz wróg, Wasz kat
Otwarcie stawał na ulicach
Z odkrytą twarzą i uniesioną głową
Wam łatwiej było
Wasz bunt, Wasz gniew
Słusznym był i prawdziwy
Sprawiedliwość i Nemezis
Stały za waszymi plecami

Wam naprawdę łatwiej było
Wy byliście świadkami i ofiarami
I wtedy walka miał sens
A barykady były tylko dwie
Wy i Zło
Czerń Krew i Biel
Jakie to było proste
Jak Was wielu w to wierzyło
Kiedyś

Teraz z Was tylko omszałe nagrobki
Zostały
Brzozowe krzyże i kości proch
Macie szczęście że teraz nie żyjecie
Że nie przyszło Wam żyć w tym
Czasie mroku
Błądzimy jak ślepe dzieci we mgle
Słuchając dzwonów fałszywych świątyń
Nie rozumiejąc przepowiedni w kamieniach rytych

Wam było łatwo
Teraz wróg to każda mijana na ulicy
Twarz
Jesteśmy Pokoleniem Sierot
Resztą wydaną za wielkie czyny nie nasze
Nie czcimy herosów i Prometeuszy
Ani radosnych słońca pieśni
Nie wierzymy starym prorokom
A nowych mamy za obłąkanych
-Sami obłąkani!
Zagubieni
Waszą chwałą i Waszym męczeństwem
Którego nie rozumiemy

Nie widzę w swoich marzeniach
Spokojnej przystani myśli i serc
Kolejne burze zlewają się w jedno
Pasmo utkane z wątpliwości i żalu
Że być nam przyszło
Pokoleniem Zagubionych
Wlokących się z pochylonymi głowami
Wpatrzeni w spękane chodnikowe płyty
Szukając Waszych cieni
Zamknięci w labiryncie
Dzisiejszych dni
Wam – Kolumbowie, Powstańcy i Reszta
Łatwiej było walczyć, ginąć i żyć
I nie próbuję Was zrozumieć
Ani nas rozgrzeszać

Wypada tylko
Podziękować za Testament milczeniem

Za przepisanie na nas
Niedzisiejszych wartości…

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • to była najczarniejsza godzina nocy kiedy świat zaczął im się kurczyć na grudzie ziemi obiecanej w makiawelicznyn kontraście ryk sytych oprawców głód i brud wiekuisty tu obrzezali ich z życia i ułożyli w kopiec swoisty trójkąt Pascala mrowisko przeszłości utleniając się zamknęli Księgę Wyjścia i na skraju koszernego nieba tańczą w kole Mojżesza    
    • @Jacek_Suchowicz Każda wymówka jest dobra teraz trend jest na Bobra Pozdr.
    • @Jacek_Suchowicz dzięki  Również pozdrawiam 
    • @Jacek_Suchowicz Satysfakcja dla mnie spora Fajny wierszyk, mądry morał. Pozdrawiam Adam
    • Wszystko o kant – czegokolwiek. Łóżka, stołu, spodni. Teorii Immanuela przedstawionej w Krytyce. Wszystko zbłąkaniem rozumu na ścianie w postaci iluzji. Powinienem być instead of – to anielski młyn - jestem, zniekształcony głos Boga u Lema. Wyjątkowe stany – somnambulizm pod oknem ukochanej w postaci zespołu Elpenora – niech szlag trafi fantastykę i pchły (kogokolwiek, kolego). Shut up!, duplikacja dwóch w syndromie Gansera – mój stres, twój wybór –  choćby kur, miss world, studiowanie popisu składania jaj przed kogutem, resztki snów pochowanych paskiem zegarka na przegubie dłoni. Starej dłoni. Wszystko jest kantem i o kant – czegokolwiek. Niech trafi szlag – was, mnie, ich – przede wszystkim ich,   onych. Oto jestem – bez zgody. Według artykułu dwudziestego trzeciego. Opisuję, co widzę – i bez urazy. Że ściąłem drzewo dobra i zła – patologiczne upicie – splotłem wieniec cierniowy, nakładając na głowę przeźroczystej postaci welon. I zawołałem – sanna! Ho, ho - jak ja wołałem – owe sanna! I kląłem przy tym to, na czym świat stoi. Aż padł  na twarz, uruchamiając wszystkie mięśnie, każdy, nawet najmniejszy miocyt, to nie był krzyk – by wydyszeć –  Eli, Eli, lema lema lema… (jak kibic) sabachthani. Shut up! – zakrzyknął (i to był ryk) setnik  w obcym języku. Przebili mu bok, krwawił – wyciągnęli na środek drogi, Longinus pochylony nad Caiusem. Płakał. Ten pierwszy. I usłyszałem, jak jakaś kobieta – pięćdziesiąt lat – przeklina świat, nas, żołdaków po obu stronach granicy, pograniczników, wieczną ruchomość celu. I pomyślałem, że drab leżący obok jest ŚWIĘTY. A drab, skulony obok – przeklęty. I rozdarłem kotarę, by widzieć obu. Boga – ŚWIĘTY, ŚWIĘTY, ŚWIĘTY Serafinów i Tronów, w piżamie, gdzie ukryty papieros, dłoń na szyi strażnika zaciśnięta w nienawiść.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...