Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

- Masz szluga? – zagadnął – Nie bądź bezbożnikiem. Syn stwórcy kazał się dzielić, więc obstaw pojara, koleś. Smolisz Lucky Strike’i. Chłopaki w Wietnamie nosili je przypięte do hełmów. Bezczelne skurwysyny. A żółtki prali w nich seriami swoich cekaemów. Dzięki, wezmę dwa. Jednego na czarną godzinę tych ciężkich czasów.
Wiesz, stara wystawiła mi walizki za próg i powiedziała, żebym poszedł do diabła. Wyobrażasz sobie, po piętnastu latach małżeństwa, nie dostałem nawet wyjaśnienia, o co chodzi. Pozbawiła mnie dachu nad głową. Dobra, parę razy wróciłem do chałupy nabity jak szpadel, ale wypłatę oddawałem. Nie całą, bo przecież też mam swoje potrzeby, co nie? W soboty odkurzałem i wyrzucałem śmieci, więc co - taki ze mnie łobuz? Nigdy nie bzykałem jej koleżanek i sąsiadek z bloku. Nawet, jak przyjeżdżała teściowa, to zamieniałem z nią kilka słów. Na przywitanie: „cześć” i na pożegnanie: „no, to do zobaczenia”. Starałem się, naprawdę. Robiłem dobrą minę do złej gry, ale chociaż próbowałem. No powiedz, że równy ze mnie chłop. Gdyby ci mamuśka żonki prasowała gacie i skarpety, a do tego układała je w szufladzie, nie wywaliłbyś baby na zbity pysk?! Kurwa, bez jaj, no nie mam racji? Ludzie mają zryte czachy, ale ja miałem mordę na kłódkę i gdzie teraz jestem? Ślęczę pod pieprzonym mostem, aż przestanie padać. Czekaj, słuchaj, nie chcę być natrętny, ale masz może parę złotych pożyczyć?. No wiesz - na chleb, rozumiesz. Ale ty masz piękne oczy. Takie duże, niebieskie, jak ona - moja lepsza połówka. Tak, masz oczy, jak moja żona, tyle że ona mnie bije. Kurwa, wstyd się przyznać. Musze złapać tchu. To nie jest łatwe o tym gadać. Wiesz, jak facet płacze, to już nie jest zabawnie. To znaczy, że sprawa jest poważna. Biła mnie suka, a ja patrzyłem na nią oczami zbitego psa. Kocham ją. Nie jestem damski bokser, ale powinienem jej wypłacić jednego tak, żeby poczuła smak męskiej pięści. Myślisz, że to zły pomysł, żebym się zniżył do jej poziomu? Suka, ale ją kocham. Widuję ją, jak prowadzi dzieciaki ze szkoły. One nawet nie podbiegną. Udają, że mnie nie widzą. Tak, jakbym nie istniał. Może dla nich umarłem? Zajebisty ten szlug. Wiesz, że żołnierze amerykańscy w Wietnamie... Już mówiłem. To bardzo smaczny tytoń. Okej, dzięki. Do następnego! Dobry z ciebie człowiek, możesz przypisać sobie dobry uczynek. Bóg na pewno to doceni.
Chłopaki, wychodźcie! Kolejny frajer łyknął ściemę. Na mózgojeba starczy. Leć, młody i nie kituj, tak jak ostatnio, że się potknąłeś i się niechcący potłukło. Leć już!

Opublikowano

Literówki Panpanie! Oprócz powalającej"...Nigdy nie bzykałem jaj koleżanek..." jeszcze kilka... słyszałeś Pan dowcip o złotej rybce?:
Przychodzi gościu do złotej rybki i mówi:
- chciałem złożyć reklamację!
Rybka na to:
- ale o so ci choci gościu!? Chciałeś ekstra furę! Nikt nie ma drugiego takiego Bugatti na świecie! Chciałeś kasę? Masz szmalu w cholerę i torchę! Chciałeś ekstra dupy!? Masz najlepszy towar w mieście! O so ci więc choci!?
A gościu:
- niby tak...mam co chciałem...ale co z tego, jak wszystko rybą jedzie...

Cyt! Już lecę...!

Opublikowano

A mi się strasznie podobało może to przez to że wybrałeś fajna koncepcje na opowiadanie a może dlatego że zdarzyło mi sie juz nie jedną taką rozmowę (monolog) przeprowadzić.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


dziękuję za dobre słowo i za kawał dobrej roboty w Twoim wykonaniu Madziu - my wiemy o co kaman;))
pozdrawiam
r

:)))))))))))
robota Twoja, moja - przyjemność
:D
jakkolwiek to brzmi!
:*
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


dziękuję za dobre słowo i za kawał dobrej roboty w Twoim wykonaniu Madziu - my wiemy o co kaman;))
pozdrawiam
r

:)))))))))))
robota Twoja, moja - przyjemność
:D
jakkolwiek to brzmi!
:*
brzmi dobrze, nawet bardzo;))))
najlepszego

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Tego nie słychać kiedy serce pęka. Zimne ukłucie, jakby w środku coś się zerwało. Nie widać nic, lecz oczy ciemnieją. Ciężki oddech. Głos słabnie. Czas i powietrze staje. Co ty robisz. Noc. I tylko cień zaczyna mówić w twoim imieniu. Jak mogłeś! Bracie. No jak? A ty, dlaczego mu na to pozwalasz - Dlaczego?
    • Sąsiedzkie smaki tianguis między blokami rodzinny piknik grają w Dobble ona wierci ognistym ciałem madrytczykom za trzy lata umrze jej matka na pogrzebie wpatrzę się w jej przyschniętą twarz resztkami melona na Kijowskiej ulicy czy mam współczuć wiedząc jak żyła ojciec trząsł się kładąc wieniec na kratę jest mi przykro że cierpisz powiem tak każdemu szpikulcowi bo to broń przeciwko sobie a ksiądz niech się lepiej już zamknie nie ma ładnych pogrzebów.
    • oglądam nieśmiałe  dawne marzenia  które nie ujrzały światła dziennego    gdyby… tak czasami myślę    jaka byś była  w bliskim spotkaniu    tam wtedy  czarowałaś  byłaś niezachodzącym  słońcem  a ja  ja chmurami na niebie    bawiłaś się  moim cieniem    6.2025 andrew 
    • w niej masz drogi mleczne pokłosiem wydeptane - tu historia z korzeni w niepewność wyrasta. w niej masz ścieżki dopiero co w rosie skąpane - nie minie nawet chwila, a czas je zawłaszcza.   jest tak wyjałowiona (krucha, ślepa, głucha) monokulturą pragnień i błędów tętniących, pusta leży w bezruchu, milczy i nie słucha cichych szeptań i krzyków w koronach szumiących.   choć tak bardzo zmęczona, zasnąć nie potrafi, wciąż zakochana w niebie, z gwiazd wzroku nie spuści, będzie mu czule śpiewać przyziemne piosenki - może ją pokocha, tym marzenie jej ziści.   podszyta marzeniami bladoróżowymi, jedwabnymi nićmi i słodkim wiciokrzewem, użyźni swe zmysły, rozsieje uczuciami, odurzy zapachami i wilgotnym ciepłem.  
    • (Ojcu)   Wiesz, stoję tutaj. W tej trawie wysokiej. W słońcu. W tym rozkwieceniu bujnym i tęsknym.   W tej melancholii rozległej jak czas. W tym ogromie cichym sen głęboki otwiera powieki. I śnię tym snem potrójnym zamknięty. Tą duszną godziną upalnego lata.   Chwieją się wiotkie gałęzie. Łodygi. Źdźbła łaskoczące łydki.   I wszystko to szumi, gęstnieje. Oddycha niebem rozległym. Kobaltowym odcieniem przeciętym smugą po odrzutowcu i z białą gdzieniegdzie chmurą, obłokiem skłębionym …   W powietrzu kreślę tajemne symbole, znaki. Lgnę ustami do kory drzewa. Całuję. Namiętnie. Jak usta kochanki niewidzialne, drzewne. Liściastą boginię miłości.   Wnikam w te rowki słodkawe i lepkie od soku, czując na końcu języka tężejące grudki.   Układam zdania zapadnięte do środka, zamknięte a jednocześnie przeogromnie rozległe jak wszechświat. Jak unicestwienie. Zaciskam powieki. Otwieram… Mrugam w jakimś porywie pamięci.   Widzę idącego ojca, poprzez odczuwanie w nim tej powolności elegijnej (taką jaką się odczuwa we śnie)   Idzie powoli w wysokiej trawie. W łanach rozkołysanego morza z dłońmi złączonymi mocno i pewnie.   I rozłącza je nagle w mozaice szeptów, rozsuwając w tym złotym rozkłoszeniu zbożność i wiatr. I znowu w słońcu, i w cieniu. Za tym dębem, za kasztanem.   Za samotną w polu topolą. Chwieją i smukłą. jak palec na ustach Boga.   Idzie powoli, odchodząc. I pojawia się na chwilę, by zniknąć znowu za jakimś krzewem, co mu zachodzi znienacka drogę.   I znowu, ale w coraz większym oddaleniu. Za kępą pachnącą, za tym drżącym ukołysaniem maleńkich kwiatków, które mu spadają na głowę białym deszczem. Za jaśminem, który tak kochał za życia.   Twarz przesłaniam dłonią, szczypiące oczy, bowiem uderza mnie oślepiający promień słońca. Znienacka.   Otrząsa się w prześwicie z szeleszczących liści w powiewie. Lecz po chwili robi się duszno i cicho. Jakoś tak tkliwie. Ojciec zniknął, zapadł się. Rozpłynął, gdzieś w rozkojarzeniu sennej melancholii.   Na piaszczystej ścieżce pociętej cieniami gałęzi. A jednak był tu kiedyś i żył jeszcze. I żyje...   Jestem jedynym świadkiem tej manifestacji. Tego przemknięcia niematerialnego zrywu zakamuflowanego przed światem.   I mimo że jestem bez miejsca i przeznaczenia, notuję każdy błahy kształt. Każdy nawet zarys, który jest w czyimś zamyśle jedynie nic nieznaczącym szkicem.   W chmurze spopielałej. W nadciągającym snopie deszczu.   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-06-24)    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...